Spotkanie internetowe z ARTUREM BARCISIEM, aktorem i reżyserem
Aleksander Kropiwnicki: - Długą drogę pan przebył od Kieślowskiego do sitcomu...,
Artur Barciś: - Staram się być aktorem uniwersalnym. Pracę w "Miodowych latach" traktuję równie poważnie jak grę w "Dekalogu".
Erwin: - A jak pan traktuje pracę reżyserską?
- W pewnym wieku aktorstwo przestaje wystarczać. Odczuwam potrzebę tworzenia czegoś, a nie tylko odtwarzania. Reżyseria jest "twórczością" bardziej niż aktorstwo.
Aga: - Z której roli jest pan najbardziej zadowolony?
- Chyba z żadnej nie jestem zadowolony do końca. Ale owszem, niektóre odcinki "Miodowych lat" dały mi pewien rodzaj satysfakcji. Lubię swoją rolę w filmie "Dwa księżyce" Andrzeja Barańskiego.
"Wprost": - Jakie role przyniosły panu największą popularność?
- Największą oczywiście "Miodowe lata". Wiem jednak, że są ludzie, dla których jestem przede wszystkim wykonawcą roli w "Dekalogu".
Vegeta: - Czy lubisz Cezarego Żaka?
- Jesteśmy przyjaciółmi. Jego dzieci mówią do mnie "wujku", a mój syn mówi "wujku" do Czarka.
Maciej: - I dobrze się panu gra z Żakiem?
- Tak, lubię grać z dobrymi aktorami.
Piokam: - Jechał pan z nim tramwajem?
- Widać to w czołówce. Oczywiście, że jechałem. Nawet chcieliśmy kiedyś zrobić taki numer, żeby Czarek rzeczywiście prowadził tramwaj. Ja siedziałbym obok niego i z ukrytej kamery filmowalibyśmy reakcje ludzi.
Robi: - Czy w życiu prywatnym jest w panu coś z Tadzika?
- Niewiele, prawdę mówiąc. Na pewno nie boję się swojej żony; choć podobno mężczyźni dzielą się na tych, którzy przyznają się do tego, że żony ich biją, i tych, którzy się nie przyznają.
Zegy: - Czy naprawdę je pan tyle, ile w serialu?
- Owszem, lubię dobrze zjeść.
Mofik: - Nie boi się pan, że zaszufladkują pana jako Norka?
- Boję się. Ale postaram się wyjść z tej szufladki.
Wojtas: - Jak długo potrwają jeszcze "Miodowe lata"?
- Na razie mamy do nakręcenia 14 odcinków.
Me: - Jak pan zareaguje na kolejne propozycje ról w serialach?
- Wszystko zależy od scenariusza, reżysera i aktorów, z którymi będę miał grać.
Byczek: - A są tacy, z którymi wolałby pan nie grać?
- Są, ale nie podam nazwisk.
Kotek: - A co z Pankracym?
- Pankracy podobno zdechł.
Wojtas: - Jakie są pańskie dalsze plany?
- Zapraszam na spektakl "Trzy razy Piaf" mojego autorstwa w teatrze Ateneum. Na luty planuję premierę swojego przedstawienia "Kofta".
Ola: - Czy ma pan dużo wielbicielek?
- Lubię, jak kobiety są o mnie zazdrosne, ale ile wielbicielek?... Nie mam pojęcia. Mam żonę, którą bardzo kocham.
Mil: - Jak się zachowują ludzie, którzy spotykają pana na ulicy?
- Zazwyczaj są bardzo mili. Ale zdarza mi się usłyszeć za plecami: "Te, Norek, do kanału!". Taki zawód. Nie narzekam, sam chciałem.
Ninn: - Pana ulubiona kuchnia?
- Chińska!
Uczestnik: - A hobby?
- Ogród.
Arthur: - Masz jakieś wady, które przeszkadzają ci w pracy?
- Jestem przesadnie dokładny, pedantyczny. Czepiam się wszystkiego.
Pipi: - Czy sitcomy poprawiły sytuację aktorów w Polsce?
- Sytuację finansową na pewno.
"Wprost": - Czy korzysta pan regularnie z Internetu?
- Tak, korzystam. Głównie w celach zawodowych - Internet bardzo ułatwia korespondencję.
Systen: - Ma pan jakieś rady dla początkujących aktorów?
- Być upartym. Nie załamywać się niepowodzeniami. Najmniejszy epizod grać tak, jakby to był Hamlet. Uczyć się tekstu na pamięć.
Artur Barciś: - Staram się być aktorem uniwersalnym. Pracę w "Miodowych latach" traktuję równie poważnie jak grę w "Dekalogu".
Erwin: - A jak pan traktuje pracę reżyserską?
- W pewnym wieku aktorstwo przestaje wystarczać. Odczuwam potrzebę tworzenia czegoś, a nie tylko odtwarzania. Reżyseria jest "twórczością" bardziej niż aktorstwo.
Aga: - Z której roli jest pan najbardziej zadowolony?
- Chyba z żadnej nie jestem zadowolony do końca. Ale owszem, niektóre odcinki "Miodowych lat" dały mi pewien rodzaj satysfakcji. Lubię swoją rolę w filmie "Dwa księżyce" Andrzeja Barańskiego.
"Wprost": - Jakie role przyniosły panu największą popularność?
- Największą oczywiście "Miodowe lata". Wiem jednak, że są ludzie, dla których jestem przede wszystkim wykonawcą roli w "Dekalogu".
Vegeta: - Czy lubisz Cezarego Żaka?
- Jesteśmy przyjaciółmi. Jego dzieci mówią do mnie "wujku", a mój syn mówi "wujku" do Czarka.
Maciej: - I dobrze się panu gra z Żakiem?
- Tak, lubię grać z dobrymi aktorami.
Piokam: - Jechał pan z nim tramwajem?
- Widać to w czołówce. Oczywiście, że jechałem. Nawet chcieliśmy kiedyś zrobić taki numer, żeby Czarek rzeczywiście prowadził tramwaj. Ja siedziałbym obok niego i z ukrytej kamery filmowalibyśmy reakcje ludzi.
Robi: - Czy w życiu prywatnym jest w panu coś z Tadzika?
- Niewiele, prawdę mówiąc. Na pewno nie boję się swojej żony; choć podobno mężczyźni dzielą się na tych, którzy przyznają się do tego, że żony ich biją, i tych, którzy się nie przyznają.
Zegy: - Czy naprawdę je pan tyle, ile w serialu?
- Owszem, lubię dobrze zjeść.
Mofik: - Nie boi się pan, że zaszufladkują pana jako Norka?
- Boję się. Ale postaram się wyjść z tej szufladki.
Wojtas: - Jak długo potrwają jeszcze "Miodowe lata"?
- Na razie mamy do nakręcenia 14 odcinków.
Me: - Jak pan zareaguje na kolejne propozycje ról w serialach?
- Wszystko zależy od scenariusza, reżysera i aktorów, z którymi będę miał grać.
Byczek: - A są tacy, z którymi wolałby pan nie grać?
- Są, ale nie podam nazwisk.
Kotek: - A co z Pankracym?
- Pankracy podobno zdechł.
Wojtas: - Jakie są pańskie dalsze plany?
- Zapraszam na spektakl "Trzy razy Piaf" mojego autorstwa w teatrze Ateneum. Na luty planuję premierę swojego przedstawienia "Kofta".
Ola: - Czy ma pan dużo wielbicielek?
- Lubię, jak kobiety są o mnie zazdrosne, ale ile wielbicielek?... Nie mam pojęcia. Mam żonę, którą bardzo kocham.
Mil: - Jak się zachowują ludzie, którzy spotykają pana na ulicy?
- Zazwyczaj są bardzo mili. Ale zdarza mi się usłyszeć za plecami: "Te, Norek, do kanału!". Taki zawód. Nie narzekam, sam chciałem.
Ninn: - Pana ulubiona kuchnia?
- Chińska!
Uczestnik: - A hobby?
- Ogród.
Arthur: - Masz jakieś wady, które przeszkadzają ci w pracy?
- Jestem przesadnie dokładny, pedantyczny. Czepiam się wszystkiego.
Pipi: - Czy sitcomy poprawiły sytuację aktorów w Polsce?
- Sytuację finansową na pewno.
"Wprost": - Czy korzysta pan regularnie z Internetu?
- Tak, korzystam. Głównie w celach zawodowych - Internet bardzo ułatwia korespondencję.
Systen: - Ma pan jakieś rady dla początkujących aktorów?
- Być upartym. Nie załamywać się niepowodzeniami. Najmniejszy epizod grać tak, jakby to był Hamlet. Uczyć się tekstu na pamięć.
Więcej możesz przeczytać w 48/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.