O miejsce w wojskowej służbie nadterminowej stara się przeciętnie dziesięciu żołnierzy służby zasadniczej.
O etat w polskiej straży granicznej ubiega się nawet czternaście osób, natomiast w urzędach celnych - od dziesięciu do dwudziestu. Poza największymi miastami o wakat w policji stara się dziesięciu, dwunastu kandydatów. Od kilku lat mniej więcej o 20 proc. rocznie wzrasta liczba ubiegających się o pracę w służbach mundurowych, a w ostatnim roku zwiększyła się aż o ponad 50 proc. Dwa razy więcej podań o pracę niż rok temu wpłynęło na przykład do szefów delegatur Urzędu Ochrony Państwa. A jeszcze na początku lat 90. do pracy w wojsku czy policji przyjmowano każdego, kto się zgłosił. Dzieje się tak, mimo że funkcjonariuszom nie przysługują już tak rozbudowane przywileje socjalne jak za czasów PRL, kiedy zapewniano im mieszkania, talony na różne dobra, wczasy w specjalnych ośrodkach oraz lepszą opiekę zdrowotną.
Skończyłem historię. Ale historyków w szkołach nie brakuje, dlatego zostałem celnikiem. I nie żałuję. To pewny kawałek chleba - opowiada Zbigniew Adamczewski ze Szczecina. - Gdyby trwała PRL, na pewno nie podjąłbym pracy w służbach mundurowych, ale w wolnej Polsce takiego zajęcia nie muszę się wstydzić - dodaje.
W ubiegłym roku w Śląskim Oddziale Straży Granicznej o 34 wolne etaty ubiegało się aż 250 kandydatów, z czego 60 proc. stanowili bezrobotni. W 1999 r. o każdy etat w nadbużańskiej straży walczyło siedmiu chętnych, w tym roku już czternastu (połowę stanowili absolwenci szkół wyższych). W skali kraju aż 70-75 proc. podań o przyjęcie do służby w straży granicznej składają kończący licea ogólnokształcące. Wśród kandydatów z wyższym wykształceniem dominują natomiast prawnicy, absolwenci akademii wychowania fizycznego oraz szkół pedagogicznych. W tej ostatniej grupie prawie 40 proc. stanowią nauczyciele, którzy chcą zrezygnować z pracy w szkołach.
Pierwsza pensja w straży granicznej wynosi 900 zł brutto, uposażenie podoficera - 1561 zł, chorążego - 1839 zł, a oficera - 2714 zł. Dochody są więc znacznie atrakcyjniejsze niż w szkołach czy służbie zdrowia. Strażnik graniczny ma ustawowo zagwarantowane prawo do mieszkania, ale - jak przyznaje ppor. Szaciłło z zespołu prasowego komendanta głównego straży granicznej - jest to "przepis trudny do realizacji". Pracownik może jednak liczyć na specjalny dodatek mieszkaniowy. Strażnicy, podobnie jak żołnierze zawodowi, po piętnastu latach służby nabywają prawo do emerytury.
- Kariera mundurowa była synonimem sukcesu w II RP. Nie zależała przy tym od urodzenia i pozycji społecznej, lecz od zdolności i pracy. W PRL, mimo formalnego prestiżu, wojskowi czy milicjanci byli powszechnie utożsamiani z reżimem. Dlatego noszenie munduru nie było powodem do dumy - mówi prof. Ireneusz Białecki, socjolog. - Mundur i kariera mundurowa są szczególnie cenione w krajach biednych: pozwalają niwelować różnice statusu społecznego, gwarantują niezłe dochody i bezpieczeństwo socjalne. W pewnym sensie odnosi się to także do księży. Mundur i sutanna funkcjonują jako emblematy sukcesu. Tysiące ludzi nigdy nie opuściłyby getta własnej grupy społecznej, gdyby nie możliwość pracy w wojsku, policji czy straży granicznej.
Z ankiet prowadzonych przez Wojskowe Biuro Badań Socjologicznych wśród zabiegających o przyjęcie do służby zawodowej wynika, że tylko 9 proc. spośród nich, wybierając zawód żołnierza, kierowało się pobudkami ideowymi, na przykład patriotyzmem czy służbą ojczyźnie. Wśród pozostałych dominowały względy praktyczne: 65 proc. wskazywało na walor stałej pracy, a 55 proc. - na pewność zarobków. - Doszli widocznie do wniosku, że praca w charakterze zawodowego wojskowego pozwala im na określenie swojego miejsca w życiu, gwarantuje możliwość samorealizacji oraz osiągnięcie pożądanego statusu społecznego - tłumaczy płk Marian Kloczkowski, zastępca dyrektora WBBS.
Pretendenci do zawodowej służby wojskowej szczególnie cenili bezpieczeństwo socjalne. Liczyli na to, że zdobyte tam umiejętności da się wykorzystać w innym miejscu pracy. Uwzględniali wysoki prestiż zawodu (w badaniach CBOS kariera w wojsku uznawana jest za jedną z pięciu najbardziej pożądanych) oraz możliwości szybkiego awansu. Wojskowi socjolodzy podkreślają, że już połowa kandydatów na oficerów pochodzi z miast powyżej 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w czasach PRL wskaźnik ten był mniej więcej o 20 proc. niższy. Oznacza to, że ubiegający się o tę pracę mieli możliwość wyboru innej ścieżki kariery zawodowej, lecz służba w wojsku wydała im się rozwiązaniem optymalnym.
Najtrudniej jest znaleźć pracę w urzędach celnych, gdyż przyjmują one ostatnio tylko osoby z wyższym wykształceniem i znajomością języków obcych.
- Wielu celników już pracujących podjęło naukę i ukończyło studia - informuje Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Urzędu Celnego w Przemyślu. W 2000 r. na jedenaście wolnych etatów w tym urzędzie podanie złożyło ponad 200 kandydatów. W urzędzie celnym we Wrocławiu o trzy etaty ubiegało się prawie stu chętnych. Gdy na początku tego roku urząd w Opolu poszukiwał informatyka, zgłosiło się dziesięciu kandydatów. - Ostatnio mamy dużo chętnych do pracy w dużych miastach. Młodzi celnicy nie zarabiają dużo (1500-1600 zł), lecz liczą na to, że prestiż tego zawodu i zarobki znacznie wzrosną po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej - mówi Tomasz Biały, rzecznik prasowy Urzędu Celnego we Wrocławiu.
Nigdy w historii III RP nie było tylu chętnych do pracy w policji jak obecnie. Prawie połowę podań składają kobiety. Większość chętnych ma wykształcenie średnie ogólnokształcące lub zawodowe. Tymczasem policja potrzebuje przede wszystkim absolwentów szkół wyższych - prawników i ekonomistów. Na razie do pracy najwięcej zgłasza się absolwentów kierunków pedagogicznych. - Mamy atrakcyjną ofertę dla ludzi z dyplomami uczelni: po trzech latach służby mogą pójść na podyplomowe studia oficerskie, po których ukończeniu zarobią 1800 zł netto. Specjalistom, których to my będziemy chcieli pozyskać, wkrótce zapewnimy możliwość zdobycia stopnia oficerskiego w rok, a w ciągu trzech lat - służbowe mieszkanie. Przygotowywane jest już odpowiednie rozporządzenie szefa MSWiA - mówi nadkomisarz Paweł Biedziak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.
Skończyłem historię. Ale historyków w szkołach nie brakuje, dlatego zostałem celnikiem. I nie żałuję. To pewny kawałek chleba - opowiada Zbigniew Adamczewski ze Szczecina. - Gdyby trwała PRL, na pewno nie podjąłbym pracy w służbach mundurowych, ale w wolnej Polsce takiego zajęcia nie muszę się wstydzić - dodaje.
W ubiegłym roku w Śląskim Oddziale Straży Granicznej o 34 wolne etaty ubiegało się aż 250 kandydatów, z czego 60 proc. stanowili bezrobotni. W 1999 r. o każdy etat w nadbużańskiej straży walczyło siedmiu chętnych, w tym roku już czternastu (połowę stanowili absolwenci szkół wyższych). W skali kraju aż 70-75 proc. podań o przyjęcie do służby w straży granicznej składają kończący licea ogólnokształcące. Wśród kandydatów z wyższym wykształceniem dominują natomiast prawnicy, absolwenci akademii wychowania fizycznego oraz szkół pedagogicznych. W tej ostatniej grupie prawie 40 proc. stanowią nauczyciele, którzy chcą zrezygnować z pracy w szkołach.
Pierwsza pensja w straży granicznej wynosi 900 zł brutto, uposażenie podoficera - 1561 zł, chorążego - 1839 zł, a oficera - 2714 zł. Dochody są więc znacznie atrakcyjniejsze niż w szkołach czy służbie zdrowia. Strażnik graniczny ma ustawowo zagwarantowane prawo do mieszkania, ale - jak przyznaje ppor. Szaciłło z zespołu prasowego komendanta głównego straży granicznej - jest to "przepis trudny do realizacji". Pracownik może jednak liczyć na specjalny dodatek mieszkaniowy. Strażnicy, podobnie jak żołnierze zawodowi, po piętnastu latach służby nabywają prawo do emerytury.
- Kariera mundurowa była synonimem sukcesu w II RP. Nie zależała przy tym od urodzenia i pozycji społecznej, lecz od zdolności i pracy. W PRL, mimo formalnego prestiżu, wojskowi czy milicjanci byli powszechnie utożsamiani z reżimem. Dlatego noszenie munduru nie było powodem do dumy - mówi prof. Ireneusz Białecki, socjolog. - Mundur i kariera mundurowa są szczególnie cenione w krajach biednych: pozwalają niwelować różnice statusu społecznego, gwarantują niezłe dochody i bezpieczeństwo socjalne. W pewnym sensie odnosi się to także do księży. Mundur i sutanna funkcjonują jako emblematy sukcesu. Tysiące ludzi nigdy nie opuściłyby getta własnej grupy społecznej, gdyby nie możliwość pracy w wojsku, policji czy straży granicznej.
Z ankiet prowadzonych przez Wojskowe Biuro Badań Socjologicznych wśród zabiegających o przyjęcie do służby zawodowej wynika, że tylko 9 proc. spośród nich, wybierając zawód żołnierza, kierowało się pobudkami ideowymi, na przykład patriotyzmem czy służbą ojczyźnie. Wśród pozostałych dominowały względy praktyczne: 65 proc. wskazywało na walor stałej pracy, a 55 proc. - na pewność zarobków. - Doszli widocznie do wniosku, że praca w charakterze zawodowego wojskowego pozwala im na określenie swojego miejsca w życiu, gwarantuje możliwość samorealizacji oraz osiągnięcie pożądanego statusu społecznego - tłumaczy płk Marian Kloczkowski, zastępca dyrektora WBBS.
Pretendenci do zawodowej służby wojskowej szczególnie cenili bezpieczeństwo socjalne. Liczyli na to, że zdobyte tam umiejętności da się wykorzystać w innym miejscu pracy. Uwzględniali wysoki prestiż zawodu (w badaniach CBOS kariera w wojsku uznawana jest za jedną z pięciu najbardziej pożądanych) oraz możliwości szybkiego awansu. Wojskowi socjolodzy podkreślają, że już połowa kandydatów na oficerów pochodzi z miast powyżej 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w czasach PRL wskaźnik ten był mniej więcej o 20 proc. niższy. Oznacza to, że ubiegający się o tę pracę mieli możliwość wyboru innej ścieżki kariery zawodowej, lecz służba w wojsku wydała im się rozwiązaniem optymalnym.
Najtrudniej jest znaleźć pracę w urzędach celnych, gdyż przyjmują one ostatnio tylko osoby z wyższym wykształceniem i znajomością języków obcych.
- Wielu celników już pracujących podjęło naukę i ukończyło studia - informuje Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Urzędu Celnego w Przemyślu. W 2000 r. na jedenaście wolnych etatów w tym urzędzie podanie złożyło ponad 200 kandydatów. W urzędzie celnym we Wrocławiu o trzy etaty ubiegało się prawie stu chętnych. Gdy na początku tego roku urząd w Opolu poszukiwał informatyka, zgłosiło się dziesięciu kandydatów. - Ostatnio mamy dużo chętnych do pracy w dużych miastach. Młodzi celnicy nie zarabiają dużo (1500-1600 zł), lecz liczą na to, że prestiż tego zawodu i zarobki znacznie wzrosną po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej - mówi Tomasz Biały, rzecznik prasowy Urzędu Celnego we Wrocławiu.
Nigdy w historii III RP nie było tylu chętnych do pracy w policji jak obecnie. Prawie połowę podań składają kobiety. Większość chętnych ma wykształcenie średnie ogólnokształcące lub zawodowe. Tymczasem policja potrzebuje przede wszystkim absolwentów szkół wyższych - prawników i ekonomistów. Na razie do pracy najwięcej zgłasza się absolwentów kierunków pedagogicznych. - Mamy atrakcyjną ofertę dla ludzi z dyplomami uczelni: po trzech latach służby mogą pójść na podyplomowe studia oficerskie, po których ukończeniu zarobią 1800 zł netto. Specjalistom, których to my będziemy chcieli pozyskać, wkrótce zapewnimy możliwość zdobycia stopnia oficerskiego w rok, a w ciągu trzech lat - służbowe mieszkanie. Przygotowywane jest już odpowiednie rozporządzenie szefa MSWiA - mówi nadkomisarz Paweł Biedziak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.
Więcej możesz przeczytać w 41/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.