Polscy Romowie nie chcą być obywatelami drugiej kategorii
Jeszcze rok temu Rutko Kawczyński, mieszkający w Hamburgu prezes Narodowego Związku Romów, mówił, że Polska to cygańskie piekło, i dziwił się swoim ziomkom, którzy tu zostali. Teraz ogłasza, że zamierza wrócić. Ogromna większość polskich Romów, zwłaszcza z grupy Polska Roma związanej z krajem od pięciu wieków, zamierza tu spokojnie żyć. Nie chcą być obywatelami drugiej kategorii ani pariasami Europy, nie chcą emigrować. Chcą natomiast przełamać izolację, kształcić swoje dzieci w polskich szkołach i poddać się polskiej jurysdykcji, by nie stwarzać polskim współobywatelom pretekstów do agresji i niechęci.
Stosunek Polaków do Romów wprawdzie się specjalnie nie poprawił, ale i tak czują się oni u nas pewniej i bezpieczniej niż w Niemczech, Czechach, Jugosławii, Słowacji czy w krajach byłego ZSRR. Przewodniczący niemieckiej Rady Żydowskiej Paul Spiegel uważa, że przemoc na tle rasowym osiągnęła w Niemczech skalę nie notowaną od 1945 r. Zagroził, że jeśli nazistowskie ekscesy, zwłaszcza w byłej NRD, nie ustaną, wezwie całą 85-tysięczną wspólnotę żydowską do opuszczenia Niemiec. Tymczasem to Polska, a nie jej zachodni sąsiad, zbiera cięgi od instytucji międzynarodowych i struktur europejskich tropiących przejawy rasizmu i antysemityzmu. Niemcy są już jednak w Unii Europejskiej, a my dopiero staramy się o członkostwo.
epsze perspektywy niż w naszym kraju mają polscy Romowie na przykład w Wielkiej Brytanii. To dlatego już kilka tysięcy poprosiło o azyl w tym kraju. Zaniepokojony skalą migracji brytyjski rząd przysłał do nas w ubiegłym roku swoich emisariuszy. Stwierdzili oni, że położenie tej mniejszości, zwłaszcza przedstawicieli grupy Bergitka Roma (Cyganów górskich), jest fatalne. Romowie są faktycznie pozbawieni prawa do pracy, edukacji, świadczeń zdrowotnych, dostępu do mieszkań i ochrony prawnej. Dodatkowo badania opinii publicznej wskazują, że trzy czwarte Polaków deklaruje niechęć do nich, a 60 proc. nie chciałoby z nimi pracować.
Od dwóch lat polskie władze zauważają wreszcie problemy Romów. Losem Bergitka Roma zajął się kilka miesięcy temu rzecznik praw obywatelskich. Także szkoły dostrzegły problem romskich dzieci, które z domów wynoszą słabą znajomość polskiego. W największych skupiskach Romów działa dziś 30 klas wyrównawczych i integracyjnych, głównie dzięki inicjatywom lokalnym. Ostatni raport Europejskiej Komisji przeciw Rasizmowi i Nietolerancji (ECRI) z czerwca tego roku odnotowuje wyraźną poprawę nastawienia urzędów lokalnych wobec tej mniejszości: 80 proc. pytanych stwierdziło, że są tam przyzwoicie traktowani.
Od niedawna w środowisku polskich Romów toczy się dyskusja o tożsamości i statusie. Podczas sesji naukowej towarzyszącej tegorocznym Międzynarodowym Spotkaniom Zespołów Cygańskich w Gorzowie polscy Romowie po raz pierwszy przyznali publicznie, że bywają nietolerancyjni wobec siebie nawzajem. Niechęć ze strony innych grup odczuwają przede wszystkim Bergitka Roma, nazywani pogardliwie bałancami (zjadaczami psów). Dopiero kilka miesięcy temu Śero Rom - najwyższy sędzia cygański - zaprosił ich zwierzchnika do stołu i pod surową karą zakazał dyskryminacji "górskich kuzynów". Polscy Romowie po raz pierwszy przekazali też do rozsądzenia państwowym organom swoje wewnętrzne sprawy. Chodzi o pieniądze na odszkodowania dla cygańskich ofiar Holocaustu. Miał je zagarnąć - wykorzystując niepiśmienność swoich ziomków - przewodniczący Stowarzyszenia Romów z Oświęcimia Roman Kwiatkowski. Dotychczas takie sprawy Romowie załatwiali we własnym gronie. - Te potężne wyłomy w tradycyjnej obyczajowości Romów są przejawem postępującej edukacji cywilizacyjnej. Dojrzewa ich świadomość obywatelska, wiedza prawna, zaczynają doceniać znaczenie wykształcenia i posiadania konkretnego zawodu. Tradycyjny, nieco romantyczny wizerunek Cygana muzykanta ustępuje modelowi bardziej pozytywistycznemu. Polscy Romowie zrzucają z siebie odium pariasów - uważa dr Ryszard Wilk, etnolog.
Zdaniem Adama Bartosza, dyrektora muzeum w Tarnowie, gdzie znajduje się jedyna w Europie stała ekspozycja poświęcona kulturze cygańskiej, Romowie dopiero od niedawna budują własną tożsamość narodową opartą na języku, wspólnocie pochodzenia, tradycji i pamięci Zagłady. - Jak się wydaje, ten ostatni element zyskuje największą wagę. Język jest bardzo zróżnicowany, pochodzenie na ogół nieznane, tradycja zawiera wiele wątków zapożyczonych z innych kultur. Pozostaje więc pamięć Zagłady, która dotknęła ich jako zbiorowość właśnie za to, że byli Cyganami - dowodzi Adam Bartosz.
Podobnego zdania jest historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzej Mirga, przedstawiciel rodzącej się romskiej inteligencji. Holocaust jako fundament nowej tożsamości zaczyna u Romów pełnić taką samą funkcję jak u żyjących w diasporze Żydów, dla których w zsekularyzowanych społeczeństwach zachodniej Europy jest dziś mocniejszym spoiwem niż religia. Polscy Romowie coraz jaśniej sobie uświadamiają, że w jednoczącej się Europie sami muszą się zjednoczyć. Ich walka o równe traktowanie może się udać tylko wtedy, gdy stworzą wspólną reprezentację wszystkich czterech grup, jakie żyją w Polsce: mówiących sześcioma dialektami cygańszczyzny, osiadłych i wędrujących, wykształconych i analfabetów, żyjących z zasiłków i robiących wielkie interesy, mieszkających w szałasach i budujących pałace. W sierpniu podczas spotkania w Gorzowie mieszkający dziś w Szwecji Sylwester Masio Kwiek zaproponował powołanie cygańskiego sejmiku. Pomysł podchwycili Adam Andrasz, przewodniczący Stowarzyszenia Romów w Tarnowie, i Tadeusz Gabor, zwierzchnik Bergitka Roma. Jeśli do tego dojdzie, będzie to wydarzenie na miarę elekcji Michała Kwieka na króla polskich Cyganów w 1930 r. w obecności marszałka Józefa Piłsudskiego.
Rozproszeni i pozbawieni oparcia we własnym państwie Romowie są wyjątkową mniejszością w Europie, a rutynowa polityka mniejszościowa nie ogarnia złożoności ich problemów - uznali wiosną 1992 r. uczestnicy międzynarodowej konferencji "Romowie w Europie Środkowo-Wschodniej: iluzje i rzeczywistość". W ciągu ośmiu lat, jakie minęły od tamtego czasu, w całym regionie dochodziło do antycygańskich ekscesów. Zmusiły one Romów mieszkających w Niemczech, Macedonii, Jugosławii, Czechach i Słowacji do utworzenia oddziałów samoobrony. W ubiegłym roku zaczęły one powstawać także w Polsce.
Głównym problemem polskich Romów - co potwierdza ubiegłoroczny raport ECRI - jest ogromne bezrobocie i bieda (trzy czwarte rodzin korzysta z pomocy socjalnej). Mitem jest więc przekonanie o bogactwie Romów, rozpowszechnione szczególnie wśród gorzej wykształconej części społeczeństwa. Wywołuje ono zawiść i - obok pobudek rasistowskich - bywa często powodem napaści. W raporcie opracowanym na tegoroczny Międzynarodowy Dzień Walki z Rasizmem opisano 30 zbrodni popełnionych na Romach w Polsce w ostatnim dziesięcioleciu. - Są bici, dyskryminowani i brak im poczucia bezpieczeństwa. Nie reaguje na to ani policja, ani rząd. Państwu wstępującemu do Unii Europejskiej niewygodnie jest ujawniać tak wstydliwe fakty - zauważa Adam Andrasz, przewodniczący Stowarzyszenia Romów w Tarnowie.
Ostatnie działania polskich Romów pokazują, że chcą się oni wydobyć z etnicznego getta, przełamać izolację, przezwyciężyć stereotypy i resentymenty. Na podobny wysiłek muszą się zdobyć ich polscy współobywatele oraz państwo.
Stosunek Polaków do Romów wprawdzie się specjalnie nie poprawił, ale i tak czują się oni u nas pewniej i bezpieczniej niż w Niemczech, Czechach, Jugosławii, Słowacji czy w krajach byłego ZSRR. Przewodniczący niemieckiej Rady Żydowskiej Paul Spiegel uważa, że przemoc na tle rasowym osiągnęła w Niemczech skalę nie notowaną od 1945 r. Zagroził, że jeśli nazistowskie ekscesy, zwłaszcza w byłej NRD, nie ustaną, wezwie całą 85-tysięczną wspólnotę żydowską do opuszczenia Niemiec. Tymczasem to Polska, a nie jej zachodni sąsiad, zbiera cięgi od instytucji międzynarodowych i struktur europejskich tropiących przejawy rasizmu i antysemityzmu. Niemcy są już jednak w Unii Europejskiej, a my dopiero staramy się o członkostwo.
epsze perspektywy niż w naszym kraju mają polscy Romowie na przykład w Wielkiej Brytanii. To dlatego już kilka tysięcy poprosiło o azyl w tym kraju. Zaniepokojony skalą migracji brytyjski rząd przysłał do nas w ubiegłym roku swoich emisariuszy. Stwierdzili oni, że położenie tej mniejszości, zwłaszcza przedstawicieli grupy Bergitka Roma (Cyganów górskich), jest fatalne. Romowie są faktycznie pozbawieni prawa do pracy, edukacji, świadczeń zdrowotnych, dostępu do mieszkań i ochrony prawnej. Dodatkowo badania opinii publicznej wskazują, że trzy czwarte Polaków deklaruje niechęć do nich, a 60 proc. nie chciałoby z nimi pracować.
Od dwóch lat polskie władze zauważają wreszcie problemy Romów. Losem Bergitka Roma zajął się kilka miesięcy temu rzecznik praw obywatelskich. Także szkoły dostrzegły problem romskich dzieci, które z domów wynoszą słabą znajomość polskiego. W największych skupiskach Romów działa dziś 30 klas wyrównawczych i integracyjnych, głównie dzięki inicjatywom lokalnym. Ostatni raport Europejskiej Komisji przeciw Rasizmowi i Nietolerancji (ECRI) z czerwca tego roku odnotowuje wyraźną poprawę nastawienia urzędów lokalnych wobec tej mniejszości: 80 proc. pytanych stwierdziło, że są tam przyzwoicie traktowani.
Od niedawna w środowisku polskich Romów toczy się dyskusja o tożsamości i statusie. Podczas sesji naukowej towarzyszącej tegorocznym Międzynarodowym Spotkaniom Zespołów Cygańskich w Gorzowie polscy Romowie po raz pierwszy przyznali publicznie, że bywają nietolerancyjni wobec siebie nawzajem. Niechęć ze strony innych grup odczuwają przede wszystkim Bergitka Roma, nazywani pogardliwie bałancami (zjadaczami psów). Dopiero kilka miesięcy temu Śero Rom - najwyższy sędzia cygański - zaprosił ich zwierzchnika do stołu i pod surową karą zakazał dyskryminacji "górskich kuzynów". Polscy Romowie po raz pierwszy przekazali też do rozsądzenia państwowym organom swoje wewnętrzne sprawy. Chodzi o pieniądze na odszkodowania dla cygańskich ofiar Holocaustu. Miał je zagarnąć - wykorzystując niepiśmienność swoich ziomków - przewodniczący Stowarzyszenia Romów z Oświęcimia Roman Kwiatkowski. Dotychczas takie sprawy Romowie załatwiali we własnym gronie. - Te potężne wyłomy w tradycyjnej obyczajowości Romów są przejawem postępującej edukacji cywilizacyjnej. Dojrzewa ich świadomość obywatelska, wiedza prawna, zaczynają doceniać znaczenie wykształcenia i posiadania konkretnego zawodu. Tradycyjny, nieco romantyczny wizerunek Cygana muzykanta ustępuje modelowi bardziej pozytywistycznemu. Polscy Romowie zrzucają z siebie odium pariasów - uważa dr Ryszard Wilk, etnolog.
Zdaniem Adama Bartosza, dyrektora muzeum w Tarnowie, gdzie znajduje się jedyna w Europie stała ekspozycja poświęcona kulturze cygańskiej, Romowie dopiero od niedawna budują własną tożsamość narodową opartą na języku, wspólnocie pochodzenia, tradycji i pamięci Zagłady. - Jak się wydaje, ten ostatni element zyskuje największą wagę. Język jest bardzo zróżnicowany, pochodzenie na ogół nieznane, tradycja zawiera wiele wątków zapożyczonych z innych kultur. Pozostaje więc pamięć Zagłady, która dotknęła ich jako zbiorowość właśnie za to, że byli Cyganami - dowodzi Adam Bartosz.
Podobnego zdania jest historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzej Mirga, przedstawiciel rodzącej się romskiej inteligencji. Holocaust jako fundament nowej tożsamości zaczyna u Romów pełnić taką samą funkcję jak u żyjących w diasporze Żydów, dla których w zsekularyzowanych społeczeństwach zachodniej Europy jest dziś mocniejszym spoiwem niż religia. Polscy Romowie coraz jaśniej sobie uświadamiają, że w jednoczącej się Europie sami muszą się zjednoczyć. Ich walka o równe traktowanie może się udać tylko wtedy, gdy stworzą wspólną reprezentację wszystkich czterech grup, jakie żyją w Polsce: mówiących sześcioma dialektami cygańszczyzny, osiadłych i wędrujących, wykształconych i analfabetów, żyjących z zasiłków i robiących wielkie interesy, mieszkających w szałasach i budujących pałace. W sierpniu podczas spotkania w Gorzowie mieszkający dziś w Szwecji Sylwester Masio Kwiek zaproponował powołanie cygańskiego sejmiku. Pomysł podchwycili Adam Andrasz, przewodniczący Stowarzyszenia Romów w Tarnowie, i Tadeusz Gabor, zwierzchnik Bergitka Roma. Jeśli do tego dojdzie, będzie to wydarzenie na miarę elekcji Michała Kwieka na króla polskich Cyganów w 1930 r. w obecności marszałka Józefa Piłsudskiego.
Rozproszeni i pozbawieni oparcia we własnym państwie Romowie są wyjątkową mniejszością w Europie, a rutynowa polityka mniejszościowa nie ogarnia złożoności ich problemów - uznali wiosną 1992 r. uczestnicy międzynarodowej konferencji "Romowie w Europie Środkowo-Wschodniej: iluzje i rzeczywistość". W ciągu ośmiu lat, jakie minęły od tamtego czasu, w całym regionie dochodziło do antycygańskich ekscesów. Zmusiły one Romów mieszkających w Niemczech, Macedonii, Jugosławii, Czechach i Słowacji do utworzenia oddziałów samoobrony. W ubiegłym roku zaczęły one powstawać także w Polsce.
Głównym problemem polskich Romów - co potwierdza ubiegłoroczny raport ECRI - jest ogromne bezrobocie i bieda (trzy czwarte rodzin korzysta z pomocy socjalnej). Mitem jest więc przekonanie o bogactwie Romów, rozpowszechnione szczególnie wśród gorzej wykształconej części społeczeństwa. Wywołuje ono zawiść i - obok pobudek rasistowskich - bywa często powodem napaści. W raporcie opracowanym na tegoroczny Międzynarodowy Dzień Walki z Rasizmem opisano 30 zbrodni popełnionych na Romach w Polsce w ostatnim dziesięcioleciu. - Są bici, dyskryminowani i brak im poczucia bezpieczeństwa. Nie reaguje na to ani policja, ani rząd. Państwu wstępującemu do Unii Europejskiej niewygodnie jest ujawniać tak wstydliwe fakty - zauważa Adam Andrasz, przewodniczący Stowarzyszenia Romów w Tarnowie.
Ostatnie działania polskich Romów pokazują, że chcą się oni wydobyć z etnicznego getta, przełamać izolację, przezwyciężyć stereotypy i resentymenty. Na podobny wysiłek muszą się zdobyć ich polscy współobywatele oraz państwo.
Więcej możesz przeczytać w 48/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.