Film
Jan Purzycki (scenariusz) i Teresa Kotlarczyk (reżyseria) filmem "Prymas" przenieśli na ekran trzy najbardziej heroiczne lata w działalności księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego - okres jego internowania między innymi w Stoczku Warmińskim. Przeanalizowali metody manipulacji służb bezpieczeństwa, które zdecydowały się złamać prymasa, co dałoby im zasadniczy atut w procesie podporządkowania Kościoła władzy. Prymasa, zawsze silnie związanego z rzeszami wiernych, a tu odizolowanego, dezinformowanego, szykanowanego i szpiegowanego nawet przez najbliższych, obserwujemy w trakcie heroicznego natężenia sił duchowych. "Obejrzałem filmy dokumentalne, słuchałem przemówień księdza prymasa, czytałem to, co napisał, i to, co o nim napisano, wreszcie miałem to szczęście, że widziałem go na własne oczy" - mówił Andrzej Seweryn. W rezultacie udało się stworzyć postać, która - jak twierdzą widzowie obcujący przez wiele lat z głową polskiego Kościoła - jest przekonującym odpowiednikiem ekranowym prymasa. Autorom ekranizacji chodziło jednak o coś więcej niż tylko o stworzenie fragmentu kroniki lat stalinowskich. Prymas to przypomnienie, że "w historii najnowszej mieliśmy postaci prawdziwie charyzmatyczne".
Wydarzenie: POLSKA
Bach pozostaje niedościgły - taką konkluzją zamknęły się prezentacje dzieł lipskiego kantora na festiwalu Wratislavia Cantans. Tylko taka impreza muzyczna, jedna z największych w Europie, była w stanie udźwignąć dorobek mistrza, podany w dodatku w kilku konkurencyjnych stylach. "W imię Bacha" - takie motto przyświecało tegorocznym prezentacjom festiwalu, na którym zaprezentowano w sposób wszechstronny dorobek lipskiego kantora: od dzieł oratoryjnych, przez kameralne, po utwory solowe. Nawet więcej - w programie uwzględniono też twórczość jego wybitnych rówieśników: Händla czy Vivaldiego. Wratislavia Cantans, jedyna polska impreza tego typu zrzeszona w Europejskim Stowarzyszeniu Festiwali, każdego roku ściąga po kilka tysięcy wykonawców z całego świata. A dziesiątki tysięcy melomanów przybywających z całej Europy wysłuchuje koncertów festiwalowych w największych wrocławskich świątyniach.
Historia pamięta wielu "ekspertów" od Bacha, z najważniejszym - Feliksem Mendelssohnem-Bartholdym - na czele. Doprowadził on do "rewolucyjnego" wykonania "Pasji według św. Mateusza" w roku 1829, sto lat po jej pierwszej prezentacji pod kierunkiem twórcy. Dokonał przy tym daleko idących przeróbek, stając się inicjatorem obowiązującego przez następne niemal półtora wieku stylu monumentalnego w wykonaniu oratoriów i kantat. Taki styl - wielkie zespoły, współczesne instrumenty, śpiew o operowym zadęciu - zgodny był z cenionym wówczas szerokim odbiorem sztuki i oparciem go na emocjach. W muzyce Bacha widziano raczej "czucie i wiarę" niż "szkiełko i oko", choć w istocie jest ona genialnym połączeniem jednego i drugiego.
Bach słuchany dzisiaj to często efekt kolejnej wielkiej reinterpretacji - trzydzieści lat temu grupa muzyków z Austrii i Holandii, z Nikolausem Harnoncourtem i Gustavem Leonhardtem na czele, zaczęła używać instrumentów, na których grano w czasach kompozytora. Ich delikatne kameralne brzmienia początkowo szokowały słuchaczy, ale po latach styl zwany "autentycznym" zaczął obowiązywać na równym stopniu jak wcześniej monumentalny. Monumentalizm jednak zachował swoich zwolenników, twierdzących, że gdyby Bach miał do dyspozycji współczesne środki, to właśnie je by stosował. Tymczasem w latach siedemdziesiątych amerykański klawesynista i dyrygent Joshua Rifkin zaskoczył świat jeszcze większym "bluźnierstwem": tezą, że w swoich utworach wokalno-instrumentalnych Bach nie stosował chóru, a wszystkie głosy śpiewali soliści.
Dziś w interpretacji Bacha panuje zupełna dowolność, choć w najbardziej popularnych wydawnictwach płytowych króluje wciąż XIX-wieczny monumentalizm. Natomiast najbardziej wyrobieni słuchacze są zwolennikami utworów wykonywanych na instrumentach dawnych i ten styl, uchodzący za bardziej wyrafinowany, staje się obiektem swego rodzaju snobizmu. Płytowy komplet "Bach 2000" (153 płyty!), wydany przez wytwórnię Teldec, a zawierający historię nagrań Bacha na instrumentach dawnych (najstarsze nagranie pochodzi z 1966 r.), znalazł i w Polsce licznych zwolenników, choć na kupienie zestawu wszystkich płyt stać było tylko majętnych melomanów.
Jan Purzycki (scenariusz) i Teresa Kotlarczyk (reżyseria) filmem "Prymas" przenieśli na ekran trzy najbardziej heroiczne lata w działalności księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego - okres jego internowania między innymi w Stoczku Warmińskim. Przeanalizowali metody manipulacji służb bezpieczeństwa, które zdecydowały się złamać prymasa, co dałoby im zasadniczy atut w procesie podporządkowania Kościoła władzy. Prymasa, zawsze silnie związanego z rzeszami wiernych, a tu odizolowanego, dezinformowanego, szykanowanego i szpiegowanego nawet przez najbliższych, obserwujemy w trakcie heroicznego natężenia sił duchowych. "Obejrzałem filmy dokumentalne, słuchałem przemówień księdza prymasa, czytałem to, co napisał, i to, co o nim napisano, wreszcie miałem to szczęście, że widziałem go na własne oczy" - mówił Andrzej Seweryn. W rezultacie udało się stworzyć postać, która - jak twierdzą widzowie obcujący przez wiele lat z głową polskiego Kościoła - jest przekonującym odpowiednikiem ekranowym prymasa. Autorom ekranizacji chodziło jednak o coś więcej niż tylko o stworzenie fragmentu kroniki lat stalinowskich. Prymas to przypomnienie, że "w historii najnowszej mieliśmy postaci prawdziwie charyzmatyczne".
Wydarzenie: POLSKA
Bach pozostaje niedościgły - taką konkluzją zamknęły się prezentacje dzieł lipskiego kantora na festiwalu Wratislavia Cantans. Tylko taka impreza muzyczna, jedna z największych w Europie, była w stanie udźwignąć dorobek mistrza, podany w dodatku w kilku konkurencyjnych stylach. "W imię Bacha" - takie motto przyświecało tegorocznym prezentacjom festiwalu, na którym zaprezentowano w sposób wszechstronny dorobek lipskiego kantora: od dzieł oratoryjnych, przez kameralne, po utwory solowe. Nawet więcej - w programie uwzględniono też twórczość jego wybitnych rówieśników: Händla czy Vivaldiego. Wratislavia Cantans, jedyna polska impreza tego typu zrzeszona w Europejskim Stowarzyszeniu Festiwali, każdego roku ściąga po kilka tysięcy wykonawców z całego świata. A dziesiątki tysięcy melomanów przybywających z całej Europy wysłuchuje koncertów festiwalowych w największych wrocławskich świątyniach.
Historia pamięta wielu "ekspertów" od Bacha, z najważniejszym - Feliksem Mendelssohnem-Bartholdym - na czele. Doprowadził on do "rewolucyjnego" wykonania "Pasji według św. Mateusza" w roku 1829, sto lat po jej pierwszej prezentacji pod kierunkiem twórcy. Dokonał przy tym daleko idących przeróbek, stając się inicjatorem obowiązującego przez następne niemal półtora wieku stylu monumentalnego w wykonaniu oratoriów i kantat. Taki styl - wielkie zespoły, współczesne instrumenty, śpiew o operowym zadęciu - zgodny był z cenionym wówczas szerokim odbiorem sztuki i oparciem go na emocjach. W muzyce Bacha widziano raczej "czucie i wiarę" niż "szkiełko i oko", choć w istocie jest ona genialnym połączeniem jednego i drugiego.
Bach słuchany dzisiaj to często efekt kolejnej wielkiej reinterpretacji - trzydzieści lat temu grupa muzyków z Austrii i Holandii, z Nikolausem Harnoncourtem i Gustavem Leonhardtem na czele, zaczęła używać instrumentów, na których grano w czasach kompozytora. Ich delikatne kameralne brzmienia początkowo szokowały słuchaczy, ale po latach styl zwany "autentycznym" zaczął obowiązywać na równym stopniu jak wcześniej monumentalny. Monumentalizm jednak zachował swoich zwolenników, twierdzących, że gdyby Bach miał do dyspozycji współczesne środki, to właśnie je by stosował. Tymczasem w latach siedemdziesiątych amerykański klawesynista i dyrygent Joshua Rifkin zaskoczył świat jeszcze większym "bluźnierstwem": tezą, że w swoich utworach wokalno-instrumentalnych Bach nie stosował chóru, a wszystkie głosy śpiewali soliści.
Dziś w interpretacji Bacha panuje zupełna dowolność, choć w najbardziej popularnych wydawnictwach płytowych króluje wciąż XIX-wieczny monumentalizm. Natomiast najbardziej wyrobieni słuchacze są zwolennikami utworów wykonywanych na instrumentach dawnych i ten styl, uchodzący za bardziej wyrafinowany, staje się obiektem swego rodzaju snobizmu. Płytowy komplet "Bach 2000" (153 płyty!), wydany przez wytwórnię Teldec, a zawierający historię nagrań Bacha na instrumentach dawnych (najstarsze nagranie pochodzi z 1966 r.), znalazł i w Polsce licznych zwolenników, choć na kupienie zestawu wszystkich płyt stać było tylko majętnych melomanów.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.