Gdy nie ma wojny, wojsko jest biedne, niepotrzebne i nie ma co robić. Jedyne, co ma, to kłopoty
Dzisiaj będzie trochę o wojsku, bo mamy Święto Niepodległości, a niepodległość Polakom na ogół z wojskiem się kojarzy. Należę do pokolenia, które nie musiało walczyć o nią z bronią w ręku. Uczynili to za nas nasi ojcowie, wujowie i dziadkowie, a my jesteśmy - pożal się Boże! - oficerami Wojska Polskiego po bohaterskich doświadczeniach Studium Wojskowego UW i obozu w Bartoszycach.
Myślę, że jest tradycją polskiego wojska pewna mizeria w dziedzinie sprzętu i technologii, zawsze jednak nadrabiana dzielnością i ułańską fantazją. W dawnych wiekach pospolite ruszenie bywało pewnie nieraz obrazem nędzy i rozpaczy. Słynni lisowczycy wyglądali jak banda obwiesiów. Być może nawet piękna husaria miewała kłopoty z zaopatrzeniem w odpowiednie pióra. Wśród napoleońskich szwoleżerów widać było poważną nadreprezentację synów arystokracji i bogatej szlachty, bo tylko ich było stać na konie i ekwipunek. Przed wojną ducha wojskowego było pod dostatkiem, a brakowało technologii. Za dużo było chłopców malowanych z szablami i lancami, a za mało wisów, łosiów i sokołów.
Dzisiejsze wojsko to przede wszystkim technologia i w niej właśnie - jak przystało na Polaków - bardzo odstajemy od pozostałych członków NATO. Nasze siły zbrojne przeżywają teraz ciężkie chwile i nie wiadomo, jak przebrną krzyżową drogę nieuchronnej transformacji. Ciągłe wpadki, sensacje i afery czynią z tej drogi prawdziwe pole minowe. Gdy nie ma wojny, wojsko jest biedne, niepotrzebne i nie ma co robić. Jedyne, co ma, to kłopoty.
Po nieszczęśliwym wypadku samolotu Iskra 11 listopada ubiegłego roku właśnie teraz rozpoczyna się proces. Niepotrzebna, smutna sprawa, w której - być może - zawinił sprzęt, a nie ludzie. Jakiś czas temu przetoczyła się przez media zawstydzająca wiadomość, że wojsko polskie jest niedomyte i brudne. I wychodziło na to, że obrońcy ojczyzny to głównie "fala" oraz brud, smród i ubóstwo. Piękna to zaiste wiadomość dla naszych przyjaciół z NATO. Tylko czekać, aż pojawi się nowy, tym razem wojskowy cykl osławionych Polish jokes. Na przykład o tym, jak zdobyć najnowszy model sowieckiej czy już rosyjskiej rakiety. Otóż wystarczy wejść przez dziurę w płocie na teren odpowiednich zakładów metalowych, wziąć sprzęt pod pachę, wynieść i sprzedać Ruskim na stadionie. Ciekaw jestem, czy zauważył ten epizod słynny miłośnik Polaków, szef CNN Ted Turner? Gdyby nie dostrzegł, może zawsze twórczo wykorzystać jako materiał na joke pod tytułem: "Jak Polacy rozumieją cywilną kontrolę nad wojskiem?" to, co przydarzyło się naszej elitarnej jednostce wojskowej Grom. Otóż odpowiedni minister, aby widać było, że to cywil, musi być obowiązkowo w swetrze, traktorach i z plecaczkiem. Minister ten w mediach powinien zgromić generała, który z kolei obowiązkowo musi być w paradnym mundurze, najlepiej wzór 1936. Mundur ten inny cywil nazwie "cyrkowym" i za ten akt odwagi sam wkrótce zostanie ministrem. Bo dał przecież wyraźnie odpór również i sanacyjnemu kultowi munduru.
Mówiąc jednak poważnie, jeżeli prawdą jest, że raport specjalnej komisji powołanej przez premiera nie potwierdza żadnego z zarzutów stawianych dowództwu jednostki Grom, cała sprawa wymaga jakiegoś przyzwoitego, honorowego zakończenia. W żadnym cywilizowanym państwie żadna władza, nawet jak najbardziej cywilna, nie może nikomu stawiać publicznie nieprawdziwych, zniesławiających zarzutów. Również podległym sobie wojskowym. Aby już całkowicie zadowolić Teda Turnera, dokonaliśmy jeszcze jednego heroicznego wyczynu. Oto w defiladzie wojskowej truchta wymarzony przez warszawiaków i ukochany przez wszystkich plutonik ułanów. Kolejna gratka dla CNN: zdjęcia naszych konnych z ulic Warszawy plus fotki artylerzystów i orkiestry w mundurach z czasów Księstwa Warszawskiego, grającej obowiązkowo standardy Glenna Millera. I komentarz: "Polacy oddają NATO to, co mają najlepszego. Trzeba z nich zrobić cyrk objazdowy i wszyscy będą zadowoleni. Tak jak kiedyś z występów słynnego wodza Siuksów, Sitting Bulla".
Myślę, że jest tradycją polskiego wojska pewna mizeria w dziedzinie sprzętu i technologii, zawsze jednak nadrabiana dzielnością i ułańską fantazją. W dawnych wiekach pospolite ruszenie bywało pewnie nieraz obrazem nędzy i rozpaczy. Słynni lisowczycy wyglądali jak banda obwiesiów. Być może nawet piękna husaria miewała kłopoty z zaopatrzeniem w odpowiednie pióra. Wśród napoleońskich szwoleżerów widać było poważną nadreprezentację synów arystokracji i bogatej szlachty, bo tylko ich było stać na konie i ekwipunek. Przed wojną ducha wojskowego było pod dostatkiem, a brakowało technologii. Za dużo było chłopców malowanych z szablami i lancami, a za mało wisów, łosiów i sokołów.
Dzisiejsze wojsko to przede wszystkim technologia i w niej właśnie - jak przystało na Polaków - bardzo odstajemy od pozostałych członków NATO. Nasze siły zbrojne przeżywają teraz ciężkie chwile i nie wiadomo, jak przebrną krzyżową drogę nieuchronnej transformacji. Ciągłe wpadki, sensacje i afery czynią z tej drogi prawdziwe pole minowe. Gdy nie ma wojny, wojsko jest biedne, niepotrzebne i nie ma co robić. Jedyne, co ma, to kłopoty.
Po nieszczęśliwym wypadku samolotu Iskra 11 listopada ubiegłego roku właśnie teraz rozpoczyna się proces. Niepotrzebna, smutna sprawa, w której - być może - zawinił sprzęt, a nie ludzie. Jakiś czas temu przetoczyła się przez media zawstydzająca wiadomość, że wojsko polskie jest niedomyte i brudne. I wychodziło na to, że obrońcy ojczyzny to głównie "fala" oraz brud, smród i ubóstwo. Piękna to zaiste wiadomość dla naszych przyjaciół z NATO. Tylko czekać, aż pojawi się nowy, tym razem wojskowy cykl osławionych Polish jokes. Na przykład o tym, jak zdobyć najnowszy model sowieckiej czy już rosyjskiej rakiety. Otóż wystarczy wejść przez dziurę w płocie na teren odpowiednich zakładów metalowych, wziąć sprzęt pod pachę, wynieść i sprzedać Ruskim na stadionie. Ciekaw jestem, czy zauważył ten epizod słynny miłośnik Polaków, szef CNN Ted Turner? Gdyby nie dostrzegł, może zawsze twórczo wykorzystać jako materiał na joke pod tytułem: "Jak Polacy rozumieją cywilną kontrolę nad wojskiem?" to, co przydarzyło się naszej elitarnej jednostce wojskowej Grom. Otóż odpowiedni minister, aby widać było, że to cywil, musi być obowiązkowo w swetrze, traktorach i z plecaczkiem. Minister ten w mediach powinien zgromić generała, który z kolei obowiązkowo musi być w paradnym mundurze, najlepiej wzór 1936. Mundur ten inny cywil nazwie "cyrkowym" i za ten akt odwagi sam wkrótce zostanie ministrem. Bo dał przecież wyraźnie odpór również i sanacyjnemu kultowi munduru.
Mówiąc jednak poważnie, jeżeli prawdą jest, że raport specjalnej komisji powołanej przez premiera nie potwierdza żadnego z zarzutów stawianych dowództwu jednostki Grom, cała sprawa wymaga jakiegoś przyzwoitego, honorowego zakończenia. W żadnym cywilizowanym państwie żadna władza, nawet jak najbardziej cywilna, nie może nikomu stawiać publicznie nieprawdziwych, zniesławiających zarzutów. Również podległym sobie wojskowym. Aby już całkowicie zadowolić Teda Turnera, dokonaliśmy jeszcze jednego heroicznego wyczynu. Oto w defiladzie wojskowej truchta wymarzony przez warszawiaków i ukochany przez wszystkich plutonik ułanów. Kolejna gratka dla CNN: zdjęcia naszych konnych z ulic Warszawy plus fotki artylerzystów i orkiestry w mundurach z czasów Księstwa Warszawskiego, grającej obowiązkowo standardy Glenna Millera. I komentarz: "Polacy oddają NATO to, co mają najlepszego. Trzeba z nich zrobić cyrk objazdowy i wszyscy będą zadowoleni. Tak jak kiedyś z występów słynnego wodza Siuksów, Sitting Bulla".
Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.