Niebawem czeka nas radykalna zmiana tła muzycznego towarzyszącego nam w biurach, restauracjach i marketach.
ZAiKS, który coraz śmielej egzekwuje opłaty za nadawanie muzyki w miejscach publicznych, wymusi na większości instytucji serwowanie muzycznej papki, która na Zachodzie od wielu dziesięcioleci robi karierę pod nazwą muzak.
Muzak, popularnie określany tapetą muzyczną, nie ma być kreacją. Ma jedno tylko zadanie: wypełniać ciszę wszędzie - od lotnisk przez biura, restauracje po supermarkety i windy. Na Zachodzie przeciętny obywatel zatrudniony w instytucjach prosperujących na wolnym rynku działa na nieustannym mimowolnym "nasłuchu" - muzyka towarzyszy mu od porannej kawy do zaśnięcia. Psychologowie społeczni dawno dostrzegli, że sączące się z niewidocznych głośników miłe i nie rozpraszające dźwięki doskonale usposabiają do wszelkiej aktywności.
Historia muzaka sięga przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, kiedy to w amerykańskim mieście Seattle wystartowała firma Muzak Corporation, która postawiła sobie za zadanie upowszechnienie muzyki mechanicznej o wysokim standardzie. Była to odpowiedź na elitaryzm muzyki, wynikający z ograniczonego dostępu do płyt. Wtedy nie tłoczono ich jeszcze w nakładach masowych, ponieważ sprzęt odtwarzający był stosunkowo drogi, a gospodarka amerykańska - borykająca się z potężnym kryzysem - nie rokowała szybkiego postępu w dziedzinie show-biznesu. Muzyka popularna była ciągle towarem dla wybranych, a niższe warstwy powstającej klasy średniej mogły ją "konsumować" tylko przy okazji uroczystości zbiorowych.
Muzak Corporation wpadła na pomysł przekroczenia barier ekonomicznych i dostarczenia muzyki do biur i miejsc masowego żywienia metodami niejako akwizycyjnymi. Aby ułatwić dystrybucję, w 1934 r. utworzono holding Wired Radio, który umożliwiał jej granie non stop w restauracjach i klubach. Firma w ciągu dziesiątków lat przeszła wiele transformacji, ale niejako przy okazji wylansowała samo zjawisko "tapety muzycznej". Dzisiaj nikt już nie wyobraża sobie miejsc publicznych bez nieustannego kojącego brzęczenia. Nazwa korporacji posłużyła również do określenia samego gatunku muzycznego, który stanowi dziś osobną gałąź rynku.
Muzak w pewnym sensie przeczy istocie muzyki, która jak każda sztuka powinna olśniewać, porywać, a co najmniej przykuwać uwagę. Tymczasem melodyjki te dostarczają klientom miłych wrażeń słuchowych, ale w gruncie rzeczy pozostawiają ich obojętnymi. Tak więc muzak nie ma ambicji bycia sztuką, lecz jest swoistą usługą, wypełniającą krępującą lub denerwującą ciszę. Na dźwiękową papkę przerabiane są wszystkie utwory: od muzyki poważnej przez operetkę i folklor po standardy rocka i popu. Wykorzystywane są nawet z sukcesem tematy heavymetalowe czy punkowe. Producenci próbowali też połączyć muzykę z kojącymi odgłosami przyrody. Również w polskich supermarketach można nabyć płyty z odgłosami rozgrzanej słońcem łąki i chórem mnichów śpiewających gregoriańskie kanony. Zarejestrowano także "odgłosy pustyni", "szum fal morskich" czy "burzę w górach". Stosunkowo najsłabiej w formie tła dźwiękowego sprawdzają się "odgłosy lasu", ponieważ ptasi śpiew składa się z dźwięków wysokich, ostrych i wibrujących, co wzbudza niepokój i powoduje dekoncentrację.
Era komputerowa otworzyła przed muzakiem nowe możliwości. W Internecie znajduje się mnóstwo gotowych tematów muzycznych, wygrywanych najczęściej na instrumentach syntetyzujących dźwięk. Nawet mało rozgarnięty operator może dzięki nim stworzyć nieskończenie długą kompozycję.
Kolejnym sojusznikiem muzaka okazali się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych twórcy New Age i instrumentaliści kreujący nastroje określane ambient. Te łagodne melodie bez początku i końca świetnie nadają się do kreowania tła dźwiękowego.
W Polsce muzak rozpowszechnił się w ostatnim dziesięcioleciu, ale w wydaniu mało fachowym. Przyjęło się, że fryzjer, właściciel pizzerii lub taksówkarz nadają w swoim miejscu pracy muzykę z taśmy, ale wybierając ją, kierują się własnymi upodobaniami. W rezultacie na przykład u jubilera klient skazany bywa na słuchanie heavy metalu, ponieważ praktykanci preferują tę odmianę rocka i nie liczą się z charakterem miejsca ani gustem kupujących. Nadzieją na zmianę tych obyczajów są ostatnie decyzje ZAiKS. Niebawem przeciętnego właściciela warsztatu naprawczego nie będzie stać na nadawanie przebojów Eltona Johna i będzie musiał się zwrócić ku muzycznej papce. Ratunkiem dla jego wrażliwszych klientów zostanie w tej sytuacji walkman...
Muzak, popularnie określany tapetą muzyczną, nie ma być kreacją. Ma jedno tylko zadanie: wypełniać ciszę wszędzie - od lotnisk przez biura, restauracje po supermarkety i windy. Na Zachodzie przeciętny obywatel zatrudniony w instytucjach prosperujących na wolnym rynku działa na nieustannym mimowolnym "nasłuchu" - muzyka towarzyszy mu od porannej kawy do zaśnięcia. Psychologowie społeczni dawno dostrzegli, że sączące się z niewidocznych głośników miłe i nie rozpraszające dźwięki doskonale usposabiają do wszelkiej aktywności.
Historia muzaka sięga przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, kiedy to w amerykańskim mieście Seattle wystartowała firma Muzak Corporation, która postawiła sobie za zadanie upowszechnienie muzyki mechanicznej o wysokim standardzie. Była to odpowiedź na elitaryzm muzyki, wynikający z ograniczonego dostępu do płyt. Wtedy nie tłoczono ich jeszcze w nakładach masowych, ponieważ sprzęt odtwarzający był stosunkowo drogi, a gospodarka amerykańska - borykająca się z potężnym kryzysem - nie rokowała szybkiego postępu w dziedzinie show-biznesu. Muzyka popularna była ciągle towarem dla wybranych, a niższe warstwy powstającej klasy średniej mogły ją "konsumować" tylko przy okazji uroczystości zbiorowych.
Muzak Corporation wpadła na pomysł przekroczenia barier ekonomicznych i dostarczenia muzyki do biur i miejsc masowego żywienia metodami niejako akwizycyjnymi. Aby ułatwić dystrybucję, w 1934 r. utworzono holding Wired Radio, który umożliwiał jej granie non stop w restauracjach i klubach. Firma w ciągu dziesiątków lat przeszła wiele transformacji, ale niejako przy okazji wylansowała samo zjawisko "tapety muzycznej". Dzisiaj nikt już nie wyobraża sobie miejsc publicznych bez nieustannego kojącego brzęczenia. Nazwa korporacji posłużyła również do określenia samego gatunku muzycznego, który stanowi dziś osobną gałąź rynku.
Muzak w pewnym sensie przeczy istocie muzyki, która jak każda sztuka powinna olśniewać, porywać, a co najmniej przykuwać uwagę. Tymczasem melodyjki te dostarczają klientom miłych wrażeń słuchowych, ale w gruncie rzeczy pozostawiają ich obojętnymi. Tak więc muzak nie ma ambicji bycia sztuką, lecz jest swoistą usługą, wypełniającą krępującą lub denerwującą ciszę. Na dźwiękową papkę przerabiane są wszystkie utwory: od muzyki poważnej przez operetkę i folklor po standardy rocka i popu. Wykorzystywane są nawet z sukcesem tematy heavymetalowe czy punkowe. Producenci próbowali też połączyć muzykę z kojącymi odgłosami przyrody. Również w polskich supermarketach można nabyć płyty z odgłosami rozgrzanej słońcem łąki i chórem mnichów śpiewających gregoriańskie kanony. Zarejestrowano także "odgłosy pustyni", "szum fal morskich" czy "burzę w górach". Stosunkowo najsłabiej w formie tła dźwiękowego sprawdzają się "odgłosy lasu", ponieważ ptasi śpiew składa się z dźwięków wysokich, ostrych i wibrujących, co wzbudza niepokój i powoduje dekoncentrację.
Era komputerowa otworzyła przed muzakiem nowe możliwości. W Internecie znajduje się mnóstwo gotowych tematów muzycznych, wygrywanych najczęściej na instrumentach syntetyzujących dźwięk. Nawet mało rozgarnięty operator może dzięki nim stworzyć nieskończenie długą kompozycję.
Kolejnym sojusznikiem muzaka okazali się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych twórcy New Age i instrumentaliści kreujący nastroje określane ambient. Te łagodne melodie bez początku i końca świetnie nadają się do kreowania tła dźwiękowego.
W Polsce muzak rozpowszechnił się w ostatnim dziesięcioleciu, ale w wydaniu mało fachowym. Przyjęło się, że fryzjer, właściciel pizzerii lub taksówkarz nadają w swoim miejscu pracy muzykę z taśmy, ale wybierając ją, kierują się własnymi upodobaniami. W rezultacie na przykład u jubilera klient skazany bywa na słuchanie heavy metalu, ponieważ praktykanci preferują tę odmianę rocka i nie liczą się z charakterem miejsca ani gustem kupujących. Nadzieją na zmianę tych obyczajów są ostatnie decyzje ZAiKS. Niebawem przeciętnego właściciela warsztatu naprawczego nie będzie stać na nadawanie przebojów Eltona Johna i będzie musiał się zwrócić ku muzycznej papce. Ratunkiem dla jego wrażliwszych klientów zostanie w tej sytuacji walkman...
Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.