Polska szkoła uczy się na doświadczeniach amerykańskich
Polski, matematyka, lekcja życia. Czy za rok tak będzie wyglądał plan zajęć ucznia szkoły podstawowej? Już dziś dzieci są instruowane, jak odmawiać spożycia alkoholu, unikać agresji rówieśników, co zrobić, gdy zatnie się winda, i w jaki sposób zablokować wyważane drzwi. Zajęcia w amerykańskim stylu prowadzą policjanci i niepijący alkoholicy. Wzorcami są programy szkół z Los Angeles, San Francisco i Sydney. Największym problemem polskich uczniów jest jednak sama szkoła oraz nauczyciele, którzy takich spotkań wciąż nie potrafią poprowadzić. - Nie ulica, nie podwórko, ale właśnie szkoła jest miejscem, gdzie dzieci często narażone są na niebezpieczeństwa. Rodzice niesłusznie uważają, że w jej murach dziecko jest bezpieczne. Tymczasem może ono tam ucierpieć zarówno psychicznie, jak i fizycznie - twierdzi pod- komisarz Adam Sowiński, koordynator programu "Bezpieczna szkoła". čródłem zagrożenia są na przykład handlarze narkotyków i starsi, silniejsi koledzy, wymuszający pieniądze czy namawiający do picia alkoholu. Według Sowińskiego, dyrektorzy szkół nie przyznają się do takich problemów w trosce o renomę placówek. Nie wiedzą też, jak je rozwiązać. - Na ogół zapraszani jesteśmy za późno, gdy już się coś niedobrego dzieje - mówi Sowiński.
Aby rozmowa o narkotykach i przestępczości przyniosła skutek, powinno się ją przeprowadzić z jedenasto-, trzynastolatkami. Z młodszymi można mówić co najwyżej o ruchu drogowym, a na spotkanie ze starszymi często jest już za późno. Policjanci jednak nie rezygnują. Dają konkretne rady, co uczeń ma robić w sytuacji szantażu, gdy zabierane są mu pieniądze lub gdy staje się ofiarą przemocy. Podają też numer specjalnego bezpłatnego telefonu na policję, mówią o odpowiedzialności karnej związanej z narkotykami. - Trochę straszymy, ale to konieczne - twierdzą. - Przede wszystkim dzieci muszą mieć wiedzę na temat narkotyków, bo wcześniej czy później się z nimi zetkną. Środki te są dziś łatwo dostępne, nie dziwię się więc, gdy o współpracę proszą mnie nawet prowadzące szkoły zakonnice - mówi Wiesława Sztylkowska z Biura do Walki z Przestępczością Narkotykową Komendy Głównej.
Aby naprawdę dotrzeć do dzieci, należy wywołać w nich silne emocje - uważają twórcy programu "Noe", również organizujący spotkania w szkołach. Zajęcia prowadzi między innymi były alkoholik i członek rodziny osoby uzależnionej. Opowiadają o swoim życiu. Sala wrze od pytań i dyskusji, odgrywane są scenki. - Chcemy pokazać, że alkohol oszukuje, a przez picie i inne środki uzależniające łatwo można stracić to, co najcenniejsze: wolność i miłość - mówi Grzegorz Paź ze Stowarzyszenia Noe. W trakcie spotkań przeprowadzane są anonimowe ankiety, z których wynika, że 70-80 proc. dzieci wyobraża sobie swoje życie bez alkoholu. - Pokazujemy im, że są w większości. To utwierdza je w przekonaniu, że to dobry wybór - mówią organizatorzy zajęć .
"Lekcje życia" zostały wprowadzone przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w ramach reformy oświaty. Każda szkoła ma do wyboru ponad dwadzieścia programów zaproponowanych głównie przez instytucje pozarządowe. Niektóre zaplanowane są na kilka lat, inne - kilka tygodni (projekt "Noe" na przykład to jedno spotkanie). Większość koncentruje się na uzależnieniach od alkoholu i narkotyków. Zajęcia powinni prowadzić pedagodzy danej szkoły. Ci jednak na ogół nie wiedzą, jak to robić.
- Nauczyciele w ogóle są dla dzieci niewiarygodni, a przy takich tematach jest to szczególnie ważne - mówi Andrzej Samson, psycholog. - Nie wystarczy powiedzieć: "Kochane dzieci, nie bierzcie narkotyków". Polscy pedagodzy nie mają i jeszcze długo nie będą mieć kwalifikacji do prowadzenia takich zajęć. - Nauczyciele rzeczywiście nie potrafią wychowywać. I trudno mieć o to do nich pretensje, bo nikt ich na studiach nie uczył, jak z uczniami rozmawiać - mówi Joanna Szymańska z Centrum Metodycznego Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej MEN. Zanim poprowadzą zajęcia, muszą wziąć udział w wielogodzinnych treningach przygotowanych przez psychologów. Uczą się podstawowych umiejętności: słuchania wychowanków, poruszania trudnych tematów, radzenia sobie z agresją dzieci. Pozbywają się tak częstego w rozmowach z uczniami oceniania.
- Jak wszystkie dobre rzeczy mój program jest dla ludzi mądrych - mówi Andrzej Kołodziejczyk, autor projektu "Spójrz inaczej". Trwające całą szkołę podstawową zajęcia służą budowaniu pozytywnego obrazu ucznia. - Chcemy wspierać rozwój osobowości, a nie ostrzegać przed skutkami uzależnień. Tylko dziecko o silnym charakterze będzie mogło w odpowiednim momencie powiedzieć "nie" - uważa Alicja Dróżdż, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 35 w Tychach, gdzie taki program jest eksperymentalnie prowadzony od dziesięciu lat. Obok polskiego, matematyki, wychowania fizycznego w planie lekcji pojawia się przedmiot "spójrz inaczej". - Jakie uczucie przedstawiają chłopcy? - pyta nauczycielka z warszawskiej podstawówki. - Boją się! - krzyczą dzieci obserwujące osoby odgrywające scenkę. - Kiedy człowiek ma taką minę jak oni teraz? - pyta dalej nauczycielka. - Na lekcji! - odpowiadają chórem dziewięciolatki. Dzieci w "szkole życia" uczą się rozpoznawać swoje emocje, nazywać je, ale także dostrzegać swoje zalety i żyć w grupie. - Największym problemem są dla nich szkolne wymagania. Są wobec nich za słabe. A to nie pozostaje bez śladu. Te niepowodzenia uczą niepowodzeń w życiu - mówi pedagog szkolny Magdalena Grebska, prowadząca zajęcia "spójrz inaczej" w Warszawie. Budowaniu wzajemnych relacji służą też projekty "Podaj dłoń" (wzorowany na amerykańskiej wersji autorstwa Davida W. Johnsona) czy "Jak żyć z ludźmi" (oparty na australijskim programie profilaktycznym). Na spotkaniach "spójrz inaczej", odbywanych od pierwszej do szóstej klasy szkoły podstawowej, dzieci mogą poruszać wszystkie problemy, które je trapią. - Przypominają im się sytuacje zagrożenia: gdy zacięła się winda lub ktoś obcy dzwonił do drzwi. Siadają w kole, rozmawiają o tym i wspólnie dochodzą do tego, jakie zachowanie byłoby najlepsze. Nauczyciel powinien być w cieniu - mówi Alicja Dróżdż. - Najtrudniej jest wyciągnąć z dzieci to, co jest w nich dobre. Wymienienie wad przychodzi im wyjątkowo łatwo - dodaje Alicja Ziarnik, pedagog.
Wprowadzanie dzieci w świat dorosłych nigdy nie było proste. Nauczyciele zawsze mieli z wychowankami kłopoty. W latach 40. pedagodzy w Stanach Zjednoczonych narzekali, że uczniowie trzaskają drzwiami, rzucają ogryzki na podłogę, hałasują w klasie. - Dziś problemy amerykańskiej szkoły to narkotyki, wczesne ciąże, gwałty, przemoc i strzelaniny. U nas zmierza to w podobnym kierunku - mówi Andrzej Kołodziejczyk, twórca programu "Spójrz inaczej". Tylko że polska szkoła może się uczyć na doświadczeniach innych krajów.
Więcej możesz przeczytać w 9/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.