Euroarmia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Francja spełni wreszcie marzenia Rosji o rozbiciu NATO? Na monolicie najsilniejszego sojuszu wojskowego pojawiły się groźne rysy. Turcja, najważniejszy członek NATO na granicy Europy i Bliskiego Wschodu, z irytacją przyjęła francuskie plany stworzenia niezależnych od sojuszu europejskich sił zbrojnych. Od lat bezskutecznie pukająca do drzwi Unii Europejskiej Ankara nie ma wpływu na powstające struktury wojskowe.
Zapowiedziała, że nie udostępni swoich baz natowskich siłom UE. Jest to pierwszy od lat poważny konflikt w łonie NATO i zapowiedź dalszych groźnych napięć.
Ambicje Francji mogą doprowadzić do rozpadu NATO - ostrzegają Amerykanie. Od tego, w jaki sposób euroarmia zostanie powiązana z Paktem Północnoatlantyckim, zależy, czy wzmocni ona, czy też osłabi bezpieczeństwo naszego kontynentu. Europejskie rządy wyciągnęły wnioski z blamażu swoich wojsk podczas akcji w Bośni i Kosowie. Okazało się, że bez wsparcia amerykańskiej marynarki, lotnictwa i rozpoznania satelitarnego nie były w stanie nic zdziałać na Bałkanach. Europejczycy postanowili więc utworzyć wspólne sprawne siły szybkiego reagowania. Francusko-niemiecko-brytyjski pomysł zyskał aprobatę rok temu na szczycie unii w Helsinkach. W ciągu 60 dni europejska armia ma być zdolna do przerzucenia w miejsce kryzysu 60 tys. żołnierzy, 400 samolotów i 100 okrętów. Zamierzenie nie tyle ambitne, ile kontrowersyjne.
Zarówno UE, jak i USA są zgodne, że armie Europy powinny w niektórych regionach wyręczać US Army i wziąć część odpowiedzialności na swoje barki. Ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach - czyli w strukturach i podziale kompetencji. Francja, największa siła militarna kontynentu, dąży bowiem do zagwarantowania siłom europejskim dużej niezależności od Paktu Północnoatlantyckiego. Ściśle rzecz biorąc, posuniętej tak daleko, że - zdaniem Amerykanów - dwie armie z osobnymi sztabami i systemami dowodzenia nie byłyby w stanie koordynować działań. Niezależne planowanie spowoduje zaś - jak przestrzegał niedawno europejskich kolegów William Cohen, amerykański sekretarz obrony - że "zamiast się uzupełniać, będą z sobą konkurować".
Obawy Cohena nie są bezpodstawne. Pierwsze wspólne manewry sił NATO i UE w marcu ubiegłego roku ukazały bezradność zjednoczonych sił Europy. Niepowodzenie ćwiczeń doprowadziło analityków Pentagonu do wniosku, że w wypadku zagrożenia z dwóch stron, czyli konieczności prowadzenia dwóch operacji - jednej przez UE, a drugiej przez NATO - organizacje będą sobie przeszkadzać.
- Europa nie jest gotowa, by wziąć na siebie taką odpowiedzialność. Jeżeli teraz wyprowadzimy stąd nasze wojska, będziemy musieli powrócić za dziesięć lat. Ale wtedy już z odbezpieczoną bronią - tłumaczył niedawno w Warszawie doradca amerykańskiego prezydenta elekta. - Jeśli Europa poważnie myśli o stworzeniu własnych sił i wykorzystywaniu ich do operacji pokojowych w zapalnych punktach, Bałkany są doskonałym miejscem, by dowieść ich skuteczności.
Stworzenie sił szybkiego reagowania UE dodatkowo zmniejszy wkład Europejczyków w system obrony NATO, co może zmusić Ameryka-nów do wzmocnienia swoich wojsk i ponoszenia większych wydatków. Z pewnością nie byłby to argument za dal-szym poszerzeniem NATO na wschód.
Wiceminister spraw zagranicznych Radek Sikorski nie ukrywa zaniepokojenia Warszawy: - Polska domaga się prawa do konsultacji w sprawach europejskiego bezpieczeństwa. Żałuję, że konsultacje nie są tak intensywne, jak byśmy tego chcieli, bo trudno nam planować wydatki na obronę.
Unia zazdrośnie strzeże wpływu na swoje decyzje. Nie chce się zgodzić na szersze konsultacje z tymi państwami-członkami NATO, które nie należą do UE. Porozumienia nie ma także w samej unii. Francuskie zapędy starają się hamować Brytyjczycy i Niemcy. Władze w Londynie są tradycyjnie przeciwne zbyt silnej integracji UE, rząd w Berlinie z kolei obawia się pochopnych decyzji, najwyraźniej grając na zwłokę. Zdaniem Markusa Ingenlatha, kierownika działu europejskiego w Fundacji Herberta Quandta, Niemcy chcą mieć dobre stosunki zarówno z USA, jak i z europejskimi partnerami. - Polityka unii nie może być jednak wiarygodna bez odpowiedniego wsparcia wojskowego - dodaje.
Była brytyjska premier Margaret Thatcher uważa, że tworzenie przez Unię Europejską własnych sił zbrojnych to "głupota monumentalnych rozmiarów". "Żelazna dama" nie ukrywa, że szanse na przekształcenie się unii w militarne supermocarstwo są "jeszcze mniejsze niż szanse na stworzenie przyzwoitej waluty". Wojskowi sceptycy twierdzą natomiast, że europejska armia, mająca własny system planowania i budżet, może być najwyżej polityczną zabawką, a nie skuteczną siłą militarną. - Jeżeli miałaby powstać europejska armia, powinna szkolić tygrysy. Niestety, wielu podejrzewa, że chodzi tu raczej o paradne białe słonie... - zauważa sarkastycznie Peter Hore, brytyjski publicysta i ekspert w dziedzinie obronności.
Z perspektywy Moskwy trudno sobie wyobrazić korzystniejszy rozwój wypadków. - Od dawna intencją Rosjan jest to, by NATO przekształciło się z organizacji w pakt wojskowy na wzór dotychczasowej UZE. Liczą oni na wzrost izolacjonistycznych tendencji w USA i - co za tym idzie - na wycofywanie się Stanów Zjednoczonych z Europy - zauważa były minister obrony Janusz Onyszkiewicz.
Igor Iwanow, minister spraw zagranicznych Rosji, podczas wizyty w Berlinie gorąco poparł europejskie plany stworzenia sił zbrojnych. Podkreślił też ochoczo, że w sytuacjach kryzysowych Rosja "będzie gotowa do konstruktywnej współpracy z siłami UE". W ostatnich miesiącach doszło do ocieplenia stosunków między Moskwą a Brukselą. Przedstawiciele obu stron nazwali się "partnerami strategicznymi".
- Może kiedyś wejdziecie do NATO, ale ten sojusz nie będzie miał już żadnego znaczenia - mówił kilka lat temu z przekąsem Andriej Kozyriew. W ten sposób rosyjski minister spraw zagranicznych zbył pytanie "Wprost" o reakcję Moskwy na rozszerzenie paktu. Czyżby europejskie ambicje miały doprowadzić do ziszczenia się tego kąśliwego proroctwa?

Więcej możesz przeczytać w 1/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.