Artyści kontra stacje radiowe: spór o tantiemy
W tym miejscu miała być polska piosenka, ale jej nie będzie. Chcesz wiedzieć dlaczego? Zadzwoń do ZAiKS-u" - komunikat tej treści od 7 do 9 grudnia nadawała większość komercyjnych rozgłośni radiowych. Był to fragment ciągnącego się od kilku lat sporu między prywatnymi stacjami a rodzimymi twórcami muzyki. - Ten protest świadczy o nieznajomości prawa. Nadawcy komercyjni twierdzą, że bojkotują tylko polską muzykę, a przecież ZAiKS inkasuje wynagrodzenia autorów polskich i zagranicznych, więc adresat protestu jest chybiony - zauważa piosenkarz Jacek Skubikowski. Konflikt łagodzi minister kultury Andrzej Zakrzew- ski - powołał zespół negocjacyjny, który w najbliższych dniach ma rozstrzygnąć, jakie stawki rozgłośnie radiowe powinny odprowadzać do kasy Związku Artystów i Kompozytorów Scen.
Właściciele komercyjnych rozgłośni uważają, że proponowane przez ZAiKS (broniący praw autorskich) stawki za nadawanie polskich utworów są zbyt wysokie. Po raz pierwszy zaprotestowali rok temu. Ponieważ przez ten czas związek nie zgodził się na obniżenie opłat, protest powtórzono, wydłużając bojkot polskich piosenek do trzech dni. Kwoty, jakich żąda stowarzyszenie autorów, sięgają 2-7 proc. przychodu brutto rozgłośni radiowych. To, jaką kwotę ma odprowadzić rozgłośnia, zależy od tego, w jakim stopniu muzyka polska wypełnia czas antenowy. - To są stawki bogatej Europy Zachodniej - narzeka Ireneusz Iwański, przewodniczący Konwentu Komercyjnych Stacji Radiowych, zrzeszającego ponad sto lokalnych rozgłośni. - Opłaty powinny być uzależniane od wielkości miasta, z którego nadaje stacja radiowa - uważa Krzysztof Kouyoumdjian, rzecznik Radia Zet. - Przychody stacji to przede wszystkim pieniądze ze sprzedaży reklam. W małych miejscowościach reklama jest tańsza niż w dużych miastach. Tak więc 5 proc. przychodu małej lokalnej rozgłośni i 5 proc. przychodu stacji z dużego miasta to nie to samo. Nie wprowadziliśmy przecież stałej taryfy za każdy wyemitowany utwór polski ? odpowiada Andrzej Kuśmierczyk z ZAiKS. W przesłanym do redakcji komunikacie konwentu czytamy ponadto: "Dla ZAiKS-u korzyścią z nadawania utworów jest nawet opłata od sponsorowanej prognozy pogody". - Działalność mniejszych, lokalnych komercyjnych stacji radiowych często nie przynosi zysków i nie są one w stanie płacić. Wiele z nich ma już założone przez związek sprawy w sądzie i najprawdopodobniej będzie musiało zrezygnować ze swej działalności - twierdzi Krystyna Laskowicz, prezes zarządu poznańskiego Radia S. - To są argumenty demagogiczne. Każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą, powinien zdawać sobie sprawę z kosztów, które musi ponieść. Prowadzenie radiostacji nie jest działalnością charytatywną. Przynosi wymierne, niejednokrotnie bardzo duże korzyści. Jeżeli dla nadawcy 5 proc. za opłacenie cudzej własności intelektualnej to zbyt wiele, to może nadawać utwory nie podlegające ochronie. Jak to wpłynie na popularność stacji, to inna sprawa - ripostuje Skubikowski. Na przykład w Niemczech warunkiem otrzymania koncesji na nadawanie muzyki w rozgłośni radiowej czy nawet sklepie muzycznym jest dowód wpłaty pieniędzy na konto Organizacji Zbiorowego Zarządzania.
W Polsce nadawcy komercyjni używają wszelkich możliwych sposobów, by pieniędzy nie odprowadzać wcale bądź jak najmniej. Nie dostarczają dokumentacji, z której jasno wynikałoby, które utwory były nadawane i jak często. Jeżeli już uiszczają opłaty, są to kwoty stanowiące zaledwie część należnej sumy. A i tak rodzime rozgłośnie radiowe płacą tylko za nadawanie piosenek w wykonaniu polskich artystów. W 1997 r. rząd polski ratyfikował bowiem konwencję rzymską z 1960 r. z zastrzeżeniem, że tantiemy za nadawanie zagranicznych utworów nie będą pobierane. - Miało to zapobiec wypływowi dużych sum z kraju, a jednocześnie wesprzeć finansowo polską kulturę - tłumaczy Jacek Skubikowski. Tak więc w komercyjnych rozgłośniach radiowych częściej można usłyszeć muzykę zagraniczną, którą nadawcy mają za darmo. Ponadto w tzw. środowisku muzycznym narzeka się, że radiowcy są aroganccy i rzadko zapowiadają, kto i co śpiewa. Nie bez winy jest również ZAiKS. - To biurokratycznie przerośnięty siedemdziesięcioletni monopolista - zauważa Kora Jackowska. Nie informuje swych klientów, która rozgłośnia, stacja telewizyjna czy klub muzyczny zapłacił oraz ile zapłacił za emitowanie piosenek. - Nie wiemy, czy dostajemy to, co zarobiliśmy w rzeczywistości. Otrzymujemy tylko ryczałt - narzeka Kamil Sipowicz, menedżer zespołu Maanam. Związek często też zwleka z wypłatą pieniędzy artystom. - Poza tym, jeżeli ZAiKS ma bronić naszych interesów, powinien wymóc ustawę, która określałaby, jaką część radiowej oferty programowej powinna stanowić polska muzyka, jak to jest na przykład we Francji. Powinien też walczyć z piractwem - dodaje Sipowicz.
6 grudnia, dzień przed rozpoczęciem protestu wymierzonego w ZAiKS, Konwent Komercyjnych Stacji Radiowych podpisał porozumienie ze stowarzyszeniami wykonawców - Stowarzyszeniem Polskich Artystów Wykonawców Muzyki Rozrywkowej oraz Związkiem Stowarzyszeń Artystów Wykonawców - na mocy którego stacje lokalne będą płaciły do 2001 r. ryczałt w wysokości ok. 1 proc. przychodu z uwzględnieniem wielkości miejscowości, z której nadaje rozgłośnia. Podobne porozumienie konwent chce podpisać z ZAiKS.
Właściciele komercyjnych rozgłośni uważają, że proponowane przez ZAiKS (broniący praw autorskich) stawki za nadawanie polskich utworów są zbyt wysokie. Po raz pierwszy zaprotestowali rok temu. Ponieważ przez ten czas związek nie zgodził się na obniżenie opłat, protest powtórzono, wydłużając bojkot polskich piosenek do trzech dni. Kwoty, jakich żąda stowarzyszenie autorów, sięgają 2-7 proc. przychodu brutto rozgłośni radiowych. To, jaką kwotę ma odprowadzić rozgłośnia, zależy od tego, w jakim stopniu muzyka polska wypełnia czas antenowy. - To są stawki bogatej Europy Zachodniej - narzeka Ireneusz Iwański, przewodniczący Konwentu Komercyjnych Stacji Radiowych, zrzeszającego ponad sto lokalnych rozgłośni. - Opłaty powinny być uzależniane od wielkości miasta, z którego nadaje stacja radiowa - uważa Krzysztof Kouyoumdjian, rzecznik Radia Zet. - Przychody stacji to przede wszystkim pieniądze ze sprzedaży reklam. W małych miejscowościach reklama jest tańsza niż w dużych miastach. Tak więc 5 proc. przychodu małej lokalnej rozgłośni i 5 proc. przychodu stacji z dużego miasta to nie to samo. Nie wprowadziliśmy przecież stałej taryfy za każdy wyemitowany utwór polski ? odpowiada Andrzej Kuśmierczyk z ZAiKS. W przesłanym do redakcji komunikacie konwentu czytamy ponadto: "Dla ZAiKS-u korzyścią z nadawania utworów jest nawet opłata od sponsorowanej prognozy pogody". - Działalność mniejszych, lokalnych komercyjnych stacji radiowych często nie przynosi zysków i nie są one w stanie płacić. Wiele z nich ma już założone przez związek sprawy w sądzie i najprawdopodobniej będzie musiało zrezygnować ze swej działalności - twierdzi Krystyna Laskowicz, prezes zarządu poznańskiego Radia S. - To są argumenty demagogiczne. Każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą, powinien zdawać sobie sprawę z kosztów, które musi ponieść. Prowadzenie radiostacji nie jest działalnością charytatywną. Przynosi wymierne, niejednokrotnie bardzo duże korzyści. Jeżeli dla nadawcy 5 proc. za opłacenie cudzej własności intelektualnej to zbyt wiele, to może nadawać utwory nie podlegające ochronie. Jak to wpłynie na popularność stacji, to inna sprawa - ripostuje Skubikowski. Na przykład w Niemczech warunkiem otrzymania koncesji na nadawanie muzyki w rozgłośni radiowej czy nawet sklepie muzycznym jest dowód wpłaty pieniędzy na konto Organizacji Zbiorowego Zarządzania.
W Polsce nadawcy komercyjni używają wszelkich możliwych sposobów, by pieniędzy nie odprowadzać wcale bądź jak najmniej. Nie dostarczają dokumentacji, z której jasno wynikałoby, które utwory były nadawane i jak często. Jeżeli już uiszczają opłaty, są to kwoty stanowiące zaledwie część należnej sumy. A i tak rodzime rozgłośnie radiowe płacą tylko za nadawanie piosenek w wykonaniu polskich artystów. W 1997 r. rząd polski ratyfikował bowiem konwencję rzymską z 1960 r. z zastrzeżeniem, że tantiemy za nadawanie zagranicznych utworów nie będą pobierane. - Miało to zapobiec wypływowi dużych sum z kraju, a jednocześnie wesprzeć finansowo polską kulturę - tłumaczy Jacek Skubikowski. Tak więc w komercyjnych rozgłośniach radiowych częściej można usłyszeć muzykę zagraniczną, którą nadawcy mają za darmo. Ponadto w tzw. środowisku muzycznym narzeka się, że radiowcy są aroganccy i rzadko zapowiadają, kto i co śpiewa. Nie bez winy jest również ZAiKS. - To biurokratycznie przerośnięty siedemdziesięcioletni monopolista - zauważa Kora Jackowska. Nie informuje swych klientów, która rozgłośnia, stacja telewizyjna czy klub muzyczny zapłacił oraz ile zapłacił za emitowanie piosenek. - Nie wiemy, czy dostajemy to, co zarobiliśmy w rzeczywistości. Otrzymujemy tylko ryczałt - narzeka Kamil Sipowicz, menedżer zespołu Maanam. Związek często też zwleka z wypłatą pieniędzy artystom. - Poza tym, jeżeli ZAiKS ma bronić naszych interesów, powinien wymóc ustawę, która określałaby, jaką część radiowej oferty programowej powinna stanowić polska muzyka, jak to jest na przykład we Francji. Powinien też walczyć z piractwem - dodaje Sipowicz.
6 grudnia, dzień przed rozpoczęciem protestu wymierzonego w ZAiKS, Konwent Komercyjnych Stacji Radiowych podpisał porozumienie ze stowarzyszeniami wykonawców - Stowarzyszeniem Polskich Artystów Wykonawców Muzyki Rozrywkowej oraz Związkiem Stowarzyszeń Artystów Wykonawców - na mocy którego stacje lokalne będą płaciły do 2001 r. ryczałt w wysokości ok. 1 proc. przychodu z uwzględnieniem wielkości miejscowości, z której nadaje rozgłośnia. Podobne porozumienie konwent chce podpisać z ZAiKS.
Więcej możesz przeczytać w 51/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.