Aleksander Małachowski jest dla lewicy Arką Przymierza pomiędzy dawnymi a nowymi czasami
Ruchy polityczne, podobnie jak rośliny, wymagają zakorzenienia. Bez niego rozwijają się słabiej, albo w ogóle zamierają. Polityka, sprowadzona wyłącznie do gry interesów, karłowacieje i zamienia się w kupieckie transakcje, dające wyborcze poparcie w zamian za egoistyczną obronę konkretnych środowisk. Naturalnym rodzajem zakorzenienia są związki z przeszłością, pozwalające czerpać z niej przekonanie o słuszności głoszonego programu. Dlatego w poważnym kłopocie jest dzisiaj znaczna część polskiej lewicy. Jej historyczne zaplecze stanowi ruch komunistyczny, którego dziedzictwo trudno kontynuować. Szermując wzniosłymi hasłami wyzwolenia ludzi pracy, ustanowił on system największego w dziejach ludzkości ograniczenia wolności. Jego terror zrodził w wymiarze światowym taki ogrom ofiar, że aż trudno uwierzyć w wymienianą przez historyków liczbę kilkudziesięciu milionów uśmierconych. Nie da się skwitować tego dziedzictwa prawdziwym zresztą stwierdzeniem, że większość zwykłych członków i zwolenników partii komunistycznej przeżyła swoje życie uczciwie, pracując dla kraju. Robili to bowiem na własny rachunek, niezależnie od złego systemu. Dzieje tzw. reformatorów PZPR to przecież zapis kontestowania oficjalnej ortodoksji.
Ale jest też w przeszłości lewicy doświadczenie pozytywne, związane z tradycją demokratycznego socjalizmu. W najtrudniejszych czasach zaborów i okupacji oraz w II Rzeczypospolitej taki właśnie wolnościowy program realizowała PPS. Ludzie pielęgnujący jej ideały funkcjonowali także w PRL, w czynnej opozycji wobec panującego ustroju, na przykład Jan Józef Lipski i Jan Strzelecki. Prawdziwym strażnikiem tej pamięci jest dzisiaj Aleksander Małachowski. Do lewicy przyszedł, jak w przeszłości wielu jej wybitnych przedstawicieli, z ziemiańskiego środowiska. Uroki "bolszewickiego raju" poznał w 1945 r. jako katorżnik łagrów. Po Październiku ?56 usiłował nadać "ludzką twarz" realnemu socjalizmowi. Prezesował najpoważniejszemu ośrodkowi niezależnej myśli, jakim był Klub Krzywego Koła. W 1980 r. aktywnie budował "Solidarność". Nie opuścił jej także w stanie wojennym, płacąc za to aresztowaniem. Programowi Polski wolnej, ale i sprawiedliwej, pozostał wierny w III Rzeczypospolitej, zakładając Solidarność Pracy, a potem Unię Pracy. Dzisiaj dla polskiej lewicy jest prawdziwą Arką Przymierza pomiędzy dawnymi a nowymi czasami. Ten wspaniały człowiek obchodzi właśnie 75. urodziny. Ad multos annos! .
Ale jest też w przeszłości lewicy doświadczenie pozytywne, związane z tradycją demokratycznego socjalizmu. W najtrudniejszych czasach zaborów i okupacji oraz w II Rzeczypospolitej taki właśnie wolnościowy program realizowała PPS. Ludzie pielęgnujący jej ideały funkcjonowali także w PRL, w czynnej opozycji wobec panującego ustroju, na przykład Jan Józef Lipski i Jan Strzelecki. Prawdziwym strażnikiem tej pamięci jest dzisiaj Aleksander Małachowski. Do lewicy przyszedł, jak w przeszłości wielu jej wybitnych przedstawicieli, z ziemiańskiego środowiska. Uroki "bolszewickiego raju" poznał w 1945 r. jako katorżnik łagrów. Po Październiku ?56 usiłował nadać "ludzką twarz" realnemu socjalizmowi. Prezesował najpoważniejszemu ośrodkowi niezależnej myśli, jakim był Klub Krzywego Koła. W 1980 r. aktywnie budował "Solidarność". Nie opuścił jej także w stanie wojennym, płacąc za to aresztowaniem. Programowi Polski wolnej, ale i sprawiedliwej, pozostał wierny w III Rzeczypospolitej, zakładając Solidarność Pracy, a potem Unię Pracy. Dzisiaj dla polskiej lewicy jest prawdziwą Arką Przymierza pomiędzy dawnymi a nowymi czasami. Ten wspaniały człowiek obchodzi właśnie 75. urodziny. Ad multos annos! .
Więcej możesz przeczytać w 48/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.