Kłamstwo to jedna z form przemocy: zamiast walić kogoś w nos, wodzimy go zań - napisał filozof Steffen Dietzsch. Taniec hipokrytów trwa na naszych oczach bez przerwy: od świtu do zmierzchu, od jednych igrzysk olimpijskich do następnych.
Trzynastu kandydatów na prezydenta składa wyborcom obietnice, których i tak - ze względu na konstytucyjną pozycję prezydenta w Polsce - nie mogliby jako głowy państwa spełnić. Bezpartyjni - ale za to dobrze zorganizowani w związkach rolniczych, nauczycielskich, górniczych, kobiecych i emeryckich - sojusznicy SLD nasilają przed wyborami prezydenckimi swe opozycyjne względem rządu AWS akcje protestacyjne, wmawiając wszem i wobec, że z wyborami przedsięwzięcia te nic wspólnego nie mają (vide: "Sojusznicy sojuszu"). Ubiegający się o urząd prezydenta Aleksander Kwaśniewski (weto w sprawie obniżenia podatków) i Marian Krzaklewski (uwłaszczenie) podejmują rujnujące gospodarkę decyzje przedwyborcze, udając, że wybory prezydenckie nie mają tu nic do rzeczy (vide: "Kiełbasa prezydencka"). Ministerstwo Finansów pod kierownictwem Jarosława Bauca z każdym miesiącem coraz bardziej traci na znaczeniu i przegrywa na niekorzyść ogółu podatników kolejne potyczki z branżowymi lobby, a minister udaje, że to tylko chwilowa zmiana finansowej pogody (vide: "Dryf kotwicy"). Watykan od lat podejmuje spektakularne działania na rzecz porozumienia między kościołami, ale równo przed tygodniem kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, publikując antyekumeniczny dokument "Dominus Iesus" niedwuznacznie dał do zrozumienia, jaki jest prawdziwy stosunek Stolicy Apostolskiej do innych kościołów (vide: "Doktryna Ratzingera"). Od pół wieku świat ma jednoznacznie negatywną opinię na temat nazizmu, a jego ofiary z coraz lepszym skutkiem dochodzą należnych im odszkodowań, podczas gdy komunizm nadal wymyka się takiemu samemu werdyktowi, a jego ofiary o należnym im zadośćuczynieniu mogą na razie najwyżej marzyć (vide: "Rozmowa wprost" i "Rachunek do wystawienia"). Politycy zachodnioeuropejscy mają usta pełne deklaracji o przyjaźni między narodami i konieczności jak najszybszego rozszerzenia Unii Europejskiej, ale dopiero Günther Verheugen, komisarz ds. poszerzenia UE, składając propozycję poddania w Niemczech projektu rozszerzenia unii pod referendum, zdradził, co naprawdę wielu liderów UE myśli na ten temat (vide: "Twierdza Europa"). Podobnie jak Władimir Putin zasygnalizował, co w rzeczywistości myśli o Wspólnocie Niepodległych Państw, zrywając umowę o ruchu bezwizowym z państwami WNP (vide: "Wspólnota bankrutów"). Od dziesięciu lat kwitnie w Polsce prostytucja, mamy już ponad 5 tys. tak zwanych agencji towarzyskich (niektóre z nich na wsiach i w bardzo małych miastach) oraz przeszło 200 tys. prostytutek, ale z uporem godnym całkiem innej sprawy chowamy głowy pod kołdrę i nie legalizujemy domów publicznych (vide: "Seksbiznes").
Ten wszechświatowy festiwal hipokryzji bez końca co kilka lat przeżywa swą kulminację - Globany Szczyt Hipokryzji, czyli Igrzyska Olimpijskie. Igrzyska - maraton dopingu, korupcji, oszustw i wielkich pieniędzy - od zawsze reklamowany jest jako światowe święto braterstwa, fair play, bezinteresownej rywalizacji i pokoju (vide: "Igrzyska hipokryzji"). A reklamowany jest w ten sposób, bo na tak właśnie opakowany olimpijski towar jest zapotrzebowanie - kibice chcą być oszukiwani. Chcą myśleć, że ich faworyci biją rekordy bez dopingu i nie dla pieniędzy, nie chcą wiedzieć, że na każdym kroku grozi im kalectwo lub śmierć z przedawkowania. Podobnie jak klienci korzystający z rabatów chcą wierzyć, że ten rabat to prawda, a nie chwyt reklamowy (vide: "Wojna rabatów"). A chcą wierzyć, bo "ludzie żyją nie tylko prawdami, potrzebują również kłamstw" - jak zauważył Vargas Llosa.
Czy współczesny homo hypocritus byłby w stanie dożyć starości, gdyby zewsząd słyszał wyłącznie prawdę, całą prawdę i tylko prawdę? Gdyby na przykład Aleksander Kwaśniewski zachęcał nas, aby głosować na niego bez obaw, bo jako prezydent faktycznie i tak niewiele może? Gdyby liderzy Unii Europejskiej bez owijania w bawełnę na każdym kroku studzili nasze europejskie aspiracje? Gdyby Watykan bez przerwy przypominał innym kościołom, że ruch ekumeniczny to tak naprawdę tylko współczesna forma nawracania? Gdyby prostytutki przyjmujące w domach publicznych (gdy już zostaną zalegalizowane) nie prowadziły z klientami żadnej gry, a po prostu żądały pieniędzy i w zamian robiły swoje? A już z całą pewnością tylko niewielu spośród hominum hypocritorum schyłku XX wieku, którzy wkrótce zaczną podziwiać na arenach olimpijskich w Sydney wyczyny swoich ulubieńców, chce dopuścić do siebie myśl, że - jak to ujął Marek Jóźwik - "ostatnią z czystych idei w olimpizmie jest czysta hipokryzja". I - prawdę mówiąc - trudno im się dziwić.
Trzynastu kandydatów na prezydenta składa wyborcom obietnice, których i tak - ze względu na konstytucyjną pozycję prezydenta w Polsce - nie mogliby jako głowy państwa spełnić. Bezpartyjni - ale za to dobrze zorganizowani w związkach rolniczych, nauczycielskich, górniczych, kobiecych i emeryckich - sojusznicy SLD nasilają przed wyborami prezydenckimi swe opozycyjne względem rządu AWS akcje protestacyjne, wmawiając wszem i wobec, że z wyborami przedsięwzięcia te nic wspólnego nie mają (vide: "Sojusznicy sojuszu"). Ubiegający się o urząd prezydenta Aleksander Kwaśniewski (weto w sprawie obniżenia podatków) i Marian Krzaklewski (uwłaszczenie) podejmują rujnujące gospodarkę decyzje przedwyborcze, udając, że wybory prezydenckie nie mają tu nic do rzeczy (vide: "Kiełbasa prezydencka"). Ministerstwo Finansów pod kierownictwem Jarosława Bauca z każdym miesiącem coraz bardziej traci na znaczeniu i przegrywa na niekorzyść ogółu podatników kolejne potyczki z branżowymi lobby, a minister udaje, że to tylko chwilowa zmiana finansowej pogody (vide: "Dryf kotwicy"). Watykan od lat podejmuje spektakularne działania na rzecz porozumienia między kościołami, ale równo przed tygodniem kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, publikując antyekumeniczny dokument "Dominus Iesus" niedwuznacznie dał do zrozumienia, jaki jest prawdziwy stosunek Stolicy Apostolskiej do innych kościołów (vide: "Doktryna Ratzingera"). Od pół wieku świat ma jednoznacznie negatywną opinię na temat nazizmu, a jego ofiary z coraz lepszym skutkiem dochodzą należnych im odszkodowań, podczas gdy komunizm nadal wymyka się takiemu samemu werdyktowi, a jego ofiary o należnym im zadośćuczynieniu mogą na razie najwyżej marzyć (vide: "Rozmowa wprost" i "Rachunek do wystawienia"). Politycy zachodnioeuropejscy mają usta pełne deklaracji o przyjaźni między narodami i konieczności jak najszybszego rozszerzenia Unii Europejskiej, ale dopiero Günther Verheugen, komisarz ds. poszerzenia UE, składając propozycję poddania w Niemczech projektu rozszerzenia unii pod referendum, zdradził, co naprawdę wielu liderów UE myśli na ten temat (vide: "Twierdza Europa"). Podobnie jak Władimir Putin zasygnalizował, co w rzeczywistości myśli o Wspólnocie Niepodległych Państw, zrywając umowę o ruchu bezwizowym z państwami WNP (vide: "Wspólnota bankrutów"). Od dziesięciu lat kwitnie w Polsce prostytucja, mamy już ponad 5 tys. tak zwanych agencji towarzyskich (niektóre z nich na wsiach i w bardzo małych miastach) oraz przeszło 200 tys. prostytutek, ale z uporem godnym całkiem innej sprawy chowamy głowy pod kołdrę i nie legalizujemy domów publicznych (vide: "Seksbiznes").
Ten wszechświatowy festiwal hipokryzji bez końca co kilka lat przeżywa swą kulminację - Globany Szczyt Hipokryzji, czyli Igrzyska Olimpijskie. Igrzyska - maraton dopingu, korupcji, oszustw i wielkich pieniędzy - od zawsze reklamowany jest jako światowe święto braterstwa, fair play, bezinteresownej rywalizacji i pokoju (vide: "Igrzyska hipokryzji"). A reklamowany jest w ten sposób, bo na tak właśnie opakowany olimpijski towar jest zapotrzebowanie - kibice chcą być oszukiwani. Chcą myśleć, że ich faworyci biją rekordy bez dopingu i nie dla pieniędzy, nie chcą wiedzieć, że na każdym kroku grozi im kalectwo lub śmierć z przedawkowania. Podobnie jak klienci korzystający z rabatów chcą wierzyć, że ten rabat to prawda, a nie chwyt reklamowy (vide: "Wojna rabatów"). A chcą wierzyć, bo "ludzie żyją nie tylko prawdami, potrzebują również kłamstw" - jak zauważył Vargas Llosa.
Czy współczesny homo hypocritus byłby w stanie dożyć starości, gdyby zewsząd słyszał wyłącznie prawdę, całą prawdę i tylko prawdę? Gdyby na przykład Aleksander Kwaśniewski zachęcał nas, aby głosować na niego bez obaw, bo jako prezydent faktycznie i tak niewiele może? Gdyby liderzy Unii Europejskiej bez owijania w bawełnę na każdym kroku studzili nasze europejskie aspiracje? Gdyby Watykan bez przerwy przypominał innym kościołom, że ruch ekumeniczny to tak naprawdę tylko współczesna forma nawracania? Gdyby prostytutki przyjmujące w domach publicznych (gdy już zostaną zalegalizowane) nie prowadziły z klientami żadnej gry, a po prostu żądały pieniędzy i w zamian robiły swoje? A już z całą pewnością tylko niewielu spośród hominum hypocritorum schyłku XX wieku, którzy wkrótce zaczną podziwiać na arenach olimpijskich w Sydney wyczyny swoich ulubieńców, chce dopuścić do siebie myśl, że - jak to ujął Marek Jóźwik - "ostatnią z czystych idei w olimpizmie jest czysta hipokryzja". I - prawdę mówiąc - trudno im się dziwić.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.