Kto kieruje polską gospodarką?
W Polsce rozmywa się decyzyjne centrum gospodarki i finansów publicznych" - doniósł niedawno "Financial Times". "Po odejściu z rządu prof. Balcerowicza władzy wykonawczej grozi niebezpieczny, miękki dryf" - konstatuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung". - W rządzie widać wyraźnie przesunięcia akcentów - mówi Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej. Formalnym przejawem "dryfowania centrum" jest zmiana na stanowisku szefa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Nie jest nim już minister finansów, lecz minister gospodarki. Przez całą ostatnią dekadę było odwrotnie. Minister finansów miał największy wpływ na gospodarkę nie tylko w Polsce, lecz we wszystkich krajach przechodzących transformację. Czyżby po rewolucji Balcerowicza nastał czas kontrrewolucji?
- Jarosław Bauc jest bardzo dobrym urzędnikiem. Jako wiceminister mógł zawsze liczyć na Balcerowicza. Teraz sytuacja się zmieniła. Brak silnego ministra finansów, bezkonfliktowo współpracującego z wicepremierem do spraw gospodarczych, nie wróży dobrze - ocenia poseł, członek Komisji Finansów Publicznych. Bauc poniósł już zresztą pierwszą spektakularną porażkę - w starciu z ministrem rolnictwa Arturem Balazsem. Pod koniec sierpnia rząd na wniosek Balazsa nie przyjął bowiem żadnych konkretnych decyzji liberalizujących rynek żywnościowy, których wprowadzenie minister Bauc kilka dni wcześniej zapowiadał. W efekcie Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na podwyższenie stóp procentowych o 1,5 proc., co - umacniając złotówkę - musi prowadzić do osłabienia tempa wzrostu gospodarczego i stwarza gorsze warunki eksporterom.
Dryf centrum jest widoczny przede wszystkim we wzroście znaczenia branżowych lobby. Rolnicy wymogli wstrzymanie decyzji o bezcłowym imporcie zbóż i mięsa. Kolejarze - wstrzymanie egzekucji długów. Zbrojeniówka - obietnicę zakupu broni w zakładach Łucznik. Wkrótce o swoje upomną się górnicy, nauczyciele, służba zdrowia. - Decyzję o wstrzymaniu egzekucji długów kolei wobec energetyki trzeba ocenić jako fatalną. Wicepremier dał tym dowód, że nie rozumie, na czym polega nowoczesne zarządzanie państwowymi przedsiębiorstwami. A przecież nie polega ono na wydawaniu nakazów i zakazów, lecz tworzeniu stabilnych reguł gry, w której przedsiębiorstwa powinny zachowywać autonomię finansową - mówi jeden z byłych wiceministrów finansów. Minister Bauc zapewnia, że przyszłoroczny deficyt budżetowy zostanie utrzymany na poziomie projektowanym przez Leszka Balcerowicza (1,6 proc. PKB). Przeczy temu - na co zwraca uwagę Bogusław Grabowski - zaakceptowanie przez rząd propozycji, by Fundusz Pracy mógł zaciągać kredyty. Decyzja ta świadczy bowiem o "miękkiej" postawie ministra finansów. Czy minister będzie równie "miękki", gdy trzeba będzie znaleźć fundusze na wynagrodzenia dla nauczycieli, na waloryzację emerytur czy obsługę długu wewnętrznego?
- Na razie nie wiadomo, jaki w praktyce będzie budżet na 2001 r. Ministerstwo Finansów dotychczas nie przedstawiło nawet założeń budżetowych - mówi prof. Jerzy Osiatyński, poseł UW, były minister finansów. Nie wiadomo, czy rząd z dryfującym centrum będzie potrafił prowadzić twardą politykę wobec państwowych monopoli. - Zachłystujemy się niedawną poprawą sytuacji w handlu zagranicznym, tymczasem tak naprawdę nie zmieniła się niekorzystna struktura eksportu czy zakres zmonopolizowania eksporterów - ocenia prof. Osiatyński.
Objawem "dryfu centrum" jest też to, że w praktyce zakończyła działalność powołana przez wicepremiera Balcerowicza komisja do spraw odbiurokratyzowania gospodarki. Nawet pod patronatem Balcerowicza propozycje komisji były blokowane przez branżowe i urzędnicze lobby. Teraz otwarcie przystępują one do kontrofensywy. Sprzyja im postawa wicepremiera Steinhoffa, który głosi, że nie ma potrzeby tworzenia specjalnych ciał, a wszelkie sprawy powinny się rozwiązywać samoistnie. Na razie samoistnie wzrasta inflacja, a przez to przyszłe wydatki budżetu. Minister Bauc ogłosił natomiast, że reforma podatków będzie możliwa, ale po 2005 r. Można odnieść wrażenie, że jedynym ministrem formułującym strategię na przyszłość jest Jerzy Kropiwnicki. Problemem jest to, że dotychczas jego recepty proponowały gospodarce i finansom publicznym lekarstwo gorsze od choroby.
- Jarosław Bauc jest bardzo dobrym urzędnikiem. Jako wiceminister mógł zawsze liczyć na Balcerowicza. Teraz sytuacja się zmieniła. Brak silnego ministra finansów, bezkonfliktowo współpracującego z wicepremierem do spraw gospodarczych, nie wróży dobrze - ocenia poseł, członek Komisji Finansów Publicznych. Bauc poniósł już zresztą pierwszą spektakularną porażkę - w starciu z ministrem rolnictwa Arturem Balazsem. Pod koniec sierpnia rząd na wniosek Balazsa nie przyjął bowiem żadnych konkretnych decyzji liberalizujących rynek żywnościowy, których wprowadzenie minister Bauc kilka dni wcześniej zapowiadał. W efekcie Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na podwyższenie stóp procentowych o 1,5 proc., co - umacniając złotówkę - musi prowadzić do osłabienia tempa wzrostu gospodarczego i stwarza gorsze warunki eksporterom.
Dryf centrum jest widoczny przede wszystkim we wzroście znaczenia branżowych lobby. Rolnicy wymogli wstrzymanie decyzji o bezcłowym imporcie zbóż i mięsa. Kolejarze - wstrzymanie egzekucji długów. Zbrojeniówka - obietnicę zakupu broni w zakładach Łucznik. Wkrótce o swoje upomną się górnicy, nauczyciele, służba zdrowia. - Decyzję o wstrzymaniu egzekucji długów kolei wobec energetyki trzeba ocenić jako fatalną. Wicepremier dał tym dowód, że nie rozumie, na czym polega nowoczesne zarządzanie państwowymi przedsiębiorstwami. A przecież nie polega ono na wydawaniu nakazów i zakazów, lecz tworzeniu stabilnych reguł gry, w której przedsiębiorstwa powinny zachowywać autonomię finansową - mówi jeden z byłych wiceministrów finansów. Minister Bauc zapewnia, że przyszłoroczny deficyt budżetowy zostanie utrzymany na poziomie projektowanym przez Leszka Balcerowicza (1,6 proc. PKB). Przeczy temu - na co zwraca uwagę Bogusław Grabowski - zaakceptowanie przez rząd propozycji, by Fundusz Pracy mógł zaciągać kredyty. Decyzja ta świadczy bowiem o "miękkiej" postawie ministra finansów. Czy minister będzie równie "miękki", gdy trzeba będzie znaleźć fundusze na wynagrodzenia dla nauczycieli, na waloryzację emerytur czy obsługę długu wewnętrznego?
- Na razie nie wiadomo, jaki w praktyce będzie budżet na 2001 r. Ministerstwo Finansów dotychczas nie przedstawiło nawet założeń budżetowych - mówi prof. Jerzy Osiatyński, poseł UW, były minister finansów. Nie wiadomo, czy rząd z dryfującym centrum będzie potrafił prowadzić twardą politykę wobec państwowych monopoli. - Zachłystujemy się niedawną poprawą sytuacji w handlu zagranicznym, tymczasem tak naprawdę nie zmieniła się niekorzystna struktura eksportu czy zakres zmonopolizowania eksporterów - ocenia prof. Osiatyński.
Objawem "dryfu centrum" jest też to, że w praktyce zakończyła działalność powołana przez wicepremiera Balcerowicza komisja do spraw odbiurokratyzowania gospodarki. Nawet pod patronatem Balcerowicza propozycje komisji były blokowane przez branżowe i urzędnicze lobby. Teraz otwarcie przystępują one do kontrofensywy. Sprzyja im postawa wicepremiera Steinhoffa, który głosi, że nie ma potrzeby tworzenia specjalnych ciał, a wszelkie sprawy powinny się rozwiązywać samoistnie. Na razie samoistnie wzrasta inflacja, a przez to przyszłe wydatki budżetu. Minister Bauc ogłosił natomiast, że reforma podatków będzie możliwa, ale po 2005 r. Można odnieść wrażenie, że jedynym ministrem formułującym strategię na przyszłość jest Jerzy Kropiwnicki. Problemem jest to, że dotychczas jego recepty proponowały gospodarce i finansom publicznym lekarstwo gorsze od choroby.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.