Dlaczego świat bez entuzjazmu przyjął list biskupów o przebaczeniu i pojednaniu?
Nad historią i tożsamością współczesnych Żydów zaciążył dramat Holocaustu. Pokolenie uczestników i świadków II wojny światowej i Holocaustu odchodzi bezpowrotnie. Należy więc wiernie i godnie utrwalić pamięć o tym, co się wydarzyło, i przekazać ją potomnym" - napisali polscy biskupi w ogłoszonym w piątek liście o przebaczeniu i pojednaniu. Co najmniej dziwna w kontekście tych słów wydaje się decyzja starosty oświęcimskiego, zezwalająca na otwarcie dyskoteki w budynku byłej garbarni. W miejscu, gdzie podczas okupacji więźniowie obozu sortowali włosy ofiar zagłady. Mniej zaskakująca wydaje się reakcja organizacji żydowskich, dla których list biskupów traci na znaczeniu w obliczu "kolejnego skandalu oświęcimskiego".
"Znów teren największego cmentarzyska Żydów stał się targowiskiem urągającym pamięci ofiar" - pisał dziennik "Jerusalem Post". O disco Auschwitz informowała kąśliwie "International Herald Tribune". Kanadyjski "Edmonton Journal" cytuje słowa Zygmunta Sobolewskiego, katolika, więźnia Auschwitz: "Taniec z duchami zabitych Żydów? Przecież to makabryczne!". "Jestem zaskoczony tą decyzją i zdziwiony, że podjęta została bez konsultacji z historykami i wbrew stanowisku wojewody małopolskiego" - napisał w specjalnym oświadczeniu Władysław Bartoszewski, przewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.
Przynajmniej raz w roku teren i okolice obozu zagłady Auschwitz-Birkenau stają się zarzewiem sporu o międzynarodowych reperkusjach. Po spięciach wokół klasztoru karmelitanek, supermarketu i parkingu zlokalizowanego na wprost bramy z napisem "Arbeit macht frei", zgody udzielonej naziskinom na przemarsz przez obóz, strefy ochronnej wokół drutów i krzyży na żwirowisku - mamy nowy konflikt. W końcu sierpnia ubiegłego roku starosta oświęcimski wydał zgodę spółce Art-Mix na adaptację starej garbarni, należącej kiedyś do zakładów obuwniczych Chełmek, na nowoczesną dyskotekę. W jej sąsiedztwie mieści się Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży, od trzynastu lat prowadzony przez fundację powołaną przez miasto i niemiecką Akcję Znaków Pokuty. Zarząd fundacji oraz Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem zaskarżyły decyzję do wojewody.
Wojewoda uchylił decyzję, lecz wyłącznie ze względów formalnych. Nie wypowiedział się, czy istnienie dyskoteki koliduje z funkcjami domu. Po usunięciu przez inwestora wytkniętych mu braków starosta ponownie zezwolił na otwarcie dyskoteki. "Wydając decyzje, uwzględniam przepisy prawa. Inwestor spełnił wszystkie warunki. Garbarnia leży ponad kilometr od strefy ochronnej obozu i nie jest wpisana do rejestru zabytków. Nie patrzę, kto jest w sąsiedztwie" - powiedział "Rzeczpospolitej" starosta Adam Bilski.
- W sprawie dyskoteki w Oświęcimiu nie chodzi tylko o zgodność działań z przepisami - uważa Stefan Wilkanowicz, wiceprzewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Jego zdaniem, pokazuje ona brak wrażliwości moralnej czy poczucia przyzwoitości u niektórych ludzi. Szczególny status Auschwitz jako ziemi przeklętej podkreślał też wielokrotnie zmarły niedawno prof. Jan Karski.
Oświęcim, obok Jerozolimy i Rzymu, jest jednym z miast, gdzie nie ma spraw stricte lokalnych. Wszystko, co się w nim dzieje, nabiera wymiaru globalnego. Dlatego prowadząca na plac św. Piotra via del Conziliazione jest martwa nocą: nie ma tam nie tylko sex-shopów, kin i kabaretów, ale nawet knajpek, a w sąsiedztwie Ściany Płaczu mieści się tylko posterunek policji i punkt sanitarny. I jeżeli czuliśmy się uprawnieni do protestów przeciwko paradzie gejów, zorganizowanej w czasie narodowej pielgrzymki Polaków do Rzymu, nie możemy odmawiać tego prawa tym, którzy w odległych zakątkach świata protestują przeciw dyskotece w Auschwitz.
Nagłośnieniu tej sprawy sprzyjają kampanie prezydenckie w USA i Polsce. Kandydatem demokratów na wiceprezydenta jest Joe Lieberman, który ma kilka osobistych powodów, by szczególnie drażliwie reagować na nazwę "Oświęcim" w depeszach agencyjnych. Z centralnej Europy, której żydowskich mieszkańców pochłonęło piekło Auschwitz, pochodziła jego babka Minnie. Więźniem Auschwitz był ojciec żony Liebermana, Hadassah, a jej babka Estera spłonęła w oświęcimskim krematorium. Jemu trudno jest zrozumieć złożoność polskiej mentalności i to, że tak sprzeczne wysyłamy sygnały. Z jednej strony polscy biskupi apelują: "Trzeba uczynić wszystko, aby odbudować i pogłębić chrześcijańską solidarność z ludem Izraela, aby nigdy i nigdzie podobne nieszczęście nie mogło się znowu wydarzyć", a z drugiej milczą, gdy obok miejsca zagłady powstaje dyskoteka. Z jednej strony przypominają, że antysemityzm jest grzechem, a z drugiej polscy kandydaci na prezydenta eksploatują wątek ofiar Holocaustu. Bogusław Rybicki i Bolesław Tejkowski straszą wizją Polski wykupionej i rządzonej przez niedobitych Żydów.
"Znów teren największego cmentarzyska Żydów stał się targowiskiem urągającym pamięci ofiar" - pisał dziennik "Jerusalem Post". O disco Auschwitz informowała kąśliwie "International Herald Tribune". Kanadyjski "Edmonton Journal" cytuje słowa Zygmunta Sobolewskiego, katolika, więźnia Auschwitz: "Taniec z duchami zabitych Żydów? Przecież to makabryczne!". "Jestem zaskoczony tą decyzją i zdziwiony, że podjęta została bez konsultacji z historykami i wbrew stanowisku wojewody małopolskiego" - napisał w specjalnym oświadczeniu Władysław Bartoszewski, przewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.
Przynajmniej raz w roku teren i okolice obozu zagłady Auschwitz-Birkenau stają się zarzewiem sporu o międzynarodowych reperkusjach. Po spięciach wokół klasztoru karmelitanek, supermarketu i parkingu zlokalizowanego na wprost bramy z napisem "Arbeit macht frei", zgody udzielonej naziskinom na przemarsz przez obóz, strefy ochronnej wokół drutów i krzyży na żwirowisku - mamy nowy konflikt. W końcu sierpnia ubiegłego roku starosta oświęcimski wydał zgodę spółce Art-Mix na adaptację starej garbarni, należącej kiedyś do zakładów obuwniczych Chełmek, na nowoczesną dyskotekę. W jej sąsiedztwie mieści się Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży, od trzynastu lat prowadzony przez fundację powołaną przez miasto i niemiecką Akcję Znaków Pokuty. Zarząd fundacji oraz Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem zaskarżyły decyzję do wojewody.
Wojewoda uchylił decyzję, lecz wyłącznie ze względów formalnych. Nie wypowiedział się, czy istnienie dyskoteki koliduje z funkcjami domu. Po usunięciu przez inwestora wytkniętych mu braków starosta ponownie zezwolił na otwarcie dyskoteki. "Wydając decyzje, uwzględniam przepisy prawa. Inwestor spełnił wszystkie warunki. Garbarnia leży ponad kilometr od strefy ochronnej obozu i nie jest wpisana do rejestru zabytków. Nie patrzę, kto jest w sąsiedztwie" - powiedział "Rzeczpospolitej" starosta Adam Bilski.
- W sprawie dyskoteki w Oświęcimiu nie chodzi tylko o zgodność działań z przepisami - uważa Stefan Wilkanowicz, wiceprzewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Jego zdaniem, pokazuje ona brak wrażliwości moralnej czy poczucia przyzwoitości u niektórych ludzi. Szczególny status Auschwitz jako ziemi przeklętej podkreślał też wielokrotnie zmarły niedawno prof. Jan Karski.
Oświęcim, obok Jerozolimy i Rzymu, jest jednym z miast, gdzie nie ma spraw stricte lokalnych. Wszystko, co się w nim dzieje, nabiera wymiaru globalnego. Dlatego prowadząca na plac św. Piotra via del Conziliazione jest martwa nocą: nie ma tam nie tylko sex-shopów, kin i kabaretów, ale nawet knajpek, a w sąsiedztwie Ściany Płaczu mieści się tylko posterunek policji i punkt sanitarny. I jeżeli czuliśmy się uprawnieni do protestów przeciwko paradzie gejów, zorganizowanej w czasie narodowej pielgrzymki Polaków do Rzymu, nie możemy odmawiać tego prawa tym, którzy w odległych zakątkach świata protestują przeciw dyskotece w Auschwitz.
Nagłośnieniu tej sprawy sprzyjają kampanie prezydenckie w USA i Polsce. Kandydatem demokratów na wiceprezydenta jest Joe Lieberman, który ma kilka osobistych powodów, by szczególnie drażliwie reagować na nazwę "Oświęcim" w depeszach agencyjnych. Z centralnej Europy, której żydowskich mieszkańców pochłonęło piekło Auschwitz, pochodziła jego babka Minnie. Więźniem Auschwitz był ojciec żony Liebermana, Hadassah, a jej babka Estera spłonęła w oświęcimskim krematorium. Jemu trudno jest zrozumieć złożoność polskiej mentalności i to, że tak sprzeczne wysyłamy sygnały. Z jednej strony polscy biskupi apelują: "Trzeba uczynić wszystko, aby odbudować i pogłębić chrześcijańską solidarność z ludem Izraela, aby nigdy i nigdzie podobne nieszczęście nie mogło się znowu wydarzyć", a z drugiej milczą, gdy obok miejsca zagłady powstaje dyskoteka. Z jednej strony przypominają, że antysemityzm jest grzechem, a z drugiej polscy kandydaci na prezydenta eksploatują wątek ofiar Holocaustu. Bogusław Rybicki i Bolesław Tejkowski straszą wizją Polski wykupionej i rządzonej przez niedobitych Żydów.
Więcej możesz przeczytać w 36/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.