W ubiegłym roku zdekonspirowano stu pięćdziesięciu przestępców zatrudnionych w policji
Gwałty zbiorowe, kradzieże, oszustwa, przemyt alkoholu, handel narkotykami, wymuszanie haraczu, korupcja i współpraca z gangami - to najcięższe przestępstwa, jakich dopuszczają się policjanci. Największe pieniądze nieuczciwi stróże prawa zarabiają na współpracy z gangami. Wysoko ceniona jest opieka nad konwojem, uprzedzanie o planowanych działaniach policji, wskazywanie informatorów. Wielokrotnie zatrzymywano funkcjonariuszy, którzy swoimi luksusowymi samochodami konwojowali transporty przemycanych papierosów bądź alkoholu. Nielegalny biznes ciągle jednak kwitnie.
O konstruowanie bomb dla śląskiego gangu Janusza T., pseudonim Krakowiak, podejrzany jest były pirotechnik z mazowieckiego oddziału antyterrorystycznego. Policjant z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Krakowie pobierał haracz od handlarzy z giełdy komputerowej. Wśród zebranych przez niego "fantów" znalazł się też telewizor i antena satelitarna. Kilku stołecznych funkcjonariuszy wymuszało haracze na właścicielach budowanych pod Warszawą rezydencji w zamian za przymknięcie oczu na nie- legalnie zatrudnianych tam pracowników. Zbigniew J. z komendy w Tychach za 400 zł tygodniowo (wypłacane przez stręczyciela z Rumunii) "zapominał" o zatrudnianych przez obcokrajowca prostytutkach. Dwaj szczecińscy policjanci próbowali zmusić do "opodatkowania się" prezesa Związku Właścicieli Wypożyczalni Kopii Filmowych. Wmawiali mu, że kasety znalezione w jego domu pochodzą z nielegalnych wytwórni. Za zatajenie tej informacji zażądali 10 tys. zł. Gdy właściciel wypożyczalni zdecydował się szukać sprawiedliwości u prokuratora, funkcjonariusze grozili mu wówczas, że go "załatwią". Nie zdążyli spełnić pogróżek - zostali aresztowani i skazani na 4,5 i 1,5 roku więzienia.
Najgłośniejszą w ostatnich latach sprawę przeciwko przestępcom w mundurach rozpatrywał w październiku ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Katowicach. Oskarżenie dotyczyło gwałtu na sześciu nastolatkach (najmłodsza miała zaledwie jedenaście lat). Skazano trzech funkcjonariuszy z Bytomia. Dziewczyny były w pijackiej melinie podczas policyjnego nalotu. Zmuszano je do stosunków oralnych, bito za brak uległości. Kiedy poszkodowane zgłosiły się do prokuratora, gwałciciele proponowali im pieniądze za zmianę zeznań lub ich wycofanie. Skazani Andrzej H., Bogdan K. oraz Jerzy S. byli podoficerami z kilkunastoletnim stażem. Cieszyli się dobrą opinią i uchodzili za obowiązkowych dzielnicowych.
- Większość wykrytych przestępstw popełniają młodzi funkcjonariusze. Statystyczny "zły policjant" to starszy sierżant lub sierżant sztabowy w wieku 26-35 lat, ze stażem pracy 7-15 lat. Takiego przestępcę zdecydowanie trudniej zdekonspirować niż zwykłego kryminalistę, gdyż zna on policyjne metody pracy i wie, jak się maskować - mówi młodszy inspektor Jacek Górecki, dyrektor Zarządu Spraw Wewnętrznych, specjalnej jednostki w KGP powołanej w połowie 1998 r. do tropienia funkcjonariuszy naruszających prawo. - Jeżeli zatrzymujemy policjanta pod zarzutem popełnienia przestępstwa, musimy mieć nie sto, lecz sto dziesięć procent pewności, że jest winny. Zbyt często dochodzi do pomówień. W zeszłym roku Zarząd Spraw Wewnętrznych wykrył 150 przestępców zatrudnionych w policji. Ocenia się, że to wierzchołek góry lodowej. Postawiono im łącznie 340 zarzutów z kodeksu karnego. Ponad sto spraw skierowano do prokuratury. Najwięcej dotyczyło oszustw (na przykład fikcyjnych dokumentacji kolizji drogowych, służących do wyłudzania odszkodowań od towarzystw ubezpieczeniowych) oraz przyjmowania łapówek. Dwaj młodzi posterunkowi z Mokotowa za 3 tys. zł obiecali wolność mężczyźnie poszukiwanemu listem gończym. Policjant z lubelskiej drogówki za 2,5 tys. zł oddał prawo jazdy piratowi, który potrącił pieszego. W komisariacie w Nowym Mieście koło Grójca brano pieniądze za darowanie "drobnych przestępstw", a warszawski funkcjonariusz mający tylko rok do emerytury przyjmował łapówki od kierowców tirów. Kontrole ciężarówek rozpoczął w ramach akcji sprawdzania uczciwości podwładnych. - Korupcja jest z całą surowością zwalczana w policji. Zakładamy, że jeśli ktoś wziął raz, to może wziąć drugi. Nie można też wykluczyć, że nie będzie szantażowany przez grupę przestępczą - mówi Andrzej Przemyski, doradca komendanta głównego policji. Podatność naszych funkcjonariuszy na korupcję niepokoi też władze Unii Europejskiej. W ogłoszonym w listopadzie ubiegłego roku raporcie wyrażono obawę, że po wejściu Polski do UE i zintegrowaniu systemów policyjnych przestępcy uzyskają wgląd w działalność europejskich organów, a to może zagrozić bezpieczeństwu piętnastki. - Nie łapówki, lecz współpraca funkcjonariuszy z gangami jest zjawiskiem najniebezpieczniejszym. Sprawia, że walka z przestępczością zorganizowaną może być nieskuteczna - ostrzega dyrektor Górecki. Za informowanie grup kryminalnych o planowanych akcjach policji odpowiadać będzie Tomiła F. z Leszna, zatrudniona w tajnym wydziale technik operacyjnych.
"Kretem" pracującym dla złodziei samochodów był prawdopodobnie informatyk z KWP w Olsztynie, mający dostęp do bazy danych. Ustalał on właścicieli skradzionych aut, dzięki czemu złodzieje wiedzieli, od kogo mogą żądać okupu za zwrot samochodu. Współpracę z przestępcami udowodniono też Krzysztofowi K. z olsztyńskiej drogówki, który informował, gdzie parkowane są auta najbardziej pożądanych marek i gdzie nie ma patroli. W razie pościgu podawał złodziejom pozycję radiowozów. Dwoje funkcjonariuszy z Łodzi, Małgorzatę B.N. i Jarosława S., oskarżono o sprzedawanie gangsterom informacji o toczącym się przeciwko nim śledztwie. Przekazywali też bandytom dane świadków, na których wymuszano potem zmianę zeznań.
- Test psychologiczny dla kandydatów może wprawdzie ujawnić osoby psychopatyczne z tendencjami do zaburzeń lub wysokim poziomem agresji, ale nie jest stuprocentowym sitem. Jeszcze do niedawna zatrudniano osoby niedojrzałe emocjonalnie, określane jako "zdolne do pracy w policji" - twierdzi psycholog Małgorzata Chmielewska z Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. - Teraz procedura naboru została zaostrzona. Dokładnie analizujemy predyspozycje kandydatów. Pojawiają się opinie, że każdego roku funkcjonariusze powinni przechodzić test psychologiczny. Ale to nie test, lecz przełożeni czy koledzy wykryją skłonności do przemocy, alkoholu i popełniania przestępstw.
Pod koniec ubiegłego roku Najwyższa Izba Kontroli opracowała raport podsumowujący sposób naboru do policji i szkolenia funkcjonariuszy (inspekcję prowadzono w MSWiA, Komendzie Głównej Policji, Komendzie Stołecznej i trzech komendach wojewódzkich). Według NIK, winę za brak niezbędnej selekcji w trzech pierwszych latach służby ponoszą przede wszystkim KGP oraz minister spraw wewnętrznych i administracji. Tymczasem brak reakcji na zło ze strony przełożonych prowadzi do eskalacji przestępstw. W styczniu tego roku pracownicy Zarządu Spraw Wewnętrznych zatrzymali dwóch funkcjonariuszy z batalionu konwojowego policji sądowej z Komendy Stołecznej. Zarzucono im gwałt oraz obrabowanie trzech prostytutek z Bułgarii i Ukrainy pracujących przy trasie katowickiej. - Kobiety zeznały, że mężczyźni byli pijani. Twierdziły, że najpierw zostały zgwałcone, a potem obrabowane ze złotej biżuterii. Obu policjantów aresztowano. Świadkiem w sprawie jest czternastolatek przewożony wówczas "więźniarką" do schroniska dla nieletnich - mówi młodszy inspektor Stanisław Szymański z Zarządu Spraw Wewnętrznych.
Zjawiska patologiczne występują we wszystkich policjach świata, faktem jest jednak, że kilkakrotnie częściej zdarzają się one w krajach, gdzie - tak jak w Polsce - zarobki stróżów porządku niewiele przekraczają średnią krajową pensję. Często zresztą wiedza o biedzie funkcjonariuszy powoduje, że ich koledzy i przełożeni przymykają oczy na różne formy legalnego bądź półlegalnego zarobkowania.
O konstruowanie bomb dla śląskiego gangu Janusza T., pseudonim Krakowiak, podejrzany jest były pirotechnik z mazowieckiego oddziału antyterrorystycznego. Policjant z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Krakowie pobierał haracz od handlarzy z giełdy komputerowej. Wśród zebranych przez niego "fantów" znalazł się też telewizor i antena satelitarna. Kilku stołecznych funkcjonariuszy wymuszało haracze na właścicielach budowanych pod Warszawą rezydencji w zamian za przymknięcie oczu na nie- legalnie zatrudnianych tam pracowników. Zbigniew J. z komendy w Tychach za 400 zł tygodniowo (wypłacane przez stręczyciela z Rumunii) "zapominał" o zatrudnianych przez obcokrajowca prostytutkach. Dwaj szczecińscy policjanci próbowali zmusić do "opodatkowania się" prezesa Związku Właścicieli Wypożyczalni Kopii Filmowych. Wmawiali mu, że kasety znalezione w jego domu pochodzą z nielegalnych wytwórni. Za zatajenie tej informacji zażądali 10 tys. zł. Gdy właściciel wypożyczalni zdecydował się szukać sprawiedliwości u prokuratora, funkcjonariusze grozili mu wówczas, że go "załatwią". Nie zdążyli spełnić pogróżek - zostali aresztowani i skazani na 4,5 i 1,5 roku więzienia.
Najgłośniejszą w ostatnich latach sprawę przeciwko przestępcom w mundurach rozpatrywał w październiku ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Katowicach. Oskarżenie dotyczyło gwałtu na sześciu nastolatkach (najmłodsza miała zaledwie jedenaście lat). Skazano trzech funkcjonariuszy z Bytomia. Dziewczyny były w pijackiej melinie podczas policyjnego nalotu. Zmuszano je do stosunków oralnych, bito za brak uległości. Kiedy poszkodowane zgłosiły się do prokuratora, gwałciciele proponowali im pieniądze za zmianę zeznań lub ich wycofanie. Skazani Andrzej H., Bogdan K. oraz Jerzy S. byli podoficerami z kilkunastoletnim stażem. Cieszyli się dobrą opinią i uchodzili za obowiązkowych dzielnicowych.
- Większość wykrytych przestępstw popełniają młodzi funkcjonariusze. Statystyczny "zły policjant" to starszy sierżant lub sierżant sztabowy w wieku 26-35 lat, ze stażem pracy 7-15 lat. Takiego przestępcę zdecydowanie trudniej zdekonspirować niż zwykłego kryminalistę, gdyż zna on policyjne metody pracy i wie, jak się maskować - mówi młodszy inspektor Jacek Górecki, dyrektor Zarządu Spraw Wewnętrznych, specjalnej jednostki w KGP powołanej w połowie 1998 r. do tropienia funkcjonariuszy naruszających prawo. - Jeżeli zatrzymujemy policjanta pod zarzutem popełnienia przestępstwa, musimy mieć nie sto, lecz sto dziesięć procent pewności, że jest winny. Zbyt często dochodzi do pomówień. W zeszłym roku Zarząd Spraw Wewnętrznych wykrył 150 przestępców zatrudnionych w policji. Ocenia się, że to wierzchołek góry lodowej. Postawiono im łącznie 340 zarzutów z kodeksu karnego. Ponad sto spraw skierowano do prokuratury. Najwięcej dotyczyło oszustw (na przykład fikcyjnych dokumentacji kolizji drogowych, służących do wyłudzania odszkodowań od towarzystw ubezpieczeniowych) oraz przyjmowania łapówek. Dwaj młodzi posterunkowi z Mokotowa za 3 tys. zł obiecali wolność mężczyźnie poszukiwanemu listem gończym. Policjant z lubelskiej drogówki za 2,5 tys. zł oddał prawo jazdy piratowi, który potrącił pieszego. W komisariacie w Nowym Mieście koło Grójca brano pieniądze za darowanie "drobnych przestępstw", a warszawski funkcjonariusz mający tylko rok do emerytury przyjmował łapówki od kierowców tirów. Kontrole ciężarówek rozpoczął w ramach akcji sprawdzania uczciwości podwładnych. - Korupcja jest z całą surowością zwalczana w policji. Zakładamy, że jeśli ktoś wziął raz, to może wziąć drugi. Nie można też wykluczyć, że nie będzie szantażowany przez grupę przestępczą - mówi Andrzej Przemyski, doradca komendanta głównego policji. Podatność naszych funkcjonariuszy na korupcję niepokoi też władze Unii Europejskiej. W ogłoszonym w listopadzie ubiegłego roku raporcie wyrażono obawę, że po wejściu Polski do UE i zintegrowaniu systemów policyjnych przestępcy uzyskają wgląd w działalność europejskich organów, a to może zagrozić bezpieczeństwu piętnastki. - Nie łapówki, lecz współpraca funkcjonariuszy z gangami jest zjawiskiem najniebezpieczniejszym. Sprawia, że walka z przestępczością zorganizowaną może być nieskuteczna - ostrzega dyrektor Górecki. Za informowanie grup kryminalnych o planowanych akcjach policji odpowiadać będzie Tomiła F. z Leszna, zatrudniona w tajnym wydziale technik operacyjnych.
"Kretem" pracującym dla złodziei samochodów był prawdopodobnie informatyk z KWP w Olsztynie, mający dostęp do bazy danych. Ustalał on właścicieli skradzionych aut, dzięki czemu złodzieje wiedzieli, od kogo mogą żądać okupu za zwrot samochodu. Współpracę z przestępcami udowodniono też Krzysztofowi K. z olsztyńskiej drogówki, który informował, gdzie parkowane są auta najbardziej pożądanych marek i gdzie nie ma patroli. W razie pościgu podawał złodziejom pozycję radiowozów. Dwoje funkcjonariuszy z Łodzi, Małgorzatę B.N. i Jarosława S., oskarżono o sprzedawanie gangsterom informacji o toczącym się przeciwko nim śledztwie. Przekazywali też bandytom dane świadków, na których wymuszano potem zmianę zeznań.
- Test psychologiczny dla kandydatów może wprawdzie ujawnić osoby psychopatyczne z tendencjami do zaburzeń lub wysokim poziomem agresji, ale nie jest stuprocentowym sitem. Jeszcze do niedawna zatrudniano osoby niedojrzałe emocjonalnie, określane jako "zdolne do pracy w policji" - twierdzi psycholog Małgorzata Chmielewska z Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. - Teraz procedura naboru została zaostrzona. Dokładnie analizujemy predyspozycje kandydatów. Pojawiają się opinie, że każdego roku funkcjonariusze powinni przechodzić test psychologiczny. Ale to nie test, lecz przełożeni czy koledzy wykryją skłonności do przemocy, alkoholu i popełniania przestępstw.
Pod koniec ubiegłego roku Najwyższa Izba Kontroli opracowała raport podsumowujący sposób naboru do policji i szkolenia funkcjonariuszy (inspekcję prowadzono w MSWiA, Komendzie Głównej Policji, Komendzie Stołecznej i trzech komendach wojewódzkich). Według NIK, winę za brak niezbędnej selekcji w trzech pierwszych latach służby ponoszą przede wszystkim KGP oraz minister spraw wewnętrznych i administracji. Tymczasem brak reakcji na zło ze strony przełożonych prowadzi do eskalacji przestępstw. W styczniu tego roku pracownicy Zarządu Spraw Wewnętrznych zatrzymali dwóch funkcjonariuszy z batalionu konwojowego policji sądowej z Komendy Stołecznej. Zarzucono im gwałt oraz obrabowanie trzech prostytutek z Bułgarii i Ukrainy pracujących przy trasie katowickiej. - Kobiety zeznały, że mężczyźni byli pijani. Twierdziły, że najpierw zostały zgwałcone, a potem obrabowane ze złotej biżuterii. Obu policjantów aresztowano. Świadkiem w sprawie jest czternastolatek przewożony wówczas "więźniarką" do schroniska dla nieletnich - mówi młodszy inspektor Stanisław Szymański z Zarządu Spraw Wewnętrznych.
Zjawiska patologiczne występują we wszystkich policjach świata, faktem jest jednak, że kilkakrotnie częściej zdarzają się one w krajach, gdzie - tak jak w Polsce - zarobki stróżów porządku niewiele przekraczają średnią krajową pensję. Często zresztą wiedza o biedzie funkcjonariuszy powoduje, że ich koledzy i przełożeni przymykają oczy na różne formy legalnego bądź półlegalnego zarobkowania.
Więcej możesz przeczytać w 9/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.