Walka z sektami bardziej przypomina mroczny okres wojen z innowiercami niż światły ruch pomocy skrzywdzonym
Nadchodzi koniec świata i jeżeli wierzyć organizacjom obrony przed sektami, w Polsce działa już tajna agenda Najwyższej Prawdy, której wyznawcy chcą rozlać trujący sarin. Sekty - jak niegdyś Żydzi i masoni - kontrolują polskie banki, wykupują ziemię, budują fortuny. Młodzieży odbierają wolność, niszczą rodziny, łamią moralny kręgosłup narodu.Trudno jest racjonalnie wytłumaczyć społeczną histerię wokół subkultur religijnych, którym wbrew statystykom i danym policyjnym przypisywane jest wszelkie zło. Równie niebezpieczne są tylko gangi narkotykowe i terroryści.
W raporcie opracowanym w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji możemy przeczytać, że sekty nie stanowią większego zagrożenia dla społeczeństwa, a w ciągu ostatnich siedmiu lat za naruszenie kodeksu karnego skazano zaledwie trzynastu ich członków. Statystycznie oznacza to dwa przestępstwa rocznie, podczas gdy w ubiegłym roku popełniono ich w naszym kraju milion (w tym prawie 16 tys. związanych z handlem narkotykami).
Mimo to Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami w ramach akcji "Lato bez sekt" rozdał młodzieży ponad 100 tys. ostrzegawczych ulotek. Sekty zwalcza kilkaset organizacji i dziesiątki tysięcy wolontariuszy. Hasło walki z nimi wypisano na sztandarach organizacji społecznych i ruchów katolickich. Przy MSWiA powstał antysekciarski Międzyresortowy Zespół ds. Nowych Ruchów Religijnych. Utworzono parlamentarną Nadzwyczajną Podkomisję ds. Grup Manipulacyjnych. Do krucjaty przyłączył się nawet NZS, kolportując plakat z hasłem "Mam wrodzoną odporność na sekty".
- Od dwóch lat na zjazdach komitetów helsińskich, działających w 39 państwach, sygnalizowane jest zagrożenie wolności religijnej - mówi Marek Nowicki, prezes Fundacji Helsińskiej. Tymczasem zarówno polska konstytucja, jak i Europejska Konwencja Praw Człowieka gwarantują wolność sumienia i wyznania. Podczas niedawno rozpoznawanej sprawy Serif przeciwko Grecji Europejski Trybunał Praw Człowieka przypomniał, że "wolność myśli, sumienia i wyznania jest jedną z podstaw demokratycznego społeczeństwa. Pluralizm, drogo okupiony przez wieki, oznacza poszanowanie tych wolności. Dlatego jakiekolwiek ograniczenia wolności religii muszą odpowiadać pilnej potrzebie społecznej i powinny być proporcjonalne do uprawnionego celu". Czy tak dzieje się w naszym kraju?
- Każdy ruch religijny działający w zgodzie z konstytucją i obowiązującymi przepisami ma w demokratycznym państwie prawo do istnienia i nikt nie może bezkarnie mówić o nim, że jest sektą - twierdzi Ryszard Nowak, przewodniczący Komitetu Obrony przed Sektami, najaktywniejszej organizacji antysekciarskiej. Pogląd ten - "poprawny politycznie" - jest tylko deklaracją. W rzeczywistości sektami nazywa się u nas - według badań CBOS - zarówno większość zarejestrowanych kościołów i związków wyznaniowych (ok. 150), jak i ponad sto działających nieformalnie. Sektą - według większości Polaków - jest Kościół zrzeszający ponad milion wyznawców: Strażnica - Związek Wyznania Świadków Jehowy, a także Kościół Zjednoczeniowy, czyli Ruch pod Wezwaniem Ducha Świętego do Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego (zwany Kościołem Moona), Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny oraz Instytut Wiedzy o Tożsamości Misja Czaitanii.
- Wśród organizacji zwalczających sekty nie ma zgodności co do tego, które grupy można za nie uznać. Powszechnie jednak nazywa się tak satanistów czy Rodzinę Miłości, zmuszającą kobiety do prostytucji. Inaczej jest w wypadku Misji Czaitanii czy Hare Kryszna. Prawie wszyscy uznają je za sekty, my jednak tego nie przesądzamy - tłumaczy Ryszard Nowak.
W Polsce brakuje logicznych kryteriów oceny nowych religii. Konsekwencje tego są oczywiste: skoro sataniści to sekta, a tym mianem określane są inne grupy wyznaniowe, muszą one stosować podobne praktyki, z rytualnymi morderstwami włącznie. Czarna msza musi więc być formą liturgii w każdej z nich. - Mówiąc o nowych religiach czy sektach, na ogół wrzuca się wszystkie do jednego worka. W publicznej dyskusji uwypuklane są negatywne zjawiska i zagrożenia, co powoduje, że obraz tych ruchów religijnych jest skrzywiony i jawnie propagandowy. Często jest to metoda zwalczania konkurencji, stosowana przez Kościół katolicki - uważa prof. Andrzej Flis z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Na stronach internetowych Dominikańskiego Centrum Informacji we Wrocławiu można przeczytać, że "nieuczciwość organizacji świadków Jehowy polega na podwójnych zasadach moralnych, pochwale donosicielstwa i podlizywaniu się Adolfowi Hitlerowi". Centrum podaje prosty przepis, jak rozpoznać sektę: "W grupie znajdują państwo wszystko, czego do tej pory na próżno szukaliście". Obok "Dekretu Kongregacji Świętego Oficjum w sprawie różdżkarstwa" mamy tzw. świadectwa samozniszczenia poprzez wróżenie z kart ("karty tarota nie są niewinną zabawą i mogą doprowadzić do uzależnienia"). Misja Czaitanii jest niebezpieczna, gdyż "związek z sektą doprowadził syna pana Jerzego do szpitala psychiatrycznego".
Misja Czaitanii jest także na liście Centrum Informacji o Kultach Destrukcyjnych, działającego przy lubelskiej kurii metropolitarnej. Tymczasem ten zarejestrowany w 1990 r. związek wyznaniowy wygrał proces z lubelską działaczką Ruchu Obrony Rodziny i Jednostki o naruszenie dóbr osobistych poprzez rozgłaszanie przez nią nieprawdziwych i szkalujących go informacji. Podobną sprawę wygrali krisznowcy przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Przedmiotem postępowania była ulotka wydana przez Civitas Christiana (dawny PAX), w której twierdzono, że "dla dobra grupy adept musi kłamać, a nawet popełniać przestępstwa".
Cóż z tego, że sądy zakazują głoszenia wyssanych z palca bredni, skoro publicznie formułowane są kolejne oskarżenia. Misję Czaitanii atakuje młodzież z Radykalnej Akcji Antykomunistycznej (RAAK) oraz Ligi Republikańskiej, nazywając ją antychrześcijańską i antypolską. Jej spotkania są pikietowane, a na transparentach można przeczytać: "Insekty won z Polski". Z badań przeprowadzonych wśród mieszkańców Warmii i Mazur wynika, że najbardziej obawiają się oni Żydów, Cyganów, Rosjan, Ukraińców oraz świadków Jehowy. Z Żydów i świadków Jehowy szydzi w swoich publikacjach Leszek Bubel, kandydat na prezydenta w poprzednich wyborach.
- Wzrost liczby agresywnych zachowań można tłumaczyć kampanią medialną, ostrzegającą przed narastającym zagrożeniem ze strony nowych ruchów religijnych - mówi Marek Nowicki. Psychoza i strach podbudowane ksenofobią są szczególnie silne we wspólnotach lokalnych. Problemem zagrożenia ze strony sekt zajmowała się na przykład Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego w Poznaniu. Na posiedzeniu zaproponowano przyjęcie uchwały w sprawie sekt i wprowadzenie zakazu ich działalności, promocji i reklamy w instytucjach komunalnych. Ostatecznie uchwała - ograniczająca konstytucyjną wolność wyznania - została odrzucona.
- W Polsce zaostrzono politykę rejestrowania ruchów religijnych. Obserwujemy też utrudnianie przez władze lokalne mniejszościom wyznaniowym wykonywania praktyk religijnych - wylicza Marek Nowicki. W latach 1990-1999 odmówiono zarejestrowania 45 nowych kościołów i związków wyznaniowych. Rada Miasta Lublina nakazała miejscowemu domowi kultury, aby wypowiedział umowę najmu lokalu Misji Czaitanii. Dyrekcja krakowskiego okręgu Poczty Polskiej w ostatniej chwili odstąpiła od wynajęcia jej klubu Ekspresik. Dni Kultury Indii w Świdniku zamknięto tylko dlatego, że uczestniczyli w nich przedstawiciele ruchu Hare Kryszna. Z tego samego powodu w marcu tego roku odwołano przygotowywany od dawna w Bielsku-Białej Tydzień przeciwko Rasizmowi. Wyznawcom Kryszny samorządy w całej Polsce uniemożliwiają rozdawanie żywności. Jeszcze dalej posunął się warszawski sąd, odbierając Jagnie Matsunadze dwójkę dzieci, gdyż w jej domu przestrzegana była dieta wegetariańska.
Wiele organizacji walczy z sektami, nie zastanawiając się jednak, dlaczego nowe wyznania są tak popularne. - Wynika to ze zbiurokratyzowania życia religijnego tradycyjnych kościołów, co doprowadziło do zaniku więzi między duchownymi i wiernymi. Postępuje także proces dechrystianizacji Europy. Chrześcijaństwo jest ideą, która w dużym stopniu wyczerpała zdolności rozwojowe i przestała być siłą kulturotwórczą - twierdzi prof. Flis.
W sytuacji zagrożenia szuka się winnych na zewnątrz, czyli kozła ofiarnego. Nowe wyznania są niebezpieczne, ponieważ odciągają ludzi od prawdziwej wiary i na pewno czynią to podstępem lub przemocą. Nieliczni rzeczywiście tak robią, większość jest jednak tylko ofiarą antysekciarskiej krucjaty. Zbyt to przypomina wyprawy krzyżowe i religijne pogromy, żeby godzić się na wrzucanie wszystkich wyznań do zgrzebnego wora z napisem sekty.
W raporcie opracowanym w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji możemy przeczytać, że sekty nie stanowią większego zagrożenia dla społeczeństwa, a w ciągu ostatnich siedmiu lat za naruszenie kodeksu karnego skazano zaledwie trzynastu ich członków. Statystycznie oznacza to dwa przestępstwa rocznie, podczas gdy w ubiegłym roku popełniono ich w naszym kraju milion (w tym prawie 16 tys. związanych z handlem narkotykami).
Mimo to Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami w ramach akcji "Lato bez sekt" rozdał młodzieży ponad 100 tys. ostrzegawczych ulotek. Sekty zwalcza kilkaset organizacji i dziesiątki tysięcy wolontariuszy. Hasło walki z nimi wypisano na sztandarach organizacji społecznych i ruchów katolickich. Przy MSWiA powstał antysekciarski Międzyresortowy Zespół ds. Nowych Ruchów Religijnych. Utworzono parlamentarną Nadzwyczajną Podkomisję ds. Grup Manipulacyjnych. Do krucjaty przyłączył się nawet NZS, kolportując plakat z hasłem "Mam wrodzoną odporność na sekty".
- Od dwóch lat na zjazdach komitetów helsińskich, działających w 39 państwach, sygnalizowane jest zagrożenie wolności religijnej - mówi Marek Nowicki, prezes Fundacji Helsińskiej. Tymczasem zarówno polska konstytucja, jak i Europejska Konwencja Praw Człowieka gwarantują wolność sumienia i wyznania. Podczas niedawno rozpoznawanej sprawy Serif przeciwko Grecji Europejski Trybunał Praw Człowieka przypomniał, że "wolność myśli, sumienia i wyznania jest jedną z podstaw demokratycznego społeczeństwa. Pluralizm, drogo okupiony przez wieki, oznacza poszanowanie tych wolności. Dlatego jakiekolwiek ograniczenia wolności religii muszą odpowiadać pilnej potrzebie społecznej i powinny być proporcjonalne do uprawnionego celu". Czy tak dzieje się w naszym kraju?
- Każdy ruch religijny działający w zgodzie z konstytucją i obowiązującymi przepisami ma w demokratycznym państwie prawo do istnienia i nikt nie może bezkarnie mówić o nim, że jest sektą - twierdzi Ryszard Nowak, przewodniczący Komitetu Obrony przed Sektami, najaktywniejszej organizacji antysekciarskiej. Pogląd ten - "poprawny politycznie" - jest tylko deklaracją. W rzeczywistości sektami nazywa się u nas - według badań CBOS - zarówno większość zarejestrowanych kościołów i związków wyznaniowych (ok. 150), jak i ponad sto działających nieformalnie. Sektą - według większości Polaków - jest Kościół zrzeszający ponad milion wyznawców: Strażnica - Związek Wyznania Świadków Jehowy, a także Kościół Zjednoczeniowy, czyli Ruch pod Wezwaniem Ducha Świętego do Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego (zwany Kościołem Moona), Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny oraz Instytut Wiedzy o Tożsamości Misja Czaitanii.
- Wśród organizacji zwalczających sekty nie ma zgodności co do tego, które grupy można za nie uznać. Powszechnie jednak nazywa się tak satanistów czy Rodzinę Miłości, zmuszającą kobiety do prostytucji. Inaczej jest w wypadku Misji Czaitanii czy Hare Kryszna. Prawie wszyscy uznają je za sekty, my jednak tego nie przesądzamy - tłumaczy Ryszard Nowak.
W Polsce brakuje logicznych kryteriów oceny nowych religii. Konsekwencje tego są oczywiste: skoro sataniści to sekta, a tym mianem określane są inne grupy wyznaniowe, muszą one stosować podobne praktyki, z rytualnymi morderstwami włącznie. Czarna msza musi więc być formą liturgii w każdej z nich. - Mówiąc o nowych religiach czy sektach, na ogół wrzuca się wszystkie do jednego worka. W publicznej dyskusji uwypuklane są negatywne zjawiska i zagrożenia, co powoduje, że obraz tych ruchów religijnych jest skrzywiony i jawnie propagandowy. Często jest to metoda zwalczania konkurencji, stosowana przez Kościół katolicki - uważa prof. Andrzej Flis z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Na stronach internetowych Dominikańskiego Centrum Informacji we Wrocławiu można przeczytać, że "nieuczciwość organizacji świadków Jehowy polega na podwójnych zasadach moralnych, pochwale donosicielstwa i podlizywaniu się Adolfowi Hitlerowi". Centrum podaje prosty przepis, jak rozpoznać sektę: "W grupie znajdują państwo wszystko, czego do tej pory na próżno szukaliście". Obok "Dekretu Kongregacji Świętego Oficjum w sprawie różdżkarstwa" mamy tzw. świadectwa samozniszczenia poprzez wróżenie z kart ("karty tarota nie są niewinną zabawą i mogą doprowadzić do uzależnienia"). Misja Czaitanii jest niebezpieczna, gdyż "związek z sektą doprowadził syna pana Jerzego do szpitala psychiatrycznego".
Misja Czaitanii jest także na liście Centrum Informacji o Kultach Destrukcyjnych, działającego przy lubelskiej kurii metropolitarnej. Tymczasem ten zarejestrowany w 1990 r. związek wyznaniowy wygrał proces z lubelską działaczką Ruchu Obrony Rodziny i Jednostki o naruszenie dóbr osobistych poprzez rozgłaszanie przez nią nieprawdziwych i szkalujących go informacji. Podobną sprawę wygrali krisznowcy przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Przedmiotem postępowania była ulotka wydana przez Civitas Christiana (dawny PAX), w której twierdzono, że "dla dobra grupy adept musi kłamać, a nawet popełniać przestępstwa".
Cóż z tego, że sądy zakazują głoszenia wyssanych z palca bredni, skoro publicznie formułowane są kolejne oskarżenia. Misję Czaitanii atakuje młodzież z Radykalnej Akcji Antykomunistycznej (RAAK) oraz Ligi Republikańskiej, nazywając ją antychrześcijańską i antypolską. Jej spotkania są pikietowane, a na transparentach można przeczytać: "Insekty won z Polski". Z badań przeprowadzonych wśród mieszkańców Warmii i Mazur wynika, że najbardziej obawiają się oni Żydów, Cyganów, Rosjan, Ukraińców oraz świadków Jehowy. Z Żydów i świadków Jehowy szydzi w swoich publikacjach Leszek Bubel, kandydat na prezydenta w poprzednich wyborach.
- Wzrost liczby agresywnych zachowań można tłumaczyć kampanią medialną, ostrzegającą przed narastającym zagrożeniem ze strony nowych ruchów religijnych - mówi Marek Nowicki. Psychoza i strach podbudowane ksenofobią są szczególnie silne we wspólnotach lokalnych. Problemem zagrożenia ze strony sekt zajmowała się na przykład Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego w Poznaniu. Na posiedzeniu zaproponowano przyjęcie uchwały w sprawie sekt i wprowadzenie zakazu ich działalności, promocji i reklamy w instytucjach komunalnych. Ostatecznie uchwała - ograniczająca konstytucyjną wolność wyznania - została odrzucona.
- W Polsce zaostrzono politykę rejestrowania ruchów religijnych. Obserwujemy też utrudnianie przez władze lokalne mniejszościom wyznaniowym wykonywania praktyk religijnych - wylicza Marek Nowicki. W latach 1990-1999 odmówiono zarejestrowania 45 nowych kościołów i związków wyznaniowych. Rada Miasta Lublina nakazała miejscowemu domowi kultury, aby wypowiedział umowę najmu lokalu Misji Czaitanii. Dyrekcja krakowskiego okręgu Poczty Polskiej w ostatniej chwili odstąpiła od wynajęcia jej klubu Ekspresik. Dni Kultury Indii w Świdniku zamknięto tylko dlatego, że uczestniczyli w nich przedstawiciele ruchu Hare Kryszna. Z tego samego powodu w marcu tego roku odwołano przygotowywany od dawna w Bielsku-Białej Tydzień przeciwko Rasizmowi. Wyznawcom Kryszny samorządy w całej Polsce uniemożliwiają rozdawanie żywności. Jeszcze dalej posunął się warszawski sąd, odbierając Jagnie Matsunadze dwójkę dzieci, gdyż w jej domu przestrzegana była dieta wegetariańska.
Wiele organizacji walczy z sektami, nie zastanawiając się jednak, dlaczego nowe wyznania są tak popularne. - Wynika to ze zbiurokratyzowania życia religijnego tradycyjnych kościołów, co doprowadziło do zaniku więzi między duchownymi i wiernymi. Postępuje także proces dechrystianizacji Europy. Chrześcijaństwo jest ideą, która w dużym stopniu wyczerpała zdolności rozwojowe i przestała być siłą kulturotwórczą - twierdzi prof. Flis.
W sytuacji zagrożenia szuka się winnych na zewnątrz, czyli kozła ofiarnego. Nowe wyznania są niebezpieczne, ponieważ odciągają ludzi od prawdziwej wiary i na pewno czynią to podstępem lub przemocą. Nieliczni rzeczywiście tak robią, większość jest jednak tylko ofiarą antysekciarskiej krucjaty. Zbyt to przypomina wyprawy krzyżowe i religijne pogromy, żeby godzić się na wrzucanie wszystkich wyznań do zgrzebnego wora z napisem sekty.
Więcej możesz przeczytać w 36/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.