"Bezpartyjne czynniki" umożliwiły Leszkowi Millerowi spokojny urlop
Przez cały sierpień urlopujący Leszek Miller był prawie nieobecny w mediach. Ale przywódca opozycji nie musi osobiście zagrzewać do walki z solidarnościową władzą. Ma do tego wielu zastępców, nominalnie bezpartyjnych, którzy politycznym zapałem próbują czasami nawet prześcignąć swego mistrza.
Komunistyczna tradycja wystawiania sojuszników na pierwszą linię frontu sięga bitwy pod Lenino. Na zakrętach PRL najbardziej brudną robotę PZPR robiła rękami swych sprzymierzeńców. Gdy w październiku ’56 partia zaczęła tracić kontrolę nad społecznymi emocjami, sowiecką interwencją zagroził Bolesław Piasecki, prezes PAX, organizacji "postępowych katolików". W marcu ’68 największą gorliwość w antysemickiej propagandzie wykazywała nie "Trybuna Ludu" - organ PZPR, lecz pisma ugrupowań sojuszniczych: "Kurier Polski" - gazeta SD i "Słowo Powszechne" - organ PAX, a sejmowej nagonce na Jerzego Zawieyskiego przewodził Józef Ozga-Michalski z ZSL. Stan wojenny wsparło między innymi Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne, zaś przewodniczącym fasadowego PRON został katolicki pisarz Jan Dobraczyński. PRL-owska doktryna jedności narodu zakładała współdziałanie robotników, chłopów i inteligencji pracującej z udziałem wspierających socjalizm katolików, zaangażowanych emerytów oraz "czynnika kobiecego".
Inteligencja pracująca i klasa robotnicza
Jej trzonem zawsze byli nauczyciele. Dziesięć dni przed początkiem roku szkolnego A.D. 2000 Związek Nauczycielstwa Polskiego zagroził strajkiem, jeśli nie będzie pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli. Edmund Wittbrodt, minister edukacji narodowej, zapowiedział, że pieniądze się znajdą, a nauczycielska "Solidarność" już 17 czerwca stwierdziła, iż "informacje o braku środków na podwyżki stoją w sprzeczności z faktem przekazania jednostkom samorządu terytorialnego w ramach subwencji odpowiednich kwot". Na przykład Łódź dostała zaliczkowo na ten cel 6,5 mln zł. Mimo to Krzysztof Baszczyński, prezes łódzkiego ZNP, poseł SLD od dwóch kadencji, uważany za jednego z najbliższych ludzi Leszka Millera, obwieścił w łódzkich "Wiadomościach Dnia": "jest niemal pewne, że związek ogłosi we wrześniu akcję protestacyjną". W listopadzie 1999 r. Baszczyński pokierował w Łodzi strajkiem szkolnym, w którym wzięła udział połowa szkół regionu. Chodziło o zmiany w Karcie Nauczyciela. W czerwcu poprowadził manifestację emerytowanych nauczycieli na łódzki Urząd Wojewódzki; powód - złe wyliczenie funduszu socjalnego. Wojewoda Michał Kasiński tłumaczył wówczas, że wysokość zasiłków wynika z szacunków ZUS. Mimo to, manifestacja się odbyła.Kiedy w październiku 1998 r. Jan Zaciura, długoletni (bezpartyjny, choć będący posłem sojuszu) lider ZNP odchodził na emeryturę, w walce o schedę po nim starli się 40-letni historyk Sławomir Broniarz i starszy o pięć lat Krzysztof Baszczyński. Wygrał Broniarz, odcinając się od wojowniczości swego rywala, ale nie od politycznej spuścizny półmilionowego związku, współtworzącego Sojusz Lewicy Demokratycznej. Po przekształceniu SLD posłowie ZNP stali się nominalnie bezpartyjni. Ale ich oddech czuje na plecach nowy prezes, który poczuł się w obowiązku oświadczyć, że "ZNP był i jest związkiem lewicowym". Dziś Broniarz zapowiada, że 18 września rozpocznie się tygodniowa akcja protestacyjna. Będzie pikieta pod URM i różnorodne akcje "charakterystyczne dla okręgów". Właściwością okręgu łódzkiego jest prowadzenie przez ZNP szkoły komercyjnej. Poseł-związkowiec Baszczyński, zapytany, czy nie kłóci się to z socjalistyczną ideą bezpłatnego nauczania, odpowiedział: "nie widzę tu sprzeczności".
Staraniom działaczy ZNP, by wiosną nie było matur, sekundowały wysiłki lewicowych związków zawodowych, zrzeszonych w OPZZ, by nie było też węgla, prądu i paru innych rzeczy potrzebnych do życia. Na wiosnę restrukturyzacja górnictwa - niezbędna, by ocalić tę gałąź gospodarki - wywołała protest w Katowicach, prowadzony przez Jana Kisielińskiego (bezpartyjnego oczywiście), przewodniczącego Związku Zawodowego Górników, posła SLD od dwóch kadencji. Jak zwykle wybuchały petardy, wyły syreny i śmigały śruby. Rok wcześniej ZZG podziękował wojewodzie katowickiemu Markowi Kempskiemu za "pakt dla województwa", którego nie była w stanie przez cztery lata swoich rządów sporządzić koalicja SLD-PSL, prezentem w postaci świńskiej głowy. Zarazem trzy tysiące prowadzonych przez Kisielińskiego górników najechało Warszawę. Na Sejm poleciały jaja.
ZZG jest podporą Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, kierowanego przez Józefa Wiadernego, wieloletniego pracownika OPZZ. We wrześniu 1996 r., po ustąpieniu Ewy Spychalskiej, mianowanej na ambasadora na Białorusi, Wiaderny został szefem związkowej centrali. W Sejmie obecnej kadencji figuruje jako "bezpartyjny poseł SLD" i jako taki prowadzi tradycyjnie każdy pochód pierwszomajowy w Warszawie u boku Leszka Millera. IV Kongres OPZZ w maju 1998 r., którego gościem był prezydent Aleksander Kwaśniewski, oskarżył rządzącą koalicję o niekompetencję, arogancję i "antypracowniczość". Zgodnie z najlepszymi tradycjami, Wiaderny był jedynym kandydatem na przewodniczącego i został nim wybrany "miażdżącą większością głosów". Niespełna rok później OPZZ wystąpiło z Komisji Trójstronnej, poważnie utrudniając rządowi Buzka prowadzenie skutecznych negocjacji w sprawach pracowniczych.
Chłopstwo
Podobnie jak nauczyciele i górnicy - kolejny protest zapowiadają rolnicy. Przy chwilowej absencji Andrzeja Leppera, zajętego kampanią prezydencką i tłumaczeniem swej nieobecności na procesach sądowych, rolę chłopskiego Millera przejął Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Ta utworzona w czasach PRL struktura pomyślana była jako polityczny nadzór "siły przewodniej" nad wsią, dlatego związkiem kierowali funkcjonariusze PZPR. Należący do niej od 1969 r. Serafin to długoletni (od 1981 r.) członek prezydium KZRKiOR. Po rozwiązaniu PZPR nie wstąpił do SdRP, za to w Sejmie X kadencji trudził się walką o interesy rolników jako członek prezydium Parlamentarnego Klubu Lewicy Demokratycznej. W dwóch następnych sejmach działał już z poręczenia PSL. Nadal jednak pozostaje bezpartyjny, podobnie jak poprzedni prezes kółek, Janusz Maksymiuk, również lubiący zmieniać barwy (był posłem PSL I kadencji Sejmu i posłem SLD w okresie II kadencji). Za czasów koalicji SLD-PSL Serafin był przewodniczącym rady Agencji Rynku Rolnego, która wtedy oczywiście niezwykle dobrze wypełniała swe zadania. Dziś ta sama agencja jest - wedle Serafina - "zwykłym handlarzem zbóż i mięsa". Kierowany przezeń związek oprotestowuje każdą decyzję rządu Jerzego Buzka prowadzącą do polepszenia sytuacji w rolnictwie i wraz z "Samoobroną" nieustannie grozi chłopską rewoltą. Szacuje się, że 80 proc. strajków i protestów w tej kadencji wywołuje lobby rolnicze. Pod jego presją rząd nie zdecydował się w sierpniu na zwiększenie bezcłowego importu zbóż, by zahamować drastyczny wzrost cen żywności, za co Serafin i Lepper solidarnie obwiniają Balcerowicza.
Weterani ruchu i czynnik kobiecy
Od 24 sierpnia głodówkę przed kancelarią premiera urządza Krajowa Partia Emerytów i Rencistów. Grozi wiecami i obrzucaniem budynków puszkami z farbą. Prezesem utworzonej w 1994 r. partii został Zenon Rumiński, który w stanie wojennym był zastępcą dyrektora w jednym z urzędów wojewódzkich. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi KPEiR "w trosce o wizerunek" przeprowadziła weryfikację kandydatów, by na listy nie trafili etatowi funkcjonariusze PZPR. Wyjątek zrobiono dla Stanisława Michalskiego, byłego członka KC, "bo to aktor". Formalnie nie współpracując z SLD, partia emerytów, w której jest wielu czynnych zawodowo czterdziestolatków, zawarła sojusze samorządowe z PSL i Unią Pracy, ale jej obecny prezes, Tomasz Mamiński, został członkiem komitetu wyborczego Aleksandra Kwaśniewskiego. KPEiR zadeklarowała mu poparcie, "w nadziei, że spełni postulaty emerytów i rencistów".
W komitecie Mamiński ma za kolegę Kazimierza Morawskiego, byłego członka Rady Państwa PRL, wieloletniego prezesa Unii Chrześcijańsko-Społecznej, przekształconej z ChSS. W grudniu 1998 r. metropolita lubelski abp Józef Życiński zakazał księdzu Marianowi Chmielowskiemu, duszpasterzowi unii, jakichkolwiek kontaktów z tym ugrupowaniem, które - jak przypomniał - w czasach PRL "przemawiało zawsze głosem PZPR". Członkiem komitetu wyborczego kandydata Kwaśniewskiego jest też Marek Pol, lider Unii Pracy, która dwa lata temu przyjęła uchwałę, że nie wejdzie w sojusz z SLD. Było to jednak w czasach, gdy partią kierował Ryszard Bugaj. No, ale Bugaja w partii już nie ma. Czołową działaczką i byłą posłanką UP jest Izabela Jaruga-Nowacka, liderka Unii Kobiet Polskich. Niewykluczone więc, że jeszcze przed wyborami prezydenckimi doczekamy się "marszu kobiet" niezadowolonych z rządu Buzka, którym kandydat Kwaśniewski obieca lepsze jutro. A Leszek Miller, gdyby chciał, mógłby spokojnie przedłużyć sobie urlop.
Komunistyczna tradycja wystawiania sojuszników na pierwszą linię frontu sięga bitwy pod Lenino. Na zakrętach PRL najbardziej brudną robotę PZPR robiła rękami swych sprzymierzeńców. Gdy w październiku ’56 partia zaczęła tracić kontrolę nad społecznymi emocjami, sowiecką interwencją zagroził Bolesław Piasecki, prezes PAX, organizacji "postępowych katolików". W marcu ’68 największą gorliwość w antysemickiej propagandzie wykazywała nie "Trybuna Ludu" - organ PZPR, lecz pisma ugrupowań sojuszniczych: "Kurier Polski" - gazeta SD i "Słowo Powszechne" - organ PAX, a sejmowej nagonce na Jerzego Zawieyskiego przewodził Józef Ozga-Michalski z ZSL. Stan wojenny wsparło między innymi Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne, zaś przewodniczącym fasadowego PRON został katolicki pisarz Jan Dobraczyński. PRL-owska doktryna jedności narodu zakładała współdziałanie robotników, chłopów i inteligencji pracującej z udziałem wspierających socjalizm katolików, zaangażowanych emerytów oraz "czynnika kobiecego".
Inteligencja pracująca i klasa robotnicza
Jej trzonem zawsze byli nauczyciele. Dziesięć dni przed początkiem roku szkolnego A.D. 2000 Związek Nauczycielstwa Polskiego zagroził strajkiem, jeśli nie będzie pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli. Edmund Wittbrodt, minister edukacji narodowej, zapowiedział, że pieniądze się znajdą, a nauczycielska "Solidarność" już 17 czerwca stwierdziła, iż "informacje o braku środków na podwyżki stoją w sprzeczności z faktem przekazania jednostkom samorządu terytorialnego w ramach subwencji odpowiednich kwot". Na przykład Łódź dostała zaliczkowo na ten cel 6,5 mln zł. Mimo to Krzysztof Baszczyński, prezes łódzkiego ZNP, poseł SLD od dwóch kadencji, uważany za jednego z najbliższych ludzi Leszka Millera, obwieścił w łódzkich "Wiadomościach Dnia": "jest niemal pewne, że związek ogłosi we wrześniu akcję protestacyjną". W listopadzie 1999 r. Baszczyński pokierował w Łodzi strajkiem szkolnym, w którym wzięła udział połowa szkół regionu. Chodziło o zmiany w Karcie Nauczyciela. W czerwcu poprowadził manifestację emerytowanych nauczycieli na łódzki Urząd Wojewódzki; powód - złe wyliczenie funduszu socjalnego. Wojewoda Michał Kasiński tłumaczył wówczas, że wysokość zasiłków wynika z szacunków ZUS. Mimo to, manifestacja się odbyła.Kiedy w październiku 1998 r. Jan Zaciura, długoletni (bezpartyjny, choć będący posłem sojuszu) lider ZNP odchodził na emeryturę, w walce o schedę po nim starli się 40-letni historyk Sławomir Broniarz i starszy o pięć lat Krzysztof Baszczyński. Wygrał Broniarz, odcinając się od wojowniczości swego rywala, ale nie od politycznej spuścizny półmilionowego związku, współtworzącego Sojusz Lewicy Demokratycznej. Po przekształceniu SLD posłowie ZNP stali się nominalnie bezpartyjni. Ale ich oddech czuje na plecach nowy prezes, który poczuł się w obowiązku oświadczyć, że "ZNP był i jest związkiem lewicowym". Dziś Broniarz zapowiada, że 18 września rozpocznie się tygodniowa akcja protestacyjna. Będzie pikieta pod URM i różnorodne akcje "charakterystyczne dla okręgów". Właściwością okręgu łódzkiego jest prowadzenie przez ZNP szkoły komercyjnej. Poseł-związkowiec Baszczyński, zapytany, czy nie kłóci się to z socjalistyczną ideą bezpłatnego nauczania, odpowiedział: "nie widzę tu sprzeczności".
Staraniom działaczy ZNP, by wiosną nie było matur, sekundowały wysiłki lewicowych związków zawodowych, zrzeszonych w OPZZ, by nie było też węgla, prądu i paru innych rzeczy potrzebnych do życia. Na wiosnę restrukturyzacja górnictwa - niezbędna, by ocalić tę gałąź gospodarki - wywołała protest w Katowicach, prowadzony przez Jana Kisielińskiego (bezpartyjnego oczywiście), przewodniczącego Związku Zawodowego Górników, posła SLD od dwóch kadencji. Jak zwykle wybuchały petardy, wyły syreny i śmigały śruby. Rok wcześniej ZZG podziękował wojewodzie katowickiemu Markowi Kempskiemu za "pakt dla województwa", którego nie była w stanie przez cztery lata swoich rządów sporządzić koalicja SLD-PSL, prezentem w postaci świńskiej głowy. Zarazem trzy tysiące prowadzonych przez Kisielińskiego górników najechało Warszawę. Na Sejm poleciały jaja.
ZZG jest podporą Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, kierowanego przez Józefa Wiadernego, wieloletniego pracownika OPZZ. We wrześniu 1996 r., po ustąpieniu Ewy Spychalskiej, mianowanej na ambasadora na Białorusi, Wiaderny został szefem związkowej centrali. W Sejmie obecnej kadencji figuruje jako "bezpartyjny poseł SLD" i jako taki prowadzi tradycyjnie każdy pochód pierwszomajowy w Warszawie u boku Leszka Millera. IV Kongres OPZZ w maju 1998 r., którego gościem był prezydent Aleksander Kwaśniewski, oskarżył rządzącą koalicję o niekompetencję, arogancję i "antypracowniczość". Zgodnie z najlepszymi tradycjami, Wiaderny był jedynym kandydatem na przewodniczącego i został nim wybrany "miażdżącą większością głosów". Niespełna rok później OPZZ wystąpiło z Komisji Trójstronnej, poważnie utrudniając rządowi Buzka prowadzenie skutecznych negocjacji w sprawach pracowniczych.
Chłopstwo
Podobnie jak nauczyciele i górnicy - kolejny protest zapowiadają rolnicy. Przy chwilowej absencji Andrzeja Leppera, zajętego kampanią prezydencką i tłumaczeniem swej nieobecności na procesach sądowych, rolę chłopskiego Millera przejął Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Ta utworzona w czasach PRL struktura pomyślana była jako polityczny nadzór "siły przewodniej" nad wsią, dlatego związkiem kierowali funkcjonariusze PZPR. Należący do niej od 1969 r. Serafin to długoletni (od 1981 r.) członek prezydium KZRKiOR. Po rozwiązaniu PZPR nie wstąpił do SdRP, za to w Sejmie X kadencji trudził się walką o interesy rolników jako członek prezydium Parlamentarnego Klubu Lewicy Demokratycznej. W dwóch następnych sejmach działał już z poręczenia PSL. Nadal jednak pozostaje bezpartyjny, podobnie jak poprzedni prezes kółek, Janusz Maksymiuk, również lubiący zmieniać barwy (był posłem PSL I kadencji Sejmu i posłem SLD w okresie II kadencji). Za czasów koalicji SLD-PSL Serafin był przewodniczącym rady Agencji Rynku Rolnego, która wtedy oczywiście niezwykle dobrze wypełniała swe zadania. Dziś ta sama agencja jest - wedle Serafina - "zwykłym handlarzem zbóż i mięsa". Kierowany przezeń związek oprotestowuje każdą decyzję rządu Jerzego Buzka prowadzącą do polepszenia sytuacji w rolnictwie i wraz z "Samoobroną" nieustannie grozi chłopską rewoltą. Szacuje się, że 80 proc. strajków i protestów w tej kadencji wywołuje lobby rolnicze. Pod jego presją rząd nie zdecydował się w sierpniu na zwiększenie bezcłowego importu zbóż, by zahamować drastyczny wzrost cen żywności, za co Serafin i Lepper solidarnie obwiniają Balcerowicza.
Weterani ruchu i czynnik kobiecy
Od 24 sierpnia głodówkę przed kancelarią premiera urządza Krajowa Partia Emerytów i Rencistów. Grozi wiecami i obrzucaniem budynków puszkami z farbą. Prezesem utworzonej w 1994 r. partii został Zenon Rumiński, który w stanie wojennym był zastępcą dyrektora w jednym z urzędów wojewódzkich. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi KPEiR "w trosce o wizerunek" przeprowadziła weryfikację kandydatów, by na listy nie trafili etatowi funkcjonariusze PZPR. Wyjątek zrobiono dla Stanisława Michalskiego, byłego członka KC, "bo to aktor". Formalnie nie współpracując z SLD, partia emerytów, w której jest wielu czynnych zawodowo czterdziestolatków, zawarła sojusze samorządowe z PSL i Unią Pracy, ale jej obecny prezes, Tomasz Mamiński, został członkiem komitetu wyborczego Aleksandra Kwaśniewskiego. KPEiR zadeklarowała mu poparcie, "w nadziei, że spełni postulaty emerytów i rencistów".
W komitecie Mamiński ma za kolegę Kazimierza Morawskiego, byłego członka Rady Państwa PRL, wieloletniego prezesa Unii Chrześcijańsko-Społecznej, przekształconej z ChSS. W grudniu 1998 r. metropolita lubelski abp Józef Życiński zakazał księdzu Marianowi Chmielowskiemu, duszpasterzowi unii, jakichkolwiek kontaktów z tym ugrupowaniem, które - jak przypomniał - w czasach PRL "przemawiało zawsze głosem PZPR". Członkiem komitetu wyborczego kandydata Kwaśniewskiego jest też Marek Pol, lider Unii Pracy, która dwa lata temu przyjęła uchwałę, że nie wejdzie w sojusz z SLD. Było to jednak w czasach, gdy partią kierował Ryszard Bugaj. No, ale Bugaja w partii już nie ma. Czołową działaczką i byłą posłanką UP jest Izabela Jaruga-Nowacka, liderka Unii Kobiet Polskich. Niewykluczone więc, że jeszcze przed wyborami prezydenckimi doczekamy się "marszu kobiet" niezadowolonych z rządu Buzka, którym kandydat Kwaśniewski obieca lepsze jutro. A Leszek Miller, gdyby chciał, mógłby spokojnie przedłużyć sobie urlop.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.