Kilka dni temu usłyszałem, że Polsat i Radio Zet ogłosiły konkurs, w którym pytanie brzmi: ile będzie kosztował litr benzyny 95 w sylwestra ?99?
W pierwszej chwili pomyślałem, że to zabawny i inteligentny pomysł, ale potem spostrzegłem, iż jest w tym coś niezdrowego. Przecież to jest dowcipkowanie bezsilnego niewolnika. Taki sam odruch jak wesołe piosenki okupacyjne o Hitlerze czy kawały o komunie. "Dostaniecie dziś 19 czy 28 batów w tyłek? Spośród trafnych odpowiedzi rozlosujemy cenne upominki!". Paliwowi decydenci obeszli się z nami łagodnie, bo mogli zrobić w roku 134 podwyżki i też nikt by nie protestował. Polak przywykł, że w kapitalizmie ceny są wolne i bez sensu się buntować, bo on sam ten kapitalizm wywalczył. Za komuny wiedział, kto mu robi podwyżkę i dlaczego, więc mógł sobie pójść i podpalić komitet, bo znał adres. Teraz Ministerstwo Finansów tłumaczy, że ceny ropy na świecie idą w górę, a rafinerie wyjaśniają, że akcyza jest wysoka. Tymczasem to ministerstwo powinno się tłumaczyć z akcyzy, a rafinerie z cen zakupu ropy. Na początku roku któryś z prezesów od paliw objaśniał, że musimy szybko dostosować nasze ceny do unijnych. Ha, ha! Już nie musimy, przynajmniej do 2004 roku! Decydenci od paliw wiedzą dobrze, że benzyna to taki towar, którego zakupu nie da się zbojkotować, bo każdy chce mieć świeży chleb rano i zawieść dziecko do szkoły. Tak więc dziób w kubeł, kupować i płacić! Tymczasem mamy demokrację, każdy obywatel jest współrządzącym (dobrze jest czasem pożartować, co nie?) i państwo dysponuje odpowiednimi instrumentami, by ujawnić kalkulację tych cen. Może zatem warto tak zrobić, bo wszystko to zaczyna dziwnie pachnieć, i to nie benzyną, tylko szmalem.
Więcej możesz przeczytać w 52/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.