Kościoły podbijają Internet
Kościoły proponują internautom modlitwę, wędrówkę po wirtualnych świątyniach i rozmowy z księżmi na czatach. W sieci można wziąć udział w mszy świętej, a nawet wyznać grzechy. Watykański serwis WWW odwiedza milion osób dziennie. - Internet to wyzwanie dla Kościoła i przestrzeń, którą trzeba wykorzystać. Kościół musi tutaj zaznaczyć swoją obecność - mówi ojciec Mateusz Smolarczyk z klasztoru franciszkanów w Katowicach.
W Stanach Zjednoczonych duchowni korzystają z ICQ i umawiają się z wiernymi na rozmowę przez Net-Meeting. "Jeśli chcesz porozmawiać lub pomodlić się, daj nam znać na pager, a obiecujemy jak najszybciej pojawić się w pokoju rozmów" - pisze pastor Dick w wirtualnym sanktuarium www.christring.org. Strona klasztoru św. Michała z Farnborough na południu Anglii zawiera dźwięk dzwonów, proponuje zwiedzenie ogrodów klasztornych i opactwa. Mnisi mają jednak ograniczony dostęp do Internetu, bo - jak twierdzi przeor Cuthbert Brogan - serwer może być cudowny, ale również diabelski.
Dobre strony sieci dostrzega coraz więcej duchownych. - To medium dociera do tysięcy osób, których stopa nigdy nie stanęłaby w kościele. Kiedyś, podczas niedzielnego nabożeństwa, modliłem się z setką wiernych. Teraz każdego tygodnia docieram do tysięcy - przekonuje Charles Henderson, prezbiteriański pastor, który pięć lat temu utworzył w Internecie Pierwszy Kościół Cyberprzestrzeni. W sieci pojawiła się też wirtualna diecezja - Partenia, która do VI wieku była ośrodkiem życia chrześcijan na Saharze. Utworzył ją francuski biskup Jacques Gaillot, odwołany przez Watykan w 1996 r. za to, że popierał antykoncepcję i opowiadał się za zniesieniem celibatu. Internet daje Kościołowi ogromne możliwości i - jak przewiduje kalifornijski instytut Barna Research - do 2010 r. 10-20 proc. internautów dotrze dzięki niemu do Boga. Czy tak się stanie? - To pewien paradoks, ale ktoś, kto odszedł od religii, może trafić na ślady Boga dzięki sieci. Rzeczywistość wirtualna nie zastąpi jednak osobistego kontaktu - mówi ks. dr Józef Kloch, prezes "Opoki", najpopularniejszego w naszym kraju i naj-dynamiczniej rozwijającego się serwisu religijnego. Na jego serwerze polscy biskupi, zgromadzenia zakonne i stowarzyszenia katolickie mają 4400 kont pocztowych i 550 stron WWW. - "Opoka" stanowi lustrzane odbicie obrazu Kościoła w Polsce. Jej serwery dostępne są dla wszystkich diecezji, zgromadzeń zakonnych, organizacji katolickich. Dzięki fundacji powstał jednolity system nowoczesnej komunikacji i informacji o Kościele w naszym kraju - mówi ks. Kloch. Od początku października w witrynie "Opoki" funkcjonuje też część interaktywna, umożliwiająca prowadzenie wirtualnej dyskusji. Internauci mogą też bezpłatnie założyć tu konto lub stronę WWW.
Sieciowe witryny ma coraz więcej księży, biskupów i parafii. W samej diecezji tarnowskiej na 1000 duchownych zarejestrowanych jest ponad 450 adresów e-mailowych. Wszyscy księża są przekonani, że ewangelizacja przez Internet ma sens, a nawet jest konieczna. - To jest po prostu fakt. Rozwój mediów, w tym sieci komputerowej, w pewien sposób wymusza na współczesnych apostołach korzystanie z osiągnięć techniki - mówi ks. Piotr P. Libiszewski. Jego stronę "Piąta Ewangelia" (www.kki.net.pl/xpl) odwiedza średnio dwanaście osób dziennie. Zajrzało na nią również wielu obcokrajowców. - Witryna ta jest próbą wykorzystania Internetu jako nośnika dobra. Sam tytuł zachęca do zastanowienia się - podkreśla ks. Libiszewski. Nie ukrywa, że były i inne powody. - Zauważyłem, że współczesny człowiek potrzebuje katechezy oraz że czasami łatwiej jest usiąść przed ekranem monitora, na którym przesuwa się tekst Ewangelii, niż wziąć do ręki Pismo Święte. Postanowiłem więc nauczyć się HTML i zredagować pierwszą witrynę.
Kościół wychodzi naprzeciw internautom, ale i oni szukają go w sieci. Wiele stron, m.in. chrześcijański serwis "Mateusz", zawiera tzw. kąciki intencyjne, w których każdy może zamówić modlitwę. - Tygodniowo otrzymujemy około 150 próśb. Wszystkie raz w tygodniu są drukowane i przekazywane siostrom karmelitankom ze szczecińskiego klasztoru. To one modlą się w intencjach nadesłanych pocztą elektroniczną - mówi Andrzej Rozkrut, redaktor naczelny "Mateusza". Internet daje poczucie anonimowości i nic dziwnego, że niektórzy w ten sposób wolą porozmawiać z księdzem. - Coraz częściej zdarza się, że ludzie wstydzą się lub boją poruszać pewne tematy z duchownym w parafii. Chętniej przedstawiają te sprawy "witrualnemu księdzu", z którym nigdy się nie spotkają - mówi ks. Jacek. Adam Łach z Płocka sam zaczyna rozmowy z internautami: - Zarówno na czatach, jak i w internetowych Hyde Parkach można się skontaktować z osobami poszukującymi drogi. Zawsze, kiedy je spotykam, staram się do nich dotrzeć. Najpierw robię to anonimowo. Informacja, że rozmawiają z księdzem, mogłaby ich wystraszyć lub wzbudzić agresję. Potem powoli przygotowuję ich na tę wiadomość, aż wreszcie przedstawiam się. Reakcje są bardzo różne. Niektórzy wylewają swoją złość na Kościół, inni z zaciekawieniem podejmują rozmowę lub robią wielkie oczy, że jakiś "czarny" siedzi w sieci.
Internauci na Zachodzie znajdują również inną duchową pomoc. Pod adresem www.theconfessor.co.uk w Wielkiej Brytanii istnieje strona ułatwiająca wirtualne wyznania. Każdy może tu napisać, co mu leży na sercu. - Ta witryna daje szansę rozmowy z Bogiem - przekonywał Peter Kerridge, szef chrześcijańskiego radia Premier Chrystian w Londynie, które rok temu założyło stronę "The Confessor", czyli spowiednika. Dwa lata temu program wspomagający rachunek sumienia powstał również w Polsce. Zestaw pytań, które zadajemy sobie przed spowiedzią, przygotował dr inż. Andrzej P. Urbański, gdy jego syn szedł do Pierwszej Komunii Świętej. - Napisałem program, ale potem zrobił się wokół niego szum. Myślę, że dla wielu było to zaskakujące i mało poważne. Ale recenzję programu opublikował nawet "New York Times" - mówi dr Urbański.
Czy w Internecie możliwa jest prawdziwa spowiedź i czy w przyszłości sakramenty będą udzielane w wirtualnym świecie? Kapłani są sceptyczni. - Często spotykam pytania o możliwość spowiedzi w e-mailu czy przez Internet. Owszem, tą drogą można udzielić porady duchowej, ale do rozgrzeszenia sakramentalnego konieczny jest bezpośredni kontakt penitenta (grzesznika) ze spowiednikiem - mówi ks. Wiesław Mróz, twórca serwisu www.amen.pl. - Czy wynalezienie druku przyczyniło się do przeniesienia sakramentów do książek? Czy po wynalezieniu radia i telewizji zaczęto ich udzielać za pośrednictwem tych środków społecznej komunikacji? Nikt jeszcze nie został tak ochrzczony, bierzmowany lub nie przyjął Eucharystycznego Ciała Chrystusa - dodaje ks. Libiszewski.
W sieci oprócz stron Kościoła istnieją setki tysięcy witryn traktujących o pornografii, sektach i rasistowskich ruchach. Duchowni mogliby zatem propagować tu pewne wartości. - Internet to chaos, w którym obecne są niemal wszystkie elementy współczesnej kultury masowej - jej skarby i odpady. Ale właśnie sieć jest jednym z najważniejszych areopagów, na którym powinien się rozlegać głos chrześcijan - o tym mówił Jan Paweł II w "Tertio millennio adveniente" - przekonuje ks. prof. dr hab. Franciszek Kampka, prorektor Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie.
Księża twierdzą, że nic nie zastąpi osobistego kontaktu z człowiekiem, a Internet to tylko narzędzie, które należy wykorzystać do szerzenia Ewangelii. - Modlitwy internautów, wirtualne kaplice czy podobne witryny nie zastąpią rzeczywistego przeżywania wiary i Ewangelii we wspólnocie Kościoła. Człowiek może przeczytać o zbawieniu w Internecie i w ten sposób spotkać się z Dobrą Nowiną, ale przyjęcie do Kościoła nie może się ograniczyć do e-mailowego zgłoszenia czy wyznania wiary. Doświadczenie misterium wiary, sakramentów odbywa się w realnym świecie - mówi ks. Andrzej Wychucki, twórca m.in. witryny z materiałami pomocnymi w prowadzeniu lekcji religii (pomoce.homestead.com).
W Stanach Zjednoczonych duchowni korzystają z ICQ i umawiają się z wiernymi na rozmowę przez Net-Meeting. "Jeśli chcesz porozmawiać lub pomodlić się, daj nam znać na pager, a obiecujemy jak najszybciej pojawić się w pokoju rozmów" - pisze pastor Dick w wirtualnym sanktuarium www.christring.org. Strona klasztoru św. Michała z Farnborough na południu Anglii zawiera dźwięk dzwonów, proponuje zwiedzenie ogrodów klasztornych i opactwa. Mnisi mają jednak ograniczony dostęp do Internetu, bo - jak twierdzi przeor Cuthbert Brogan - serwer może być cudowny, ale również diabelski.
Dobre strony sieci dostrzega coraz więcej duchownych. - To medium dociera do tysięcy osób, których stopa nigdy nie stanęłaby w kościele. Kiedyś, podczas niedzielnego nabożeństwa, modliłem się z setką wiernych. Teraz każdego tygodnia docieram do tysięcy - przekonuje Charles Henderson, prezbiteriański pastor, który pięć lat temu utworzył w Internecie Pierwszy Kościół Cyberprzestrzeni. W sieci pojawiła się też wirtualna diecezja - Partenia, która do VI wieku była ośrodkiem życia chrześcijan na Saharze. Utworzył ją francuski biskup Jacques Gaillot, odwołany przez Watykan w 1996 r. za to, że popierał antykoncepcję i opowiadał się za zniesieniem celibatu. Internet daje Kościołowi ogromne możliwości i - jak przewiduje kalifornijski instytut Barna Research - do 2010 r. 10-20 proc. internautów dotrze dzięki niemu do Boga. Czy tak się stanie? - To pewien paradoks, ale ktoś, kto odszedł od religii, może trafić na ślady Boga dzięki sieci. Rzeczywistość wirtualna nie zastąpi jednak osobistego kontaktu - mówi ks. dr Józef Kloch, prezes "Opoki", najpopularniejszego w naszym kraju i naj-dynamiczniej rozwijającego się serwisu religijnego. Na jego serwerze polscy biskupi, zgromadzenia zakonne i stowarzyszenia katolickie mają 4400 kont pocztowych i 550 stron WWW. - "Opoka" stanowi lustrzane odbicie obrazu Kościoła w Polsce. Jej serwery dostępne są dla wszystkich diecezji, zgromadzeń zakonnych, organizacji katolickich. Dzięki fundacji powstał jednolity system nowoczesnej komunikacji i informacji o Kościele w naszym kraju - mówi ks. Kloch. Od początku października w witrynie "Opoki" funkcjonuje też część interaktywna, umożliwiająca prowadzenie wirtualnej dyskusji. Internauci mogą też bezpłatnie założyć tu konto lub stronę WWW.
Sieciowe witryny ma coraz więcej księży, biskupów i parafii. W samej diecezji tarnowskiej na 1000 duchownych zarejestrowanych jest ponad 450 adresów e-mailowych. Wszyscy księża są przekonani, że ewangelizacja przez Internet ma sens, a nawet jest konieczna. - To jest po prostu fakt. Rozwój mediów, w tym sieci komputerowej, w pewien sposób wymusza na współczesnych apostołach korzystanie z osiągnięć techniki - mówi ks. Piotr P. Libiszewski. Jego stronę "Piąta Ewangelia" (www.kki.net.pl/xpl) odwiedza średnio dwanaście osób dziennie. Zajrzało na nią również wielu obcokrajowców. - Witryna ta jest próbą wykorzystania Internetu jako nośnika dobra. Sam tytuł zachęca do zastanowienia się - podkreśla ks. Libiszewski. Nie ukrywa, że były i inne powody. - Zauważyłem, że współczesny człowiek potrzebuje katechezy oraz że czasami łatwiej jest usiąść przed ekranem monitora, na którym przesuwa się tekst Ewangelii, niż wziąć do ręki Pismo Święte. Postanowiłem więc nauczyć się HTML i zredagować pierwszą witrynę.
Kościół wychodzi naprzeciw internautom, ale i oni szukają go w sieci. Wiele stron, m.in. chrześcijański serwis "Mateusz", zawiera tzw. kąciki intencyjne, w których każdy może zamówić modlitwę. - Tygodniowo otrzymujemy około 150 próśb. Wszystkie raz w tygodniu są drukowane i przekazywane siostrom karmelitankom ze szczecińskiego klasztoru. To one modlą się w intencjach nadesłanych pocztą elektroniczną - mówi Andrzej Rozkrut, redaktor naczelny "Mateusza". Internet daje poczucie anonimowości i nic dziwnego, że niektórzy w ten sposób wolą porozmawiać z księdzem. - Coraz częściej zdarza się, że ludzie wstydzą się lub boją poruszać pewne tematy z duchownym w parafii. Chętniej przedstawiają te sprawy "witrualnemu księdzu", z którym nigdy się nie spotkają - mówi ks. Jacek. Adam Łach z Płocka sam zaczyna rozmowy z internautami: - Zarówno na czatach, jak i w internetowych Hyde Parkach można się skontaktować z osobami poszukującymi drogi. Zawsze, kiedy je spotykam, staram się do nich dotrzeć. Najpierw robię to anonimowo. Informacja, że rozmawiają z księdzem, mogłaby ich wystraszyć lub wzbudzić agresję. Potem powoli przygotowuję ich na tę wiadomość, aż wreszcie przedstawiam się. Reakcje są bardzo różne. Niektórzy wylewają swoją złość na Kościół, inni z zaciekawieniem podejmują rozmowę lub robią wielkie oczy, że jakiś "czarny" siedzi w sieci.
Internauci na Zachodzie znajdują również inną duchową pomoc. Pod adresem www.theconfessor.co.uk w Wielkiej Brytanii istnieje strona ułatwiająca wirtualne wyznania. Każdy może tu napisać, co mu leży na sercu. - Ta witryna daje szansę rozmowy z Bogiem - przekonywał Peter Kerridge, szef chrześcijańskiego radia Premier Chrystian w Londynie, które rok temu założyło stronę "The Confessor", czyli spowiednika. Dwa lata temu program wspomagający rachunek sumienia powstał również w Polsce. Zestaw pytań, które zadajemy sobie przed spowiedzią, przygotował dr inż. Andrzej P. Urbański, gdy jego syn szedł do Pierwszej Komunii Świętej. - Napisałem program, ale potem zrobił się wokół niego szum. Myślę, że dla wielu było to zaskakujące i mało poważne. Ale recenzję programu opublikował nawet "New York Times" - mówi dr Urbański.
Czy w Internecie możliwa jest prawdziwa spowiedź i czy w przyszłości sakramenty będą udzielane w wirtualnym świecie? Kapłani są sceptyczni. - Często spotykam pytania o możliwość spowiedzi w e-mailu czy przez Internet. Owszem, tą drogą można udzielić porady duchowej, ale do rozgrzeszenia sakramentalnego konieczny jest bezpośredni kontakt penitenta (grzesznika) ze spowiednikiem - mówi ks. Wiesław Mróz, twórca serwisu www.amen.pl. - Czy wynalezienie druku przyczyniło się do przeniesienia sakramentów do książek? Czy po wynalezieniu radia i telewizji zaczęto ich udzielać za pośrednictwem tych środków społecznej komunikacji? Nikt jeszcze nie został tak ochrzczony, bierzmowany lub nie przyjął Eucharystycznego Ciała Chrystusa - dodaje ks. Libiszewski.
W sieci oprócz stron Kościoła istnieją setki tysięcy witryn traktujących o pornografii, sektach i rasistowskich ruchach. Duchowni mogliby zatem propagować tu pewne wartości. - Internet to chaos, w którym obecne są niemal wszystkie elementy współczesnej kultury masowej - jej skarby i odpady. Ale właśnie sieć jest jednym z najważniejszych areopagów, na którym powinien się rozlegać głos chrześcijan - o tym mówił Jan Paweł II w "Tertio millennio adveniente" - przekonuje ks. prof. dr hab. Franciszek Kampka, prorektor Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie.
Księża twierdzą, że nic nie zastąpi osobistego kontaktu z człowiekiem, a Internet to tylko narzędzie, które należy wykorzystać do szerzenia Ewangelii. - Modlitwy internautów, wirtualne kaplice czy podobne witryny nie zastąpią rzeczywistego przeżywania wiary i Ewangelii we wspólnocie Kościoła. Człowiek może przeczytać o zbawieniu w Internecie i w ten sposób spotkać się z Dobrą Nowiną, ale przyjęcie do Kościoła nie może się ograniczyć do e-mailowego zgłoszenia czy wyznania wiary. Doświadczenie misterium wiary, sakramentów odbywa się w realnym świecie - mówi ks. Andrzej Wychucki, twórca m.in. witryny z materiałami pomocnymi w prowadzeniu lekcji religii (pomoce.homestead.com).
Więcej możesz przeczytać w 41/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.