W hołdzie Kisielowi
W 51. numerze "Wprost" poseł Czesław Bielecki swój tekst poświęca Kisielowi ("W hołdzie Kisielowi"). Czytam tam ze zdziwieniem: "W "Dziennikach" czytamy, jak świadomie Kisiel wybrał milczenie, nie godząc się na formułę: cenzura plus wentyl (z zaciskiem) dla Kisiela". Otóż w rzeczywistości było inaczej. "Dzienniki" rozpoczynają się od końca maja 1968 i jest to już czas, kiedy po słynnym przemówieniu Kisiela u Literatów na temat "rządów ciemniaków" władza wprowadziła totalny zapis na druk wszystkiego, co Kisiel (wtedy w "Tygodniku Powszechnym") pisał. W "Dziennikach" zresztą jest na ten temat wiele wzmianek. Choćby pierwsza z nich (9 czerwca): "Dali mi w końcu majchrem (zresztą przez moją nieostrożność - sprowokowałem ich lekkomyślnie) i jestem wyrzucony poza życie (...)". Kisiel rzeczywiście odczuwał przez pewien czas ulgę, że nie deformuje go cenzura, ale nie zaprzestał prób powrotu do publicznego wypowiadania się. Początkowo przybrał pseudonim (Julia Hołyńska), ale rychło został rozpoznany po stylu. Potem co jakiś czas są w "Dziennikach" wzmianki o próbach dania felietonu i konfiskatach, by wreszcie mógł 16 marca roku 1971 zanotować: "Nagle zacząłem mieć dużo roboty, zewsząd oferty (...). No bo po prostu ukazał się w Tygodniku mój pierwszy felieton pod tytułem "I znów na starcie". Tak więc po długich i ciężkich cierpieniach komuchy wypuściły coś z pyska - tyle że felieton okrojony, ale ostatecznie ujdzie". A 29 marca: "Te felietony to moja legitymacja, dzięki nim jestem obecny w życiu publicznym i gdyby mnie chcieli znowu wyrzucić, to znów by się podniósł pewien szum". Odtąd lejtmotywem Kisielowych trosk i dążeń jest następny krok ku wolności: uzyskanie paszportu. Kiedy wreszcie zaczną się podróże, "Dziennik" prawie się kończy. Sądzę, że Stefanowi Kisielewskiemu naprawdę nie trzeba dopisywać legend, które nie odpowiadają faktom.
JÓZEFA HENNELOWA
zastępca redaktora naczelnego
"Tygodnika Powszechnego"
Walka o oczy
Dziękujemy za opublikowa- nie artykułu "Walka o oczy" (nr 49). Czyniąc starania o wprowadzenie norm na szkła okularowe, liczyliśmy i nadal liczymy na współpracę z mediami. Okulary jako wyrób służący ochronie zdrowia nie powinny podlegać popytowi kształtowanemu wyłącznie przez cenę. Uważamy też, że dzięki publikacjom prasowym do użytkownika szkieł okularowych szybciej docierają rzetelne informacje, poparte opiniami autorytetów medycznych i naukowych.
JAN KOPROWSKI
Jeleniogórskie Zakłady Optyczne Sp. z o.o.
2 kilo dymu
Sprawa dotyczy medialnego dymu wokół daty pierwszego stycznia A.D. 2000. Mam dość wysłuchiwania bredni dotyczących tzw. problemu roku dwutysięcznego, pluskwy milenijnej czy 2kY. A szczególnie autorytatywnie wypowiadanych w mediach opinii w rodzaju: "komputery mogą mieć kłopoty z dwoma zerami opisującymi rok". Problem ma dotyczyć nie tylko systemów militarnych, energetycznych (co nie jest niemożliwe), ale również samochodów, pralek, kuchenek mikrofalowych, rozruszników serc, wind itd. (co jest wierutną brednią)! Cóż za idiotyzm - to nie komputer, lecz człowiek może mieć ta- kie kłopoty. Przy forma- cie (sposobie wyświetlania) dd/mm/rr rzeczywiście nie jesteśmy w stanie rozpoznać jednoznacznie roku, ale nie komputer. Komputer, nawet najnowszej generacji, jest zwykłą maszyną o ilorazie inteligencji identycznej z młotkiem. Każde urządzenie cyfrowe, czyli również komputer, operuje na liczbach dwójkowych (bit - binary digit), a nie dziesiętnych! Data w komputerze reprezentowana jest przez tzw. numer seryjny daty. To oznacza, że 31-12-1999 r. (w zależności od przyjętej konwencji daty początkowej, np. 01-01-1900/ 01-01-1904 lub 01-01-1980) w zapisie dziesiętnym to dzień o numerze seryjnym daty odpowiednio: 36525, 7304; co w zapisie dwójkowym (czyli tak jak to "widzi" komputer) 1000111010101101, 1110010001000. Dla 01-01-2000 te liczby to 36526, 7305 i odpo- wiednio 1000111010101110, 1110010001001. Gdzie tu są te dwa zera! Nie upieram się przy konkretnych liczbach, lecz chodzi o zasadę. Liczby w zapisie dwójkowym są dla człowieka mało czytelne i dlatego zamieniane są na postać dziesiętną lub wyświetlane w postaci daty. Nie twierdzę, że problemu w ogóle nie ma. Ale nie dlatego, że komputer nie rozpozna dwóch zer. Problem z datami rzeczywiście może się pojawić w programach szesnastobitowych, ale to dopiero 01-12-2078 r. (numer 65381 - 1111111101100100, trochę mniej niż 2^16). Daj Boże zdrowie.
DARIUSZ ŚCIĘGOSZ
Wyszków
Monolog przekonanych
Roman Jagieliński jest przewodniczącym Partii Ludowo-Demokratycznej, a nie prezesem Partii Demokratyczno-Ludowej, jak napisałem ("Monolog przekonanych", nr 49). Przepraszam.
Krzysztof Gołata
W 51. numerze "Wprost" poseł Czesław Bielecki swój tekst poświęca Kisielowi ("W hołdzie Kisielowi"). Czytam tam ze zdziwieniem: "W "Dziennikach" czytamy, jak świadomie Kisiel wybrał milczenie, nie godząc się na formułę: cenzura plus wentyl (z zaciskiem) dla Kisiela". Otóż w rzeczywistości było inaczej. "Dzienniki" rozpoczynają się od końca maja 1968 i jest to już czas, kiedy po słynnym przemówieniu Kisiela u Literatów na temat "rządów ciemniaków" władza wprowadziła totalny zapis na druk wszystkiego, co Kisiel (wtedy w "Tygodniku Powszechnym") pisał. W "Dziennikach" zresztą jest na ten temat wiele wzmianek. Choćby pierwsza z nich (9 czerwca): "Dali mi w końcu majchrem (zresztą przez moją nieostrożność - sprowokowałem ich lekkomyślnie) i jestem wyrzucony poza życie (...)". Kisiel rzeczywiście odczuwał przez pewien czas ulgę, że nie deformuje go cenzura, ale nie zaprzestał prób powrotu do publicznego wypowiadania się. Początkowo przybrał pseudonim (Julia Hołyńska), ale rychło został rozpoznany po stylu. Potem co jakiś czas są w "Dziennikach" wzmianki o próbach dania felietonu i konfiskatach, by wreszcie mógł 16 marca roku 1971 zanotować: "Nagle zacząłem mieć dużo roboty, zewsząd oferty (...). No bo po prostu ukazał się w Tygodniku mój pierwszy felieton pod tytułem "I znów na starcie". Tak więc po długich i ciężkich cierpieniach komuchy wypuściły coś z pyska - tyle że felieton okrojony, ale ostatecznie ujdzie". A 29 marca: "Te felietony to moja legitymacja, dzięki nim jestem obecny w życiu publicznym i gdyby mnie chcieli znowu wyrzucić, to znów by się podniósł pewien szum". Odtąd lejtmotywem Kisielowych trosk i dążeń jest następny krok ku wolności: uzyskanie paszportu. Kiedy wreszcie zaczną się podróże, "Dziennik" prawie się kończy. Sądzę, że Stefanowi Kisielewskiemu naprawdę nie trzeba dopisywać legend, które nie odpowiadają faktom.
JÓZEFA HENNELOWA
zastępca redaktora naczelnego
"Tygodnika Powszechnego"
Walka o oczy
Dziękujemy za opublikowa- nie artykułu "Walka o oczy" (nr 49). Czyniąc starania o wprowadzenie norm na szkła okularowe, liczyliśmy i nadal liczymy na współpracę z mediami. Okulary jako wyrób służący ochronie zdrowia nie powinny podlegać popytowi kształtowanemu wyłącznie przez cenę. Uważamy też, że dzięki publikacjom prasowym do użytkownika szkieł okularowych szybciej docierają rzetelne informacje, poparte opiniami autorytetów medycznych i naukowych.
JAN KOPROWSKI
Jeleniogórskie Zakłady Optyczne Sp. z o.o.
2 kilo dymu
Sprawa dotyczy medialnego dymu wokół daty pierwszego stycznia A.D. 2000. Mam dość wysłuchiwania bredni dotyczących tzw. problemu roku dwutysięcznego, pluskwy milenijnej czy 2kY. A szczególnie autorytatywnie wypowiadanych w mediach opinii w rodzaju: "komputery mogą mieć kłopoty z dwoma zerami opisującymi rok". Problem ma dotyczyć nie tylko systemów militarnych, energetycznych (co nie jest niemożliwe), ale również samochodów, pralek, kuchenek mikrofalowych, rozruszników serc, wind itd. (co jest wierutną brednią)! Cóż za idiotyzm - to nie komputer, lecz człowiek może mieć ta- kie kłopoty. Przy forma- cie (sposobie wyświetlania) dd/mm/rr rzeczywiście nie jesteśmy w stanie rozpoznać jednoznacznie roku, ale nie komputer. Komputer, nawet najnowszej generacji, jest zwykłą maszyną o ilorazie inteligencji identycznej z młotkiem. Każde urządzenie cyfrowe, czyli również komputer, operuje na liczbach dwójkowych (bit - binary digit), a nie dziesiętnych! Data w komputerze reprezentowana jest przez tzw. numer seryjny daty. To oznacza, że 31-12-1999 r. (w zależności od przyjętej konwencji daty początkowej, np. 01-01-1900/ 01-01-1904 lub 01-01-1980) w zapisie dziesiętnym to dzień o numerze seryjnym daty odpowiednio: 36525, 7304; co w zapisie dwójkowym (czyli tak jak to "widzi" komputer) 1000111010101101, 1110010001000. Dla 01-01-2000 te liczby to 36526, 7305 i odpo- wiednio 1000111010101110, 1110010001001. Gdzie tu są te dwa zera! Nie upieram się przy konkretnych liczbach, lecz chodzi o zasadę. Liczby w zapisie dwójkowym są dla człowieka mało czytelne i dlatego zamieniane są na postać dziesiętną lub wyświetlane w postaci daty. Nie twierdzę, że problemu w ogóle nie ma. Ale nie dlatego, że komputer nie rozpozna dwóch zer. Problem z datami rzeczywiście może się pojawić w programach szesnastobitowych, ale to dopiero 01-12-2078 r. (numer 65381 - 1111111101100100, trochę mniej niż 2^16). Daj Boże zdrowie.
DARIUSZ ŚCIĘGOSZ
Wyszków
Monolog przekonanych
Roman Jagieliński jest przewodniczącym Partii Ludowo-Demokratycznej, a nie prezesem Partii Demokratyczno-Ludowej, jak napisałem ("Monolog przekonanych", nr 49). Przepraszam.
Krzysztof Gołata
Więcej możesz przeczytać w 52/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.