Rozmowa ze STANISŁAWEM SZUSZKIEWICZEM, byłym przewodniczącym Rady Najwyższej Białorusi
Krzysztof Łoziński: - Czy zapowiedź wprowadzenia przez Rosję wiz dla obywateli państw WNP oznacza przyznanie, że struktura ta przestała funkcjonować?
Stanisław Szuszkiewicz: - Struktura WNP cały czas jest niszczona. Tworzenie w jej ramach unii dwóch państw (Związek Rosji i Białorusi) oraz konstruowanie separatystycznych unii celnych czterech lub pięciu państw członkowskich podważa sens istnienia wspólnoty. Z drugiej strony podjęto pewne działania wzmacniające WNP. Na przykład Uzbekistan i Kirgistan, nie mogąc się samodzielnie oprzeć ruchom islamskim, zwróciły się znów ku Rosji, choć oficjalnie się do tego nie przyznają. Wystąpiła tu zgodność interesów, bo Rosjanie też obawiają się ruchów islamskich. Są więc w WNP jednocześnie tendencje odśrodkowe i dośrodkowe. Państwa powstałe z rozpadu ZSRR różnie oceniają swoją przyszłość. Ukraina obrała kurs na Zachód. Na forum w Krynicy, w którym uczestniczyłem, było to widoczne. Obecny premier Ukrainy, którego dobrze znam, na pewno będzie dążył do zreformowania kraju, natomiast przedstawiciele innych państw ciągle mówią o "trzeciej drodze".
- Użył pan niedawno sformułowania "trzecia droga do Trzeciego Świata".
- Jego autorką jest Margaret Thatcher. Ten zwrot także dziś dobrze określa kierunek, w jakim zmierza WNP. W jego ramach Związek Białorusi i Rosji zdołał na razie osiągnąć tylko jeden konkretny cel: stworzono biurokrację, która w każdej chwili może zacząć działać według poleceń z góry. Formalnie "na górze" istnieje koalicja prezydentów. Poza tym niczego nie ustalono. Nie podjęto decyzji o wyborze wspólnego parlamentu. Nawet gdyby go wybrano, to i tak nie może on mieć żadnej władzy, bo ani jedna, ani druga konstytucja na to nie pozwala. Początkowo mówiono, że mogłoby to zmienić referendum. Zresztą o jakim referendum może być mowa po przyłączeniu Białorusi do Rosji? Jestem pewien, że gdyby u nas przeprowadzić referendum, czy chcemy zostać przyłączeni do USA, czy do Rosji, to większość opowiedziałaby się za tym pierwszym wariantem.
- Zbliża się termin wyborów parlamentarnych, za rok kończy się sztucznie przedłużona kadencja Łukaszenki. Co będzie dalej?
- Przede wszystkim nie ma żadnych wyborów parlamentarnych. To fałszerstwo - pomyślane tak, aby zachować obecną dyktaturę. Jest dla mnie oczywiste, że Łukaszenka nie ma takiego poparcia, by obecnie wygrać w uczciwych wyborach, ale zrobi wszystko, żeby się utrzymać przy władzy. My zrobimy wszystko, aby się go pozbyć. Putin nie spieszy się z integracją - taką, jaka wynika z podpisanych między Moskwą i Mińskiem umów. Moim zdaniem, on realizuje teraz koncepcję sformułowaną przez Radę Prezydencką z Karaganowem na czele. Zostały w niej wyłożone cele Rosji wobec Biało-rusi: zahamowanie procesu wyodrębniania się tożsamości białoruskiej oraz inkorporacja Białorusi. Zdaniem Moskwy, niepodległa Białoruś komplikuje kontakty z obwodem kaliningradzkim oraz izoluje Rosję od Europy. Jako państwo niezależne Białoruś może na przykład pobierać opłaty za rurociągi i za bazy wojskowe.
- Jak ocenia pan sytuację gospodarczą Białorusi?
- Według źródeł niezależnych, inflacja w 2000 r. wyniosła 350 proc., a według rządu - "tylko" 240 proc. W pierwszej połowie tego roku osiągnęła 56 proc. jedynie dlatego, że w tym okresie wielu grupom zawodowym nie wypłacano pensji. Z danych państwowych związków zawodowych wynika, że średnio każdy zatrudniony zarabia ledwie 10 proc. powyżej minimum socjalnego, które i tak jest bardzo zaniżone. 75 proc. mieszkańców żyje poniżej minimum socjalnego. Wybuchu społecznego na razie nie będzie, bo ludzie mają jeszcze pewne rezerwy, żyjąc na zasadzie gospodarki naturalnej. Organizowanych jest wiele strajków, ale ludzie nie walczą z rządzącymi. Oni proszą władzę, żeby załatwiła ich problemy. Po staremu wierzą, że władza może "dać", "załatwić". Na przełom trzeba poczekać.
Stanisław Szuszkiewicz: - Struktura WNP cały czas jest niszczona. Tworzenie w jej ramach unii dwóch państw (Związek Rosji i Białorusi) oraz konstruowanie separatystycznych unii celnych czterech lub pięciu państw członkowskich podważa sens istnienia wspólnoty. Z drugiej strony podjęto pewne działania wzmacniające WNP. Na przykład Uzbekistan i Kirgistan, nie mogąc się samodzielnie oprzeć ruchom islamskim, zwróciły się znów ku Rosji, choć oficjalnie się do tego nie przyznają. Wystąpiła tu zgodność interesów, bo Rosjanie też obawiają się ruchów islamskich. Są więc w WNP jednocześnie tendencje odśrodkowe i dośrodkowe. Państwa powstałe z rozpadu ZSRR różnie oceniają swoją przyszłość. Ukraina obrała kurs na Zachód. Na forum w Krynicy, w którym uczestniczyłem, było to widoczne. Obecny premier Ukrainy, którego dobrze znam, na pewno będzie dążył do zreformowania kraju, natomiast przedstawiciele innych państw ciągle mówią o "trzeciej drodze".
- Użył pan niedawno sformułowania "trzecia droga do Trzeciego Świata".
- Jego autorką jest Margaret Thatcher. Ten zwrot także dziś dobrze określa kierunek, w jakim zmierza WNP. W jego ramach Związek Białorusi i Rosji zdołał na razie osiągnąć tylko jeden konkretny cel: stworzono biurokrację, która w każdej chwili może zacząć działać według poleceń z góry. Formalnie "na górze" istnieje koalicja prezydentów. Poza tym niczego nie ustalono. Nie podjęto decyzji o wyborze wspólnego parlamentu. Nawet gdyby go wybrano, to i tak nie może on mieć żadnej władzy, bo ani jedna, ani druga konstytucja na to nie pozwala. Początkowo mówiono, że mogłoby to zmienić referendum. Zresztą o jakim referendum może być mowa po przyłączeniu Białorusi do Rosji? Jestem pewien, że gdyby u nas przeprowadzić referendum, czy chcemy zostać przyłączeni do USA, czy do Rosji, to większość opowiedziałaby się za tym pierwszym wariantem.
- Zbliża się termin wyborów parlamentarnych, za rok kończy się sztucznie przedłużona kadencja Łukaszenki. Co będzie dalej?
- Przede wszystkim nie ma żadnych wyborów parlamentarnych. To fałszerstwo - pomyślane tak, aby zachować obecną dyktaturę. Jest dla mnie oczywiste, że Łukaszenka nie ma takiego poparcia, by obecnie wygrać w uczciwych wyborach, ale zrobi wszystko, żeby się utrzymać przy władzy. My zrobimy wszystko, aby się go pozbyć. Putin nie spieszy się z integracją - taką, jaka wynika z podpisanych między Moskwą i Mińskiem umów. Moim zdaniem, on realizuje teraz koncepcję sformułowaną przez Radę Prezydencką z Karaganowem na czele. Zostały w niej wyłożone cele Rosji wobec Biało-rusi: zahamowanie procesu wyodrębniania się tożsamości białoruskiej oraz inkorporacja Białorusi. Zdaniem Moskwy, niepodległa Białoruś komplikuje kontakty z obwodem kaliningradzkim oraz izoluje Rosję od Europy. Jako państwo niezależne Białoruś może na przykład pobierać opłaty za rurociągi i za bazy wojskowe.
- Jak ocenia pan sytuację gospodarczą Białorusi?
- Według źródeł niezależnych, inflacja w 2000 r. wyniosła 350 proc., a według rządu - "tylko" 240 proc. W pierwszej połowie tego roku osiągnęła 56 proc. jedynie dlatego, że w tym okresie wielu grupom zawodowym nie wypłacano pensji. Z danych państwowych związków zawodowych wynika, że średnio każdy zatrudniony zarabia ledwie 10 proc. powyżej minimum socjalnego, które i tak jest bardzo zaniżone. 75 proc. mieszkańców żyje poniżej minimum socjalnego. Wybuchu społecznego na razie nie będzie, bo ludzie mają jeszcze pewne rezerwy, żyjąc na zasadzie gospodarki naturalnej. Organizowanych jest wiele strajków, ale ludzie nie walczą z rządzącymi. Oni proszą władzę, żeby załatwiła ich problemy. Po staremu wierzą, że władza może "dać", "załatwić". Na przełom trzeba poczekać.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.