Kto sprosta wymaganiom kulinarnym polskich elit?
W Polsce coraz większą popularnością zaczyna się cieszyć żywność ekskluzywna, importowana. Wielu z nas chce jeść nie tylko dobrze i zdrowo, ale także wykwintnie. Odpowiedzią na te potrzeby są zazwyczaj małe i kameralne sklepy, które oferują świeże dalekowschodnie zioła, przyprawy, francuskie i włoskie sery, krewetki sprowadzane każdego wieczoru samolotami z Francji, małże w wielkim wyborze, ostrygi i śródziemnomorskie ryby, musztardy i kawior. Rynek na żywność luksusową poszerza się.
Po świeże ryby, ostrygi, homary, langusty oraz francuskie sery korpus dyplomatyczny udaje się do sklepu La Maree w galerii LIM w podziemiach hotelu Marriott w Warszawie. Mniej doświadczonym klientom ekspedienci doradzają, jakie dobrać wina, a na życzenie skomponują deskę serów. - Ekspaci i korpus dyplomatyczny to połowa naszej klienteli. Druga połowa to przedsiębiorcy, politycy i ludzie z pierwszych stron gazet. Często przychodzą jednak mniej zamożni klienci, dla których najważniejszy jest oryginalny smak. Chcą poznać to, czego bez wyjazdu za granicę poznać nie mogą - mówi Ewa Goldschneider, właścicielka sklepu. Sklep coraz częściej prowadzi też sprzedaż wysyłkową, dostarczając "dobrą, choć drogą" żywność do domów najbogatszych Polaków, a na życzenie sprowadza z Francji "wszystko, czego dusza zapragnie". Kto z takich usług korzysta? Tajemnica firmy. - W żadnym innym sklepie w Warszawie nie znajdę takiego wyboru serów - rekomenduje Neil Selby, szef polskiego oddziału agencji reklamowej D’Arcy, Masius, Benton & Bowles. W La Maree popularnością cieszą się Roquefort Papillon Noir, AOC po 182,5 zł za kilogram (lub Rouge za 174 zł), Mimolette (135,8 zł), Bouche (97,7 zł), Brie Isifrance (112,1 zł).
Menedżerowie pracujący w centrum Warszawy stanowią trzon klienteli w sklepach La Boheme przy ul. Moniuszki i ul. Nowogrodzkiej. Wybierają tu najchętniej pasztety, fois gras (139 zł za słoiczek 0,2 kg), fouchon, terrine rybne, mięsne i warzywne (z bażanta na bekonie 27 zł za słoiczek 0,2 kg, z dzika - 19 zł, z wątróbek - 15 zł). Obcokrajowcy przybywają na Nowogrodzką nawet z dalekiego Mokotowa: polskie domowe pasztety, smalec, pierogi, grzyby (kurki i borowiki), gołąbki i ryby (sandacz, lin, węgorz) przypadły ostatnio do gustu Holendrom z Unilevera. - Najczęściej jednak zaopatrują się u nas Polacy, którzy zakosztowali uroków nowych smaków podczas pobytu za granicą. - mówi Tadeusz Dembiński z La Boheme. - Sklep z azjatyckimi potrawami i półproduktami przy ul. Mokotowskiej w Warszawie to raj dla wielbicieli chińskiej kuchni - przekonuje Marcin Markowski, założyciel Polskiej Rady Kulinarnej. - Oferta nieprawdopodobna: świeża trawa cytrynowa, kolendra, różne gatunki bazylii, przyprawy i sosy, bez których trudno przyrządzić oryginalne orientalne danie - dodaje. W delikatesach Mini Europa w Bogusz Center klienci mogą wybierać wśród dwunastu importowanych gatunków masła, kilkudziesięciu rodzajów francuskich musztard, włoskich sosów do wędlin, makaronów, najlepszych meksykańskich tequili, greckich brandy, francuskich koniaków i szkockich whisky.
Poza stolicą istnieje ledwie kilka ekskluzywnych sklepów z żywnością sprowadzaną z czterech krańców świata: ze względu na ceny jeszcze przez kilka lat nie mają szans na stałą klientelę. W Krakowie smakosze zaopatrują się w sklepie Pod Aniołami przy ul. Grodzkiej. Największą popularnością cieszą się tu polskie wędliny robione na specjalne zamówienie właściciela i wyroby z dziczyzny. Ceny dwu-, trzykrotnie wyższe niż w popularnych supermarketach. Dobre wina dostępne są w Krakowie w kilku piwnicach. - Polacy, nie tylko zamożni, są głodni dobrego wina i wiadomości o tym, jak się je podaje, jak pije i jak przechowuje - zauważa Antoni Bojanowski, importer win, właściciel kameralnego sklepu przy ul. Żurawiej w Warszawie. - Dlatego w sklepie nie nastawiamy się wyłącznie na sprzedaż, ale na stworzenie atmosfery ułatwiającej dokonanie wyboru. Stali klienci firmy Bojanowski Piwnice Win raz na kilka tygodni spotykają się w sklepie, by wspólnie degustować nowo sprowadzane gatunki. - Stali, zamożniejsi klienci biorą zazwyczaj karton wina, które przypadło im do gustu. Ale coraz częściej zdarzają się także studenci, którzy odkładają pieniądze na jedną wymarzoną butelkę. Sprzedającym zwierzają się, że chcą ją wypić z sympatią w intymnej atmosferze - dodaje Bojanowski. Powodzeniem cieszą się alzackie rieslingi po 65 zł za butelkę, a z droższych win - Chateaux de La Tour, rocznik ’97 za 400 zł.
Przez kilkadziesiąt lat w importowane artykuły żywnościowe zaopatrywano się na bazarze przy ul. Polnej w Warszawie. Zakupy robili tam niemal wyłącznie członkowie korpusu dyplomatycznego, garstka najzamożniejszych warszawiaków i przedstawicieli nomenklatury. Dziś - według stałych klientów - bazar stracił część swojego czaru. Został bowiem przekształcony w szklano-betonowy dom handlowy. - Tylko tam dostanę wyśmienitą kiełbasę suszoną, świeże mięso każdego rodzaju i gatunku, wiejski ser, jaja, śmietanę i wyjątkowy chleb z piekarni w Radzyminie - dodaje Magda Gessler, restauratorka. Ale na ul. Polnej kupuje się też różne gatunki sałaty z Włoch i Hiszpanii, ryby, zioła, owoce morza, kawior, parmezan, szynkę parmeńską. - Przez okrągły rok można tu dostać świeże, zdrowe polskie warzywa i owoce. Od lat u tych samych, zaufanych i zaprzyjaźnionych sprzedawców - mówi Katarzyna Frank-Niemczycka, która oprócz bazaru przy ul. Polnej poleca także kameralne delikatesy w centrum handlowym Promenada i niewielki supermarket Boma w centrum handlowym Klif. - Boma to zaprzeczenie hipermarketu: na kilkakrotnie mniejszej powierzchni niż Carrefour czy Auchan zgromadzono kilkakrotnie więcej ciekawych produktów.
Znawcy kuchni przekonują jednak, że ostatnio także w wielkich hipermarketach można znaleźć oryginalne produkty dobrej jakości, przede wszystkim francuskie, włoskie i szwajcarskie sery, norweskiego łososia, rzadziej - dobre wino. - Na pewno duże sklepy pomagają urozmaicić menu, ale tym, którzy połknęli bakcyla i chcą próbować w Polsce światowych kulinarnych ciekawostek, polecam poszukiwania w niewielkich specjalistycznych sklepach - mówi Marcin Markowski. - Klienci będą od supermarketów wymagali urozmaicenia oferty. Będą chcieli kupować również tam artykuły luksusowe - przewiduje Neil Selby. A gdy luksus się upowszechni, kameralne sklepy w największych miastach Polski upodobnią się do tych przy Piątej Alei w Nowym Jorku lub Champs Elysées w Paryżu. Staną się jeszcze bardziej luksusowe i zaczną sprzedawać jeszcze bardziej wykwintne i rzadkie produkty. Butelkę wina i kilogram francuskiego sera będzie tam można kupić "już" za kilkaset dolarów.
Po świeże ryby, ostrygi, homary, langusty oraz francuskie sery korpus dyplomatyczny udaje się do sklepu La Maree w galerii LIM w podziemiach hotelu Marriott w Warszawie. Mniej doświadczonym klientom ekspedienci doradzają, jakie dobrać wina, a na życzenie skomponują deskę serów. - Ekspaci i korpus dyplomatyczny to połowa naszej klienteli. Druga połowa to przedsiębiorcy, politycy i ludzie z pierwszych stron gazet. Często przychodzą jednak mniej zamożni klienci, dla których najważniejszy jest oryginalny smak. Chcą poznać to, czego bez wyjazdu za granicę poznać nie mogą - mówi Ewa Goldschneider, właścicielka sklepu. Sklep coraz częściej prowadzi też sprzedaż wysyłkową, dostarczając "dobrą, choć drogą" żywność do domów najbogatszych Polaków, a na życzenie sprowadza z Francji "wszystko, czego dusza zapragnie". Kto z takich usług korzysta? Tajemnica firmy. - W żadnym innym sklepie w Warszawie nie znajdę takiego wyboru serów - rekomenduje Neil Selby, szef polskiego oddziału agencji reklamowej D’Arcy, Masius, Benton & Bowles. W La Maree popularnością cieszą się Roquefort Papillon Noir, AOC po 182,5 zł za kilogram (lub Rouge za 174 zł), Mimolette (135,8 zł), Bouche (97,7 zł), Brie Isifrance (112,1 zł).
Menedżerowie pracujący w centrum Warszawy stanowią trzon klienteli w sklepach La Boheme przy ul. Moniuszki i ul. Nowogrodzkiej. Wybierają tu najchętniej pasztety, fois gras (139 zł za słoiczek 0,2 kg), fouchon, terrine rybne, mięsne i warzywne (z bażanta na bekonie 27 zł za słoiczek 0,2 kg, z dzika - 19 zł, z wątróbek - 15 zł). Obcokrajowcy przybywają na Nowogrodzką nawet z dalekiego Mokotowa: polskie domowe pasztety, smalec, pierogi, grzyby (kurki i borowiki), gołąbki i ryby (sandacz, lin, węgorz) przypadły ostatnio do gustu Holendrom z Unilevera. - Najczęściej jednak zaopatrują się u nas Polacy, którzy zakosztowali uroków nowych smaków podczas pobytu za granicą. - mówi Tadeusz Dembiński z La Boheme. - Sklep z azjatyckimi potrawami i półproduktami przy ul. Mokotowskiej w Warszawie to raj dla wielbicieli chińskiej kuchni - przekonuje Marcin Markowski, założyciel Polskiej Rady Kulinarnej. - Oferta nieprawdopodobna: świeża trawa cytrynowa, kolendra, różne gatunki bazylii, przyprawy i sosy, bez których trudno przyrządzić oryginalne orientalne danie - dodaje. W delikatesach Mini Europa w Bogusz Center klienci mogą wybierać wśród dwunastu importowanych gatunków masła, kilkudziesięciu rodzajów francuskich musztard, włoskich sosów do wędlin, makaronów, najlepszych meksykańskich tequili, greckich brandy, francuskich koniaków i szkockich whisky.
Poza stolicą istnieje ledwie kilka ekskluzywnych sklepów z żywnością sprowadzaną z czterech krańców świata: ze względu na ceny jeszcze przez kilka lat nie mają szans na stałą klientelę. W Krakowie smakosze zaopatrują się w sklepie Pod Aniołami przy ul. Grodzkiej. Największą popularnością cieszą się tu polskie wędliny robione na specjalne zamówienie właściciela i wyroby z dziczyzny. Ceny dwu-, trzykrotnie wyższe niż w popularnych supermarketach. Dobre wina dostępne są w Krakowie w kilku piwnicach. - Polacy, nie tylko zamożni, są głodni dobrego wina i wiadomości o tym, jak się je podaje, jak pije i jak przechowuje - zauważa Antoni Bojanowski, importer win, właściciel kameralnego sklepu przy ul. Żurawiej w Warszawie. - Dlatego w sklepie nie nastawiamy się wyłącznie na sprzedaż, ale na stworzenie atmosfery ułatwiającej dokonanie wyboru. Stali klienci firmy Bojanowski Piwnice Win raz na kilka tygodni spotykają się w sklepie, by wspólnie degustować nowo sprowadzane gatunki. - Stali, zamożniejsi klienci biorą zazwyczaj karton wina, które przypadło im do gustu. Ale coraz częściej zdarzają się także studenci, którzy odkładają pieniądze na jedną wymarzoną butelkę. Sprzedającym zwierzają się, że chcą ją wypić z sympatią w intymnej atmosferze - dodaje Bojanowski. Powodzeniem cieszą się alzackie rieslingi po 65 zł za butelkę, a z droższych win - Chateaux de La Tour, rocznik ’97 za 400 zł.
Przez kilkadziesiąt lat w importowane artykuły żywnościowe zaopatrywano się na bazarze przy ul. Polnej w Warszawie. Zakupy robili tam niemal wyłącznie członkowie korpusu dyplomatycznego, garstka najzamożniejszych warszawiaków i przedstawicieli nomenklatury. Dziś - według stałych klientów - bazar stracił część swojego czaru. Został bowiem przekształcony w szklano-betonowy dom handlowy. - Tylko tam dostanę wyśmienitą kiełbasę suszoną, świeże mięso każdego rodzaju i gatunku, wiejski ser, jaja, śmietanę i wyjątkowy chleb z piekarni w Radzyminie - dodaje Magda Gessler, restauratorka. Ale na ul. Polnej kupuje się też różne gatunki sałaty z Włoch i Hiszpanii, ryby, zioła, owoce morza, kawior, parmezan, szynkę parmeńską. - Przez okrągły rok można tu dostać świeże, zdrowe polskie warzywa i owoce. Od lat u tych samych, zaufanych i zaprzyjaźnionych sprzedawców - mówi Katarzyna Frank-Niemczycka, która oprócz bazaru przy ul. Polnej poleca także kameralne delikatesy w centrum handlowym Promenada i niewielki supermarket Boma w centrum handlowym Klif. - Boma to zaprzeczenie hipermarketu: na kilkakrotnie mniejszej powierzchni niż Carrefour czy Auchan zgromadzono kilkakrotnie więcej ciekawych produktów.
Znawcy kuchni przekonują jednak, że ostatnio także w wielkich hipermarketach można znaleźć oryginalne produkty dobrej jakości, przede wszystkim francuskie, włoskie i szwajcarskie sery, norweskiego łososia, rzadziej - dobre wino. - Na pewno duże sklepy pomagają urozmaicić menu, ale tym, którzy połknęli bakcyla i chcą próbować w Polsce światowych kulinarnych ciekawostek, polecam poszukiwania w niewielkich specjalistycznych sklepach - mówi Marcin Markowski. - Klienci będą od supermarketów wymagali urozmaicenia oferty. Będą chcieli kupować również tam artykuły luksusowe - przewiduje Neil Selby. A gdy luksus się upowszechni, kameralne sklepy w największych miastach Polski upodobnią się do tych przy Piątej Alei w Nowym Jorku lub Champs Elysées w Paryżu. Staną się jeszcze bardziej luksusowe i zaczną sprzedawać jeszcze bardziej wykwintne i rzadkie produkty. Butelkę wina i kilogram francuskiego sera będzie tam można kupić "już" za kilkaset dolarów.
Więcej możesz przeczytać w 39/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.