TVPrezydent
Jak wiadomo z teorii reklamy, jest wąska granica między sloganem atrakcyjnym a sloganem atrakcyjnym nadmiernie. Obawiam się, że telewizyjny prezydent Kwaśniewski tę cienką granicę przekroczył zbyt śmiało. Sugerowanie, że Polska to "dom wszystkich", może część elektoratu zdegustować. Główny aspekt tej reklamy wyborczej to czytelna w podtekście ideologia kolektywistyczna. Cały miniony ustrój opierał się na chorej zasadzie, że wszystko jest nasze wspólne. Nasze były huty, nasze stocznie, nasze osiedla... Wszystko było nasze, więc wszystko było wszystkich. Cały naród budował swoją stolicę, cały naród budował Hutę Katowice... I cały naród śpiewał: "Miliony rąk, tysiące rąk, a serce bije jedno". A to jedno bijące serce mieściło się w Komitecie Centralnym naszej partii. Dom partii to był dom wszystkich, bo tylko tam wiedziano, co jest dobre dla wszystkich, a co najlepsze dla towarzyszy.
Kiedy po wojnie urządzano nam komunizm, przede wszystkim nęcono kołchozami ze wspólną ziemią. Być może do tamtego epizodu dziejów ojczystych odwołuje się hasło TVPrezydenta. Jest to jednak mężczyzna na tyle skomplikowany, że kiedy "wszyscy" szli w 1980 r. do "Solidarności", nie poszedł z wszystkimi, bo przeszkadzał mu "straszliwy owczy pęd". I w tym momencie się gubimy, czy on temu straszliwemu stadu baranów chce teraz dom postawić, czy odebrać? Nie wymawiając - został jedynie dlatego prezydentem, że stado, ratując zniszczoną Polskę, zbudowało demokrację. Demokracja to ustrój kapryśny i nieprzewidywalny. Jest w nim miejsce na wolność i dla wrogów wolności. To się sprawdziło w wielu krajach. Pod warunkiem, że domy należą nie do wszystkich, lecz do każdego z osobna. Własność kołchozowa nie sprzyja demokracji, a nawet ją wyklucza. Tego wszystkiego TVPrezydent pewnie nie ogarnia, proponując nam "dom wszystkich". Nie miał czasu porządnie postudiować, ponieważ "straszliwa potrzeba wolności" nie pozwoliła mu ukończyć szkoły, co stwierdził w poprzednich wyborach.
Trochę tych "straszliwych" poczynań uzbierało się w życiorysie. Zapewne gwałtowne osłabienie goleni prawej w okolicy Katynia też nastąpiło z powodu straszliwej konieczności, której my nie potrafimy pojąć prostym rozumem.
I dlatego mamy straszliwą alternatywę, idąc do wyborów.
Jak wiadomo z teorii reklamy, jest wąska granica między sloganem atrakcyjnym a sloganem atrakcyjnym nadmiernie. Obawiam się, że telewizyjny prezydent Kwaśniewski tę cienką granicę przekroczył zbyt śmiało. Sugerowanie, że Polska to "dom wszystkich", może część elektoratu zdegustować. Główny aspekt tej reklamy wyborczej to czytelna w podtekście ideologia kolektywistyczna. Cały miniony ustrój opierał się na chorej zasadzie, że wszystko jest nasze wspólne. Nasze były huty, nasze stocznie, nasze osiedla... Wszystko było nasze, więc wszystko było wszystkich. Cały naród budował swoją stolicę, cały naród budował Hutę Katowice... I cały naród śpiewał: "Miliony rąk, tysiące rąk, a serce bije jedno". A to jedno bijące serce mieściło się w Komitecie Centralnym naszej partii. Dom partii to był dom wszystkich, bo tylko tam wiedziano, co jest dobre dla wszystkich, a co najlepsze dla towarzyszy.
Kiedy po wojnie urządzano nam komunizm, przede wszystkim nęcono kołchozami ze wspólną ziemią. Być może do tamtego epizodu dziejów ojczystych odwołuje się hasło TVPrezydenta. Jest to jednak mężczyzna na tyle skomplikowany, że kiedy "wszyscy" szli w 1980 r. do "Solidarności", nie poszedł z wszystkimi, bo przeszkadzał mu "straszliwy owczy pęd". I w tym momencie się gubimy, czy on temu straszliwemu stadu baranów chce teraz dom postawić, czy odebrać? Nie wymawiając - został jedynie dlatego prezydentem, że stado, ratując zniszczoną Polskę, zbudowało demokrację. Demokracja to ustrój kapryśny i nieprzewidywalny. Jest w nim miejsce na wolność i dla wrogów wolności. To się sprawdziło w wielu krajach. Pod warunkiem, że domy należą nie do wszystkich, lecz do każdego z osobna. Własność kołchozowa nie sprzyja demokracji, a nawet ją wyklucza. Tego wszystkiego TVPrezydent pewnie nie ogarnia, proponując nam "dom wszystkich". Nie miał czasu porządnie postudiować, ponieważ "straszliwa potrzeba wolności" nie pozwoliła mu ukończyć szkoły, co stwierdził w poprzednich wyborach.
Trochę tych "straszliwych" poczynań uzbierało się w życiorysie. Zapewne gwałtowne osłabienie goleni prawej w okolicy Katynia też nastąpiło z powodu straszliwej konieczności, której my nie potrafimy pojąć prostym rozumem.
I dlatego mamy straszliwą alternatywę, idąc do wyborów.
Więcej możesz przeczytać w 37/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.