Rozmowa z WIKTOREM JUSZCZENKĄ, premierem Ukrainy
Jacek Potocki: - Prezydent Leonid Kuczma z zadziwiającym spokojem przyjmuje plany przesyłania gazu z Rosji do Europy Zachodniej z pominięciem Ukrainy. Rzeczywiście nie ma "problemu rury"?
Wiktor Juszczenko: - Po ostatnim kryzysie energetycznym zdaliśmy sobie sprawę z konieczności sprawnego zorganizowania europejskiego rynku gazu - nie tylko ze względu na kraje będące tradycyjnymi odbiorcami gazu, ale i państwa tranzytowe. Szeroko rozumiane bezpieczeństwo energetyczne staje się coraz ważniejszym problemem ogólnoeuropejskim, a kwestia dostaw nośników energii będzie wymagała podejścia pragmatycznego, wolnego od uprzedzeń politycznych. Roczna przepustowość ukraińskiej tranzytowej sieci gazociągów wynosi 170 mld metrów sześc. Do tej pory przepompowywano przez nią maksymalnie 115-119 mld metrów sześc. Oznacza to, że sieć wykorzystywana była w 70 proc. i budowa alternatywnego gazociągu przez terytorium Polski nie stworzy dodatkowych możliwości dostaw dla europejskich konsumentów. Pojawienie się tego problemu traktujemy jako kwestię polityczną. Dlatego uważamy za konieczne nawiązanie na ten temat dialogu - również z Unią Europejską - który pozwoliłby się skoncentrować wyłącznie na aspektach gospodarczych planowanego przedsięwzięcia.
- Czy całego problemu nie należy uznać za próbę wywarcia przez Rosję nacisku na Ukrainę i uzależnienia waszych ewentualnych dochodów z tranzytu rosyjskiego gazu od spełnienia określonych warunków?
- Wierzę, że w trzecim tysiącleciu polityka Europy - w tym także sprawy dotyczące energetyki - będzie się kształtowała niezależnie od geografii. Dlatego tymi sprawami powinni się zajmować ekonomiści, a nie politycy.
- Nie ma chyba jednak wątpliwości, że Rosja jest zainteresowana ponownym włączeniem byłych radzieckich republik do strefy swoich wpływów i stara się na nie wywierać presję?
- Europejski rynek energetyczny powinien się opierać na zasadach gospodarczych, powinien być przejrzysty i zróżnicowany, co zagwarantuje bezpieczne dostawy gazu. Jeżeli będą nim kierować kalkulacje polityczne czy militarne, stanie się nieprzewidywalny i niezrozumiały.
- To jedynie postulaty i życzenia, dalekie od rzeczywistości.
- Między innymi dlatego przyjechałem do Polski. Nieustannie powtarzam, że europejska przyszłość nie może się kształtować bez Ukrainy. Europa potrzebuje też Rosji - lecz Rosji kierującej się przewidywalną i opartą na logicznych zasadach polityką.
- Polscy i ukraińscy politycy mówią o strategicznym partnerstwie naszych krajów, a tymczasem na szczeblu lokalnym, we Lwowie, wciąż nierozwiązywalnym problemem pozostaje cmentarz Orląt Lwowskich. Jak i kiedy ta sprawa zostanie ostatecznie załatwiona?
- Problem ten pełni funkcję "detonatora" w naszych wzajemnych stosunkach. Od pierwszego dnia urzędowania staram się o rozwiązanie tej sprawy z poszanowaniem uczuć obu stron. Pragnę zapewnić, że na poziomie politycznym nie ma żadnego problemu, są jedynie kwestie społeczne na poziomie lokalnym, w samym Lwowie. Nie chcę oceniać uczuć. Obydwa rządy muszą odpowiedzieć na pytanie, jakie podjąć kroki, by Cmentarz Łyczakowski przestał być źródłem konfliktów, a stał się miejscem wiecznego spoczynku żołnierzy obu stron. By zapanował tam spokój i porządek - nie dlatego, że zadbają o to milicjanci czy wojskowi, ale z dobrej woli. W imieniu mego rządu twierdzę, że obiekt ten na pewno zostanie ukończony i uczynimy wszystko, aby powściągnąć emocje. Opowiadam się za otwartym dialogiem na ten temat. Kilka miesięcy temu zwróciłem się do lokalnych władz, by wypracowały rozwiązanie, jednak nie wszystkie jego szczegóły odpowiadają duchowi dialogu. W najbliższym czasie do Lwowa pojedzie wicepremier mojego rządu, ale nie wykluczam, że udam się tam także osobiście, by przekonać miejscowe władze i społeczeństwo o konieczności pozytywnego załatwienia całej sprawy. Podzielę się również wrażeniami, jakie odniosłem, otwierając ostatnio w Warszawie skwer im. Tarasa Szewczenki oraz kwaterę żołnierzy ukraińskich na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie kilka miesięcy temu.
- Według zgodnych ocen zachodnich analityków, Ukraina bardzo opieszale przebudowuje swą gospodarkę. Bruksela i międzynarodowe organizacje finansowe obiecują pomoc pod warunkiem rozpoczęcia radykalnych reform. Zainicjuje je pan?
- Podam kilka liczb. W tym roku Ukraina po raz pierwszy od dziewięciu lat uzyskała pięcioprocentowy przyrost krajowego projektu brutto, produkcja przemysłowa wzrosła o 11,6 proc., po raz pierwszy wzrost nastąpił we wszystkich sektorach gospodarki. W dziedzinach w dużej mierze sprywatyzowanych, takich jak przemysł spożywczy, lekki i drzewny, dynamika wzrostu wynosi 30-35 proc. Po raz pierwszy od uzyskania niepodległości mamy w tym roku w pełni zrównoważony budżet. Nasze zadłużenie zewnętrzne zmniejszyliśmy o 2 mld dolarów, położyliśmy kres korupcji w sferze finansowo-budżetowej. Wszystkie transakcje finansowe oparliśmy na pieniądzu, rezygnując z surogatów w rodzaju barteru, które tworzyły grunt dla korupcji. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy na Ukrainie wzrost płac realnych wyniósł 9,3 proc. Zlikwidowaliśmy również trzyletnie zadłużenie w tej sferze. Ponadto po raz pierwszy uzyskaliśmy dodatnie saldo handlowe. Przyrost rezerw dewizowych sięgnął 1,2 mld dolarów. Jesteśmy przekonani, że osiągnięty przez nas postęp jest dostrzegany zarówno przez Polskę, jak i przez naszych partnerów zachodnich. Kilka tygodni temu Komisja Europejska uznała Ukrainę za państwo o gospodarce rynkowej, co ma znaczenie przy dochodzeniach antydumpingowych. Tydzień temu zaś Bank Światowy uruchomił kolejną transzę kredytową, manifestując w ten sposób poparcie dla naszych osiągnięć.
- Skoro jest tak dobrze, to skąd się biorą pełne sceptycyzmu oceny kondycji ukraińskiej gospodarki?
- Proszę zauważyć, że kredyt przyznał nam również Bank Europejski, co wyraźnie świadczy, iż w naszym kraju idzie ku lepszemu. 10 listopada przyjeżdża do Kijowa z oficjalną wizytą Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej. Celem jego wizyty będzie spisanie wszelkich kwestii, które utrudniają nasze stosunki z Unią Europejską.
- Czy ta wizyta może przyspieszyć stowarzyszenie Ukrainy z Unią Europejską?
- Jednym krokiem nie wejdzie się do raju, czeka nas jeszcze długa, najeżona trudnościami droga. Zgadzam się z opinią, że na Ukrainie trzeba dokonać poważnych zmian w wielu dziedzinach. Na szczęście nasi partnerzy wyrażają zrozumienie i poparcie.
- W wywiadzie dla "Frankfurter Rundschau" prezydent Kuczma stwierdził niedawno, że Zachód nie chce zrozumieć trudności, jakie pokonuje Ukraina. Czego zatem Ukraina oczekuje od Zachodu?
- Zaufania. A zaufanie oznacza chęć pomocy.
- Zachód niedostatecznie wspiera Ukrainę, nie chcąc się narazić Rosji?
- Nie wykluczam, że istnieją pewne stereotypy, do których przyzwyczaili się politycy w niektórych krajach. Ale pamiętajmy, że mamy obecnie rok 2000, a bez Ukrainy europejski dom nie będzie w pełni stabilny.
Wiktor Juszczenko: - Po ostatnim kryzysie energetycznym zdaliśmy sobie sprawę z konieczności sprawnego zorganizowania europejskiego rynku gazu - nie tylko ze względu na kraje będące tradycyjnymi odbiorcami gazu, ale i państwa tranzytowe. Szeroko rozumiane bezpieczeństwo energetyczne staje się coraz ważniejszym problemem ogólnoeuropejskim, a kwestia dostaw nośników energii będzie wymagała podejścia pragmatycznego, wolnego od uprzedzeń politycznych. Roczna przepustowość ukraińskiej tranzytowej sieci gazociągów wynosi 170 mld metrów sześc. Do tej pory przepompowywano przez nią maksymalnie 115-119 mld metrów sześc. Oznacza to, że sieć wykorzystywana była w 70 proc. i budowa alternatywnego gazociągu przez terytorium Polski nie stworzy dodatkowych możliwości dostaw dla europejskich konsumentów. Pojawienie się tego problemu traktujemy jako kwestię polityczną. Dlatego uważamy za konieczne nawiązanie na ten temat dialogu - również z Unią Europejską - który pozwoliłby się skoncentrować wyłącznie na aspektach gospodarczych planowanego przedsięwzięcia.
- Czy całego problemu nie należy uznać za próbę wywarcia przez Rosję nacisku na Ukrainę i uzależnienia waszych ewentualnych dochodów z tranzytu rosyjskiego gazu od spełnienia określonych warunków?
- Wierzę, że w trzecim tysiącleciu polityka Europy - w tym także sprawy dotyczące energetyki - będzie się kształtowała niezależnie od geografii. Dlatego tymi sprawami powinni się zajmować ekonomiści, a nie politycy.
- Nie ma chyba jednak wątpliwości, że Rosja jest zainteresowana ponownym włączeniem byłych radzieckich republik do strefy swoich wpływów i stara się na nie wywierać presję?
- Europejski rynek energetyczny powinien się opierać na zasadach gospodarczych, powinien być przejrzysty i zróżnicowany, co zagwarantuje bezpieczne dostawy gazu. Jeżeli będą nim kierować kalkulacje polityczne czy militarne, stanie się nieprzewidywalny i niezrozumiały.
- To jedynie postulaty i życzenia, dalekie od rzeczywistości.
- Między innymi dlatego przyjechałem do Polski. Nieustannie powtarzam, że europejska przyszłość nie może się kształtować bez Ukrainy. Europa potrzebuje też Rosji - lecz Rosji kierującej się przewidywalną i opartą na logicznych zasadach polityką.
- Polscy i ukraińscy politycy mówią o strategicznym partnerstwie naszych krajów, a tymczasem na szczeblu lokalnym, we Lwowie, wciąż nierozwiązywalnym problemem pozostaje cmentarz Orląt Lwowskich. Jak i kiedy ta sprawa zostanie ostatecznie załatwiona?
- Problem ten pełni funkcję "detonatora" w naszych wzajemnych stosunkach. Od pierwszego dnia urzędowania staram się o rozwiązanie tej sprawy z poszanowaniem uczuć obu stron. Pragnę zapewnić, że na poziomie politycznym nie ma żadnego problemu, są jedynie kwestie społeczne na poziomie lokalnym, w samym Lwowie. Nie chcę oceniać uczuć. Obydwa rządy muszą odpowiedzieć na pytanie, jakie podjąć kroki, by Cmentarz Łyczakowski przestał być źródłem konfliktów, a stał się miejscem wiecznego spoczynku żołnierzy obu stron. By zapanował tam spokój i porządek - nie dlatego, że zadbają o to milicjanci czy wojskowi, ale z dobrej woli. W imieniu mego rządu twierdzę, że obiekt ten na pewno zostanie ukończony i uczynimy wszystko, aby powściągnąć emocje. Opowiadam się za otwartym dialogiem na ten temat. Kilka miesięcy temu zwróciłem się do lokalnych władz, by wypracowały rozwiązanie, jednak nie wszystkie jego szczegóły odpowiadają duchowi dialogu. W najbliższym czasie do Lwowa pojedzie wicepremier mojego rządu, ale nie wykluczam, że udam się tam także osobiście, by przekonać miejscowe władze i społeczeństwo o konieczności pozytywnego załatwienia całej sprawy. Podzielę się również wrażeniami, jakie odniosłem, otwierając ostatnio w Warszawie skwer im. Tarasa Szewczenki oraz kwaterę żołnierzy ukraińskich na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie kilka miesięcy temu.
- Według zgodnych ocen zachodnich analityków, Ukraina bardzo opieszale przebudowuje swą gospodarkę. Bruksela i międzynarodowe organizacje finansowe obiecują pomoc pod warunkiem rozpoczęcia radykalnych reform. Zainicjuje je pan?
- Podam kilka liczb. W tym roku Ukraina po raz pierwszy od dziewięciu lat uzyskała pięcioprocentowy przyrost krajowego projektu brutto, produkcja przemysłowa wzrosła o 11,6 proc., po raz pierwszy wzrost nastąpił we wszystkich sektorach gospodarki. W dziedzinach w dużej mierze sprywatyzowanych, takich jak przemysł spożywczy, lekki i drzewny, dynamika wzrostu wynosi 30-35 proc. Po raz pierwszy od uzyskania niepodległości mamy w tym roku w pełni zrównoważony budżet. Nasze zadłużenie zewnętrzne zmniejszyliśmy o 2 mld dolarów, położyliśmy kres korupcji w sferze finansowo-budżetowej. Wszystkie transakcje finansowe oparliśmy na pieniądzu, rezygnując z surogatów w rodzaju barteru, które tworzyły grunt dla korupcji. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy na Ukrainie wzrost płac realnych wyniósł 9,3 proc. Zlikwidowaliśmy również trzyletnie zadłużenie w tej sferze. Ponadto po raz pierwszy uzyskaliśmy dodatnie saldo handlowe. Przyrost rezerw dewizowych sięgnął 1,2 mld dolarów. Jesteśmy przekonani, że osiągnięty przez nas postęp jest dostrzegany zarówno przez Polskę, jak i przez naszych partnerów zachodnich. Kilka tygodni temu Komisja Europejska uznała Ukrainę za państwo o gospodarce rynkowej, co ma znaczenie przy dochodzeniach antydumpingowych. Tydzień temu zaś Bank Światowy uruchomił kolejną transzę kredytową, manifestując w ten sposób poparcie dla naszych osiągnięć.
- Skoro jest tak dobrze, to skąd się biorą pełne sceptycyzmu oceny kondycji ukraińskiej gospodarki?
- Proszę zauważyć, że kredyt przyznał nam również Bank Europejski, co wyraźnie świadczy, iż w naszym kraju idzie ku lepszemu. 10 listopada przyjeżdża do Kijowa z oficjalną wizytą Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej. Celem jego wizyty będzie spisanie wszelkich kwestii, które utrudniają nasze stosunki z Unią Europejską.
- Czy ta wizyta może przyspieszyć stowarzyszenie Ukrainy z Unią Europejską?
- Jednym krokiem nie wejdzie się do raju, czeka nas jeszcze długa, najeżona trudnościami droga. Zgadzam się z opinią, że na Ukrainie trzeba dokonać poważnych zmian w wielu dziedzinach. Na szczęście nasi partnerzy wyrażają zrozumienie i poparcie.
- W wywiadzie dla "Frankfurter Rundschau" prezydent Kuczma stwierdził niedawno, że Zachód nie chce zrozumieć trudności, jakie pokonuje Ukraina. Czego zatem Ukraina oczekuje od Zachodu?
- Zaufania. A zaufanie oznacza chęć pomocy.
- Zachód niedostatecznie wspiera Ukrainę, nie chcąc się narazić Rosji?
- Nie wykluczam, że istnieją pewne stereotypy, do których przyzwyczaili się politycy w niektórych krajach. Ale pamiętajmy, że mamy obecnie rok 2000, a bez Ukrainy europejski dom nie będzie w pełni stabilny.
Więcej możesz przeczytać w 46/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.