"Tu telefon Fidela Castro" - zgłaszała się automatyczna sekretarka Artura Zawiszy, sekretarza ZChN. "Mówi lodówka, nagraj wiadomość, którą przekażę telefonowi, gdy będzie miał wolną linię" - informuje aparat jednego z polskich artystów.
Cześć. Mówi John. Prawdopodobnie jestem w domu, ale unikam rozmowy z kimś, kogo nie lubię. Zostaw wiadomość. Jeśli nie oddzwonię, to znaczy, że mowa była o tobie". "Nadleśnictwo Stogi. Niestety, tego jelenia nie ma. Zostaw dla niego wiadomość" - od czasu do czasu zaskakują nas takie komunikaty. Nagrania na automatycznych sekretarkach i w poczcie głosowej świadczą o naszym poczuciu humoru albo o nastroju. "Nagrywaj! Na co czekasz?!" - krzyczy głos w aparacie pewnego dziennikarza miesięcznika "Voyage".
Właściciele telefonów z automatyczną sekretarką prześcigają się w pomysłach. - Znajomi przyzwyczajają się do zabawnych komunikatów. Dlatego jeśli raz się zacznie, to nie ma powrotu do standardowej informacji - mówi Jacek Izrailewski, copywriter z agencji reklamowej Publicis, współtwórca kampanii billboardowej Żywca. Na swojej sekretarce śpiewał już "Wlazł kotek na płotek" i czytał fragment książki o baronie Münchhausenie. Dziś informuje: "Cześć, gdzie teraz jestem, to moja słodka tajemnica". Adrian Skubis, dziennikarz sportowy TV4, wita dzwoniących muzyką i komunikatem: "Właśnie słucham Mozarta, więc nie mogę odebrać telefonu". Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny, oświadcza: "Tu skrzynka pocztowa wesołego sanitariusza Hirka". Wcześniej jego znajomi mogli usłyszeć: "Towarzyszki! Towarzysze! Jeśli musicie już ze mną rozmawiać, to goworitie po ruski" lub wielki okrzyk: "Wooooow!".
Osoby, które złapały bakcyla, zmieniają powitania co najmniej raz na kilka tygodni. Kazik Staszewski robi to prawie codziennie. W ciągu pięciu lat nagrał setki komunikatów. "Halo, halo! Kto mówi? Nie słyszę wcale... To chyba jakaś pomyłka! Tu nie mieszka żaden Kazik Skrzeszewski!" - to jedno z nagrań, które mają zaskoczyć dzwoniącego. Wokalista wykorzystuje wszystko: fragmenty filmów, piosenek, a nawet radiowe reportaże, na przykład o proteście przeciwko budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu. - Nagrałem tekst, że elektrownia może zabić pół ziemi. Akurat dzwoniła księgowa i nie mogła się z sekretarką porozumieć - mówi Kazik.
Wiadomości nagrane przez muzyka to niemal legenda. - W starym mieszkaniu odbierałem osiemdziesiąt procent głuchych telefonów. Ludzie dzwonili tylko po to, żeby posłuchać nagrań - mówi. Teraz nie jest już jedynym maniakalnym nagrywaczem. Artur Zawisza, dziś prezes Fundacji Rozwoju Komunikacji Społecznej, zaskakuje znajomych fragmentem... "Pieśni konfederatów barskich" z "Księdza Marka" Juliusza Słowackiego: "Ze skowronkami wstaliśmy do pracy i spać pójdziemy o wieczornej zorzy. Ale w grobowcach my jeszcze żołdacy i hufiec Boży...". - Moje komunikaty czasem są patetyczne, a czasem dowcipne. Wszystko zależy od humoru - tłumaczy Zawisza.
Polscy posłowie i senatorowie wolą tradycyjne nagrania. Zdarzają się jednak wyjątki. Kilka lat temu każdy, kto próbował się dodzwonić do Pawła Piskorskiego z Unii Wolności, odbierał wiadomość: "Po usłyszeniu sygnału, proszę mówić pomału". Ryszard Czarnecki, poseł AWS, nagrał kiedyś głos swojego dziecka. Kiedy został prezesem WTS, dzwoniących do niego witał komunikat: "Tu Wrocławskie Towarzystwo Sportowe". Dziś, jako poseł, dołączył do grona tradycyjnych nagrywaczy. - Już się ustatkowałem, ale nadal z sympatią myślę o osobach, które nagrywają niekonwencjonalne komunikaty.
Więcej możesz przeczytać w 2/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.