Chorzy coraz częściej szukają pomocy w sieci Bez wychodzenia z domu można dziś kupić cudowny lek, uzyskać diagnozę, a nawet fachową poradę psychologa
Kluby chorych na cukrzycę, encyklopedie leków, opisy przebiegu leczenia, wspomnienia z terapii i porady medyczne. W Internecie zapanowała moda na pisanie o medycynie. Entuzjaści widzą w sieci cudowne narzędzie, niezmiernie przydatne w leczeniu. Sceptycy dostrzegają coraz więcej zagrożeń i możliwości nadużyć.
Kiedy trzy lata temu jedna z firm farmaceutycznych uruchomiła infolinię, dzięki której można było uzyskać dane na temat różnych rodzajów bólów i najnowszych sposobów ich zwalczania, telefon dzwonił nieustannie. Firma została zmuszona przedłużyć czas pracy specjalistów. Infolinia, która początkowo miała być elementem kampanii reklamowej jednego z leków przeciwbólowych, dostępna była przez wiele miesięcy. Dziś zaspokojeniu zapotrzebowania na tego typu usługi coraz częściej służy Internet. Oferuje bowiem nieograniczony czasem ani przestrzenią dostęp do specjalistów i to z najróżniejszych dziedzin medycyny. "W Niemczech w ciągu ostatnich trzech lat liczba praktyk i laboratoriów on line wzrosła o ponad 70 proc." - podaje niemiecki magazyn internetowy "Tomorrow".
W wyszukiwarce Altavista pod hasłem "depresja" znajdziemy ponad 40 tys. stron, z czego znaczna część to listy od załamanych lub porzuconych. Sporo osób pisze o stresie, strachu przed utratą pracy, własnych problemach i obawach.
Dr Volker Drewers, psycholog z Berlina, przyznaje, iż od czasu, kiedy założył własną stronę w Internecie, otrzymuje kilka tysięcy listów miesięcznie. Odpowiada na nie pocztą elektroniczną, a czasem za pośrednictwem webkamery. Udziela porad tak, jak to czynią setki specjalistów odpisujących na listy sfrustrowanych czytelniczek pism kobiecych i paramedycznych. Dr Drewers ma jednak gwarancję, że pomoc udzielona przez Internet dotrze do pacjenta na czas.
Z wirtualnego doradztwa psychologicznego i lekarskiego najchętniej korzystają kobiety, którym anonimowość sieci ułatwia zadawanie nawet najbardziej intymnych pytań. Większość z nich przyznaje, że gdyby nie Internet, nigdy nie zdecydowałaby się na osobistą wizytę u lekarza, bo albo nie ma na to czasu, albo pieniędzy. Jednorazowe doradztwo on line jest najczęściej bezpłatne, nie wymaga wychodzenia z domu, a na odpowiedź trzeba czekać najwyżej dwa, trzy dni. Za dłuższą terapię (5-6 porad) należy zapłacić 40-80 DM, podczas gdy pięćdziesięciominutowe spotkanie z psychologiem kosztuje w Niemczech ok. 50 DM.
W sieci wirtualni eksperci zajmują się doradztwem dla przyszłych mam, udzielając odpowiedzi na wszelkie pytania związane z ciążą. Inni specjaliści próbują rozszyfrować przyczyny bólu głowy czy brzucha, podsuwają propozycje urozmaicenia życia seksualnego, wspólnie z pacjentką ustalają najlepszy dobór środków antykoncepcyjnych. Z cyberporad mogą korzystać również narkomani, seksoholicy, homoseksualiści, ekshibicjoniści i alkoholicy. Koniunkturę na doradztwo dość szybko wyczuli też autorzy stron internetowych poświęconych dietom i odchudzaniu. Zdaniem ekspertów ds. żywienia, kobiety chętnie korzystają z tych usług, bowiem większość wskazówek dotyczących prawidłowego odżywiania jest bezpłatna, a klientki nie muszą się przyznawać, ile ważą, i pokazywać lekarzowi. W wirtualnym świecie odchudzających się można znaleźć na przykład "dietę księżycową", według której fazy księżyca określają przebieg cyklu jedzenia, "dietę chlebową" czy "ziemniaczaną". Internet pozwala także dzielić się doświadczeniami po zastosowaniu kolejnej metody osiągnięcia idealnej sylwetki. - Coraz więcej pacjentów chce się leczyć samodzielnie, bez konsultacji z lekarzem. Tego procesu nie da się już zatrzymać - tłumaczy modę na internetowe doradztwo dr Krzysztof Madej, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Na razie lekarze dostrzegają niemal wyłącznie zalety Internetu. - W Internecie szybciej niż w setkach poradników medycznych lekarze mogą znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Pozwala on także błyskawicznie dotrzeć do informacji o najnowszych sposobach leczeniach, nierzadko mających zasadnicze znaczenie dla terapii - mówi dr Madej. Coraz więcej lekarzy wykorzystuje Internet do konsultacji z najwyższej klasy specjalistami rozsianymi po całym świecie. Wysyłają do nich zdjęcia, wyniki analiz lub zapisy pracy urządzeń diagnostycznych. Transmisja i ocena danych może się też odbywać w czasie rzeczywistym. "Cały proces podobny jest wówczas do tradycyjnej diagnostyki, gdzie jeden specjalista jest odpowiedzialny za całość procesu diagnostycznego. Konsultant z odległego miejsca manipuluje powiększeniami specjalnie przygotowanego mikroskopurobota" - pisze prof. Andrzej Stępień w "Informatyce w medycynie".
Porady on line budzą jednak coraz więcej wątpliwości. Jeden z niemieckich magazynów kobiecych przetestował kilku agresywnie reklamujących się sieciowych psychologów. W tym celu przygotowano list od rzekomej pacjentki, która opisała swój związek z mężczyzną używającym wobec niej przemocy. Jeden z wirtualnych doradców odpisał, iż "znalazła się w ona wśród ofiar swoich nie spełnionych życiowo partnerów i powinna go jak najszybciej opuścić". Drugi na wstępie zaznaczył, iż problem jest trudny do rozwiązania i w zasadzie nie wie, jak jej pomóc. Dopiero trzeci poprosił o dokładniejsze opisanie i wyjaśnienie sytuacji, zaproponował rozmowę z partnerem i jak najszybsze odizolowanie się od niego, kiedy jeszcze raz zastosuje wobec niej przemoc.
Zdaniem specjalistów, w sieci możliwe jest jedynie dostarczanie ogólnych informacji o chorobie, ale z pewnością nie terapia. Lekarz nigdy nie może być bowiem pewien, czy poprzez Internet rozmawia z chorym czy z jego "adwokatem". Nie może ocenić, w jakim stanie psychicznym jest pacjent. Wystarczy czasem napisanie jednego słowa za dużo, a załamany pacjent podejmuje próby samobójcze. W Wielkiej Brytanii obowiązuje obecnie zasada, że w piątki lub przed świętami chorym nie są wydawane żadne wyniki badań. Lekarze nie chcą, aby pacjenci zostawali sami z niepokojącymi niekiedy diagnozami. Uważają, że w takich chwilach niezbędna jest rzeczywista rozmowa z pacjentem. Jedynie ona pozwoli wyczuć nastrój pacjenta i udzielić mu skutecznej pomocy.
Internet nie gwarantuje także pacjentom, że otrzymują poradę od rzeczywistego lekarza. - Świat wirtualny daje ogromne możliwości podszywania się pod lekarzy. Korzystać z tego będą najróżniejsi szarlatani - ostrzega dr Przemysław Guzik z Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej w Poznaniu, pełniący funkcję sekretarza V Konferencji Internetu Medycznego, która odbędzie się na początku listopada. Jednym z jej zadań ma być przedstawienie sprawdzonych i wiarygodnych witryn poświęconych medycynie. Już dziś w Internecie można uzyskać porady, jak wyleczyć choroby uznawane przez medycynę konwencjonalną za nieuleczalne, i kupić cudowne preparaty. Kontrolowanie takich "cudotwórców" jest niezmiernie trudne w rzeczywistości, w świecie wirtualnym staje się po prostu niemożliwe.
Światowa Organizacja Zdrowia już w połowie lat 90. ostrzegała przed nielegalnym obrotem lekami. W Internecie zaczęły krążyć informacje o możliwości kupienia wszelkich medykamentów, nawet takich, które nie zostały zarejestrowane w żadnym kraju. Wystarczyło też, że świat rzeczywisty obiegły doniesienia o pojawieniu się cudownej pigułki na impotencję, a już można ją było kupić dzięki Internetowi na całym świecie.
Lekarze widzą jeszcze inne zagrożenie wynikające z romansu Internetu z medycyną. Doskonały serwis - błyskawiczne przesyłanie diagnoz czy wyników lekarskich - to niewątpliwa zaleta, jednak diagnozowanie na odległość może się po prostu okazać błędne i bardziej zaszkodzić wirtualnemu pacjentowi, niż mu pomóc. Ocena stanu zdrowia jest poza tym ujęta w pewien schematyczny bank danych - pacjent nie jest tu traktowany indywidualnie.
- Kiedy lekarz odkryje, że jego pacjent ma poważne problemy emocjonalne, to jeśli chce mu pomóc, musi nawiązać z nim osobisty kontakt. Elektroniczne rozmowy są zbyt ogólne, nie odzwierciedlają faktycznego stanu pacjenta, bowiem słowo pisane nie oddaje prawdziwych uczuć. Tymczasem to mimika czy tembr głosu pozwalają ocenić lekarzowi, jakiej faktycznie pomocy oczekuje dana osoba - przekonuje dr Markus Pawelzik z Niemiec. - Internet może spowodować, że kontakty między lekarzem a pacjentem staną się odduchowione, pozbawione emocji - twierdzi dr Guzik, który ostrzega jednocześnie, że wszelkie dane dotyczące choroby mogą trafić w niepowołane ręce. Przestanie wówczas obowiązywać tajemnica lekarska, a informacje te staną się elementem gry politycznej, rozgrywek zawodowych lub szantażu.
Kiedy trzy lata temu jedna z firm farmaceutycznych uruchomiła infolinię, dzięki której można było uzyskać dane na temat różnych rodzajów bólów i najnowszych sposobów ich zwalczania, telefon dzwonił nieustannie. Firma została zmuszona przedłużyć czas pracy specjalistów. Infolinia, która początkowo miała być elementem kampanii reklamowej jednego z leków przeciwbólowych, dostępna była przez wiele miesięcy. Dziś zaspokojeniu zapotrzebowania na tego typu usługi coraz częściej służy Internet. Oferuje bowiem nieograniczony czasem ani przestrzenią dostęp do specjalistów i to z najróżniejszych dziedzin medycyny. "W Niemczech w ciągu ostatnich trzech lat liczba praktyk i laboratoriów on line wzrosła o ponad 70 proc." - podaje niemiecki magazyn internetowy "Tomorrow".
W wyszukiwarce Altavista pod hasłem "depresja" znajdziemy ponad 40 tys. stron, z czego znaczna część to listy od załamanych lub porzuconych. Sporo osób pisze o stresie, strachu przed utratą pracy, własnych problemach i obawach.
Dr Volker Drewers, psycholog z Berlina, przyznaje, iż od czasu, kiedy założył własną stronę w Internecie, otrzymuje kilka tysięcy listów miesięcznie. Odpowiada na nie pocztą elektroniczną, a czasem za pośrednictwem webkamery. Udziela porad tak, jak to czynią setki specjalistów odpisujących na listy sfrustrowanych czytelniczek pism kobiecych i paramedycznych. Dr Drewers ma jednak gwarancję, że pomoc udzielona przez Internet dotrze do pacjenta na czas.
Z wirtualnego doradztwa psychologicznego i lekarskiego najchętniej korzystają kobiety, którym anonimowość sieci ułatwia zadawanie nawet najbardziej intymnych pytań. Większość z nich przyznaje, że gdyby nie Internet, nigdy nie zdecydowałaby się na osobistą wizytę u lekarza, bo albo nie ma na to czasu, albo pieniędzy. Jednorazowe doradztwo on line jest najczęściej bezpłatne, nie wymaga wychodzenia z domu, a na odpowiedź trzeba czekać najwyżej dwa, trzy dni. Za dłuższą terapię (5-6 porad) należy zapłacić 40-80 DM, podczas gdy pięćdziesięciominutowe spotkanie z psychologiem kosztuje w Niemczech ok. 50 DM.
W sieci wirtualni eksperci zajmują się doradztwem dla przyszłych mam, udzielając odpowiedzi na wszelkie pytania związane z ciążą. Inni specjaliści próbują rozszyfrować przyczyny bólu głowy czy brzucha, podsuwają propozycje urozmaicenia życia seksualnego, wspólnie z pacjentką ustalają najlepszy dobór środków antykoncepcyjnych. Z cyberporad mogą korzystać również narkomani, seksoholicy, homoseksualiści, ekshibicjoniści i alkoholicy. Koniunkturę na doradztwo dość szybko wyczuli też autorzy stron internetowych poświęconych dietom i odchudzaniu. Zdaniem ekspertów ds. żywienia, kobiety chętnie korzystają z tych usług, bowiem większość wskazówek dotyczących prawidłowego odżywiania jest bezpłatna, a klientki nie muszą się przyznawać, ile ważą, i pokazywać lekarzowi. W wirtualnym świecie odchudzających się można znaleźć na przykład "dietę księżycową", według której fazy księżyca określają przebieg cyklu jedzenia, "dietę chlebową" czy "ziemniaczaną". Internet pozwala także dzielić się doświadczeniami po zastosowaniu kolejnej metody osiągnięcia idealnej sylwetki. - Coraz więcej pacjentów chce się leczyć samodzielnie, bez konsultacji z lekarzem. Tego procesu nie da się już zatrzymać - tłumaczy modę na internetowe doradztwo dr Krzysztof Madej, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Na razie lekarze dostrzegają niemal wyłącznie zalety Internetu. - W Internecie szybciej niż w setkach poradników medycznych lekarze mogą znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Pozwala on także błyskawicznie dotrzeć do informacji o najnowszych sposobach leczeniach, nierzadko mających zasadnicze znaczenie dla terapii - mówi dr Madej. Coraz więcej lekarzy wykorzystuje Internet do konsultacji z najwyższej klasy specjalistami rozsianymi po całym świecie. Wysyłają do nich zdjęcia, wyniki analiz lub zapisy pracy urządzeń diagnostycznych. Transmisja i ocena danych może się też odbywać w czasie rzeczywistym. "Cały proces podobny jest wówczas do tradycyjnej diagnostyki, gdzie jeden specjalista jest odpowiedzialny za całość procesu diagnostycznego. Konsultant z odległego miejsca manipuluje powiększeniami specjalnie przygotowanego mikroskopurobota" - pisze prof. Andrzej Stępień w "Informatyce w medycynie".
Porady on line budzą jednak coraz więcej wątpliwości. Jeden z niemieckich magazynów kobiecych przetestował kilku agresywnie reklamujących się sieciowych psychologów. W tym celu przygotowano list od rzekomej pacjentki, która opisała swój związek z mężczyzną używającym wobec niej przemocy. Jeden z wirtualnych doradców odpisał, iż "znalazła się w ona wśród ofiar swoich nie spełnionych życiowo partnerów i powinna go jak najszybciej opuścić". Drugi na wstępie zaznaczył, iż problem jest trudny do rozwiązania i w zasadzie nie wie, jak jej pomóc. Dopiero trzeci poprosił o dokładniejsze opisanie i wyjaśnienie sytuacji, zaproponował rozmowę z partnerem i jak najszybsze odizolowanie się od niego, kiedy jeszcze raz zastosuje wobec niej przemoc.
Zdaniem specjalistów, w sieci możliwe jest jedynie dostarczanie ogólnych informacji o chorobie, ale z pewnością nie terapia. Lekarz nigdy nie może być bowiem pewien, czy poprzez Internet rozmawia z chorym czy z jego "adwokatem". Nie może ocenić, w jakim stanie psychicznym jest pacjent. Wystarczy czasem napisanie jednego słowa za dużo, a załamany pacjent podejmuje próby samobójcze. W Wielkiej Brytanii obowiązuje obecnie zasada, że w piątki lub przed świętami chorym nie są wydawane żadne wyniki badań. Lekarze nie chcą, aby pacjenci zostawali sami z niepokojącymi niekiedy diagnozami. Uważają, że w takich chwilach niezbędna jest rzeczywista rozmowa z pacjentem. Jedynie ona pozwoli wyczuć nastrój pacjenta i udzielić mu skutecznej pomocy.
Internet nie gwarantuje także pacjentom, że otrzymują poradę od rzeczywistego lekarza. - Świat wirtualny daje ogromne możliwości podszywania się pod lekarzy. Korzystać z tego będą najróżniejsi szarlatani - ostrzega dr Przemysław Guzik z Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej w Poznaniu, pełniący funkcję sekretarza V Konferencji Internetu Medycznego, która odbędzie się na początku listopada. Jednym z jej zadań ma być przedstawienie sprawdzonych i wiarygodnych witryn poświęconych medycynie. Już dziś w Internecie można uzyskać porady, jak wyleczyć choroby uznawane przez medycynę konwencjonalną za nieuleczalne, i kupić cudowne preparaty. Kontrolowanie takich "cudotwórców" jest niezmiernie trudne w rzeczywistości, w świecie wirtualnym staje się po prostu niemożliwe.
Światowa Organizacja Zdrowia już w połowie lat 90. ostrzegała przed nielegalnym obrotem lekami. W Internecie zaczęły krążyć informacje o możliwości kupienia wszelkich medykamentów, nawet takich, które nie zostały zarejestrowane w żadnym kraju. Wystarczyło też, że świat rzeczywisty obiegły doniesienia o pojawieniu się cudownej pigułki na impotencję, a już można ją było kupić dzięki Internetowi na całym świecie.
Lekarze widzą jeszcze inne zagrożenie wynikające z romansu Internetu z medycyną. Doskonały serwis - błyskawiczne przesyłanie diagnoz czy wyników lekarskich - to niewątpliwa zaleta, jednak diagnozowanie na odległość może się po prostu okazać błędne i bardziej zaszkodzić wirtualnemu pacjentowi, niż mu pomóc. Ocena stanu zdrowia jest poza tym ujęta w pewien schematyczny bank danych - pacjent nie jest tu traktowany indywidualnie.
- Kiedy lekarz odkryje, że jego pacjent ma poważne problemy emocjonalne, to jeśli chce mu pomóc, musi nawiązać z nim osobisty kontakt. Elektroniczne rozmowy są zbyt ogólne, nie odzwierciedlają faktycznego stanu pacjenta, bowiem słowo pisane nie oddaje prawdziwych uczuć. Tymczasem to mimika czy tembr głosu pozwalają ocenić lekarzowi, jakiej faktycznie pomocy oczekuje dana osoba - przekonuje dr Markus Pawelzik z Niemiec. - Internet może spowodować, że kontakty między lekarzem a pacjentem staną się odduchowione, pozbawione emocji - twierdzi dr Guzik, który ostrzega jednocześnie, że wszelkie dane dotyczące choroby mogą trafić w niepowołane ręce. Przestanie wówczas obowiązywać tajemnica lekarska, a informacje te staną się elementem gry politycznej, rozgrywek zawodowych lub szantażu.
Więcej możesz przeczytać w 40/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.