Nie wolno we własnych myślach widzieć faktów. I boleć nad tym, że nie znalazły one potwierdzenia w papierach
Dokąd biegnie ta nienapisana sarna przez nienapisany las?" - pytała w wierszu "Pisanie" Wisława Szymborska. W latach 60. i 70. jej felieton "Lektury nadobowiązkowe" musiałem wyłowić z nudnych szpalt krakowskiego "Życia Literackiego". Wyróżniał się na nich kompletnym bełkotem Władysław Machejek - partyjny literat. Dzisiaj ta kategoria zniknęła na szczęście zupełnie. Ale i Machejek był potrzebny w przyrodzie. Sławomir Mrożek, pytany we Włoszech przez Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, skąd ma wciąż taką fantastyczną znajomość Polski, odpowiedział: "Czytam uważnie Machejka i to mi wystarcza". A więc z porykiwań zwierzęcia prawdziwy pisarz domyśla się lasu.
Czy z dzisiejszego bełkotu można odczytać życie, strukturę rzeczywistości? Jak najbardziej! Trzeba umieć własną wizję i fakty nanizywać na sznurki myśli. Jeden warunek. Nie wolno - jak to się ostatnio zdarzyło paru politykom - we własnych myślach widzieć faktów. I boleć nad tym, że nie znalazły one potwierdzenia w papierach.
Kilkanaście lat temu, dokładnie - wiosną ’88, napisałem w paryskiej "Kulturze" krótki tekst zatytułowany "Gdyby...". Zaczynał się tak: "Gdyby Polska za pół roku odzyskała niepodległość, nie miałby kto ani jak nią rządzić. Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu". Do dziś lubię gdybać, lubię konstruować optymistyczne i pesymistyczne scenariusze. Myślę, że i politykom, i intelektualistom nie przystoi, aby zaskakiwały ich okoliczności, które można wykoncypować. Dziś najbardziej przeszkadza w przewidywaniu słowo "jakby", które parę lat temu wkradło się do naszego codziennego słownika. To słowo nie tylko zachwaszcza język, lecz zdejmuje z wypowiadającego odpowiedzialność. Chcę wprowadzić jakby... Zrobiliśmy jakby... Ta ustawa jakby... Rząd jakby chce... Opozycja będzie jakby...
Jakby naprawdę nie można było wziąć odpowiedzialności za skutki własnych słów. Jakby nie można było słów wyprzedzić myślą.
Czy z dzisiejszego bełkotu można odczytać życie, strukturę rzeczywistości? Jak najbardziej! Trzeba umieć własną wizję i fakty nanizywać na sznurki myśli. Jeden warunek. Nie wolno - jak to się ostatnio zdarzyło paru politykom - we własnych myślach widzieć faktów. I boleć nad tym, że nie znalazły one potwierdzenia w papierach.
Kilkanaście lat temu, dokładnie - wiosną ’88, napisałem w paryskiej "Kulturze" krótki tekst zatytułowany "Gdyby...". Zaczynał się tak: "Gdyby Polska za pół roku odzyskała niepodległość, nie miałby kto ani jak nią rządzić. Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu". Do dziś lubię gdybać, lubię konstruować optymistyczne i pesymistyczne scenariusze. Myślę, że i politykom, i intelektualistom nie przystoi, aby zaskakiwały ich okoliczności, które można wykoncypować. Dziś najbardziej przeszkadza w przewidywaniu słowo "jakby", które parę lat temu wkradło się do naszego codziennego słownika. To słowo nie tylko zachwaszcza język, lecz zdejmuje z wypowiadającego odpowiedzialność. Chcę wprowadzić jakby... Zrobiliśmy jakby... Ta ustawa jakby... Rząd jakby chce... Opozycja będzie jakby...
Jakby naprawdę nie można było wziąć odpowiedzialności za skutki własnych słów. Jakby nie można było słów wyprzedzić myślą.
Więcej możesz przeczytać w 37/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.