Wstydliwa karta historii Norwegii
Skandynawia jeszcze do niedawna miała opinię sumienia świata, którą państwa skandynawskie umiejętnie lansowały na arenie międzynarodowej. Tymczasem przed kilkoma laty uwagę opinii publicznej wzbudziła sprawa przymusowych sterylizacji szwedzkich "obywateli gorszej kategorii". Teraz okazuje się, że ciemne zakamarki swej XX-wiecznej historii odkrywa także Norwegia, którą wstrząsają doniesienia na temat tragicznego losu dzieci urodzonych podczas wojny ze związków Norweżek z niemieckimi żołnierzami.
Hitlerowska okupacja Norwegii była okrutna i pociągnęła za sobą wiele ofiar. Koniec wojny, który był wybawieniem dla większości Norwegów, rozpoczął tragiczny okres w życiu grupy 10-15 tys. dzieci określanych potocznie mianem "niemieckich bękartów". Większość z nich to produkt Lebensborn - hitlerowskiego snu o czystej rasie nordyckiej. Norwegia była miejscem realizacji tego pomysłu, gdyż Norwegowie uznawani byli przez hitlerowców za wzór czystości rasowej, a idealnymi "nadludźmi", obywatelami tysiącletniej Rzeszy miały być dzieci Norweżek i wybranych niemieckich żołnierzy.
Tymczasem po wojnie Norwedzy uznali "niemieckie bachory" za rodzaj obciążonych dziedzicznie "podludzi". Już w październiku 1945 r. Ministerstwo Spraw Socjalnych zaleciło przymusowe oddzielanie dzieci niemieckich ojców od matek i umieszczanie ich w domach dziecka dla dzieci upośledzonych umysłowo. Do dzisiaj kilkaset Norweżek nie odnalazło swoich dzieci, które po wojnie trafiły do rodzin zastępczych. Motywem tego nieludzkiego postępowania była obawa, aby dzieci nie stały się zalążkiem niemieckiej mniejszości narodowej, mogącej się przekształcić w piątą kolumnę.
Dla kilku tysięcy małych dzieci rozpoczęła się droga przez mękę. Nie lepszy los czekał ich matki - w 1945 r. bezpośrednio po zakończeniu wojny 5 tys. młodych dziewcząt zostało internowanych bez żadnego procesu sądowego w dziewięciu obozach koncentracyjnych. Internowanie trwało do jesieni 1946 r., a jego kulminacją było obwożenie dziewcząt z ogolonymi głowami w otwartych ciężarówkach. Większość z nich została zgwałcona i pobita, później zesłano je do pracy przymusowej na wsi. Kobiety, które w czasie wojny - nie zawsze z własnej woli - "bratały się z wrogiem", do dzisiaj nie mogą pobierać wojskowej emerytury wdowiej po norweskich mężach.
Los dzieci jest jeszcze bardziej tragiczny. Dorosłe dzisiaj "niemieckie bękarty" wspominają tortury, gwałty i prześladowania, które trwały przez całe lata 40. i 50., a w niektórych wypadkach aż do lat 60. Dzieci były wykorzystywane seksualnie, latami trzymane w piwnicach, wychodkach czy chlewniach. Zdarzały się wypadki wypalania swastyk na czołach kilkuletnich "wrogów rasowych". Nierzadko małoletnie ofiary były wysyłane do szkół specjalnych oraz obwożone po wioskach jako "idioci". Kilkadziesiąt z nich zostało oddanych do adopcji w Szwecji jako dzieci "bezpaństwowe urodzone w Niemczech" i dopiero w tym roku norweski rząd przywrócił im norweskie obywatelstwo.
Na początku września tego roku norweski dziennik "Dagsavisen" doniósł o przeprowadzaniu eksperymentów medycznych na wojennych dzieciach. Według dziennika, w latach 50. i 60. na dziesięciorgu dzieciach badano wpływ LSD na psychikę ludzką. Na skutek tych eksperymentów czworo z nich zmarło. Zleceniodawcą badań był Instytut Farmakologiczny Uniwersytetu w Oslo, norweskie wojsko i CIA. Miały być one przeprowadzane w kilku norweskich zakładach dla nerwowo chorych, ale władze tych zakładów zaprzeczają doniesieniom prasowym.
W 1994 r. 127 wojennych dzieci wystąpiło z pozwem przeciw państwu norweskiemu. Rząd Partii Pracy postanowił przyznać im tzw. tanie odszkodowanie w wysokości 200 tys. koron, odmawiając gruntownego rozpatrzenia sprawy i tłumacząc to jej przedawnieniem. Jedynie ówczesny premier Norwegii Kjell Magne Bondevik przeprosił ofiary prześladowań za okrutne postępowanie władz. W 1997 r. pozew przeciw państwu norweskiemu wniosło Stowarzyszenie Dzieci Wojennych Lebensborn wraz z prawniczką Randi Hagen Spydevold. Wniosek o odszkodowanie wędruje między norweskimi ministerstwami, a urzędnicy państwowi są zdania, że "sprawa ta ma bardziej charakter historyczny niż prawny". W lutym tego roku Ministerstwo Spraw Socjalnych odrzuciło wniosek siedmiorga wojennych dzieci o odszkodowanie z powodu "braku dostatecznych dowodów" prześladowań. Mimo to 57 kolejnych "bękartów" wniosło swoje wnioski, a pani Spydevold spodziewa się milionowych odszkodowań. Stowarzyszenie Dzieci Wojennych Lebensborn jest zdecydowane dochodzić sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
Hitlerowska okupacja Norwegii była okrutna i pociągnęła za sobą wiele ofiar. Koniec wojny, który był wybawieniem dla większości Norwegów, rozpoczął tragiczny okres w życiu grupy 10-15 tys. dzieci określanych potocznie mianem "niemieckich bękartów". Większość z nich to produkt Lebensborn - hitlerowskiego snu o czystej rasie nordyckiej. Norwegia była miejscem realizacji tego pomysłu, gdyż Norwegowie uznawani byli przez hitlerowców za wzór czystości rasowej, a idealnymi "nadludźmi", obywatelami tysiącletniej Rzeszy miały być dzieci Norweżek i wybranych niemieckich żołnierzy.
Tymczasem po wojnie Norwedzy uznali "niemieckie bachory" za rodzaj obciążonych dziedzicznie "podludzi". Już w październiku 1945 r. Ministerstwo Spraw Socjalnych zaleciło przymusowe oddzielanie dzieci niemieckich ojców od matek i umieszczanie ich w domach dziecka dla dzieci upośledzonych umysłowo. Do dzisiaj kilkaset Norweżek nie odnalazło swoich dzieci, które po wojnie trafiły do rodzin zastępczych. Motywem tego nieludzkiego postępowania była obawa, aby dzieci nie stały się zalążkiem niemieckiej mniejszości narodowej, mogącej się przekształcić w piątą kolumnę.
Dla kilku tysięcy małych dzieci rozpoczęła się droga przez mękę. Nie lepszy los czekał ich matki - w 1945 r. bezpośrednio po zakończeniu wojny 5 tys. młodych dziewcząt zostało internowanych bez żadnego procesu sądowego w dziewięciu obozach koncentracyjnych. Internowanie trwało do jesieni 1946 r., a jego kulminacją było obwożenie dziewcząt z ogolonymi głowami w otwartych ciężarówkach. Większość z nich została zgwałcona i pobita, później zesłano je do pracy przymusowej na wsi. Kobiety, które w czasie wojny - nie zawsze z własnej woli - "bratały się z wrogiem", do dzisiaj nie mogą pobierać wojskowej emerytury wdowiej po norweskich mężach.
Los dzieci jest jeszcze bardziej tragiczny. Dorosłe dzisiaj "niemieckie bękarty" wspominają tortury, gwałty i prześladowania, które trwały przez całe lata 40. i 50., a w niektórych wypadkach aż do lat 60. Dzieci były wykorzystywane seksualnie, latami trzymane w piwnicach, wychodkach czy chlewniach. Zdarzały się wypadki wypalania swastyk na czołach kilkuletnich "wrogów rasowych". Nierzadko małoletnie ofiary były wysyłane do szkół specjalnych oraz obwożone po wioskach jako "idioci". Kilkadziesiąt z nich zostało oddanych do adopcji w Szwecji jako dzieci "bezpaństwowe urodzone w Niemczech" i dopiero w tym roku norweski rząd przywrócił im norweskie obywatelstwo.
Na początku września tego roku norweski dziennik "Dagsavisen" doniósł o przeprowadzaniu eksperymentów medycznych na wojennych dzieciach. Według dziennika, w latach 50. i 60. na dziesięciorgu dzieciach badano wpływ LSD na psychikę ludzką. Na skutek tych eksperymentów czworo z nich zmarło. Zleceniodawcą badań był Instytut Farmakologiczny Uniwersytetu w Oslo, norweskie wojsko i CIA. Miały być one przeprowadzane w kilku norweskich zakładach dla nerwowo chorych, ale władze tych zakładów zaprzeczają doniesieniom prasowym.
W 1994 r. 127 wojennych dzieci wystąpiło z pozwem przeciw państwu norweskiemu. Rząd Partii Pracy postanowił przyznać im tzw. tanie odszkodowanie w wysokości 200 tys. koron, odmawiając gruntownego rozpatrzenia sprawy i tłumacząc to jej przedawnieniem. Jedynie ówczesny premier Norwegii Kjell Magne Bondevik przeprosił ofiary prześladowań za okrutne postępowanie władz. W 1997 r. pozew przeciw państwu norweskiemu wniosło Stowarzyszenie Dzieci Wojennych Lebensborn wraz z prawniczką Randi Hagen Spydevold. Wniosek o odszkodowanie wędruje między norweskimi ministerstwami, a urzędnicy państwowi są zdania, że "sprawa ta ma bardziej charakter historyczny niż prawny". W lutym tego roku Ministerstwo Spraw Socjalnych odrzuciło wniosek siedmiorga wojennych dzieci o odszkodowanie z powodu "braku dostatecznych dowodów" prześladowań. Mimo to 57 kolejnych "bękartów" wniosło swoje wnioski, a pani Spydevold spodziewa się milionowych odszkodowań. Stowarzyszenie Dzieci Wojennych Lebensborn jest zdecydowane dochodzić sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.