Obrona futurologii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie wolno nam biernie akceptować przyjętego w Helsinkach planu, odsuwającego nasze członkostwo w unii na lata 2004-2005
"Nie bawmy się w futurologię"
Jerzy Buzek


Premier ripostował tymi słowami dziennikarzom, zdenerwowany zapewne ich predylekcją do wyłapywania złych wiadomości. Przyznaję (z niechęcią), że polscy dziennikarze z reguły wolą złe wiadomości od dobrych. Gdyby w Helsinkach oświadczono, że wszystko idzie według dotychczasowego kalendarza, niektórzy z nich czuliby się zapewne zawiedzeni, boć to przecież żaden news...
Dla mnie nie ulega wątpliwości, że helsiński szczyt unii jest niepowodzeniem nie tylko dla nas - kandydatów "pierwszej fali" - ale także dla obecnych członków unii. Oni sami jeszcze o tym być może nie wiedzą, tak samo jak przed pamiętnym szczytem kopenhaskim nie wiedzieli, że jedynie hamują rozpędzone koło historii i że już wkrótce trzeba się będzie zgodzić i publicznie zadeklarować, że rozszerzenie unii leży w interesie jej samej. Tamto doświadczenie podsuwa mi jednak nadzieję, że ostatnie słowo nie zostało jeszcze powiedziane ani przez przywódców piętnastki, ani też przez nas - w każdym razie przez Polskę.
Najpierw sprawy podstawowe. Po pierwsze, zostało wyliczone i dowiedzione, że jeśli tylko zdobędziemy się na tempo i radykalizm reform wewnętrznych w naszym kraju - opłaca nam się wchodzić do unii raczej szybciej niż wolniej. Po drugie, jeśli wytrwamy na tym kursie przez najbliższe dwa lata - będziemy w stanie sprostać formalnym wymogom członkostwa i przeprowadzić wszelkie niezbędne procedury dostosowawcze do końca 2002 r. w takim stopniu, by nie można nam było zarzucić próby wchodzenia do unii tylnymi drzwiami. Po trzecie, z wielu powodów zależy nam, by zachować mniej więcej równoległość kalendarza w stosunku do partnerów z "pierwszej fali" - ale nie jest to żaden dogmat i można sobie wyobrazić swoiste rozciągnięcie peletonu z Polską w koszulce lidera. Po czwarte i ostatnie wreszcie, ani decyzje podjęte w Helsinkach, ani system funkcjonowania piętnastki nie uniemożliwiają zastosowania w pewnych okolicznościach słynnego protokołu dodatkowego z Amsterdamu, przewidującego powiększenie UE bez czekania na ratyfikację zmian instytucjonalnych (pod warunkiem, że liczba członków nie przekroczyłaby dwudziestu).
Teraz futurologia. Nie wolno nam biernie przyjąć do wiadomości zaakceptowanego w Helsinkach planu, odsuwającego nasze członkostwo na lata 2004-2005. Ten plan - rozbieżny z naszymi żywotnymi interesami narodowymi - powinien się stać dodatkowym argumentem na rzecz przyspieszenia i lepszego skoordynowania całego procesu przekształceń dostosowawczych. Innymi słowy, musimy robić swoje i raczej nastawić się na przyspieszenie niż na spowolnienie tych przekształceń. Parlamentarne unisono osiągnięte niedawno w Brukseli powinno być wsparte determinacją rządu. Nie ma to nic wspólnego z obniżeniem poprzeczki dla naszych stanowisk negocjacyjnych w stosunku do Unii Europejskiej. Dotyczy to także najbardziej "wrażliwych" dziedzin i postulatów, jak chociażby rolnictwo, i idei "wszystko za wszystko". Nie chodzi bowiem o wymuszenie szybszego wejścia za cenę wchodzenia na czworakach, lecz raczej za pomocą - excusez-le-mot - tygrysiego skoku.
W tej sytuacji rysują się dwa możliwe scenariusze przyszłości. Jeden sformułowany został przez ministra Bronisława Geremka: "Nic nie stoi na przeszkodzie, by ratyfikować równolegle traktat o reformach unii i przystąpieniu do niej pierwszych kandydatów". Drugi może polegać na wysforowaniu się kilku krajów pierwszej piątki plus jeden i w ten sposób na dosłownym potraktowaniu unijnej doktryny "regat".
Formacja, która odpowiada za bieg polskich spraw, jeszcze dziesięć lat temu była ostatnią, która miała podstawy do zajmowania się futurologią. Okazało się wszakże, że to właśnie futurologia wzięła górę, o czym warto pamiętać także w kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Nec temere nec timide. Doświadczenie podpowiada, że nie warto i nie wolno być minimalistą. Ci ostatni zawsze przegrywają, a przyszłość należy do odważnych.
Więcej możesz przeczytać w 51/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.