Rzym przygotowuje się do jubileuszu roku 2000
Na Mauritiusie, Seszelach, w Paryżu? Tylko w Rzymie - odpowiadają władze tego Wiecznego Miasta, przekonując, że jedynie tam można, a nawet należy przywitać nadejście milenium. Francesco Rutelli, burmistrz stolicy Włoch, zapowiada, że od 1 stycznia Rzym będzie miastem przyjaznym turystom i pielgrzymom, metropolią na miarę XXI wieku, gdzie w 2004 r. mogłyby się odbyć igrzyska olimpijskie. Aktualne są jednak obawy "The Economist" sprzed czterech lat: miliony pielgrzymów mogą nie ujrzeć zapowiadanego przez władze zupełnie nowego oblicza Wiecznego Miasta.
Dla "nowego Rzymu" zmobilizowano spore grono wpływowych osób reprezentujących zarówno świat polityki, jak i biznesu. Otrzymano od rządu specjalne, "jubileuszowe" gwarancje. Wszystko wskazywało na to, że słowo dane przez lewicowego burmistrza Rzymu zamieni się w czyn: początkowe 8 mld lirów (prawie 5 mln USD) w ciągu czterech lat urosło do 14 mld lirów. Rzym zamienił się w plac budowy. Pieniądze szły i wciąż idą na poprawę infrastruktury turystycznej, budowę nowych parkingów i przebudowę dróg. Z okazji jubileuszu mieszkańcy stolicy Włoch mają otrzymać także nową linię metra, wciąż rozbudowywane jest stołeczne lotnisko Fiumicino. W maju zaostrzono kary dla tych, którzy w terminie nie zakończą prac na ok. 400 trwających obecnie budowach. Nad całością prac czuwa Paolo Gentiloni, dziennikarz i doradca burmistrza ds. public relations. Z uśmiechem przekonuje, że miasto zdąży. Aby zakończyć wszystkie inwestycje, potrzeba jeszcze co najmniej 200 dni. Tymczasem do wybicia godziny "zero", czyli otwarcia przez Jana Pawła II świętych drzwi, zostało dni niespełna 60. Biuro prasowe Agencji ds. Wielkiego Jubileuszu udostępniło wyniki przeprowadzonych niedawno badań, z których wynika, że w przyszłym roku nad Tybr przybędzie ok. 30 mln osób, w tym jedna trzecia z zagranicy. - To za mało - upiera się Guido Tozzi z jednej z agencji turystycznych. Do Rzymu przybędzie 40 mln, a może nawet ponad 50 mln turystów i pielgrzymów. - To prawdopodobne, bo już dziś trudno znaleźć miejsce nie tylko w stołecznych hotelach, ale i w promieniu 50-60 km od stolicy Italii - mówi konsul Witold Misiuda z polskiej ambasady przy Kwirynale. Czy oznacza to, że dla kogoś zabraknie miejsca? - Włosi to ludzie działający spontanicznie, dlatego wszystko się uda i nikt nie będzie musiał nocować pod gołym niebem, ale im wcześniej nastąpi zgłoszenie grupy i rezerwacja miejsc, tym lepiej - uważa konsul.
Z przeprowadzonego w tym roku sondażu wynika, że 82 proc. planujących wizytę w Rzymie chce się spotkać z papieżem, a decydującym momentem będzie dla nich uzyskanie jubileuszowego odpustu. - To dobrze, bo zwycięża wymiar religijny uroczystości, który początkowo zupełnie nie był dostrzegany - komentuje te dane Carmelo Giarratana, proboszcz jednej z rzymskich parafii. Nie oznacza to, że właściciele drogich hoteli stracą. Prawie 60 proc. przybyszów zza oceanu i z Europy Zachodniej zatrzymuje się właśnie w takich hotelach, a na co dzień korzysta z uroków tysięcy restauracji. W roku 2000 swoje podwoje otworzą także domy zakonne, dając zakwaterowanie mniej zamożnym przybyszom. Jednak już dziś widać, że ceny rosną - za noc w dwuosobowym pokoju dwu- lub trzygwiazdkowego hotelu trzeba zapłacić od 50 tys. lirów (na obrzeżach i poza Rzymem) do 300 tys. lirów (w centrum). Przez cały rok będzie czynna specjalna "zielona linia" włoskiego Telecomu, czyli bezpłatna linia informacyjna. - Czynimy starania, aby zatrudniono także osoby mówiące po polsku i na 90 proc. mogę obiecać, że tak będzie - dodaje Witold Misiuda, który przewiduje przybycie ponad 100 tys. rodaków papieża.
Rok jubileuszowy i kłopoty komunikacyjne zadecydowały o zmianie dnia tradycyjnych papieskich audiencji generalnych. Jest już niemal pewne, że Watykan zgodzi się na przeniesienie ich na sobotę. Rząd włoski wydał specjalne przepisy dotyczące niewłaściwego parkowania, umieszczania plakatów w miejscach niedozwolonych, a także graffiti na murach i handlu bez zezwolenia. Niewłaściwe parkowanie i wykroczenia drogowe będą karane mandatami w wysokości do pół miliona lirów (ok. 1 tys. zł). Wydano wojnę stołecznym wandalom: umieszczanie bez zezwolenia plakatów i brudzenie ścian budynków, zwłaszcza zabytkowych, może kosztować nawet 30 mln lirów. Zakazano też otwierania nowych sex shopów. Na większości tablic informacyjnych na budowach jako termin zakończenia prac podano ostatni dzień 1999 r. Czy zdążą? - Włosi to dziwny naród - przekonuje siostra Benedykta z Centrum Pielgrzymkowego "ad Petri Sedem". - Zdążą. Jeśli nie na początek roku, to przynajmniej na czas największego natężenia ruchu pielgrzymkowego.
Dla "nowego Rzymu" zmobilizowano spore grono wpływowych osób reprezentujących zarówno świat polityki, jak i biznesu. Otrzymano od rządu specjalne, "jubileuszowe" gwarancje. Wszystko wskazywało na to, że słowo dane przez lewicowego burmistrza Rzymu zamieni się w czyn: początkowe 8 mld lirów (prawie 5 mln USD) w ciągu czterech lat urosło do 14 mld lirów. Rzym zamienił się w plac budowy. Pieniądze szły i wciąż idą na poprawę infrastruktury turystycznej, budowę nowych parkingów i przebudowę dróg. Z okazji jubileuszu mieszkańcy stolicy Włoch mają otrzymać także nową linię metra, wciąż rozbudowywane jest stołeczne lotnisko Fiumicino. W maju zaostrzono kary dla tych, którzy w terminie nie zakończą prac na ok. 400 trwających obecnie budowach. Nad całością prac czuwa Paolo Gentiloni, dziennikarz i doradca burmistrza ds. public relations. Z uśmiechem przekonuje, że miasto zdąży. Aby zakończyć wszystkie inwestycje, potrzeba jeszcze co najmniej 200 dni. Tymczasem do wybicia godziny "zero", czyli otwarcia przez Jana Pawła II świętych drzwi, zostało dni niespełna 60. Biuro prasowe Agencji ds. Wielkiego Jubileuszu udostępniło wyniki przeprowadzonych niedawno badań, z których wynika, że w przyszłym roku nad Tybr przybędzie ok. 30 mln osób, w tym jedna trzecia z zagranicy. - To za mało - upiera się Guido Tozzi z jednej z agencji turystycznych. Do Rzymu przybędzie 40 mln, a może nawet ponad 50 mln turystów i pielgrzymów. - To prawdopodobne, bo już dziś trudno znaleźć miejsce nie tylko w stołecznych hotelach, ale i w promieniu 50-60 km od stolicy Italii - mówi konsul Witold Misiuda z polskiej ambasady przy Kwirynale. Czy oznacza to, że dla kogoś zabraknie miejsca? - Włosi to ludzie działający spontanicznie, dlatego wszystko się uda i nikt nie będzie musiał nocować pod gołym niebem, ale im wcześniej nastąpi zgłoszenie grupy i rezerwacja miejsc, tym lepiej - uważa konsul.
Z przeprowadzonego w tym roku sondażu wynika, że 82 proc. planujących wizytę w Rzymie chce się spotkać z papieżem, a decydującym momentem będzie dla nich uzyskanie jubileuszowego odpustu. - To dobrze, bo zwycięża wymiar religijny uroczystości, który początkowo zupełnie nie był dostrzegany - komentuje te dane Carmelo Giarratana, proboszcz jednej z rzymskich parafii. Nie oznacza to, że właściciele drogich hoteli stracą. Prawie 60 proc. przybyszów zza oceanu i z Europy Zachodniej zatrzymuje się właśnie w takich hotelach, a na co dzień korzysta z uroków tysięcy restauracji. W roku 2000 swoje podwoje otworzą także domy zakonne, dając zakwaterowanie mniej zamożnym przybyszom. Jednak już dziś widać, że ceny rosną - za noc w dwuosobowym pokoju dwu- lub trzygwiazdkowego hotelu trzeba zapłacić od 50 tys. lirów (na obrzeżach i poza Rzymem) do 300 tys. lirów (w centrum). Przez cały rok będzie czynna specjalna "zielona linia" włoskiego Telecomu, czyli bezpłatna linia informacyjna. - Czynimy starania, aby zatrudniono także osoby mówiące po polsku i na 90 proc. mogę obiecać, że tak będzie - dodaje Witold Misiuda, który przewiduje przybycie ponad 100 tys. rodaków papieża.
Rok jubileuszowy i kłopoty komunikacyjne zadecydowały o zmianie dnia tradycyjnych papieskich audiencji generalnych. Jest już niemal pewne, że Watykan zgodzi się na przeniesienie ich na sobotę. Rząd włoski wydał specjalne przepisy dotyczące niewłaściwego parkowania, umieszczania plakatów w miejscach niedozwolonych, a także graffiti na murach i handlu bez zezwolenia. Niewłaściwe parkowanie i wykroczenia drogowe będą karane mandatami w wysokości do pół miliona lirów (ok. 1 tys. zł). Wydano wojnę stołecznym wandalom: umieszczanie bez zezwolenia plakatów i brudzenie ścian budynków, zwłaszcza zabytkowych, może kosztować nawet 30 mln lirów. Zakazano też otwierania nowych sex shopów. Na większości tablic informacyjnych na budowach jako termin zakończenia prac podano ostatni dzień 1999 r. Czy zdążą? - Włosi to dziwny naród - przekonuje siostra Benedykta z Centrum Pielgrzymkowego "ad Petri Sedem". - Zdążą. Jeśli nie na początek roku, to przynajmniej na czas największego natężenia ruchu pielgrzymkowego.
Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.