Surowe wyroki za bezmyślne znęcanie się nad zwierzętami świadczą, że przestajemy być obojętni wobec wszelkich przejawów zła
Na pół roku więzienia (bez zawieszenia wykonania kary) za zabicie siekierą psa skazał Sąd Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim Tadeusza W. Tymczasem w zakładzie karnym przebywają już dwaj inni mężczyźni, którzy dla zabawy odcięli szczeniakowi po kolei: łapy, ogon oraz głowę. Sąd Rejonowy w Sochaczewie wymierzył im kary roku i trzech miesięcy pozbawienia wolności, uzasadniając werdykt w taki sposób: "oskarżonym jest obce, że zwierzę odczuwa cierpienie".
Takie rozstrzygnięcia polskiego wymiaru sprawiedliwości pokazują, iż uchwalona w 1997 r. ustawa o ochronie zwierząt nie stanowi martwej litery prawa. Obawy, że będzie ona fikcją jak wiele innych aktów prawnych, okazały się więc nieuzasadnione. Wprawdzie 48 proc. badanych przez Pentor uznało, że wyrok sześciu miesięcy za zabicie psa jest zbyt łagodny, a aż 94 proc. deklaruje brak szacunku dla osoby źle traktującej zwierzęta, to jednak trudno postawić tezę o radykalnej zmianie nastawienia Polaków do naszych "młodszych braci". Na wsi wciąż tolerowane jest kłusownictwo (złapane we wnyki zwierzęta cierpią przed śmiercią), warunki przewozu bydła i koni zazwyczaj są tragiczne (zdarzają się masowe padnięcia), a przed wakacjami często porzucane są psy i koty. Zwierzęta padają też ofiarą wzrostu poziomu agresji społecznej.
Surowe wyroki za bezmyślne znęcanie się nad kotami i psami świadczą jednak, że przestajemy być obojętni wobec wszelkich przejawów zła - to koniec społecznego przyzwolenia dla bestialstwa. Być może w przyszłości powstrzymają kogoś przed podpaleniem "dla żartu" bezdomnego lub pobiciem z pobudek rasistowskich.
Maciej Łuczak
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.