Clint Eastwood przed oknami szefów wytwórni filmowych nosi transparenty z żądaniem równych podziałów zysków. Wychudzona Gwyneth Paltrow wraz z Julią Roberts rozdaje ulotki piętnujące nieludzkie warunki pracy na planie. Plajtują restauracje i butiki na eleganckim Rodeo Drive w Beverly Hills. Los Angeles, pozbawione najpoważniejszego źródła dochodów, jest na skraju bankructwa.
Hollywood pracuje na pełnych obrotach, by zgromadzić zapasy na wypadek strajku aktorów
Clint Eastwood przed oknami szefów wytwórni filmowych nosi transparenty z żądaniem równych podziałów zysków. Wychudzona Gwyneth Paltrow wraz z Julią Roberts rozdaje ulotki piętnujące nieludzkie warunki pracy na planie. Plajtują restauracje i butiki na eleganckim Rodeo Drive w Beverly Hills. Los Angeles, pozbawione najpoważniejszego źródła dochodów, jest na skraju bankructwa. Kongres powołuje specjalną komisję, a George W. Bush, 43. prezydent USA, prosi, aby chwilowo bezrobotny Bill Clinton podjął się mediacji.
To nie pomysły do nowego filmu Woody’ego Allena, ale koszmary, jakie nawiedzają szefów Hollywood. Ostatnio o strajku mówi się tu częściej niż o próbach ograniczania przez konserwatywnych kongresmanów gwałtu, okrucieństwa i seksu na ekranie.
Kontrakt zbiorowy 135 tys. aktorów zrzeszonych w dwóch silnych związkach zawodowych - Screen Actors Guild of America i American Federation of Television and Radio Artists - wygaśnie 30 czerwca 2001 r., a umowa 35 tys. scenarzystów z Writers Guild of America - w maju przyszłego roku. W 2002 r. przestanie też obowiązywać umowa reżyserów z Directors Guild of America. Wytwórnie i producenci przygotowują się na najgorsze. Scenarzyści oprócz większych honorariów za prezentacje na rynkach wtórnych (takich jak kablówka) dzieł opartych na ich scenariuszach domagają się także podkreślenia swojego wkładu artystycznego w czołówkach filmów.
Ostatnie miesiące nie były dla Hollywood najlepsze. Dochody ze sprzedaży biletów spadły jesienią o 17,2 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Frekwencja obniża się już drugi rok z rzędu. Poważnym ostrzeżeniem dla producentów był półroczny strajk aktorów i spikerów pracujących dla przemysłu reklamowego. Protest zakończył się sukcesem artystów: wzrosną dochody aktorów z reklam, szczególnie nadawanych w telewizji kablowej i Internecie.
Spodziewany strajk może spowodować załamanie gospodarki Los Angeles. Miesięczne zarobki 272 tys. osób utrzymujących się z przemysłu filmowego wynoszą 680 mln USD. Starsi hollywoodzcy szefowie pamiętają 22-tygodniowy protest członków Writers Guild of America z 1988 r., który kosztował wytwórnie ok. 500 mln USD. Zażegnanie narastającego konfliktu utrudniają zmiany zasad funkcjonowania amerykańskiej branży rozrywkowej. Przez dziesięciolecia Hollywood trzymali w garści tacy magnaci filmowi, jak Samuel Goldwyn, Adolph Zukor czy Louis B. Mayer. Wytwórnie produkowały filmy jak fabryki w Detroit samochody. Protesty aktorów były tłumione w zarodku, a związki zawodowe - skłócone i słabe. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy pojawiła się telewizja, a udziały w wytwórniach filmowych zaczęły przejmować korporacje nie związane dotychczas z show-biznesem.
Time Warner-America Online jest właścicielem czasopism, portalu internetowego, sieci telewizji kablowej i konwencjonalnej. Disney ma parki rozrywki i stacje TV. Fox to konglomerat rozrywkowy, Sony - producent urządzeń elektronicznych i wytwórnia płytowa. Sprzeczne interesy oddziałów tych gigantów utrudniają porozumienie ze związkami aktorów, reżyserów i scenarzystów.
W związku z pojawieniem się telewizji kablowej, zwiększeniem wpływów ze sprzedaży praw autorskich za granicą, ekspansją wideo i DVD oraz rewolucją internetową artyści czują się oszukani. Do dziś scenarzyści na mocy porozumienia z 1988 r. (kiedy kablówka dopiero raczkowała) otrzymują 2 proc. dochodów z opłat licencyjnych za wyświetlenie godzinnego filmu na rynku wtórnym, czyli około 6,5 tys. USD za emisję odcinka serialu. Według scenarzystów to za mało.
Nic dziwnego, że wytwórnie pracują na pełnych obrotach, by zgromadzić zapasy na wypadek strajku aktorów. Nawet drugoligowi aktorzy i scenarzyści nie narzekają na brak pracy i pieniędzy. Tom Cruise podpisał kontrakt na realizację filmu fantastyczno-naukowego "Minority Report" w reżyserii Stevena Spielberga. Zdjęcia mają się rozpocząć przed 1 kwietnia, by zdążyć przed strajkiem. Jednocześnie Cruise jest w trakcie prac nad kolejnym filmem Camerona Crowa. Zdaniem hollywoodzkich złośliwców, aktor będzie miał minutę na przygotowanie i zagranie jednej sceny.
Clint Eastwood przed oknami szefów wytwórni filmowych nosi transparenty z żądaniem równych podziałów zysków. Wychudzona Gwyneth Paltrow wraz z Julią Roberts rozdaje ulotki piętnujące nieludzkie warunki pracy na planie. Plajtują restauracje i butiki na eleganckim Rodeo Drive w Beverly Hills. Los Angeles, pozbawione najpoważniejszego źródła dochodów, jest na skraju bankructwa. Kongres powołuje specjalną komisję, a George W. Bush, 43. prezydent USA, prosi, aby chwilowo bezrobotny Bill Clinton podjął się mediacji.
To nie pomysły do nowego filmu Woody’ego Allena, ale koszmary, jakie nawiedzają szefów Hollywood. Ostatnio o strajku mówi się tu częściej niż o próbach ograniczania przez konserwatywnych kongresmanów gwałtu, okrucieństwa i seksu na ekranie.
Kontrakt zbiorowy 135 tys. aktorów zrzeszonych w dwóch silnych związkach zawodowych - Screen Actors Guild of America i American Federation of Television and Radio Artists - wygaśnie 30 czerwca 2001 r., a umowa 35 tys. scenarzystów z Writers Guild of America - w maju przyszłego roku. W 2002 r. przestanie też obowiązywać umowa reżyserów z Directors Guild of America. Wytwórnie i producenci przygotowują się na najgorsze. Scenarzyści oprócz większych honorariów za prezentacje na rynkach wtórnych (takich jak kablówka) dzieł opartych na ich scenariuszach domagają się także podkreślenia swojego wkładu artystycznego w czołówkach filmów.
Ostatnie miesiące nie były dla Hollywood najlepsze. Dochody ze sprzedaży biletów spadły jesienią o 17,2 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Frekwencja obniża się już drugi rok z rzędu. Poważnym ostrzeżeniem dla producentów był półroczny strajk aktorów i spikerów pracujących dla przemysłu reklamowego. Protest zakończył się sukcesem artystów: wzrosną dochody aktorów z reklam, szczególnie nadawanych w telewizji kablowej i Internecie.
Spodziewany strajk może spowodować załamanie gospodarki Los Angeles. Miesięczne zarobki 272 tys. osób utrzymujących się z przemysłu filmowego wynoszą 680 mln USD. Starsi hollywoodzcy szefowie pamiętają 22-tygodniowy protest członków Writers Guild of America z 1988 r., który kosztował wytwórnie ok. 500 mln USD. Zażegnanie narastającego konfliktu utrudniają zmiany zasad funkcjonowania amerykańskiej branży rozrywkowej. Przez dziesięciolecia Hollywood trzymali w garści tacy magnaci filmowi, jak Samuel Goldwyn, Adolph Zukor czy Louis B. Mayer. Wytwórnie produkowały filmy jak fabryki w Detroit samochody. Protesty aktorów były tłumione w zarodku, a związki zawodowe - skłócone i słabe. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy pojawiła się telewizja, a udziały w wytwórniach filmowych zaczęły przejmować korporacje nie związane dotychczas z show-biznesem.
Time Warner-America Online jest właścicielem czasopism, portalu internetowego, sieci telewizji kablowej i konwencjonalnej. Disney ma parki rozrywki i stacje TV. Fox to konglomerat rozrywkowy, Sony - producent urządzeń elektronicznych i wytwórnia płytowa. Sprzeczne interesy oddziałów tych gigantów utrudniają porozumienie ze związkami aktorów, reżyserów i scenarzystów.
W związku z pojawieniem się telewizji kablowej, zwiększeniem wpływów ze sprzedaży praw autorskich za granicą, ekspansją wideo i DVD oraz rewolucją internetową artyści czują się oszukani. Do dziś scenarzyści na mocy porozumienia z 1988 r. (kiedy kablówka dopiero raczkowała) otrzymują 2 proc. dochodów z opłat licencyjnych za wyświetlenie godzinnego filmu na rynku wtórnym, czyli około 6,5 tys. USD za emisję odcinka serialu. Według scenarzystów to za mało.
Nic dziwnego, że wytwórnie pracują na pełnych obrotach, by zgromadzić zapasy na wypadek strajku aktorów. Nawet drugoligowi aktorzy i scenarzyści nie narzekają na brak pracy i pieniędzy. Tom Cruise podpisał kontrakt na realizację filmu fantastyczno-naukowego "Minority Report" w reżyserii Stevena Spielberga. Zdjęcia mają się rozpocząć przed 1 kwietnia, by zdążyć przed strajkiem. Jednocześnie Cruise jest w trakcie prac nad kolejnym filmem Camerona Crowa. Zdaniem hollywoodzkich złośliwców, aktor będzie miał minutę na przygotowanie i zagranie jednej sceny.
Więcej możesz przeczytać w 52/53/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.