Siedmiuset pięćdziesięciu radnych, dwadzieścia rad i zarządów, cztery szczeble samorządu - jest takie miasto w Polsce, którym kieruje więcej ludzi niż liczy cały parlament
Miastem tym jest Warszawa. Niedługo liczba urzędników prawdopodobnie się zwiększy, a struktura zarządzania stanie się jeszcze mniej czytelna i jeszcze bardziej nieskuteczna. Dlaczego? Dlatego, że Paweł Piskorski, który błyskawicznie zdobył sympatię mieszkańców, będzie musiał prawdopodobnie opuścić stanowisko prezydenta stolicy. Dlaczego? Dlatego, że Warszawa staje się też stolicą absurdu. Trybunał Konstytucyjny uznał, że prezydent stolicy nie może być równocześnie burmistrzem gminy Centrum. Zgodnie z umową między Akcją Wyborczą Solidarność i Unią Wolności prawdopodobnie będzie to oznaczać rezygnację Pawła Piskorskiego ze stanowiska prezydenta miasta. To zaś wymusi nowe rozdanie kart, przeprowadzenie przewlekłych negocjacji, no i w rezultacie pomnożenie urzędniczych stanowisk niezbędnych do "obsłużenia" nowego prezydenta, który - pozbawiony możliwości burmistrzowania gminie Centrum - i tak nie będzie miał wiele do powiedzenia. Oczywiście nie można mieć pretensji do sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Nie do utrzymania jest natomiast stan prawny, który przekształca stolicę w strukturalny, niezdolny do efektywnego działania dziwoląg. Wszystkie partie korzystają - i to bardzo wymiernie - z obecnego bałaganu, jednak utrzymanie go już wkrótce spowoduje, że wszystkie za to zapłacą.
Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.