Co myślą ludzie, którzy słyszą "Litwo, ojczyzno moja..."? Wzruszenie poety z powrotu do kraju dzieciństwa - co ono mówi góralom z Podhala, chłopom małopolskim i warszawskim nowomieszczanom?
1. Podobno w tym roku modnym prezentem pod choinkę jest "Pan Tadeusz". Co myślą ludzie, którzy słyszą "Litwo, ojczyzno moja..."? Wzruszenie poety z powrotu do kraju dzieciństwa - co ono mówi góralom z Podhala, chłopom małopolskim i warszawskim nowomieszczanom? Litwa jako mała ojczyzna, jeszcze jedna z wielu polskich małych ojczyzn utraconych, odzyskanych i zachowanych? Przecież to nie tak. W tym kryje się jakiś fałsz, zza którego wyziera prawda, jaką inny poeta, może nie tak wielki, ale przecież noblista, wyłożył w swej najważniejszej książce - "Rodzinna Europa".
2. Są różne melancholie. Jest melancholia rozpadu Związku Radzieckiego, stukilometrowe krajobrazy zardzewiałych fabryk, wieżyczek strażniczych, z których już nikt niczego nie strzeże, i bloków mieszkalnych, w których nadal ludzie mieszkają, chociaż już nie strzeżeni. Ten krajobraz daje przyjemność byłemu zekowi, ale mało nadziei na przyszłość. Jest też melancholia wysadzonych w powietrze szlacheckich dworków, klasztorów i synagog, gdzie do dziś są więzienia i magazyny, nagrobków, o które już nikt nie zadba, i pomników, których dziś nikt już nie zrozumie. Melancholia celi Konrada, gdzie niemiecki dzierżawca urządził nowoczesną salę komputerową, o czym znów dowiadujemy się po fakcie. Melancholia krajobrazu polskich pokołchozowych zaścianków, których mieszkańcom nieraz wygodniej jest mówić po rosyjsku niż śpiewnym wileńskim akcentem. Ludziom, którzy zostali, trzeba pomóc, jak trzeba pomóc zabytkom przeszłości. Tyle że pomoc Polaków dla Polaków to nie wszystko, co trzeba zrobić - trzeba także pomóc sobie samym, pomagając Rzeczypospolitej.
3. Rodzinna Europa to nie jest Polska, ale choć tak pisze Miłosz, to nie jest również tylko Wielkie Księstwo Litewskie. To także Rzeczpospolita. Wspólnota Polska ma swoją rolę do odegrania, ale Rzeczpospolita - o wiele większą. Bez Wielkiego Księstwa Litewskiego Polska jest niebezpiecznie mała. Nie o terytorium mi chodzi, bo dzisiaj to tylko więcej autostrad do budowy. I nie o ludność, bo tej wystarczy na szóste lub piąte, ex aequo z Hiszpanią, państwo zjednoczonej Europy. Chodzi o małość duchową. Z szacunkiem dla inteligencji pana Romana i realizmu nakazującego się dobijać (byle nie na żydowskich głowach) polskich interesów, nie byłoby Polski jako czegoś szczególnego bez tego szlachetnego mitu Rzeczypospolitej. Dopóki Polak chodzi po ziemi z głową w Rzeczypospolitej, dopóty ta go uszlachetnia. Jest kimś więcej, niż jest nim naprawdę. Polak realistyczny to Polak nieciekawy, ograniczony do kraju między Wieprzem a Wartą, mieszkaniec nizin, wpatrzony w błoto, które musi bez przerwy omijać.
4. Myśleć tylko o Polakach, to smęcić się na myśl o Wilnie i uciszać nieczyste sumienie walorami Wrocławia i Szczecina. Straszyć słabszych sąsiadów wielką polską kulturą i polskim pałacem ruskiego kniazia. Nie chodzi też o Rzeczpospolitą jako komputerową grę o granice. Tak na przykład, mocium panie, do spółki z Litwinami zrobić rozbiór Rosji przez Pregołę: co na prawo - do Litwy, co na lewo (łącznie z grobem Immanuela Kanta) - do Polski. Albo unię z Ukraińcami - tak jak trzeba było zrobić kiedyś, a Rosji oddać za to węgiel do restrukturyzacji, ale nie, broń Boże, chanat krymski. Przecież Tatarzy byli nie tylko wrogami, ale także jednym z narodów Rzeczypospolitej. Żydom, starszym braciom - Ziemię Świętą (byle jak najdalej od nas), Nowy Jork i synagogi w Wilnie. Narody brakujące uzupełnić o Kaszubów z marszałkiem Tuskiem na czele i Łużyczan. Na koniec Łukaszenkę przenieść na rektora prywatnej akademii praw człowieka w Smorgoniach.
Są sprawy poważniejsze: mit Rzeczypospolitej to utrwalenie pamięci tego, że była wielonarodowa i wielowyznaniowa. Że z tego, iż tutaj nadal posługujemy się jej wspólną mową codzienną - polszczyzną - nie wynikają żadne prawa, a tylko obowiązki, także poszanowania innych tożsamości. Że nie zapominając o tych, którzy czują się Polakami w tych nowych państwach, dbamy o te państwa, ich niepodległość i dobrobyt jako o rzecz wspólną. Trójkąt czy czworokąt wyszehradzki to ważne osiągnięcie, ale jest jeszcze pentagon Rzeczypospolitej - Polska, Litwa, Ukraina, Łotwa, Estonia i Białoruś (niech mi Estończycy wybaczą, bo tak naprawdę powinienem wymienić Izrael) - gdzie trzeba się poruszać nie jak w polskiej strefie wpływów, ale jak w sklepie z porcelaną. Wszyscy tu obolali, każdy ze swoimi kompleksami. Cieszy, że na najwyższym szczeblu pamięta się o tym - pod tym względem trudno coś zarzucić. Prezydent Kwaśniewski i premier Buzek zmierzają w tym samym kierunku, a sprawa rurociągu przez Ukrainę była najlepszym tego przykładem. Myślenie w kategoriach Rzeczypospolitej trzeba jednak upowszechniać, a rok "Pana Tadeusza" i "Ogniem i mieczem" stał się najlepszą ku temu okazją. Rok Rzeczypospolitej. Hiszpania jest członkiem unii, ale obywatele hiszpańskojęzycznej Ameryki ławo podejmują tam pracę i praktycznie mają przez Madryt wolny wstęp do Europy. Czy nie to samo powinno dotyczyć tej słabszej części Rzeczypospolitej? Czy zamiast mrzonek o równorzędnym z Niemcami czy Amerykanami statusie w Rosji nie powinniśmy skupić swoich gospodarczych marzeń na Europie Wschodniej? Po latach odżyła bowiem historia. Polska to część Europy Środkowej związana z Europą Wschodnią. Europa Wschodnia to Ukraina i Wielkie Księstwo Litewskie, a Rosja to po prostu Rosja, kontynent osobny.
5. Nad jeziorami w Trokach unosi się mgła, zamek - ten najstarszy, czysto litewski, nie polski zamek, zrekonstruowany z inicjatywy prof. Lorentza - odbija się w wodzie, a w karczmie usługuje, podając kibininkai z mocnym miodem, upiór blady w czarnym stroju. To pewne, że o północy, wraz z końcem weekendu, pójdzie znów do trumny. Zataczającego się przy karaimskim cmentarzu chłopa wita radośnie czarny brytan, tak merdając ogonem, że widać, jaka w pijaku dusza poczciwa. Choć krzyczy groźnie, to zaprasza po polsku do siebie. Europa rodzinna i dla nas. Karp po żydowsku i świńskie nóżki w galarecie, kołduny litewskie, śledź po lutersku i pierogi ruskie - to wszystko przedstawia wielość w jedności na świątecznym stole.
Jacek Kurczewski
Więcej możesz przeczytać w 52/53/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.