W światowym szołbizie aktem odwagi jest nie napisać żadnej książki
Jak mówi stare przysłowie, lepiej dostać książką w łeb niż pałką po głowie. Rynek księgarski, niczym twarz dojrzewającego młodzieńca, zaowocował wysypką ciekawych książek. Poeta Marcin Świetlicki napisał kryminał. To udany eksperyment i czyta się go całkiem miło, choć jak to zwykle u szacownego kolegi Świetlickiego za dużo jest o alkoholu i Krakowie, ale - na szczęście - są też trupy i seryjny morderca. Z pewnością o wiele gorzej będzie, gdy rasowi autorzy kryminałów wezmą się do poezji. Czasy takie, że jest co czytać, i to nie tylko w archiwach IPN.
Piszą już wszyscy, nawet analfabeci. Amerykańska gwiazda hip-hopu 50 Cent, mistrz chamówy i zakompleksiony uliczny gangster, ogłosił, że pisze książkę dla dzieci. Książka ma mieć pozytywne przesłanie, gdyż 50 Cent chce, aby dzieci mogły się czegoś od niego nauczyć. A czego można się nauczyć od matoła, który w teledyskach pozuje na alfonsa, otacza się dziwkami i rapuje o strzelaniu, dymaniu i seksie oralnym? Całkiem niedawno miłe bajki dla dzieci napisała mistrzyni wyuzdania Madonna. Ona tylko je oczywiście podpisała, bo zrobił to za nią jakiś literacki murzyn (ale na szczęście nie 50 Cent). Wszystko, co Madonna firmuje swym nazwiskiem, świetnie się sprzedaje. Gdyby reklamowała nową serię seksownych majtek czy prezerwatyw, byłoby z pewnością uczciwiej. Seria nowych gaci z wizerunkiem gwiazdy pop nie zwróciłaby jednak tak dużej uwagi mediów jak książka dla dzieci. Twórczość dla dzieci staje się więc w wydaniu herosów estrad tylko kolejnym zabiegiem marketingowym, mającym zwrócić na nich uwagę i nieco uszlachetnić ich z lekka ubłocone życiorysy. Potwór w otoczeniu dzieci pięknieje jak brylant na szyi kobiety.
Bardziej szlachetne są chyba już te gwiazdy sceny, które pisząc książki, nie udają ani zatroskanego doktora Korczaka, ani baśniowego Christiana Andersena. Jak nie wiesz, kim być, zawsze jeszcze możesz być sobą. Sobą pozostał Anthony Kiedis, wokalista słynnej grupy Red Hot Chili Peppers, którego szczera do bólu książka pt. "Blizna", opisująca liczne przygody balangi i rockandrollowe orgie, właśnie się ukazała. Doszło do tego, że autor wyznał ze skruchą, iż książka momentami jest zbyt szczera. Szczególnie jeśli chodzi o związki artysty ze słynnymi top modelkami, takimi jak Heidi Klum czy Jaime Rishar.
Swych intencji nie ukrywa inna gwiazda - Snoop Dog. Ten czołowy twórca gangsta rapu (swego czasu skazany za wożenie broni maszynowej na przednim siedzeniu samochodu, a także podejrzany o morderstwo) również debiutuje jako literat. Jego książka ma się ukazać za kilka miesięcy i ma być skierowana głównie do płci pięknej. Snoop Dog liczy na to, że dzięki tej książce będzie miał jeszcze więcej fanek niż dotychczas. Przyznajmy, że to uczciwe, a nawet mocno romantyczne postawienie sprawy. Snoop Dog pisze książkę, bo chce wyrywać więcej lasek. Cóż za wiara w potęgę słowa! Cóż za wiara w literaturę! Snoop Dog jawi się jako apostoł nowych obyczajów w środowiskach zdegenerowanych milionerów muzycznych.
Może sukces literacki Snoop Doga wprowadzi nową modę w kręgach hip-hopu. Do tej pory amerykańscy raperzy chcieli imponować tylko dupczastym naćpanym pindom z dyskotek. Teraz w ich polu zainteresowania są także oczytane studentki. Gwiazdy hip-hopu przechwalały się swoimi wyrzeźbionymi muskułami, wiszącym na torsach złotem i sportowymi furami. Liczyła się liczba kilogramów drogich świecidełek na szyi i cylindrów pod maską samochodu. Teraz okazuje się, że będzie się liczyć także wrażliwość na piękną prozę, a czołowy ogier sceny Snoop Dog będzie wyrywał inteligentne cycate lalunie na swe zdolności literackie.
Świat się zmienia i stare scenariusze nikogo już nie kręcą. Słynny weteran sceny hiphopowej Ice-T, znany z niezwykle ostrych tekstów, wykrzykiwał dawno temu, że zastrzeliłby wszystkich gliniarzy. Dziś gdy liczba milionów na jego koncie dawno przestała być już liczbą przyzwoitą, potulnie (i trzeba przyznać, że dość umiejętnie i wiarygodnie) sam gra gliniarzy w telewizyjnych serialach. To tak, jakby u nas piewca chuliganów, raper Peja, prowadził program 997 zamiast redaktora Fajbusiewicza, a Violetta Villas zapisała się do pijaków z metalowej grupy Acid Drinkers.
W zalewie książek autorstwa dziwacznych postaci aktem odwagi w światowym szołbizie jest nie napisać żadnej książki. Po długim poszukiwaniu coś się tam znajdzie. Zdecydowanie żadnych książek nie chce pisać gwiazdor amerykańskiego rocka niejaki Kid Rock. W wywiadach szczerze przyznaje, że jest kompletnym głupkiem, który kocha picie piwa, amerykańską flagę, gołe dupy i to mu w zupełności wystarcza. Szkoda, że w Polsce tak niewielu artystów stać na tego rodzaju odważne wyznania.
Piszą już wszyscy, nawet analfabeci. Amerykańska gwiazda hip-hopu 50 Cent, mistrz chamówy i zakompleksiony uliczny gangster, ogłosił, że pisze książkę dla dzieci. Książka ma mieć pozytywne przesłanie, gdyż 50 Cent chce, aby dzieci mogły się czegoś od niego nauczyć. A czego można się nauczyć od matoła, który w teledyskach pozuje na alfonsa, otacza się dziwkami i rapuje o strzelaniu, dymaniu i seksie oralnym? Całkiem niedawno miłe bajki dla dzieci napisała mistrzyni wyuzdania Madonna. Ona tylko je oczywiście podpisała, bo zrobił to za nią jakiś literacki murzyn (ale na szczęście nie 50 Cent). Wszystko, co Madonna firmuje swym nazwiskiem, świetnie się sprzedaje. Gdyby reklamowała nową serię seksownych majtek czy prezerwatyw, byłoby z pewnością uczciwiej. Seria nowych gaci z wizerunkiem gwiazdy pop nie zwróciłaby jednak tak dużej uwagi mediów jak książka dla dzieci. Twórczość dla dzieci staje się więc w wydaniu herosów estrad tylko kolejnym zabiegiem marketingowym, mającym zwrócić na nich uwagę i nieco uszlachetnić ich z lekka ubłocone życiorysy. Potwór w otoczeniu dzieci pięknieje jak brylant na szyi kobiety.
Bardziej szlachetne są chyba już te gwiazdy sceny, które pisząc książki, nie udają ani zatroskanego doktora Korczaka, ani baśniowego Christiana Andersena. Jak nie wiesz, kim być, zawsze jeszcze możesz być sobą. Sobą pozostał Anthony Kiedis, wokalista słynnej grupy Red Hot Chili Peppers, którego szczera do bólu książka pt. "Blizna", opisująca liczne przygody balangi i rockandrollowe orgie, właśnie się ukazała. Doszło do tego, że autor wyznał ze skruchą, iż książka momentami jest zbyt szczera. Szczególnie jeśli chodzi o związki artysty ze słynnymi top modelkami, takimi jak Heidi Klum czy Jaime Rishar.
Swych intencji nie ukrywa inna gwiazda - Snoop Dog. Ten czołowy twórca gangsta rapu (swego czasu skazany za wożenie broni maszynowej na przednim siedzeniu samochodu, a także podejrzany o morderstwo) również debiutuje jako literat. Jego książka ma się ukazać za kilka miesięcy i ma być skierowana głównie do płci pięknej. Snoop Dog liczy na to, że dzięki tej książce będzie miał jeszcze więcej fanek niż dotychczas. Przyznajmy, że to uczciwe, a nawet mocno romantyczne postawienie sprawy. Snoop Dog pisze książkę, bo chce wyrywać więcej lasek. Cóż za wiara w potęgę słowa! Cóż za wiara w literaturę! Snoop Dog jawi się jako apostoł nowych obyczajów w środowiskach zdegenerowanych milionerów muzycznych.
Może sukces literacki Snoop Doga wprowadzi nową modę w kręgach hip-hopu. Do tej pory amerykańscy raperzy chcieli imponować tylko dupczastym naćpanym pindom z dyskotek. Teraz w ich polu zainteresowania są także oczytane studentki. Gwiazdy hip-hopu przechwalały się swoimi wyrzeźbionymi muskułami, wiszącym na torsach złotem i sportowymi furami. Liczyła się liczba kilogramów drogich świecidełek na szyi i cylindrów pod maską samochodu. Teraz okazuje się, że będzie się liczyć także wrażliwość na piękną prozę, a czołowy ogier sceny Snoop Dog będzie wyrywał inteligentne cycate lalunie na swe zdolności literackie.
Świat się zmienia i stare scenariusze nikogo już nie kręcą. Słynny weteran sceny hiphopowej Ice-T, znany z niezwykle ostrych tekstów, wykrzykiwał dawno temu, że zastrzeliłby wszystkich gliniarzy. Dziś gdy liczba milionów na jego koncie dawno przestała być już liczbą przyzwoitą, potulnie (i trzeba przyznać, że dość umiejętnie i wiarygodnie) sam gra gliniarzy w telewizyjnych serialach. To tak, jakby u nas piewca chuliganów, raper Peja, prowadził program 997 zamiast redaktora Fajbusiewicza, a Violetta Villas zapisała się do pijaków z metalowej grupy Acid Drinkers.
W zalewie książek autorstwa dziwacznych postaci aktem odwagi w światowym szołbizie jest nie napisać żadnej książki. Po długim poszukiwaniu coś się tam znajdzie. Zdecydowanie żadnych książek nie chce pisać gwiazdor amerykańskiego rocka niejaki Kid Rock. W wywiadach szczerze przyznaje, że jest kompletnym głupkiem, który kocha picie piwa, amerykańską flagę, gołe dupy i to mu w zupełności wystarcza. Szkoda, że w Polsce tak niewielu artystów stać na tego rodzaju odważne wyznania.
Więcej możesz przeczytać w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.