Bałtycki Titanic

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego największa cywilna katastrofa, jaka dotknęła Europę po wojnie, pozostaje ciągle nie wyjaśniona? Komu zależy na zatajeniu jej przyczyn? Mimo upływu sześciu lat nie znamy powodów wypadku promu "Estonia". Tymczasem pojawiają się coraz bardziej fantastyczne teorie o błędach konstrukcyjnych statku, eksplozji bomby na pokładzie, przemycie broni i narkotyków.
Dlaczego największa cywilna katastrofa, jaka dotknęła Europę po wojnie, pozostaje ciągle nie wyjaśniona? Komu zależy na zatajeniu jej przyczyn? Mimo upływu sześciu lat nie znamy powodów wypadku promu "Estonia". Tymczasem pojawiają się coraz bardziej fantastyczne teorie o błędach konstrukcyjnych statku, eksplozji bomby na pokładzie, przemycie broni i narkotyków.

Estonia" wypłynęła w ostatni rejs z Tallina do Sztokholmu wieczorem 24 września 1994 r. Podczas 350-kilometrowej podróży prom zatonął. Zginęły 852 osoby z 17 krajów, także z Polski. Według oficjalnego raportu trójstronnej, szwedzko-fińsko-estońskiej ko-misji, przyczyną tragedii były wady konstrukcyjne furty dziobowej. Dokument ten wzbudził wiele kontrowersji. Skrytykował go m.in. Anders Björk-man w książce "Katastrofa 'Estonii'. Prawda i kłamstwo", podważając najważniejsze wnioski komisji. Według Björkmana, powodem wypadku była dziura w burcie poniżej linii wody. Uszkodzenie powstało w wyniku eksplozji lub nadciśnienia. Z wersją o wybuchu zgadzają się niemiecka dziennikarka Jutte Rabe i amerykański milioner Gregg Bemis. Doszli do tego wniosku, analizując próbki wydobyte z wraku podczas sierpniowej ekspedycji. Podobnego zdania są specjaliści z amerykańskiego Southwest Research Institute w Teksasie, pracującego na potrzeby Pentagonu i NASA. Władze szwedzkie stanowczo odrzucają to wyjaśnienie i utrzymują, że niemiecko-amerykańska para szuka rozgłosu i pieniędzy.
Pogłoski o eksplozji na pokładzie promu pojawiły się zaraz po jego zatonięciu, ale dotąd nie były poparte wynikami badań. Według ekspertów stoczni Meyer, wybuchły nawet trzy bomby. W swoim raporcie zacytowali oni dokumenty świadczące o wielokrotnych groźbach zamachów bombowych, wysyłanych pod sztokholmskim adresem linii żeglugowej Estline, właściciela "Estonii". Wersję tę zdementowali eksperci międzynarodowej komisji. Okazuje się jednak, że już podczas pierwszych prób dotarcia do wraku nurkowie zauważyli dziurę w burcie. Ta informacja nie znalazła się w oficjalnym raporcie.
Nie tylko przyczyny katastrofy są źródłem kontrowersji. Jeden z pierwszych sporów po tragedii "Estonii" dotyczył losu ciał ofiar. Politycy obiecali rodzinom wydobycie zwłok i wraku, ale szybko się z tego pomysłu wycofali. Szwedzki Urząd Morski nie znalazł przeszkód technicznych ani prawnych i zaaprobował wydostanie ciał. W grudniu 1994 r. rządy Szwecji, Finlandii i Estonii sprzeciwiły się temu. Decyzję przyjęto z zaskoczeniem. W 1995 r. obszar katastrofy określono miejscem ostatniego spoczynku ofiar. Szwedzi zdecydowali o przykryciu "Estonii" betonowym sarkofagiem, żeby zapobiec jej plądrowaniu. Także z tego postanowienia wycofali się pod wpływem gwałtownych protestów. Po pracach przygotowawczych została jednak ogromna góra piachu, zasłaniająca burtę. Nie można więc potwierdzić teorii o eksplozji na pokładzie promu.
Niekonsekwentne stanowisko władz szwedzkich pozostaje pożywką dla twórców fantastycznych teorii. Według jednej z nich, katastrofa była rezultatem rosyjskich porachunków mafijnych. W 1995 r. opublikowano tajny raport agenta KGB, tzw. raport Feliksa. Wynika z niego, że podczas tragicznego rejsu na pokładzie "Estonii" szmuglowano dużą ilość heroiny i 40 ton kobaltu. Dowiedziało się o tym dowództwo promu. Przemytnik, niejaki Jurij, zmusił załogę do wyrzucenia nielegalnego ładunku. Otwarto burtę dziobową i to doprowadziło do wypadku. Według innych pogłosek, zachodnie służby wywiadowcze wykorzystywały "Estonię" do przerzucania z Rosji najnowszej broni. Rosyjscy agenci zatopili prom, żeby udaremnić ten proceder.
Specjaliści od techniki morskiej z dwóch szwedzkich politechnik zwrócili się niedawno do rządu z wnioskiem o powołanie jeszcze jednej komisji do zbadania przyczyn katastrofy "Estonii". Rząd zarezerwował w przyszłorocznym budżecie 100 mln koron na ten cel. Szwecja jest gotowa pokryć wszystkie koszty. Finowie i Estończycy nie chcą kolejnego dochodzenia.

Więcej możesz przeczytać w 52/53/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.