Jak zmienić wizerunek Polski i naszych mniejszości na Wschodzie?
Żadna z katedr polonistyki w Moskwie nie miała do niedawna dostępu do gazet codziennych z kraju. Tymczasem kosztem 6 mln dolarów wybudowano w Wilnie Dom Polski. Do dziś nie ma jasnej koncepcji, jak ten budynek wykorzystać, by nie tylko nie przynosił strat, ale również konsolidował polskie środowiska na Litwie. Porównanie tych dwóch faktów obrazuje, przed jakimi dylematami stają coraz częściej osoby odpowiedzialne za politykę wobec Polaków rozsianych od Litwy po Syberię. Muszą znaleźć sposób, by polskość była atrakcyjna przede wszystkim dla młodzieży, ale także dla niepolskiego otoczenia. Co uczynić, by nie postrzegano naszych mniejszości na Wschodzie jako kustoszy skansenu?
W wileńskim Domu Polskim usadowiły się dwa zwalczające się związki tamtejszych Polaków. Miejscowa prasa pokpiwa sobie z tej sytuacji. - To nie świadczy dobrze o Polsce - mówi Czesław Okińczyc, prezes komercyjnego radia Znad Wilii i doradca prezydenta Litwy. - Pieniądze od państwa polskiego nie powinny się przyczyniać do rozbijania mniejszości na Litwie, tylko sprzyjać kształtowaniu tolerancji i poszanowaniu odmiennych poglądów, uczyć postępowania w sposób demokratyczny! Zdaniem Okińczyca, należy wstrzymać finansowanie działalności obu polskich organizacji. Podobna historia zdarzyła się ostatnio na Ukrainie przy okazji uroczystości na cześć niezbyt popularnego nawet w Polsce poety Franciszka Karpińskiego. Dwa konkurencyjne komitety organizacyjne wyrywały sobie pieniądze przeznaczone na ten cel, budząc zdumienie Ukraińców. Obchody odbywały się pod szyldem Ministerstwa Kultury, Fundacji Kościuszkowskiej oraz stowarzyszenia Wspólnota Polska, dysponującego lwią częścią funduszy państwa na kontakty z Polakami za granicą.
Stare zmaga się z nowym. Na Litwie nie brak inicjatyw, które mogą budzić podziw - jak choćby zorganizowanie dyskusji trzech noblistów: Wisławy Szymborskiej, Czesława Miłosza i Güntera Grassa z litewskim poetą Tomasem Venclovą. Powodzeniem cieszyła się prezentacja obrazu Matejki "Bitwa pod Grunwaldem". Nie pozostało nie zauważone upamiętnienie miejsc związanych z Adamem Mickiewiczem, wieszczem obu narodów. Seanse filmowej wersji "Pana Tadeusza" Litwinom nie przypadły jednak do gustu. Nie rozumieją obrazu, w którym jest Litwa, "ojczyzna moja", lecz nie ma Litwinów. Nieco mniej wątpliwości budziło na Ukrainie "Ogniem i mieczem". W Polsce twierdzono, że film jest politycznie poprawny, a nawet proukraiński; część Ukraińców uznała, że powiela stereotypy.
Byłe nadbałtyckie republiki ZSRR są dla nas szczególnie ważne ze względu na ich europejskie ambicje. Zwłaszcza Litwa, gdzie dodatkowo w porównaniu z innymi obszarami byłego ZSRR jest stosunkowo dużo inteligencji wśród Polaków. Oferta dla nich nie może być siermiężna. Jednocześnie - zdaniem Janiny Sagatowskiej, przewodniczącej senackiej komisji do spraw emigracji i Polaków za granicą - od Litwy (inaczej niż od Białorusi, nie mówiąc o Kazachstanie) można wymagać, by przestrzegała standardów europejskich w odniesieniu do mniejszości. Obejmuje to m.in. remonty szkół polskich (na razie wciąż finansowane przez polskiego podatnika) i dopłaty do podręczników. Pod tym warunkiem Polska może się zgodzić na występowanie w roli adwokata Litwy w drodze do integracji z Europą.
Jednak i na Ukrainie nie ma mowy o zastoju. Po raz pierwszy wydano po ukraińsku dzieła Witolda Gombrowicza. Fundacja Wiedzieć Jak stara się upowszechniać informacje na temat polskiej reformy gospodarczej i przekształceń ustrojowych, na przykład wydając po ukraińsku publikacje Leszka Balcerowicza. Tysiące ludzi skorzystały już z programu szkoleń dla samorządowców. - Jeśli ktoś twierdzi, że to zły program promocji Polski, odpowiem, że lepszego nie znam - mówi Bogumiła Berdychowska, wicedyrektor Radia Polonia. Mimo to nader często brakuje konsekwencji w działaniu, chęci i umiejętności pójścia za ciosem. Rafał Wiśniewski, dyrektor Departamentu Polityki Kulturalnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych, mówi, że skuteczna promocja naszego kraju za granicą sprzyja tamtejszym Polakom, gdyż inni lepiej się do nich odnoszą. Najlepsza promocja Polski w oczach sąsiadów to nie seanse "Ogniem i mieczem", lecz otwarte granice - nie tylko dla tych, którzy chcą obejrzeć Gombrowicza i Witkacego na deskach teatrów czy studiować w Polsce, ale i dla tych (znacznie liczniejszych), którzy handlują i pracują na czarno.
- Wszyscy wiedzą, że w Polsce żyje się lepiej. Ludzie pytają dlaczego. Nie bardzo wiadomo nawet, kim jest Balcerowicz. Recenzje jego książki pisali w ukraińskich gazetach ludzie mający niewielkie pojęcie o tym, co się dzieje w Polsce - mówi Wołodymyr Pawliw, dziennikarz ukraińskiego pisma "Polityka i Kultura", obecnie stypendysta Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności na Uniwersytecie Warszawskim. Polska - mimo swej atrakcyjności ekonomicznej - nie jest tematem dnia w ukraińskich dyskusjach, przynajmniej nie takich, którymi interesuje się przeciętny odbiorca.
Wileński Instytut Kultury Polskiej utrzymuje stałe kontakty z miejscową elitą kulturalną. - Mesjanizm i cepeliada nie mają szans. Z całym szacunkiem dla zespołów ludowych, zaimponować odbiorcom mogą tylko przedstawiciele kultury wysokiej - mówi Okińczyc.
Organizacje skupiające Polaków nie zawsze troszczą się o przyciągnięcie najlepszych - przedstawiciele elity społecznej i intelektualnej o polskim rodowodzie są często nieobecni w ich władzach ani nie angażują się w ich działalność. Przedstawiciele polskich władz przyjeżdżający na przykład do Lwowa nie mają okazji spotkać się z nimi podczas środowiskowych imprez, co niewątpliwie zawęża obszar współpracy. Tymczasem kwestia wspomagania i tworzenia elit w środowiskach polskich staje się coraz pilniejsza.
Warto zadbać o podnoszenie poziomu publikacji choćby "Gazety Lwowskiej" czy Radia Niezależność. Nie powinno się proponować środowisku polonijnemu wystawy, do której nie udało się przekonać muzeów w Moskwie. Zbyt długo trwało uzupełnianie oferty stypendialnej o środki dla studentów pochodzenia polskiego, którzy chcą się kształcić na miejscowych uczelniach, a nie w Polsce.
Delikatną sprawą jest zabieganie o fundusze. Często jest to raczej pole walki działaczy o byt niż konkurencja ofert programowych. - Będziemy coraz usilniej zachęcać organizacje Polaków na Wschodzie do samodzielnego opłacania działalności organizacyjnej. Nie chcemy hodować działaczy. Będziemy za to finansować konkretne programy - potwierdza senator Sagatowska. Główny nacisk kładzie się dziś na inwestycje. W tym roku Wspólnota Polska wyda na nie ponad 17 mln zł, w tym 2 mln zł na remonty i budowę szkół na Litwie.
Wielką ewolucję przeszły działania Kościoła rzymsko-katolickiego. Jeszcze w połowie lat 90. dochodziło do poważnych napięć (takich jak wydalenie księdza z Kołomyi). Teraz widać wyraźnie, że obniżył się próg wrażliwości miejscowych władz i ludności niepolskiej na działalność misyjną Kościoła, ale i sami duchowni wyciągnęli wnioski z oskarżeń o prowadzenie polonizacji na siłę i o to, że Kościół jest forpocztą polskiego imperializmu. Stało się regułą, że msze odbywają się nie tylko po polsku, ale przynajmniej w jednym z pozostałych miejscowych języków. Coraz więcej księży i zakonników pochodzi z innych państw niż Polska, a jeśli przyjeżdżają z naszego kraju, znają miejscowy język. Warto, by wnioski z tych doświadczeń wyciągnęła także Wspólnota Polska. W działaniach tej organizacji przywiązanie do stereotypu Polaka katolika jest chyba przesadne. Niemniej jednak - jak twierdzą osoby zaangażowane we wspomaganie działalności środowisk polskich i polonijnych na Wschodzie - to połączenie pozostaje podstawą identyfikacji i wręcz wymogiem stawianym przez odbiorców pomocy. Świadczy o tym choćby przykład polskiego nauczyciela, którego nie życzyli sobie Polacy ukraińscy, ponieważ dystansował się od religii katolickiej. - Jeśli podtrzymujemy polskość, to naszym obowiązkiem jest działanie w tej tradycji, kulturze, w tym skansenie - argumentuje Agnieszka Panecka, rzecznik prasowy Wspólnoty Polskiej.
Więcej możesz przeczytać w 49/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.