Biedni i bierni

Dodano:   /  Zmieniono: 
PRL nie ma, ale nie ma też żadnej arkadii - przekonuje Bogdan Madej
Minęło ćwierć wieku i ze zdumieniem przekonujemy się, że opisywana przez Bogdana Madeja peerelowska rzeczywistość lat 70. wcale nie wydaje się odległa, egzotyczna, nie mająca nic wspólnego z naszym dzisiejszym doświadczeniem. Najlepszy tom opowiadań tego autora "Maść na szczury" po rozlicznych perypetiach z cenzurą ukazał się po raz pierwszy w Instytucie Literackim w Paryżu w 1977 r., a w Polsce dopiero w 1983 r. Przyjęto go u nas jako swoistą "książkę zbójecką", nie dlatego zresztą żeby bohaterowie byli buntownikami, ludźmi choćby odważnymi, ale dlatego że obraz ówczesnej rzeczywistości był prowokująco prawdziwy. Autor przedstawił jasno fakt, że życie w PRL bywało upadlające - często jakby mimochodem, bez świadomości czynienia zła przez ludzi zrezygnowanych, poddających się systemowi ze smutkiem, albo prymitywnie uradowanych, jeśli udało się im wyrwać jakiś ochłap dla siebie.

Bieda była cierpieniem tak powszechnym i tak nękającym, że nawet najmniejsza chwilowa ulga wydawała się bezcenna. Bohaterowie Madeja harowali jak woły nawet wówczas, gdy widzieli bezsens wyznaczanych im zadań (w opowiadaniu "Kurs na lewo" partyjnym kolegom szefa rozwozili najlepsze indyki z drobiarskiej farmy na bożonarodzeniowe prezenty). Posłusznie wykonywali złodziejsko-mafijne zlecenia. Opowiadania Madeja nie są jednak jadowitą satyrą na peerelowskich złajdaczonych "roboli", nie ma w nich szyderczo-potępiającej nuty. Wyraźne - choć nie wyrażane wprost, w słownych inwokacjach - jest współczucie, obecne w całej konstrukcji fabuły, w konkretnych scenach. Czytelnik obcuje z bohaterami i bez zbędnych wyjaśnień wszystko pojmuje. Rozumie nawet to, że chociaż system upadł, nie zniknęła przecież bieda ani nawyki wyrobione w ludziach od pokoleń. W kolejnych zaborach, okupacjach i komunistycznych absurdach uczyliśmy się "życia na niby", "pracy na niby" i takiej samej płacy. "Lewy kurs" był stałym elementem życia. Bohaterowie z opowiadania Madeja wspominają, jak nawet w partyzantce rekwirowali, "kombinowali". Autor nie pozwala swoim postaciom - zawsze jakoś dwuznacznym, nieco znieprawionym, biednym, skołowanym - stracić nadziei: "Grunt, my do przodu jedziem". Na lewo, zygzakami, ale do przodu.
Dobrze pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobił na mnie przed laty film telewizyjny według scenariusza napisanego na podstawie opowiadania "Kurs na lewo". Inny utwór z tego tomu, "Pan Wacław", także doczekał się realizacji telewizyjnej. Wrażenie nie było już tak piorunujące, bo ta świetna komediowa historyjka obyczajowa nie miała aż tak ostrego pazura jak inne opowiadania. Wdzięk i swoista "wytworność" lumpów były często i doskonale opisywane, więc Madej miał wielu konkurentów (z Markiem Nowakowskim na czele). Opowiadanie "Pochówek" - tak śmieszne, że aż bardzo smutne (zdemitologizowana nadzieja na wyjście z biedy przy pomocy nie znanej cioci z Ameryki, która przysłała zaledwie dziesięć dolarów, jedną paczkę z ciuchami i... własne prochy w solidnej puszce, które wypito bez smaku jako kawę!) - zostało adaptowane na scenę i miało duże powodzenie w bydgoskim teatrze. Byliśmy bardzo spragnieni prawdy o ówczesnym życiu, a także prawa zarówno do rozpaczy z powodu jego biedy, jak i do śmiechu z powodu jego żałosnej jakości.
W listopadzie 1987 r. przeprowadziłam z Bogdanem Madejem rozmowę opublikowaną w "Odrze". Wytykałam pisarzowi smutną i jakby moralnie podejrzaną bierność jego bohaterów z tomu "Maść na szczury". Wówczas jego odpowiedzi wydawały mi się pokrętne i nazbyt utopijne, lecz dzisiaj, po dwunastu latach, widzę, jak bardzo były przenikliwe i bliskie rzeczywistości. Madej mówił: "Nie wybieram bierności, wybieram zaangażowanie, pod warunkiem że jest ono stanem ruchu, aktywnością, a nie okopaniem się na jednej pozycji. (...) Przyzwyczailiśmy się uważać, że centralnymi wydarzeniami ostatnich dwustu lat były rewolucje. Został w nas osad, nieporozumienie, które każe nam przyjmować, że właściwie każda polityka jest działaniem rewolucyjnym.


Madej uczynił ze swoich utworów krzywe lustereczko - PRL wydaje się u niego beczką gorzkiego śmiechu

Politykę można uprawiać, będąc ewolucjonistą. Rewolucje mają na ogół tę drobną wadę, że stają się własnym zaprzeczeniem". Jeszcze nie było naszego "okrągłego stołu", nie upadły mury, nie rozsunęły się żelazne kurtyny, nie zaistniał paradoks "aksamitnej rewolucji" i Madej wydał mi się reformatorem-utopistą. Odpowiadał, że jego biedni bierni bohaterowie "wyzwolą kiedyś mechanizmy obronne". Gdy dzisiaj czyta się tom "Maść na szczury", nagle wyraźnie dostrzega się cechy bohaterów i sytuacje, które zapowiadały niezgodę na rzeczywistość. Ojciec jadący z synem Maćkiem po podkowy dla konia do wielkiej fabryki, ponieważ nie można ich było zrobić na wsi, wydaje się prostakiem i to wystraszonym. Ale przecież piekli się bez przerwy, wymyśla, klnie na czym świat stoi. Bo świat stoi na głowie i ten stary wieśniak to wie. Ciska idiotycznymi rachunkami z fabryki, rzuca trzema podkowami i idzie koniowi odciąć nogę ("na co mu tyle kopyt"). Dziewczyna z opowiadania "Maść na szczury" - niby uległa (pod każdym względem) kolejnym szefom - potrafi jednak ocenić ich oraz siebie i plunąć na takie życie. Gardzi facetem, który wymyślił sobie ciekawych przodków, i nie wystarczy jej tłumaczenie: "Tak sobie kiedyś pomyślałem, że by było dobrze, jakby mnie co do przodu popychało. To sobie wymyśliłem. Ale mnie nie pomaga ta moja fantazja. Rzeczywistość nie pozwala i charakteru nie mam. W środku niczego nie mam i nie mam skąd wziąć". Ona odpowiada ostro: "To dlatego, że się wszystkiego boisz". On: "Boję się. To fakt. Jak się mam nie bać, jak ja nic pewnego nie wiem, nie mogę się dowiedzieć, co mi grozi, reguł nie znam ani niczego. Nie mogę się zabezpieczyć przed niczym, nie mam jak sobie odwagi dodać". Dialog ten zawiera perspektywę na całe zagubienie ludzi XX wieku, szukających prawdziwego lub choćby zmyślonego oparcia, wartości, wzoru. PRL nie ma, ale nie ma też arkadii, gdzie ludzie żyliby godnie, pewni, czego się trzymać, do czego dążyć (co nie okazałoby się po jakimś czasie zaprzeczeniem ich nadziei). Dlatego książkę Bogdana Madeja czyta się dziś ze zdumieniem: Więc tak mało się zmieniliśmy? Więc wciąż tak daleko do celu? Do jakiego celu? No właśnie, nieustannie szukamy odpowiedzi i gdy wydaje się, że ją znaleźliśmy, okazuje się, że trzeba szukać dalej.
"Maść na szczury" traktowana jest najczęściej jako literacki "dokument" peerelowskiej rzeczywistości. Stendhal mówił o tym, że proza jest zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu. Madej zaproponował raczej krzywe lustereczko - PRL wydaje się u niego beczką gorzkiego śmiechu. Gdy dzisiaj czytamy prozę Madeja, mimo wszystko mniej obchodzi nas dokument literacki, bardziej zaś pisarska wizja człowieka zmuszonego do życia w mroku, kłamstwie, cierpieniu i upodleniu. "Maść na szczury" to teraz książka o krańcach doświadczenia ludzkiego, o bohaterach poddanych naciskowi siły, zła, brutalności - możliwych w każdej epoce. Taka lektura odkrywa nam powody, dla których Madej tak bardzo był zafascynowany twórczością Faulknera, że próbował go nawet tłumaczyć. Zadziwiała go w tych utworach głębia losów ludzkich. Uważał, że Faulkner docierał do istoty, do prawdy. Madej dodawał zresztą, że do prawdy dochodzi się żmudną drogą eliminacji - łatwiej rozpoznać fałsz niż prawdę, więc odrzuca się go i otrzymuje dowód nie wprost, lecz poprzez zaprzeczenie. Gdy zaczyna się bardzo uważnie studiować konstrukcje opowiadań Madeja, prezentację bohaterów, sposoby powolnego odsłaniania ich prawdziwych twarzy, zdejmowania ochronnych masek - widzi się pewne podobieństwo z Faulknerem, z niesamowitością i grozą zawartą w jego prozie, a dotyczącą dnia powszedniego, małego miasteczka, zwykłych ludzi. Zwyczajność i niezwykłość są w tego typu literaturze po prostu nie do rozdzielenia.
Madej we wspomnianej już rozmowie powiedział: "Człowiek całe życie doświadcza grozy. Po prostu idzie i roztrąca sobą mrok, rozbija go. Nie opisuję zjawiska grozy, ale ludzi, którzy się z nią stykają. Chodzi o fakty, a nie o mówienie o strasznościach. Współczesna proza nieraz posługuje się apokaliptyczną wyobraźnią i robi to na mnie wrażenie nieautentyczności". Obrazem najbliższego doświadczenia grozy przez zwykłego człowieka jest w tym tomie opowiadanie "Głęboką nocą. Walc". Niby nic nadzwyczajnego - ludowa zabawa, muzyka, "chłopcy piją, baby tańcują, dziewczyny piszczą". Wesoło: "Ludzie się bawią! Radość mają i wypocznienie! Rozweselenie wsi całej, udręczenie nasze, zawstydzenie i przypomnienie nasze? To całe życie już takie?". O nie! To jeszcze nie całe życie. Ono narasta w tej zabawie i pijaństwie coraz potężniejszą grozą, nienawiścią, bijatyką aż po gwałt, aż po morderstwo! W banalnej scenerii, w pozornie zwykłych sytuacjach i osobach rodzi się potworne zło, samozatrata, zabójstwo. Ludzie, którzy czują się skrzywdzeni przez życie, paskudni, kalecy, wyzuci z prawa do szczęścia, biorą je przemocą, gwałcąc w nocnych ciemnościach najładniejszą kobietę na wsi. Są potworami? Może groza tkwiła w nich bez ich wiedzy, wyrosła z ich nieszczęścia?
Stach Partyka, gdy już nikt nie wiedział, czemu się bije i o co, został śmiertelnie ranny i umiera, lecz do końca nie chce wydać zabójcy: "Ta jak ja tam, kurde, apelacje pójde wnieść? One mnie tam z miejsca powiedzo: co ty się bedziesz na kogo skarżył, że ciebie niedobrze, kurde, sprawił? Sam z grzechem żeś przyszedł, a zażalenie na innych niesiesz? Od razu ja tam bez widoku bede. Jak tak, kurde, umierać? A z kimżem się bawił, tego nie powiem, żebym do piekieł, kurde, miał iść!". Umrze i na tamten świat wyprawi go kolega, bo ksiądz ani doktor nie zdążą przyjechać. Wieś się rozeszła, zabawa się skończyła. Jak w utworze Conrada powinno i tu paść ostatnie, najbardziej prawdziwe słowo: "Zgroza!".
Ma rację Jerzy Pilch, który w notce na okładce wznowienia "Maści na szczury" napisał: "Nie jest to, rzecz jasna, żaden strzelisty paradoks, ale zwycięstwo literatury, tryumf autora, który wie, że nie współczesność, lecz rzeczywistość warta jest pisarskiej pogoni".

Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.