Jak Serbowie pomagają Chorwatom wejść do NATO i Unii Europejskiej Jestem dumny z chorwackiej demokracji, dzięki której jesteśmy u wrót Europy - wyznał Stipe Mesić, prezydent Chorwacji, w swoim pierwszym przemówieniu. Mesić, który właśnie zaczyna drugą kadencję jako głowa państwa, ma ambitne plany: wstąpienie kraju do Unii Europejskiej i NATO jeszcze w tym dziesięcioleciu oraz zmiana nie uregulowanych od ostatnich wojen na Bałkanach stosunków z sąsiadami. Dzięki prezydenturze Mesicia, a także przeobrażeniom rządzącej partii prawicowej Chorwacja po kilku zmarnowanych latach znów stoi u wrót Europy.
O tym, czy ten kraj przekroczy ten próg, zadecyduje przede wszystkim gotowość władz do wydania zbrodniarzy wojennych - nadal uznawanych przez wielu rodaków za bohaterów - haskiemu trybunałowi do spraw byłej Jugosławii. - Bez tego nie będzie możliwy kolejny krok, czyli całkowite odrzucenie agresywnego nacjonalizmu powstałego jeszcze w czasach marionetkowego państwa III Rzeszy, z którą współpracowali tzw. ustasze. Ich śmiertelnymi wrogami byli wtedy serbscy czetnicy. Gdy pół wieku później Chorwaci i Serbowie znów zaczęli do siebie strzelać, zmartwychwstał także podział na czetników i ustaszy. Zdaniem politologa ˙Zarko Puhovskiego, relacje Zagrzeb - Belgrad przesądzą o tym, czy na Bałkanach zapanuje stabilizacja. - Odchodzenie od nacjonalizmu to przejaw zdrowego rozsądku, ale także oznaka prawidłowego rozwoju i funkcjonowania państwa - mówi dla "Wprost".
Dziś "prawdziwych Chorwatów" już nie ma
Przez 10 lat Chorwacją rządził twórca jej niepodległości gen. Franjo Tudźman. Chorwacja tudźmanowska była rajem wyłącznie dla "prawdziwych Chorwatów". To za czasów generała nobilitacji doczekali się ustasze, zarówno szeregowi żołnierze, jak i ich przywódcy z Ante Paveliciem. Zaczęły powstawać pomniki i muzea "bohaterów narodowych". Bohaterami najnowszej wojny miało się opiekować Ministerstwo ds. Rodziny, Kombatantów i Więzi Międzypokoleniowej. Tudźman rządził wedle zasady "kto nie jest z nami, jest przeciw nam". Dubravka Ugresić, słynna eseistka i pisarka, za krytykę rządów została nazwana czarownicą z Zagrzebia. Media kontrolowane przez państwo głosiły oficjalną ideologię.
Początkiem przemian była dopiero śmierć Tudźmana w grudniu 1999 r. Wraz z jego odejściem załamała się doktryna nacjonalistycznego patriotyzmu. Tuż po śmierci prezydenta na jaw wyszła afera z "rekinami" - okazało się, że pieniądze z budżetu państwa trafiały na prywatne konta Tudźmana i jego najbliższych współpracowników. Notowania Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ), partii prezydenckiej, dramatycznie spadły.
Niełatwe zadanie miał Ivo Sanader, jej nowy lider. Zaczął od czystek - z partii odeszli skompromitowani politycy, m.in. Ivica Pasalić i syn Tudźmana Miroslav. Nastąpiła zmiana retoryki - odejście od ideologii nacjonalistycznej. Wybory parlamentarne z grudnia 2003 r. wygrała już "nowa stara HDZ", która utworzyła rząd.
Powrót Serbów
Znamienne, że pierwsi swoje poparcie dla rządu Sanadera zadeklarowali posłowie reprezentujący mniejszość serbską. - Epoka nacjonalizmu się skończyła, teraz mamy inne cele: wstąpienie do unii i NATO oraz budowanie dobrych, trwałych relacji z sąsiadami byłej Jugosławii - deklaruje Hido Biscević, chorwacki wiceminister spraw zagranicznych. Sanader konsekwentnie buduje te relacje - jako pierwszy premier niepodległej Chorwacji oficjalnie odwiedził Belgrad. Do Chorwacji powoli wracają Serbowie, zwłaszcza ci, którzy podczas słynnej akcji "Oluja" (Burza) uciekli z Krajiny w 1995 r. - Wojna to przeszłość, przyszłość to pojednanie i tolerancja - oznajmił serbskim osadnikom w Krajinie chorwacki premier. Obiecał, że państwo zwróci uchodźcom zniszczone i zarekwirowane domy. Nie jest to pustosłowie.
Nie tylko HDZ dokonała ideologicznego zwrotu. Nawet profaszystowska Chorwacka Partia Prawa, której członkowie jeszcze kilka lat temu ostentacyjnie witali się podniesieniem prawej dłoni i nosili brunatne koszule, znacznie złagodziła poglądy i retorykę. Dzięki temu uzyskała w wyborach kilka procent więcej, niż oczekiwano. Kolejnym przejawem odejścia od nacjonalizmu jest niszczenie ustaszowskich pomników. Mimo protestów, głównie starszych Chorwatów, kolejne miejscowości pozbywają się ustaszowskich symboli.
Zdążyć na pociąg do Europy
Ostatecznym potwierdzeniem przemian były styczniowe wybory. Mimo że w Chorwacji po śmierci Tudźmana obowiązuje system parlamentarny, w którym prezydent pełni funkcję reprezentacyjną, wybory budziły wielkie emocje. Wyścig do prezydenckiego fotela obfitował w niespodzianki i skandale. Najpierw zdymisjonowano szefa wywiadu, który ponoć na zlecenie HDZ próbował szantażować dziennikarzy, by skompromitowali ustępującego prezydenta Stipe Mesicia. Później w gronie kilkunastu kandydatów pojawił się czarny koń, czyli Boris Miksić, chorwacki milioner emigrant, który ku zdziwieniu wszystkich zyskał 18-procentowe poparcie, dzięki czemu o mało nie wszedł do drugiej tury. Posmak sensacji miały utarczki słowne głównych rywali: ubiegającego się o reelekcję Mesicia i Jadranki Kosor, kandydatki HDZ. Kosor, znana z ciętego języka, jest uważana za wojującą feministkę, a antypatia, jaką darzą się z Mesiciem, jest wręcz legendarna.
- Chorwacja straciła już kilka lat, przepuściła kilka pociągów do Europy i nie może dalej marnować czasu - ostrzegał Guenter Verheugen. Chorwację w wyścigu do Brukseli wyprzedzą i Rumunia, i Bułgaria, które do unii wejdą za dwa lata. Negocjacje Zagrzebia z Brukselą rozpoczną się w marcu, o ile Chorwacja udowodni chęć współpracy z trybunałem w Hadze. Problem w tym, że Zagrzeb też ma swojego "Karadzicia", którym jest gen. Ante Gotovina. Przez część środowisk uważany za obrońcę ojczyzny i bohatera, od kilku lat jest bezskutecznie poszukiwany przez siły międzynarodowe. Zabawa w kotka i myszkę wkrótce się skończy, cierpliwość Hagi się wyczerpuje. Zagrzeb staje pod ścianą, tym bardziej że opieszałość w wydawaniu zbrodniarzy wojennych opóźnia też proces przyjęcia kraju do NATO. Chorwacja jest zaledwie członkiem programu Partnerstwo dla Pokoju, podczas gdy inna była republika postjugosłowiańska, sąsiednia Słowenia, należy już i do NATO, i do unii. To przykład, który promieniuje na całą byłą Jugosławię.
Symbolem zmian może się stać zniszczony przez wojnę Vukovar, który wciąż przypomina miasto widmo. W centrum co drugi budynek jest w gruzach, inne mają ostrzelane fasady, między nimi stoją nowo wybudowane wille i sklepy. Na cmentarzu obok zwalonych krzyży prawosławnych widać wdeptane w ziemię katolickie krzyże, większość grobów jest ostrzelana, po niektórych została tylko dziura. Ślady kul widnieją na trzech kościołach: katolickim, prawosławnym i greckokatolickim. Miasto wyludniło się niczym po epidemii najpierw za sprawą wojny (po jej zakończeniu uciekło wielu Serbów), potem przez bezrobocie spowodowane zamknięciem fabryk (zbombardowanych w czasie wojny). Powoli, ale systematycznie, zabudowa jest odbudowywana, głównie z funduszy unijnych. W dowód wdzięczności jedna z ulic nosi nazwę Unii Europejskiej. Coraz częściej do Vukovaru wracają Serbowie. Za wcześnie, by mówić o pojednaniu, ale nienawiść zaszczepiona przez wojnę i czystki etniczne powoli ustępuje. Z 280 tys. Serbów, którzy uciekli z Chorwacji w czasie wojny i po niej (głównie z terenów Krajiny), na powrót zdecydowało się ponad 100 tysięcy.
Dziś "prawdziwych Chorwatów" już nie ma
Przez 10 lat Chorwacją rządził twórca jej niepodległości gen. Franjo Tudźman. Chorwacja tudźmanowska była rajem wyłącznie dla "prawdziwych Chorwatów". To za czasów generała nobilitacji doczekali się ustasze, zarówno szeregowi żołnierze, jak i ich przywódcy z Ante Paveliciem. Zaczęły powstawać pomniki i muzea "bohaterów narodowych". Bohaterami najnowszej wojny miało się opiekować Ministerstwo ds. Rodziny, Kombatantów i Więzi Międzypokoleniowej. Tudźman rządził wedle zasady "kto nie jest z nami, jest przeciw nam". Dubravka Ugresić, słynna eseistka i pisarka, za krytykę rządów została nazwana czarownicą z Zagrzebia. Media kontrolowane przez państwo głosiły oficjalną ideologię.
Początkiem przemian była dopiero śmierć Tudźmana w grudniu 1999 r. Wraz z jego odejściem załamała się doktryna nacjonalistycznego patriotyzmu. Tuż po śmierci prezydenta na jaw wyszła afera z "rekinami" - okazało się, że pieniądze z budżetu państwa trafiały na prywatne konta Tudźmana i jego najbliższych współpracowników. Notowania Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ), partii prezydenckiej, dramatycznie spadły.
Niełatwe zadanie miał Ivo Sanader, jej nowy lider. Zaczął od czystek - z partii odeszli skompromitowani politycy, m.in. Ivica Pasalić i syn Tudźmana Miroslav. Nastąpiła zmiana retoryki - odejście od ideologii nacjonalistycznej. Wybory parlamentarne z grudnia 2003 r. wygrała już "nowa stara HDZ", która utworzyła rząd.
Powrót Serbów
Znamienne, że pierwsi swoje poparcie dla rządu Sanadera zadeklarowali posłowie reprezentujący mniejszość serbską. - Epoka nacjonalizmu się skończyła, teraz mamy inne cele: wstąpienie do unii i NATO oraz budowanie dobrych, trwałych relacji z sąsiadami byłej Jugosławii - deklaruje Hido Biscević, chorwacki wiceminister spraw zagranicznych. Sanader konsekwentnie buduje te relacje - jako pierwszy premier niepodległej Chorwacji oficjalnie odwiedził Belgrad. Do Chorwacji powoli wracają Serbowie, zwłaszcza ci, którzy podczas słynnej akcji "Oluja" (Burza) uciekli z Krajiny w 1995 r. - Wojna to przeszłość, przyszłość to pojednanie i tolerancja - oznajmił serbskim osadnikom w Krajinie chorwacki premier. Obiecał, że państwo zwróci uchodźcom zniszczone i zarekwirowane domy. Nie jest to pustosłowie.
Nie tylko HDZ dokonała ideologicznego zwrotu. Nawet profaszystowska Chorwacka Partia Prawa, której członkowie jeszcze kilka lat temu ostentacyjnie witali się podniesieniem prawej dłoni i nosili brunatne koszule, znacznie złagodziła poglądy i retorykę. Dzięki temu uzyskała w wyborach kilka procent więcej, niż oczekiwano. Kolejnym przejawem odejścia od nacjonalizmu jest niszczenie ustaszowskich pomników. Mimo protestów, głównie starszych Chorwatów, kolejne miejscowości pozbywają się ustaszowskich symboli.
Zdążyć na pociąg do Europy
Ostatecznym potwierdzeniem przemian były styczniowe wybory. Mimo że w Chorwacji po śmierci Tudźmana obowiązuje system parlamentarny, w którym prezydent pełni funkcję reprezentacyjną, wybory budziły wielkie emocje. Wyścig do prezydenckiego fotela obfitował w niespodzianki i skandale. Najpierw zdymisjonowano szefa wywiadu, który ponoć na zlecenie HDZ próbował szantażować dziennikarzy, by skompromitowali ustępującego prezydenta Stipe Mesicia. Później w gronie kilkunastu kandydatów pojawił się czarny koń, czyli Boris Miksić, chorwacki milioner emigrant, który ku zdziwieniu wszystkich zyskał 18-procentowe poparcie, dzięki czemu o mało nie wszedł do drugiej tury. Posmak sensacji miały utarczki słowne głównych rywali: ubiegającego się o reelekcję Mesicia i Jadranki Kosor, kandydatki HDZ. Kosor, znana z ciętego języka, jest uważana za wojującą feministkę, a antypatia, jaką darzą się z Mesiciem, jest wręcz legendarna.
- Chorwacja straciła już kilka lat, przepuściła kilka pociągów do Europy i nie może dalej marnować czasu - ostrzegał Guenter Verheugen. Chorwację w wyścigu do Brukseli wyprzedzą i Rumunia, i Bułgaria, które do unii wejdą za dwa lata. Negocjacje Zagrzebia z Brukselą rozpoczną się w marcu, o ile Chorwacja udowodni chęć współpracy z trybunałem w Hadze. Problem w tym, że Zagrzeb też ma swojego "Karadzicia", którym jest gen. Ante Gotovina. Przez część środowisk uważany za obrońcę ojczyzny i bohatera, od kilku lat jest bezskutecznie poszukiwany przez siły międzynarodowe. Zabawa w kotka i myszkę wkrótce się skończy, cierpliwość Hagi się wyczerpuje. Zagrzeb staje pod ścianą, tym bardziej że opieszałość w wydawaniu zbrodniarzy wojennych opóźnia też proces przyjęcia kraju do NATO. Chorwacja jest zaledwie członkiem programu Partnerstwo dla Pokoju, podczas gdy inna była republika postjugosłowiańska, sąsiednia Słowenia, należy już i do NATO, i do unii. To przykład, który promieniuje na całą byłą Jugosławię.
Symbolem zmian może się stać zniszczony przez wojnę Vukovar, który wciąż przypomina miasto widmo. W centrum co drugi budynek jest w gruzach, inne mają ostrzelane fasady, między nimi stoją nowo wybudowane wille i sklepy. Na cmentarzu obok zwalonych krzyży prawosławnych widać wdeptane w ziemię katolickie krzyże, większość grobów jest ostrzelana, po niektórych została tylko dziura. Ślady kul widnieją na trzech kościołach: katolickim, prawosławnym i greckokatolickim. Miasto wyludniło się niczym po epidemii najpierw za sprawą wojny (po jej zakończeniu uciekło wielu Serbów), potem przez bezrobocie spowodowane zamknięciem fabryk (zbombardowanych w czasie wojny). Powoli, ale systematycznie, zabudowa jest odbudowywana, głównie z funduszy unijnych. W dowód wdzięczności jedna z ulic nosi nazwę Unii Europejskiej. Coraz częściej do Vukovaru wracają Serbowie. Za wcześnie, by mówić o pojednaniu, ale nienawiść zaszczepiona przez wojnę i czystki etniczne powoli ustępuje. Z 280 tys. Serbów, którzy uciekli z Chorwacji w czasie wojny i po niej (głównie z terenów Krajiny), na powrót zdecydowało się ponad 100 tysięcy.
Więcej możesz przeczytać w 5/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.