Kraina smoków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na siedemnastu tysiącach indonezyjskich wysp ukryła się jedna trzecia ginących gatunków zwierząt i roślin
Plątanina lian, wilgotne tropikalne lasy, koralowe wybrzeże siedemnaście tysięcy indonezyjskich wysp - czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce do przetrwania najrzadszych gatunków roślin i zwierząt? Z dala od masowej turystyki, a nawet utwardzonych dróg. Z ukrytymi w dżungli lotniskami, gdzie na krótkich podmokłych pasach startowych z trudem lądują awionetki.

Lasy Indonezji to dziś 35 proc. kurczących się w dramatycznym tempie tropikalnych lasów planety. Nie dziwi więc, że w wilgotnych dżunglach, wśród drzew tekowych, hebanowców, kamforowców i porastających stepy wysokich traw, a także w ciepłych przybrzeżnych wodach Indonezji, na rafach koralowych, schroniła się jedna trzecia ginących gatunków flory i fauny świata. Wiele z nich nie zostało jeszcze opisanych, zaklasyfikowanych. Co czwartego ptaka żyjącego na Ziemi możemy obserwować na tym archipelagu. Ponad sto gatunków dużych kręgowców występuje już tylko tutaj. W Indonezji znajduje się także jedna trzecia wszystkich wulkanów świata, z roślinnością szybko odradzającą się w wilgotnym równikowym klimacie na stokach niedawno spływających wulkaniczną lawą.
Ostatnia oaza szczęśliwości dla ginącego i zagrożonego wyginięciem świata - mówią ekolodzy z World Wilde Fund. - Pożary niszczące mój kraj niszczą największą i najcenniejszą, bo żywą, bibliotekę planety - konstatuje Sonny Keraf, minister środowiska Indonezji. Dla takich właśnie regionów przyjęto osiem lat temu w Rio de Janeiro konwencję o ochronie bioróżnorodności, sygnowaną także przez Polskę. Ochrona tak wartościowych regionów to dziś cel kolejnych kampanii WWF i Earth First!
Magnesem dla ekologów z całego świata jest niewielka wyspa Komodo na wschodnich krańcach Indonezji, tuż przy Papui-Nowej Gwinei. To tutaj w stanie dzikim pozostaje jeszcze waran, największa jaszczurka świata, zwana też smokiem z Komodo albo... ostatnim żyjącym dinozaurem. Żyje do 150 lat, waży nawet 150 kilogramów i ma 3-4 metry długości. Jego skóra jest twarda jak kamień, pazury mocne, ogon silny, język długi, a szczęki szybko zaciskające się na zdobyczy.
Dziś wiadomo, że gatunek ten przetrwał nie tylko dlatego, iż jego sprzymierzeńcem był klimat, ale też dlatego, że miał małe wymagania w stosunku do świata. Smok z Komodo do życia potrzebuje bowiem niewiele terenu, niewiele też je - ledwie raz dziennie. Badający jego zwyczaje przyrodnicy mówią, że nie przywiązuje się zbytnio do swych życiowych partnerów. Wydawałoby się, że jest wdzięcznym obiektem dla fotografów i filmowców - zwykle oszczędza siły, polegując, oszczędza też zęby, nie będąc zainteresowany ludźmi. To jednak tylko pozory. Powolne ruchy warana mylą tylko przez pierwszych kilka minut obserwacji. Wystarczy pokaz jego szybkości i sprawności, gdy w pobliżu pojawi się łakomy kąsek.
Aby dotrzeć na niewielkie lotnisko na Komodo, trzeba się zaopatrzyć w przepustki, wypełnić niezliczone formularze. Jeśli chcemy prowadzić badania naukowe, musimy udokumentować nasze wcześniejsze dokonania. Zwykły turysta nie jest w stanie tu dotrzeć - indonezyjska Garuda dysponuje flotą olbrzymich boeingów, którym na szczęście trudno wylądować na niewielkiej wysepce. Bogactwo fauny wyspy chronione jest niczym skarb. Na odłów waranów, podobnie zresztą jak rajskich ptaków, potrzebna jest zgoda prezydenta kraju. Na ich fotografowanie i filmowanie wymagane są kolejne zezwolenia. Próby reintrodukcji smoka z Komodo na sąsiednich wyspach na razie rzadko kończą się sukcesem. W całej Indonezji żyje dziś niespełna trzy tysiące waranów. - Nie możemy zamienić ostoi ginących gatunków zwierząt w jeszcze jedną turystyczną atrakcję - mówią w indonezyjskim ministerstwie środowiska. Zwłaszcza że atrakcji turystycznych na powierzchni ponad 1,9 mln km2 jest tu aż nadto. Pięć tysięcy kilometrów dzielących Azję od Australii to tysiące wysp - każda z odmienną kulturą, zróżnicowana etnicznie, z mieszkańcami posługującymi się innymi językami. Powstają bary, dyskoteki, wioski turystyczne oferujące bogaty program - zwiedzanie świątyń, pokazy folklorystyczne czy wizyty na targowiskach. To, że przybywający do Indonezji turysta trafia do największego sanktuarium fauny i flory świata, umyka najczęściej jego uwagi. Może i lepiej?


Więcej możesz przeczytać w 47/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.