Rozmowa ze ZBIGNIEWEM BUJAKIEM, prezesem Głównego Urzędu Ceł
"Wprost": - Ile przeciętnie bierze celnik za zaniechanie kontroli samochodu osobowego na granicy?
Zbigniew Bujak: - W przeszłości znałem te stawki. Bardzo bym się jednak zdziwił, gdyby się okazało, że wciąż jest to nagminna praktyka. Mechanizmy kontroli w urzędach celnych są w tej chwili na tyle dobre, że byłaby to niesłychanie ryzykowna operacja. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie jest to całkowicie wykluczone. Przecież pieniądze zawsze są przekonującym argumentem, więc zapewne przy bardzo wysokich stawkach mogłoby to być możliwe i teraz. Ale na pewno jest bardzo utrudnione.
- Kilkadziesiąt spraw dyscyplinarnych wytaczanych rocznie pańskim podwładnym to rzeczywisty miernik stopnia skorumpowania 15 tys. osób zatrudnionych w administracji celnej?
- Jeżeli ktoś zdecydowałby się na branie łapówek, na przykład za przyspieszenie odprawy, to trudno go przyłapać na gorącym uczynku. Nawet jeśli uwzględnić fakt, że przejścia graniczne i praca celników są monitorowane za pomocą kamer. My nawet nie próbujemy budować systemu "łapania za rękę", bo to musiałyby być systemy policyjne - z natury nieskuteczne. Co robimy w zamian? Mamy coraz lepsze, korzystniejsze dla obu stron kontakty z przedsiębiorcami, przewoźnikami. I od nich wiemy, które elementy w systemie odpraw, w stosunkach ze służbą celną są złe. Na tej podstawie budujemy mechanizmy pozwalające wykluczać patologie. Kiedyś kontakt przedsiębiorcy z celnikiem był synonimem układu łapówkarskiego. Teraz jest inaczej - rozmawiamy o kwestiach merytorycznych.
- W potocznej opinii Polska jest rajem dla przemytników. O jakiej skali przemytu wie prezes GUC?
- Opinie, że przemyt "wali do Polski drzwiami i oknami", uważam za przesadzone. Warto jednak zauważyć, że na jednym przejściu, na przykład w Cieszynie, w ciągu minuty celnik odprawia przeciętnie 5-10 osób. Jeśli chodzi o samochody, celnicy mogą zrewidować szczegółowo mniej niż jeden procent przejeżdżających przez granicę pojazdów. To daje wyobrażenie o możliwościach naszych służb. Mimo to przemyt na dużą skalę jest bardzo utrudniony. Budujemy - wzorem zachodniej Europy - system, zgodnie z którym ostateczna kontrola nie odbywa się na granicy, bo tam na to nie ma czasu, ale w placówkach celnych w kraju. Chcemy doprowadzić do tego, by 99 proc. firm, które zgodnie z prawem przewożą towary przez granicę, odprawiały je właśnie w ten sposób. Wtedy będziemy mieli czas, by ten jeden procent, którego uczciwość wydaje się wątpliwa, był wnikliwie kontrolowany na samej granicy.
- Wielu polskich biznesmenów zawdzięcza swoje fortuny przemytowi alkoholu na początku lat 90. Ilu z nich stanęło z tego powodu przed sądem?
- Nie było kiedyś takiej możliwości. To nie był zresztą tradycyjny przemyt. Istniała luka w przepisach, która została natychmiast wykorzystana. Był więc taki okres, że służby celne - choć widziały, co się dzieje - nic nie mogły zrobić. Poczytujemy sobie jednak za zasługę, że to właśnie po naszej interwencji zmieniono przepisy.
- Dlaczego nadal tak łatwo wwieźć do Polski całe tiry wypełnione spirytusem?
- Przeprowadzenie przez granicę 30-40 tirów z alkoholem (w ciągu roku) jest już bardzo trudne. Oczywiście, policja i służby celne wciąż rejestrują tego typu wypadki. Na przykład na granicy zachodniej przez dwa lata tiry z alkoholem nielegalnie wjeżdżały do Polski. Cień podejrzenia padł na służby celne, ale szybko się okazało, że ciężarówki przejeżdżały przez "zielony" most, którego nie było na żadnej mapie. A przecież celnicy nie kontrolują "zielonej" granicy i nie mają na takie zdarzenia żadnego wpływu.
- Przemyt jest zwykle skutkiem bezsensownie wysokiej akcyzy oraz ceł, bo tylko wtedy się opłaca. Czy prezes GUC ma jakikolwiek wpływ na wysokość ceł i akcyzy?
- Nie, w praktyce żadnego. W kodeksie celnym jest wprawdzie zaznaczone, że prezes GUC współuczestniczy w tworzeniu polityki celnej, ale w praktyce wygląda to inaczej. Podam przykład - uchwalono ogromną liczbę ograniczeń pozataryfowych, ponad 30 ustaw, przyjęto około 10 tys. numerów kodów taryfowych. Teraz mówi się, że celnicy tego nie egzekwują. Tymczasem celnik może zapamiętać kilka grup towarowych i związane z nimi kody, ale nie dziesięć tysięcy. Żeby taki system wprowadzić, trzeba najpierw dać celnikom do ręki bardzo wyrafinowane systemy informatyczne.
- Już w styczniu 1997 r. szumnie zapowiadano komputeryzację 400 stanowisk i placówek celnych, co miało uniemożliwić "znikanie" różnych ładunków na terytorium Polski. Minęło trzy i pół roku i...
- ...i taki system jeszcze nie powstał. Są plany, by był gotowy na koniec 2002 r. Działa już jednak rozległa sieć oparta na poczcie elektronicznej, służąca do wymiany informacji. Jeszcze w tym roku oddany zostanie do użytku ISTAR, czyli informatyczny system zintegrowanej taryfy celnej. Trwa też proces wdrażania sytemu finansowo-księgowego Zefir, służącego do obsługi wszelkich operacji płatniczych, podatkowych i celnych w całej służbie. Przełomowym momentem będzie jednak wprowadzenie systemu elektronicznego zgłoszenia celnego. Dziś celnik musi przeglądać informacje umieszczone na kilkudziesięciu stronach papieru. Po wprowadzeniu tego rozwiązania prawidłowość zgłoszenia będą badać programy komputerowe. Istnieje tylko jedna przeszkoda - brak ustawy o dokumencie i podpisie elektronicznym.
- Unia Europejska, zwłaszcza Francja, krytykuje skuteczność naszej kontroli celnej i granicznej. To dobry pretekst do opóźniania naszej integracji z unią. Kiedy Polska spełni unijne wymagania, w szczególności te dotyczące wschodniej granicy?
- Unijni urzędnicy, patrząc na Polskę, widzą bałagan organizacyjny - widzą, że jest GUC, a oprócz niego Generalny Inspektorat Celny, który GUC nie podlega, oraz Departament Ceł Ministerstwa Finansów. Widzą też, że na granicy towar kontroluje i celnik, i straż graniczna. W sumie więc nie wiadomo, kto za co odpowiada. To są standardy rodem z Trzeciego Świata, nie do pomyślenia w normalnym państwie. Nie dziwię się zatem krytyce. Jeśli zaś chodzi o szczelność naszych granic, to zapraszani przez nas goście z unii wystawiają nam bardzo pozytywne oceny.
Zbigniew Bujak: - W przeszłości znałem te stawki. Bardzo bym się jednak zdziwił, gdyby się okazało, że wciąż jest to nagminna praktyka. Mechanizmy kontroli w urzędach celnych są w tej chwili na tyle dobre, że byłaby to niesłychanie ryzykowna operacja. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie jest to całkowicie wykluczone. Przecież pieniądze zawsze są przekonującym argumentem, więc zapewne przy bardzo wysokich stawkach mogłoby to być możliwe i teraz. Ale na pewno jest bardzo utrudnione.
- Kilkadziesiąt spraw dyscyplinarnych wytaczanych rocznie pańskim podwładnym to rzeczywisty miernik stopnia skorumpowania 15 tys. osób zatrudnionych w administracji celnej?
- Jeżeli ktoś zdecydowałby się na branie łapówek, na przykład za przyspieszenie odprawy, to trudno go przyłapać na gorącym uczynku. Nawet jeśli uwzględnić fakt, że przejścia graniczne i praca celników są monitorowane za pomocą kamer. My nawet nie próbujemy budować systemu "łapania za rękę", bo to musiałyby być systemy policyjne - z natury nieskuteczne. Co robimy w zamian? Mamy coraz lepsze, korzystniejsze dla obu stron kontakty z przedsiębiorcami, przewoźnikami. I od nich wiemy, które elementy w systemie odpraw, w stosunkach ze służbą celną są złe. Na tej podstawie budujemy mechanizmy pozwalające wykluczać patologie. Kiedyś kontakt przedsiębiorcy z celnikiem był synonimem układu łapówkarskiego. Teraz jest inaczej - rozmawiamy o kwestiach merytorycznych.
- W potocznej opinii Polska jest rajem dla przemytników. O jakiej skali przemytu wie prezes GUC?
- Opinie, że przemyt "wali do Polski drzwiami i oknami", uważam za przesadzone. Warto jednak zauważyć, że na jednym przejściu, na przykład w Cieszynie, w ciągu minuty celnik odprawia przeciętnie 5-10 osób. Jeśli chodzi o samochody, celnicy mogą zrewidować szczegółowo mniej niż jeden procent przejeżdżających przez granicę pojazdów. To daje wyobrażenie o możliwościach naszych służb. Mimo to przemyt na dużą skalę jest bardzo utrudniony. Budujemy - wzorem zachodniej Europy - system, zgodnie z którym ostateczna kontrola nie odbywa się na granicy, bo tam na to nie ma czasu, ale w placówkach celnych w kraju. Chcemy doprowadzić do tego, by 99 proc. firm, które zgodnie z prawem przewożą towary przez granicę, odprawiały je właśnie w ten sposób. Wtedy będziemy mieli czas, by ten jeden procent, którego uczciwość wydaje się wątpliwa, był wnikliwie kontrolowany na samej granicy.
- Wielu polskich biznesmenów zawdzięcza swoje fortuny przemytowi alkoholu na początku lat 90. Ilu z nich stanęło z tego powodu przed sądem?
- Nie było kiedyś takiej możliwości. To nie był zresztą tradycyjny przemyt. Istniała luka w przepisach, która została natychmiast wykorzystana. Był więc taki okres, że służby celne - choć widziały, co się dzieje - nic nie mogły zrobić. Poczytujemy sobie jednak za zasługę, że to właśnie po naszej interwencji zmieniono przepisy.
- Dlaczego nadal tak łatwo wwieźć do Polski całe tiry wypełnione spirytusem?
- Przeprowadzenie przez granicę 30-40 tirów z alkoholem (w ciągu roku) jest już bardzo trudne. Oczywiście, policja i służby celne wciąż rejestrują tego typu wypadki. Na przykład na granicy zachodniej przez dwa lata tiry z alkoholem nielegalnie wjeżdżały do Polski. Cień podejrzenia padł na służby celne, ale szybko się okazało, że ciężarówki przejeżdżały przez "zielony" most, którego nie było na żadnej mapie. A przecież celnicy nie kontrolują "zielonej" granicy i nie mają na takie zdarzenia żadnego wpływu.
- Przemyt jest zwykle skutkiem bezsensownie wysokiej akcyzy oraz ceł, bo tylko wtedy się opłaca. Czy prezes GUC ma jakikolwiek wpływ na wysokość ceł i akcyzy?
- Nie, w praktyce żadnego. W kodeksie celnym jest wprawdzie zaznaczone, że prezes GUC współuczestniczy w tworzeniu polityki celnej, ale w praktyce wygląda to inaczej. Podam przykład - uchwalono ogromną liczbę ograniczeń pozataryfowych, ponad 30 ustaw, przyjęto około 10 tys. numerów kodów taryfowych. Teraz mówi się, że celnicy tego nie egzekwują. Tymczasem celnik może zapamiętać kilka grup towarowych i związane z nimi kody, ale nie dziesięć tysięcy. Żeby taki system wprowadzić, trzeba najpierw dać celnikom do ręki bardzo wyrafinowane systemy informatyczne.
- Już w styczniu 1997 r. szumnie zapowiadano komputeryzację 400 stanowisk i placówek celnych, co miało uniemożliwić "znikanie" różnych ładunków na terytorium Polski. Minęło trzy i pół roku i...
- ...i taki system jeszcze nie powstał. Są plany, by był gotowy na koniec 2002 r. Działa już jednak rozległa sieć oparta na poczcie elektronicznej, służąca do wymiany informacji. Jeszcze w tym roku oddany zostanie do użytku ISTAR, czyli informatyczny system zintegrowanej taryfy celnej. Trwa też proces wdrażania sytemu finansowo-księgowego Zefir, służącego do obsługi wszelkich operacji płatniczych, podatkowych i celnych w całej służbie. Przełomowym momentem będzie jednak wprowadzenie systemu elektronicznego zgłoszenia celnego. Dziś celnik musi przeglądać informacje umieszczone na kilkudziesięciu stronach papieru. Po wprowadzeniu tego rozwiązania prawidłowość zgłoszenia będą badać programy komputerowe. Istnieje tylko jedna przeszkoda - brak ustawy o dokumencie i podpisie elektronicznym.
- Unia Europejska, zwłaszcza Francja, krytykuje skuteczność naszej kontroli celnej i granicznej. To dobry pretekst do opóźniania naszej integracji z unią. Kiedy Polska spełni unijne wymagania, w szczególności te dotyczące wschodniej granicy?
- Unijni urzędnicy, patrząc na Polskę, widzą bałagan organizacyjny - widzą, że jest GUC, a oprócz niego Generalny Inspektorat Celny, który GUC nie podlega, oraz Departament Ceł Ministerstwa Finansów. Widzą też, że na granicy towar kontroluje i celnik, i straż graniczna. W sumie więc nie wiadomo, kto za co odpowiada. To są standardy rodem z Trzeciego Świata, nie do pomyślenia w normalnym państwie. Nie dziwię się zatem krytyce. Jeśli zaś chodzi o szczelność naszych granic, to zapraszani przez nas goście z unii wystawiają nam bardzo pozytywne oceny.
Więcej możesz przeczytać w 37/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.