Transplantacja wątroby uznawana jest za jeden z najtrudniejszych zabiegów medycznych
Strach i niewiadoma. Brak wiedzy, brak możliwości rozmowy z kimś, kto to przeżył. Nigdy nie zapomnę słów doktora Kostyrki, który w połowie grudnia powiedział mi: "Chcę zrobić ci prezent na Nowy Rok". Najgorsze były następne noce. Leżysz w szpitalnym łóżku, zza uchylonych drzwi przedziera się smuga światła, słychać cichutkie odgłosy krzątających się sióstr. I ta myśl nieustannie powracająca: kiedy będzie dawca, kiedy ten obiecywany prezent. I wiesz zarazem, masz tego świadomość, że ktoś musi umrzeć, byś mógł znowu żyć...
Historia transplantacji wątroby jest historią walki z krwawieniem. To chyba najtrudniejsza operacja. Sam zabieg trwa 6-20 godzin. Podczas niego u biorcy dochodzi do wielu poważnych zaburzeń. Należy pamiętać, że transplantacji poddaje się chorych z krytyczną niewydolnością wątroby, często po krwotokach, z uszkodzeniami innych narządów, zaburzeniami neurologicznymi i zaburzeniami krzepnięcia. Właśnie kłopoty z krzepnięciem stanowią główny problem chirurgiczny. Usuwanie chorego organu bywa jednym z najbardziej dramatycznych doświadczeń nie tylko w życiu pacjenta, ale też chirurga. W czasie zabiegu osoba operowana traci nawet 50 litrów krwi! Wątrobę dawcy należy włączyć do krwiobiegu poprzez wykonanie zespoleń naczyniowych doprowadzających i odprowadzających krew, a także odtworzyć drogi żółciowe, co jest przyczyną największej liczby powikłań. W niektórych ośrodkach medycznych kolejne etapy zabiegu przeprowadzają odrębne zespoły.
Na sali operacyjnej chirurg spędza dziesięć, a nawet szesnaście godzin. Nierzadko później przez jakiś czas mieszka na oddziale, by szybko reagować na nieprawidłowości występujące w pierwszych, najważniejszych godzinach po zabiegu. Mniejsze lub większe odrzuty zdarzają się prawie zawsze. Chirurg transplantolog nie tylko musi mieć olbrzymią wiedzę, ale też niezwykłą kondycję i siłę.
Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Wigilia spędzona w szpitalnej izolatce, matka, żona, syn. Jakieś bożonarodzeniowe potrawy, opłatek. I znowu ta myśl... czy to moja ostatnia wigilia? Wielu boi się drogi na stół operacyjny - ja nie. Wiem, że to nie boli. Nie boli śmierć, której nie czujesz. Lecz musisz uwierzyć. Tylko wiara w twego doktora sprawi, że nie będziesz się bał. Tak naprawdę to nie jest twój dramat - to dramat twojej rodziny. Ty nie myślisz o śmierci, ty wierzysz, że właśnie tobie się uda. Rodzina wierzy, ale siedząc wiele godzin przed drzwiami bloku operacyjnego, nie ma pewności, w jakim stanie cię wywiozą - z podłączoną aparaturą czy już bez niej.
Przekonaliśmy się, że z ekonomicznego punktu widzenia przeszczepienie wątroby jest wielokrotnie tańsze niż kilkuletnie leczenie zachowawcze. Wiąże się ono z uciążliwościami wynikającymi z konieczności pobytu w szpitalu, częstym zapadaniem w śpiączki wątrobowe, zorganizowaniem opieki nad chorym. Tak naprawdę pomaga jedynie w wypadku powikłań, a nie usuwa istoty choroby. Leczy się objawy, aby przedłużyć chorobę, a nie pokonać ją - mówi dr Roman Kostyrka.
Jeszcze pięć lat temu, kiedy przeszczepów nie stosowano na większą skalę, pacjenci byli praktycznie skazani na śmierć - marskość wątroby jest nieodwracalna. W naszym kraju cierpi na nią wiele osób, również z powodu nadużywania środków przeciwbólowych. W ostatnich latach angielscy lekarze zaobserwowali napływ dużej liczby pacjentów, u których wystąpiło to schorzenie w wyniku zatrucia paracetamolem.
Nikt w naszym kraju nie zebrał danych osób wymagających przeszczepu. Niewielu jest też takich lekarzy jak Janina Stach, lekarz pierwszego kontaktu w ZOZ Skwierzyna (województwo lubuskie), którzy potrafią zdiagnozować tę chorobę i natychmiast skierować pacjenta, żeby ustawił się w kolejce do transplantacji.
Wielu osobom wydaje się, że ludzie po takich zabiegach cierpią z powodu licznych ograniczeń. Nic bardziej mylnego. Istnieje wprawdzie niebezpieczeństwo odrzutu, ale dzięki lekom immunosupresyjnym zostało ono ograniczone do minimum. Oczywiście pacjent po zabiegu (zwłaszcza w pierwszym roku) powinien unikać wszelkich infekcji, na przykład zwykłej grypy, gdyż farmaceutyki te obniżają odporność organizmu do takiego poziomu, by nie "rozpoznał", że ma do czynienia z obcym organem. W miarę upływu czasu procesy adaptacyjne pogłębiają się i maleje niebezpieczeństwo odrzutu. Mogą się jedynie pojawić kłopoty z zaburzeniami układu limfatycznego.
Osoba po udanej operacji wraca do normalnej aktywności zawodowej i rodzinnej. Znane są nawet przypadki amatorskiego uprawiania sportu. Jedyną uciążliwością jest konieczność regularnego przyjmowania leków immunosupresyjnych (co dwanaście godzin). Praktyka nie wyznacza dziś granicy przeżycia po transplantacji. W Polsce, gdzie technika ta ma niedługą historię, okres ten wynosi ponad 5,5 roku (tyle żyje pacjentka operowana w ośrodku warszawskim). Na świecie natomiast osoby z przeszczepem żyją nawet ponad dwadzieścia lat.
- Źródłem największej satysfakcji i motywacji do dalszej pracy była dla mnie szczecinianka Edyta Hałuszczak, która rok po operacji urodziła zdrowego syna Bartosza - wyznaje dr Kostyrka. - Z dumą trzymałem malca jako ojciec chrzestny. Matką chrzestną z kolei była Celina Dominik, której dwa lata wcześniej również przeszczepiłem wątrobę. Z każdym z moich pacjentów bardzo się zżywam i głęboko przeżywam, kiedy z przyczyn ode mnie niezależnych odchodzą od nas. Jedna osoba zginęła w wypadku drogowym, inna zmarła z powodów kardiologicznych. Świadomość, że - jako transplantolog - choćby w niewielkim stopniu przyczyniłem się do tego, że moi pacjenci otrzymali drugie życie, dodaje mi skrzydeł.
Niepokój i strach przychodzi razem z telefonem. Jest wątroba, doktor poleci helikopterem. Wcześniej na sygnale przewożą mnie do kliniki. Pojawiają się wątpliwości. Kiedy leżę w karetce, słyszę jedynie syrenę i widzę fragmenty swego życia. Później kąpiel i ostatnie godziny przed zabiegiem. Nie śpię, szkoda mi tych godzin, może ostatnich... Za oknem jeszcze ciemno, wstaje sylwestrowy dzień. Piąta rano, siostry sypią mi w nogi ziarenka ryżu na szczęście. Tak przekraczam drzwi bloku. Po kilku chwilach spałem już głęboko.
Był to mój najszczęśliwszy sylwester w życiu.
Historia transplantacji wątroby jest historią walki z krwawieniem. To chyba najtrudniejsza operacja. Sam zabieg trwa 6-20 godzin. Podczas niego u biorcy dochodzi do wielu poważnych zaburzeń. Należy pamiętać, że transplantacji poddaje się chorych z krytyczną niewydolnością wątroby, często po krwotokach, z uszkodzeniami innych narządów, zaburzeniami neurologicznymi i zaburzeniami krzepnięcia. Właśnie kłopoty z krzepnięciem stanowią główny problem chirurgiczny. Usuwanie chorego organu bywa jednym z najbardziej dramatycznych doświadczeń nie tylko w życiu pacjenta, ale też chirurga. W czasie zabiegu osoba operowana traci nawet 50 litrów krwi! Wątrobę dawcy należy włączyć do krwiobiegu poprzez wykonanie zespoleń naczyniowych doprowadzających i odprowadzających krew, a także odtworzyć drogi żółciowe, co jest przyczyną największej liczby powikłań. W niektórych ośrodkach medycznych kolejne etapy zabiegu przeprowadzają odrębne zespoły.
Na sali operacyjnej chirurg spędza dziesięć, a nawet szesnaście godzin. Nierzadko później przez jakiś czas mieszka na oddziale, by szybko reagować na nieprawidłowości występujące w pierwszych, najważniejszych godzinach po zabiegu. Mniejsze lub większe odrzuty zdarzają się prawie zawsze. Chirurg transplantolog nie tylko musi mieć olbrzymią wiedzę, ale też niezwykłą kondycję i siłę.
Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Wigilia spędzona w szpitalnej izolatce, matka, żona, syn. Jakieś bożonarodzeniowe potrawy, opłatek. I znowu ta myśl... czy to moja ostatnia wigilia? Wielu boi się drogi na stół operacyjny - ja nie. Wiem, że to nie boli. Nie boli śmierć, której nie czujesz. Lecz musisz uwierzyć. Tylko wiara w twego doktora sprawi, że nie będziesz się bał. Tak naprawdę to nie jest twój dramat - to dramat twojej rodziny. Ty nie myślisz o śmierci, ty wierzysz, że właśnie tobie się uda. Rodzina wierzy, ale siedząc wiele godzin przed drzwiami bloku operacyjnego, nie ma pewności, w jakim stanie cię wywiozą - z podłączoną aparaturą czy już bez niej.
Przekonaliśmy się, że z ekonomicznego punktu widzenia przeszczepienie wątroby jest wielokrotnie tańsze niż kilkuletnie leczenie zachowawcze. Wiąże się ono z uciążliwościami wynikającymi z konieczności pobytu w szpitalu, częstym zapadaniem w śpiączki wątrobowe, zorganizowaniem opieki nad chorym. Tak naprawdę pomaga jedynie w wypadku powikłań, a nie usuwa istoty choroby. Leczy się objawy, aby przedłużyć chorobę, a nie pokonać ją - mówi dr Roman Kostyrka.
Jeszcze pięć lat temu, kiedy przeszczepów nie stosowano na większą skalę, pacjenci byli praktycznie skazani na śmierć - marskość wątroby jest nieodwracalna. W naszym kraju cierpi na nią wiele osób, również z powodu nadużywania środków przeciwbólowych. W ostatnich latach angielscy lekarze zaobserwowali napływ dużej liczby pacjentów, u których wystąpiło to schorzenie w wyniku zatrucia paracetamolem.
Nikt w naszym kraju nie zebrał danych osób wymagających przeszczepu. Niewielu jest też takich lekarzy jak Janina Stach, lekarz pierwszego kontaktu w ZOZ Skwierzyna (województwo lubuskie), którzy potrafią zdiagnozować tę chorobę i natychmiast skierować pacjenta, żeby ustawił się w kolejce do transplantacji.
Wielu osobom wydaje się, że ludzie po takich zabiegach cierpią z powodu licznych ograniczeń. Nic bardziej mylnego. Istnieje wprawdzie niebezpieczeństwo odrzutu, ale dzięki lekom immunosupresyjnym zostało ono ograniczone do minimum. Oczywiście pacjent po zabiegu (zwłaszcza w pierwszym roku) powinien unikać wszelkich infekcji, na przykład zwykłej grypy, gdyż farmaceutyki te obniżają odporność organizmu do takiego poziomu, by nie "rozpoznał", że ma do czynienia z obcym organem. W miarę upływu czasu procesy adaptacyjne pogłębiają się i maleje niebezpieczeństwo odrzutu. Mogą się jedynie pojawić kłopoty z zaburzeniami układu limfatycznego.
Osoba po udanej operacji wraca do normalnej aktywności zawodowej i rodzinnej. Znane są nawet przypadki amatorskiego uprawiania sportu. Jedyną uciążliwością jest konieczność regularnego przyjmowania leków immunosupresyjnych (co dwanaście godzin). Praktyka nie wyznacza dziś granicy przeżycia po transplantacji. W Polsce, gdzie technika ta ma niedługą historię, okres ten wynosi ponad 5,5 roku (tyle żyje pacjentka operowana w ośrodku warszawskim). Na świecie natomiast osoby z przeszczepem żyją nawet ponad dwadzieścia lat.
- Źródłem największej satysfakcji i motywacji do dalszej pracy była dla mnie szczecinianka Edyta Hałuszczak, która rok po operacji urodziła zdrowego syna Bartosza - wyznaje dr Kostyrka. - Z dumą trzymałem malca jako ojciec chrzestny. Matką chrzestną z kolei była Celina Dominik, której dwa lata wcześniej również przeszczepiłem wątrobę. Z każdym z moich pacjentów bardzo się zżywam i głęboko przeżywam, kiedy z przyczyn ode mnie niezależnych odchodzą od nas. Jedna osoba zginęła w wypadku drogowym, inna zmarła z powodów kardiologicznych. Świadomość, że - jako transplantolog - choćby w niewielkim stopniu przyczyniłem się do tego, że moi pacjenci otrzymali drugie życie, dodaje mi skrzydeł.
Niepokój i strach przychodzi razem z telefonem. Jest wątroba, doktor poleci helikopterem. Wcześniej na sygnale przewożą mnie do kliniki. Pojawiają się wątpliwości. Kiedy leżę w karetce, słyszę jedynie syrenę i widzę fragmenty swego życia. Później kąpiel i ostatnie godziny przed zabiegiem. Nie śpię, szkoda mi tych godzin, może ostatnich... Za oknem jeszcze ciemno, wstaje sylwestrowy dzień. Piąta rano, siostry sypią mi w nogi ziarenka ryżu na szczęście. Tak przekraczam drzwi bloku. Po kilku chwilach spałem już głęboko.
Był to mój najszczęśliwszy sylwester w życiu.
Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.