Wiadomości złe i dobre

Wiadomości złe i dobre

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzeba przyspieszyć przygotowania Polski do członkostwa w UE, a eurosceptyków i eurorealistów posłać do okulisty
"Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia"
Lech Wałęsa


Rzeczywiście zależy. Upewniłem się co do tej tezy po raz kolejny w trakcie nadzwyczaj zajmującego spotkania w holenderskim mieście Maastricht (tym samym!), poświęconego najbliższej konferencji międzyrządowej Unii Europejskiej. Coś, co z naszej perspektywy jest najważniejsze, u innych schodzi w cień, a ich oraz nasza adrenalina karmią się najwyraźniej zupełnie innymi podnietami. Tak samo jest ze złymi i dobrymi wiadomościami. Polscy przeciwnicy integracji przeżywają chwile rozkoszy. Eurosceptycy i eurorealiści pospołu (te dwa słowa różnią się w politycznej praktyce jedynie retoryką) zakupili w supermarketach większą ilość wina z bąbelkami i uczcili spadek społecznego poparcia dla integracji do 46 proc., ogłaszając go plonem swej wytężonej pracy. Nawet ich nie speszyło, że dotychczasowe głosy na "tak" przeniosły się raczej w rejony "nie wiem" niż "nie", a ta ostatnia kategoria utrzymała się z grubsza na starym poziomie. Zła wiadomość wzbudziła entuzjazm naszych bohaterów, którzy przez zamglone okulary krótkowidza nie dostrzegają, że niezwykła historyczna szansa może nam w tak głupi sposób umknąć sprzed nosa.
Tymczasem w UE toczy się ostra dyskusja nad wewnętrznymi reformami instytucjonalnymi. Są one niezbędne od wielu lat, od kiedy pierwsza szóstka rozrosła się do piętnastki. Od kilku tygodni kontekst tej decyzji zmienił się o tyle, że obok dotychczasowych sześciu kandydatów "pierwszej fali" pojawi się wkrótce kolejnych sześć krajów (czyli razem dwanaście), a jeszcze za chwilę może doszlusować sześć lub siedem następnych, tym razem bałkańskich kandydatów (nie trzeba kalkulatora, by policzyć 15+6+6+7=34+Turcja=35). Z punktu widzenia Polski są to wiadomości zarówno dobre, jak i złe. Dobre - bo zwiastują definitywny kres powojennego podziału kontynentu, stabilizację Europy i wzrost jej (naszego więc także) wpływu na grę ogólnoświatową. Złe - bo tak radykalna perspektywa zniechęca wielu dotychczasowych członków UE do jakiegokolwiek rozszerzenia, gdyż obawiają się oni niszczącego efektu domina i zakłócenia tak cenionego świętego spokoju. W takiej sytuacji niektórzy mogą jej użyć jako alibi do uniknięcia trudnej reformy instytucjonalnej, a przynajmniej przeciągnięcia jej w czasie. Oczywiście, również do unijnych sceptyków (realistów?) wobec rozszerzenia stosuje się reguła krótkowzroczności. Nie dość, że nie zreformowane instytucje piętnastki nadal by kulały, to jeszcze utrzymany byłby nienaturalny podział na Europę bogatą i biedną, stabilną i zrewoltowaną, a całość nadal nie miałaby wiele do powiedzenia na arenie ogólnoświatowej. Nie mówiąc o tym, że rosnąca fala bąbelków w końcu zaczęłaby nas unosić w stronę członkostwa we Wspólnocie Niepodległych Państw... Czy naprawdę tego chciałbyś, Grzegorzu Dyndało?
Za dobrą wiadomość dałoby się uznać rozbieżność między egoistycznym stanowiskiem wielu państw narodowych oraz stanowiskiem Komisji Europejskiej. Interesującym przykładem zmiany punktu widzenia jest stanowisko francuskiego komisarza ds. reformy instytucjonalnej Barniera, który w swej nowej roli broni raportu Dehaena, podczas gdy jego rodak, Moscovici, zasiadający w rządzie francuskim, ten sam raport ostro atakuje.
Złą wiadomością z Maastricht jest to, że w sporze zanosi się raczej na przegraną komisji Prodiego, co sprowadzi się do ograniczenia agendy przyszłorocznej konferencji międzyrządowej i do ryzyka, że coraz więcej kandydatów będzie czekać na kolejną, tym razem wreszcie "definitywną" konferencję, która może się odbywać pod patronatem Godota.
Jakie są konkluzje pro domo polonica? Osobiście uważam, że trzeba robić swoje: przyspieszyć przygotowania członkowskie, unikać wzmacniania alibi dla tych partnerów w Europie, którzy bronią się przed naszym wejściem do UE, a miejscowych eurosceptyków i eurorealistów posłać do okulisty. Mogłoby to im jeszcze pomóc, a na pewno pomogłoby polskim interesom narodowym.
Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.