Wystarczy zwiększyć poziom neuroprzekaźnika mózgu, by wydłużyć dobę do 25 godzin!
Nie mówcie mi, że brakuje wam czasu. Macie do dyspozycji tyle samo godzin w ciągu doby, co Michał Anioł, Matka Teresa, Thomas Jefferson czy Albert Einstein" - mówi H. Jackson Brown, autor bestsellera "Mały poradnik życia". Fizyk Mitchell Feigenbaum, tworząc podwaliny teorii chaosu, pracował po 22 godziny na dobę przez dwa miesiące. Z kolei matematyk Henri Poincare na pracę poświęcał tylko cztery godziny dziennie. Upływ czasu zależy jednak nie tylko od tego, jak potrafimy go zagospodarować. Najnowsze badania przekonują, że działając na mózg, można tak manipulować poczuciem czasu, że doba będzie trwała 25 godzin!
Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom w mózgu człowieka nie ma stopera, który precyzyjnie odmierza sekundy i minuty. Poczuciem czasu można manipulować zarówno za pomocą zabiegów psychologicznych, jak i substancji chemicznych. Wystarczy zwiększyć poziom dopaminy w mózgu. Stężenie tego neuroprzekaźnika wzrasta u zakochanych, którym w okresie największego uniesienia dni i godziny wydają się wyjątkowo krótkie. Dopamina odpowiada za odczuwanie przyjemności, ale jednocześnie zmienia działanie ośrodków, które pozwalają nam oceniać upływ czasu. Prof. Warren Meck z Duke University uważa, że jeśli uda się wyprodukować lek, który będzie regulował poziom dopaminy bez nieprzyjemnych skutków ubocznych, zyskamy prawdziwą kontrolę nad swoim czasem.
Zegar mózgu
Przez wiele lat naukowcy nie wiedzieli, w jaki sposób mózg odmierza czas na najbardziej dla nas naturalnym poziomie: sekund, minut czy godzin. Dobrze poznano rytmy dobowe, sterujące snem i wahaniami poziomu hormonów, a także przebiegającą w ułamku sekundy synchronizację pracy komórek układu nerwowego, dzięki której możliwa jest m.in. kontrola nad ruchami ciała czy rozumienie mowy. To, co leży pośrodku, czyli tzw. rytmy interwałowe, przez lata było uważane za domenę psychologii. Dopiero najnowsze odkrycia pokazały, że za poczucie czasu odpowiada skupisko komórek nerwowych zwane prążkowiem, do którego docierają impulsy z różnych części układu nerwowego, w tym informacje odebrane przez narządy zmysłów.
Prążkowie działa jak dyrygent, który słucha orkiestry złożonej z wielu muzyków, a potem narzuca im wspólny rytm. Poczucie upływu czasu jest względne, zależy przede wszystkim od danych docierających do nas ze środowiska. Tylko bardzo zdyscyplinowani ludzie potrafią precyzyjnie odmierzać czas w każdej sytuacji. Przykładem może być genialny fizyk Richard Feynman, który w książce "Przyjemność poznawania" napisał, że potrafił sprawnie odliczać sekundy w pamięci nawet podczas czytania książek czy pisania na maszynie.
Rytm dopaminy
Tak precyzyjne odliczanie czasu nie jest możliwe u osób ze schorzeniami układu nerwowego, zwłaszcza związanych ze zmianami poziomu dopaminy. Dla cierpiących na chorobę Alzheimera, Huntingtona czy Parkinsona czas płynie zbyt wolno, co sprawia, że mają problemy z koordynacją ruchową. Z kolei u schizofreników wewnętrzny zegar działa tak szybko, że cały świat staje się dla nich chaotyczny. Zaburzenia pojawiają się też u osób pozornie zdrowych. Część wypadków samochodowych, na przykład podczas wyprzedzania, może być powodowana przez kierowców z powodu zaburzenia upływu czasu, a nie tylko niewłaściwej oceny prędkości i odległości nadjeżdżającego z przeciwka pojazdu. Jak wykazały badania prowadzone na Pennsylvania State University, takie problemy często pojawiają się u osób, które próbują rzucić palenie, bo po odstawieniu papierosów spada poziom dopaminy.
Zakłócenia w pracy wewnętrznego zegara prawdopodobnie prowadzą też do problemów z zapamiętywaniem i przypominaniem sobie informacji. Najlepiej widać to na przykładzie osób cierpiących na uporczywe deja vu, którym się wydaje, że wszystko, co je spotyka, wydarzyło się już wcześniej - tak jak w filmie "Dzień świstaka". "Do naszej kliniki zaburzeń pamięci trafił kiedyś pacjent, który nie chciał się poddać leczeniu, ponieważ był przekonany, że już u nas był i że to właśnie ja próbowałem go wyleczyć. Inny twierdził, że wszystkie ptaki śpiewają tę samą melodię" - opisuje dr Chris Molin z University of Leeds.
Pochwała lenistwa
Największym zainteresowaniem uczonych cieszy się kontrolowane spowalnianie subiektywnego upływu czasu. Niektóre osoby mają do tego wrodzone zdolności, co pozwala im na szybkie reagowanie na przykład podczas gier zespołowych. Opisywany w tygodniku "New Scientist" Mike Hall, trener squasha z Edynburga, w czasie gry często widzi piłkę poruszającą się w zwolnionym tempie, tak jakby znalazł się poza czasem. Podobne odczucia mogą się pojawić u osób bardzo skoncentrowanych. "Jeśli w czasie głębokiej medytacji postaramy się nie myśleć o naszym wewnętrznym zegarze, czas płynie dla nas wolniej" - mówił Dalajlama XIV, duchowy przywódca Tybetańczyków, podczas ubiegłorocznego zjazdu Society for Neuroscience w Waszyngtonie.
Na razie nie istnieją leki powodujące podobne efekty. Spowolnienie upływu czasu wywołują preparaty uspokajające, na przykład relanium, oraz zawarte w marihuanie kanabinoidy, ale dzieje się to kosztem sprawności mózgu. Podobnie jest w wypadku celowej bezczynności, do której nawołują książki "In Praise of Slowness" (Pochwała powolności) i "Bonjour paresse" (Witaj, lenistwo). Przeciwko zbyt szybkiemu życiu protestują też - bezskutecznie - austriackie Towarzystwo na rzecz Spowolnienia Czasu czy włoski Slow Food.
Drzemka w tabletce
W USA większe zainteresowanie budzi "rozciąganie" czasu, czyli manipulowanie zegarem biologicznym w celu zwiększenia własnej wydajności. Nie jest to wcale nienaturalne, ponieważ dla części z nas - zgodnie z ich wewnętrznym zegarem - doba liczy nie 24 godziny, ale 25 lub nawet 26 godzin! Podobne efekty może dać stosowanie leków pobudzających, takich jak modafinil, nazywany "drzemką w pigułce". Testy z udziałem zawodowych pilotów wykazały, że dzięki niemu mogli oni nie spać przez dwie doby i bez problemu wykonywali nawet skomplikowane zadania. Pracoholicy twierdzą, że modafinil pozwala im pracować przez trzy doby bez przerwy, nie dając żadnych poważnych skutków ubocznych. "Czas jest naszym najwartościowszym dobrem" - mówi prof. Robert Levine, psycholog z California State University. Dopóki ktoś nie odkryje, jak osiągnąć nieśmiertelność, możemy jedynie próbować jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę.
Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom w mózgu człowieka nie ma stopera, który precyzyjnie odmierza sekundy i minuty. Poczuciem czasu można manipulować zarówno za pomocą zabiegów psychologicznych, jak i substancji chemicznych. Wystarczy zwiększyć poziom dopaminy w mózgu. Stężenie tego neuroprzekaźnika wzrasta u zakochanych, którym w okresie największego uniesienia dni i godziny wydają się wyjątkowo krótkie. Dopamina odpowiada za odczuwanie przyjemności, ale jednocześnie zmienia działanie ośrodków, które pozwalają nam oceniać upływ czasu. Prof. Warren Meck z Duke University uważa, że jeśli uda się wyprodukować lek, który będzie regulował poziom dopaminy bez nieprzyjemnych skutków ubocznych, zyskamy prawdziwą kontrolę nad swoim czasem.
Zegar mózgu
Przez wiele lat naukowcy nie wiedzieli, w jaki sposób mózg odmierza czas na najbardziej dla nas naturalnym poziomie: sekund, minut czy godzin. Dobrze poznano rytmy dobowe, sterujące snem i wahaniami poziomu hormonów, a także przebiegającą w ułamku sekundy synchronizację pracy komórek układu nerwowego, dzięki której możliwa jest m.in. kontrola nad ruchami ciała czy rozumienie mowy. To, co leży pośrodku, czyli tzw. rytmy interwałowe, przez lata było uważane za domenę psychologii. Dopiero najnowsze odkrycia pokazały, że za poczucie czasu odpowiada skupisko komórek nerwowych zwane prążkowiem, do którego docierają impulsy z różnych części układu nerwowego, w tym informacje odebrane przez narządy zmysłów.
Prążkowie działa jak dyrygent, który słucha orkiestry złożonej z wielu muzyków, a potem narzuca im wspólny rytm. Poczucie upływu czasu jest względne, zależy przede wszystkim od danych docierających do nas ze środowiska. Tylko bardzo zdyscyplinowani ludzie potrafią precyzyjnie odmierzać czas w każdej sytuacji. Przykładem może być genialny fizyk Richard Feynman, który w książce "Przyjemność poznawania" napisał, że potrafił sprawnie odliczać sekundy w pamięci nawet podczas czytania książek czy pisania na maszynie.
Rytm dopaminy
Tak precyzyjne odliczanie czasu nie jest możliwe u osób ze schorzeniami układu nerwowego, zwłaszcza związanych ze zmianami poziomu dopaminy. Dla cierpiących na chorobę Alzheimera, Huntingtona czy Parkinsona czas płynie zbyt wolno, co sprawia, że mają problemy z koordynacją ruchową. Z kolei u schizofreników wewnętrzny zegar działa tak szybko, że cały świat staje się dla nich chaotyczny. Zaburzenia pojawiają się też u osób pozornie zdrowych. Część wypadków samochodowych, na przykład podczas wyprzedzania, może być powodowana przez kierowców z powodu zaburzenia upływu czasu, a nie tylko niewłaściwej oceny prędkości i odległości nadjeżdżającego z przeciwka pojazdu. Jak wykazały badania prowadzone na Pennsylvania State University, takie problemy często pojawiają się u osób, które próbują rzucić palenie, bo po odstawieniu papierosów spada poziom dopaminy.
Zakłócenia w pracy wewnętrznego zegara prawdopodobnie prowadzą też do problemów z zapamiętywaniem i przypominaniem sobie informacji. Najlepiej widać to na przykładzie osób cierpiących na uporczywe deja vu, którym się wydaje, że wszystko, co je spotyka, wydarzyło się już wcześniej - tak jak w filmie "Dzień świstaka". "Do naszej kliniki zaburzeń pamięci trafił kiedyś pacjent, który nie chciał się poddać leczeniu, ponieważ był przekonany, że już u nas był i że to właśnie ja próbowałem go wyleczyć. Inny twierdził, że wszystkie ptaki śpiewają tę samą melodię" - opisuje dr Chris Molin z University of Leeds.
Pochwała lenistwa
Największym zainteresowaniem uczonych cieszy się kontrolowane spowalnianie subiektywnego upływu czasu. Niektóre osoby mają do tego wrodzone zdolności, co pozwala im na szybkie reagowanie na przykład podczas gier zespołowych. Opisywany w tygodniku "New Scientist" Mike Hall, trener squasha z Edynburga, w czasie gry często widzi piłkę poruszającą się w zwolnionym tempie, tak jakby znalazł się poza czasem. Podobne odczucia mogą się pojawić u osób bardzo skoncentrowanych. "Jeśli w czasie głębokiej medytacji postaramy się nie myśleć o naszym wewnętrznym zegarze, czas płynie dla nas wolniej" - mówił Dalajlama XIV, duchowy przywódca Tybetańczyków, podczas ubiegłorocznego zjazdu Society for Neuroscience w Waszyngtonie.
Na razie nie istnieją leki powodujące podobne efekty. Spowolnienie upływu czasu wywołują preparaty uspokajające, na przykład relanium, oraz zawarte w marihuanie kanabinoidy, ale dzieje się to kosztem sprawności mózgu. Podobnie jest w wypadku celowej bezczynności, do której nawołują książki "In Praise of Slowness" (Pochwała powolności) i "Bonjour paresse" (Witaj, lenistwo). Przeciwko zbyt szybkiemu życiu protestują też - bezskutecznie - austriackie Towarzystwo na rzecz Spowolnienia Czasu czy włoski Slow Food.
Drzemka w tabletce
W USA większe zainteresowanie budzi "rozciąganie" czasu, czyli manipulowanie zegarem biologicznym w celu zwiększenia własnej wydajności. Nie jest to wcale nienaturalne, ponieważ dla części z nas - zgodnie z ich wewnętrznym zegarem - doba liczy nie 24 godziny, ale 25 lub nawet 26 godzin! Podobne efekty może dać stosowanie leków pobudzających, takich jak modafinil, nazywany "drzemką w pigułce". Testy z udziałem zawodowych pilotów wykazały, że dzięki niemu mogli oni nie spać przez dwie doby i bez problemu wykonywali nawet skomplikowane zadania. Pracoholicy twierdzą, że modafinil pozwala im pracować przez trzy doby bez przerwy, nie dając żadnych poważnych skutków ubocznych. "Czas jest naszym najwartościowszym dobrem" - mówi prof. Robert Levine, psycholog z California State University. Dopóki ktoś nie odkryje, jak osiągnąć nieśmiertelność, możemy jedynie próbować jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę.
Więcej możesz przeczytać w 7/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.