Milczenie wokół mordu na Żydach w Jedwabnem szkodzi Polsce
Nad Polską krąży widmo Jedwabnego. Przed 59 laty mieszkańcy tej miejscowości wymordowali w ciągu jednego dnia prawie wszystkich swoich żydowskich sąsiadów. Minęło pół wieku i nic. Minęło dziesięć lat wolnej Polski i nadal niewiele o tej sprawie wiadomo.
To wielkie wyzwanie moralne i poważny problem polityczny. Ta odległa historia pokazuje, że polscy chrześcijanie byli nie tylko świadkami Zagłady: w Jedwabnem okazali się też jej sprawcami. Ponieważ narusza to powszechny w Polsce obraz tamtych czasów, wielu zaprzeczy. "To niemożliwe" - powiedzą. Inni, nie negując faktów, oświadczą: "Nie ma co wracać do spraw sprzed ponad pół wieku". Warto jednak zwrócić uwagę na to, że prawda nie pozostanie w ukryciu i może bardzo negatywnie wpłynąć na obraz Polski w świecie.
Przypomnijmy: w lipcu 1941 r. ludzie z Jedwabnego (nie bez udziału przybyszów) wymordowali ponad 1600 osób, prawie wszystkich swoich żydowskich sąsiadów. Pod okiem Niemców, ale nie z ich rozkazu. Mordercy, nie mogąc podołać zadaniu, przy użyciu siekier i innych prymitywnych narzędzi spędzili Żydów do stodoły i ją podpalili.
W miasteczku wiedzieli o tym wszyscy: widzieli, słyszeli i czuli. Trudno sobie wyobrazić, by w jakimkolwiek domu tamte wydarzenia nie były głównym tematem rozmów. Dyskusje trwają zapewne do dziś. Nigdy jednak temat Jedwabnego nie był podejmowany publicznie. Nie mówiono o tym w kościele, do refleksji nie prowokowało miejscowe duchowieństwo, milczeli historycy. Czy to nie dziwne, że żaden pisarz w kraju nie odważył się podjąć tego tematu? Domy po Żydach przejęli sąsiedzi. Czy ktoś kiedykolwiek spróbował opisać, jak to się działo, co czuli nowi lokatorzy? W czasie masakry nieliczni Żydzi zostali uratowani przez chrześcijan. Nie wyrazili im wdzięczności. Czy jej nie odczuwali? O czym świadczy cisza wokół tragedii? Przez ponad pięćdziesiąt lat nie postawiono choćby małego pomnika ku czci ofiar. Prawda okazała się zbyt straszna, by spojrzeć jej w oczy.
Młodym ludziom z Jedwabnego na pewno trudno się uporać z ciężarem, choć bezpośrednio winni są tylko niektórzy spośród wówczas żyjących. Dziś autorytety duchowe winny więc dopomóc w przerwaniu milczenia i przezwyciężeniu obawy przed publicznym rozważaniem haniebnych wydarzeń. Młodsze pokolenia siłą rzeczy są tylko pośrednio związane z tragedią, jednak milcząc, stają się jej wspólnikami. Przed laty na pewno bardzo trudno było się przeciwstawić mordercom, za którymi stały władze miasta. Ale później? Po kilku latach? Po kilkudziesięciu? Gdy po wojnie sądzono uczestników zajść, trwały rządy komunistów, co oczywiście nie ułatwiało podjęcia problemu. Ale dziś, dziesięć lat po upadku PRL, nadal nie wyrażono solidarności z ofiarami, nie ma poczucia hańby.
Milczenie wokół tragedii jest niedobre dla Polski. Mord w Jedwabnem wkrótce będzie powszechnie znany na świecie. Stanie się symbolem, który może przyćmić pogrom kielecki. Jeśli nie uczynimy czegoś, co pokaże światu, że tragedia Jedwabnego nie jest w Polsce bagatelizowana, winni będziemy wszyscy. Będą nam zarzucać, że Polacy nie potrafią poruszać bolesnych spraw ze swojej historii, że muszą wyręczać ich cudzoziemcy. Ostatnio dobrą wolę wykazują niektóre osoby we władzach miasta i rządzie polskim. W tym roku odbyło się pokutne nabożeństwo w Jedwabnem i spotkanie historyków w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. To jednak o wiele za mało. Prawda nie dotarła do publicznej wiadomości, a fakt, że do sprawy ma wrócić Instytut Pamięci Narodowej, jest tyleż krzepiący, co niepokojący. Może to bowiem zostać odczytane jako próba zwolnienia nas wszystkich z odpowiedzialności za pośpiech w działaniu. W lipcu 2001 r. - w okrągłą rocznicę mordu - wydana zostanie w języku angielskim książka Jana Grossa i zapewne ukażą się dziesiątki recenzji. Najcięższe oskarżenia o polski antysemityzm zyskają na wiarygodności. Można temu zapobiec tylko poprzez szybkie pokazanie, że godni reprezentanci Polski są świadomi problemu, boleją nad tragedią i nie unikają odpowiedzialności.
Co należy uczynić? Trzeba wesprzeć mieszkańców Jedwabnego, przygotować ich do zmierzenia się z ciężarem tragedii i perspektywą, że nazwa ich miasta nabierze złowrogiej symboliki, nawet poza Polską. Potrzebne jest uroczyste uznanie prawdy i złożenie hołdu ofiarom - publiczne i otwarte. Niech zostanie to zrobione w taki sposób, by napisały o tym gazety na świecie, pokazała to telewizja CNN. Niech będzie jasne, że chodzi o działanie w imieniu całej Polski, i niechaj odbędzie się to na najwyższym szczeblu: z udziałem prezydenta, prymasa i premiera.
To wielkie wyzwanie moralne i poważny problem polityczny. Ta odległa historia pokazuje, że polscy chrześcijanie byli nie tylko świadkami Zagłady: w Jedwabnem okazali się też jej sprawcami. Ponieważ narusza to powszechny w Polsce obraz tamtych czasów, wielu zaprzeczy. "To niemożliwe" - powiedzą. Inni, nie negując faktów, oświadczą: "Nie ma co wracać do spraw sprzed ponad pół wieku". Warto jednak zwrócić uwagę na to, że prawda nie pozostanie w ukryciu i może bardzo negatywnie wpłynąć na obraz Polski w świecie.
Przypomnijmy: w lipcu 1941 r. ludzie z Jedwabnego (nie bez udziału przybyszów) wymordowali ponad 1600 osób, prawie wszystkich swoich żydowskich sąsiadów. Pod okiem Niemców, ale nie z ich rozkazu. Mordercy, nie mogąc podołać zadaniu, przy użyciu siekier i innych prymitywnych narzędzi spędzili Żydów do stodoły i ją podpalili.
W miasteczku wiedzieli o tym wszyscy: widzieli, słyszeli i czuli. Trudno sobie wyobrazić, by w jakimkolwiek domu tamte wydarzenia nie były głównym tematem rozmów. Dyskusje trwają zapewne do dziś. Nigdy jednak temat Jedwabnego nie był podejmowany publicznie. Nie mówiono o tym w kościele, do refleksji nie prowokowało miejscowe duchowieństwo, milczeli historycy. Czy to nie dziwne, że żaden pisarz w kraju nie odważył się podjąć tego tematu? Domy po Żydach przejęli sąsiedzi. Czy ktoś kiedykolwiek spróbował opisać, jak to się działo, co czuli nowi lokatorzy? W czasie masakry nieliczni Żydzi zostali uratowani przez chrześcijan. Nie wyrazili im wdzięczności. Czy jej nie odczuwali? O czym świadczy cisza wokół tragedii? Przez ponad pięćdziesiąt lat nie postawiono choćby małego pomnika ku czci ofiar. Prawda okazała się zbyt straszna, by spojrzeć jej w oczy.
Młodym ludziom z Jedwabnego na pewno trudno się uporać z ciężarem, choć bezpośrednio winni są tylko niektórzy spośród wówczas żyjących. Dziś autorytety duchowe winny więc dopomóc w przerwaniu milczenia i przezwyciężeniu obawy przed publicznym rozważaniem haniebnych wydarzeń. Młodsze pokolenia siłą rzeczy są tylko pośrednio związane z tragedią, jednak milcząc, stają się jej wspólnikami. Przed laty na pewno bardzo trudno było się przeciwstawić mordercom, za którymi stały władze miasta. Ale później? Po kilku latach? Po kilkudziesięciu? Gdy po wojnie sądzono uczestników zajść, trwały rządy komunistów, co oczywiście nie ułatwiało podjęcia problemu. Ale dziś, dziesięć lat po upadku PRL, nadal nie wyrażono solidarności z ofiarami, nie ma poczucia hańby.
Milczenie wokół tragedii jest niedobre dla Polski. Mord w Jedwabnem wkrótce będzie powszechnie znany na świecie. Stanie się symbolem, który może przyćmić pogrom kielecki. Jeśli nie uczynimy czegoś, co pokaże światu, że tragedia Jedwabnego nie jest w Polsce bagatelizowana, winni będziemy wszyscy. Będą nam zarzucać, że Polacy nie potrafią poruszać bolesnych spraw ze swojej historii, że muszą wyręczać ich cudzoziemcy. Ostatnio dobrą wolę wykazują niektóre osoby we władzach miasta i rządzie polskim. W tym roku odbyło się pokutne nabożeństwo w Jedwabnem i spotkanie historyków w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. To jednak o wiele za mało. Prawda nie dotarła do publicznej wiadomości, a fakt, że do sprawy ma wrócić Instytut Pamięci Narodowej, jest tyleż krzepiący, co niepokojący. Może to bowiem zostać odczytane jako próba zwolnienia nas wszystkich z odpowiedzialności za pośpiech w działaniu. W lipcu 2001 r. - w okrągłą rocznicę mordu - wydana zostanie w języku angielskim książka Jana Grossa i zapewne ukażą się dziesiątki recenzji. Najcięższe oskarżenia o polski antysemityzm zyskają na wiarygodności. Można temu zapobiec tylko poprzez szybkie pokazanie, że godni reprezentanci Polski są świadomi problemu, boleją nad tragedią i nie unikają odpowiedzialności.
Co należy uczynić? Trzeba wesprzeć mieszkańców Jedwabnego, przygotować ich do zmierzenia się z ciężarem tragedii i perspektywą, że nazwa ich miasta nabierze złowrogiej symboliki, nawet poza Polską. Potrzebne jest uroczyste uznanie prawdy i złożenie hołdu ofiarom - publiczne i otwarte. Niech zostanie to zrobione w taki sposób, by napisały o tym gazety na świecie, pokazała to telewizja CNN. Niech będzie jasne, że chodzi o działanie w imieniu całej Polski, i niechaj odbędzie się to na najwyższym szczeblu: z udziałem prezydenta, prymasa i premiera.
Więcej możesz przeczytać w 49/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.