Jesteśmy największym eksporterem grzybów w Europie
Polskie grzyby od wielu lat kupują największe niemieckie sieci handlowe - od tanich supermarketów Aldi po hipermarkety Metro. Cieszą się one w Niemczech dobrą opinią. Często reklamowane są jako produkty "prosto z Polski", co ma świadczyć o ich wysokiej jakości. Kurki w śmietanie, pierogi z cielęciną i grzybami oraz zupa borowikowa są najchętniej zamawianymi specjałami restauracji w polskim pawilonie na Expo 2000, choć należą do najdroższych dań na terenie całej wystawy. Niemcy odwiedzają nieliczne jeszcze w tym kraju polskie restauracje m.in. po to, aby zamówić pierogi z grzybami. Kurki z Polski w sosie podawane są także w wielu paryskich restauracjach. Jedną ze specjalności ekskluzywnego Bistro Champetre przy Rue St. Charles jest na przykład sola w kurkach. Grzyby z Polski serwują najlepsze lokale w Austrii, Luksemburgu, Holandii, Hiszpanii i we Włoszech. Intratny eksport staje się jednak coraz mniej opłacalny.
W 1999 r. sprzedaliśmy do Niemiec grzyby o wartości ponad 120 mln zł. Tylko za świeże kurki polscy przedsiębiorcy otrzymali grubo ponad 50 mln zł. Sporo grzybów z polskich lasów trafia również do Austrii, Szwajcarii, Francji, Hiszpanii i Włoch. Szacuje się, że ich oficjalny eksport przynosi nam rocznie przeszło 200 mln zł. W rzeczywistości, uwzględniając szarą strefę, sprzedaż jest znacznie większa. Za kilka lat grzyby z Polski najprawdopodobniej znikną jednak z zagranicznych rynków. Tracimy je na własne życzenie.
- Eksport grzybów pozostaje niewykorzystaną szansą polskich przedsiębiorców - uważa Waldemar Bierbasz, prezes podwrocławskiej firmy Danex. 85 proc. produktów Daneksu trafia do Niemiec, Francji, Włoch, Austrii i Szwajcarii. W latach 90. firma ta wysyłała za granicę - oprócz produktów przetworzonych - 600-700 ton kurek rocznie. Przedsiębiorstwu Dragon spod Gorzowa Wielkopolskiego udawało się eksportować co roku prawie 300 ton prawdziwków i kurek. Również firma Jampol z okolic Koszalina zajmuje się głównie eksportem przetworzonych grzybów. Łącznie w Polsce funkcjonuje ok. 25 średnich i większych przedsiębiorstw zajmujących się skupem i przetwórstwem owoców lasów.
- Od kilku lat europejskie rynki psują nam polscy drobni handlarze oraz konkurenci ze Wschodu, przede wszystkim z Litwy, którzy nie przestrzegają norm sanitarnych i przez to zaniżają ceny - mówi Leszek Kamieniarz, prezes Jampolu. Licencjonowani producenci szacują, że w szarej strefie znalazło się już 90 proc. polskiego grzybowego rynku.
Jeszcze większą konkurencją od działających w szarej strefie Polaków są Litwini. Według oficjalnych danych, w ubiegłym roku sprzedali oni w Niemczech świeże kurki o wartości niemal 11 mln marek. Zdaniem polskich przedsiębiorców, rzeczywista litewska sprzedaż jest wielokrotnie większa. Ktoś ocenił - na podstawie szacunków faktycznego litewskiego eksportu grzybów - że nasi sąsiedzi powinni mieć więcej lasów niż Kanada. W rzeczywistości kupują towar w ościennych krajach, głównie od Białorusinów i Rosjan, którzy sami mają niewielkie szanse na sprzedaż w Europie Zachodniej swoich grzybów (na ogół nie spełniających norm radiologicznych). To sprawia, że na zachodnioeuropejskich rynkach ceny grzybów gwałtownie spadają. W Polsce kilogram można kupić od zbieraczy za 4-6 marek, na Białorusi kosztuje poniżej marki. Niegdyś Niemcy płacili dostawcom z Polski po 20 marek za kilogram kurek. Eksporterzy z Litwy najpierw zadowalali się 14 markami, teraz wystarcza im 7 marek. We Francji Polacy sprzedawali grzyby po 10-11 marek za kilogram. Ostatnio pojawili się tam Litwini i obniżyli cenę do 5-6 marek. Odpowiedzią polskich eksporterów na rosnącą konkurencję mogłoby być sprzedawanie grzybów w formie przetworzonej. Z naszych borowików, rydzów oraz kurek można zrobić nieźle sprzedające się przetwory i eksportować je tak, jak to czynią Chińczycy. Podczas ostatnich targów Summer Sancy Food w Nowym Jorku jedna z polskich firm wystawiła ponad 40 produktów z grzybów, w tym borowiki marynowane z ziołami i oliwkami oraz marynowane rydze. Znalazły one uznanie amerykańskich kupców, interesują się nimi także handlowcy z Europy Zachodniej. To jednak o wiele za mało, a polskie grzyby nadal przetwarza się głównie we Francji i Włoszech.
- Od wielu lat mamy już właściwie gotową markę "Polskie Grzyby" - przekonuje szef Jampolu. Ilu polskich przedsiębiorców potrafi skorzystać z tej okazji?
W 1999 r. sprzedaliśmy do Niemiec grzyby o wartości ponad 120 mln zł. Tylko za świeże kurki polscy przedsiębiorcy otrzymali grubo ponad 50 mln zł. Sporo grzybów z polskich lasów trafia również do Austrii, Szwajcarii, Francji, Hiszpanii i Włoch. Szacuje się, że ich oficjalny eksport przynosi nam rocznie przeszło 200 mln zł. W rzeczywistości, uwzględniając szarą strefę, sprzedaż jest znacznie większa. Za kilka lat grzyby z Polski najprawdopodobniej znikną jednak z zagranicznych rynków. Tracimy je na własne życzenie.
- Eksport grzybów pozostaje niewykorzystaną szansą polskich przedsiębiorców - uważa Waldemar Bierbasz, prezes podwrocławskiej firmy Danex. 85 proc. produktów Daneksu trafia do Niemiec, Francji, Włoch, Austrii i Szwajcarii. W latach 90. firma ta wysyłała za granicę - oprócz produktów przetworzonych - 600-700 ton kurek rocznie. Przedsiębiorstwu Dragon spod Gorzowa Wielkopolskiego udawało się eksportować co roku prawie 300 ton prawdziwków i kurek. Również firma Jampol z okolic Koszalina zajmuje się głównie eksportem przetworzonych grzybów. Łącznie w Polsce funkcjonuje ok. 25 średnich i większych przedsiębiorstw zajmujących się skupem i przetwórstwem owoców lasów.
- Od kilku lat europejskie rynki psują nam polscy drobni handlarze oraz konkurenci ze Wschodu, przede wszystkim z Litwy, którzy nie przestrzegają norm sanitarnych i przez to zaniżają ceny - mówi Leszek Kamieniarz, prezes Jampolu. Licencjonowani producenci szacują, że w szarej strefie znalazło się już 90 proc. polskiego grzybowego rynku.
Jeszcze większą konkurencją od działających w szarej strefie Polaków są Litwini. Według oficjalnych danych, w ubiegłym roku sprzedali oni w Niemczech świeże kurki o wartości niemal 11 mln marek. Zdaniem polskich przedsiębiorców, rzeczywista litewska sprzedaż jest wielokrotnie większa. Ktoś ocenił - na podstawie szacunków faktycznego litewskiego eksportu grzybów - że nasi sąsiedzi powinni mieć więcej lasów niż Kanada. W rzeczywistości kupują towar w ościennych krajach, głównie od Białorusinów i Rosjan, którzy sami mają niewielkie szanse na sprzedaż w Europie Zachodniej swoich grzybów (na ogół nie spełniających norm radiologicznych). To sprawia, że na zachodnioeuropejskich rynkach ceny grzybów gwałtownie spadają. W Polsce kilogram można kupić od zbieraczy za 4-6 marek, na Białorusi kosztuje poniżej marki. Niegdyś Niemcy płacili dostawcom z Polski po 20 marek za kilogram kurek. Eksporterzy z Litwy najpierw zadowalali się 14 markami, teraz wystarcza im 7 marek. We Francji Polacy sprzedawali grzyby po 10-11 marek za kilogram. Ostatnio pojawili się tam Litwini i obniżyli cenę do 5-6 marek. Odpowiedzią polskich eksporterów na rosnącą konkurencję mogłoby być sprzedawanie grzybów w formie przetworzonej. Z naszych borowików, rydzów oraz kurek można zrobić nieźle sprzedające się przetwory i eksportować je tak, jak to czynią Chińczycy. Podczas ostatnich targów Summer Sancy Food w Nowym Jorku jedna z polskich firm wystawiła ponad 40 produktów z grzybów, w tym borowiki marynowane z ziołami i oliwkami oraz marynowane rydze. Znalazły one uznanie amerykańskich kupców, interesują się nimi także handlowcy z Europy Zachodniej. To jednak o wiele za mało, a polskie grzyby nadal przetwarza się głównie we Francji i Włoszech.
- Od wielu lat mamy już właściwie gotową markę "Polskie Grzyby" - przekonuje szef Jampolu. Ilu polskich przedsiębiorców potrafi skorzystać z tej okazji?
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.