"Weiser" Marczewskiego to baśń oswojona przez rzeczywistość. Od śmierci Krzysztofa Kieślowskiego w polskim kinie brakowało wielkich pytań. Brakowało tajemnicy. Ekranizacją powieści Pawła Huellego "Weiser Dawidek" Wojciechowi Marczewskiemu udało się jej dotknąć.
Jawa i sen, prawda i złudzenie, przenikanie się tych światów to klucz do tajemnicy na ekranie. Kino może się do niej zbliżyć. I wciąż próbuje. Od "Obywatela Kane’a" Orsona Wellesa przez dzieła Antonioniego, Weira czy Wendersa drąży zagadkę ludzkiego bytu, podaje w wątpliwość oczywiste prawdy. Szkoda tylko, że ostatnio coraz mniej przekonująco.
Niedoścignionym wzorem takiego kina pozostaje "Piknik pod Wiszącą Skałą" Petera Weira. Opowieść o dziewczętach z pensji, które w Dzień Świętego Walentego udają się na wycieczkę i znikają bez śladu, to niemal seans oniryczny. Weir formułuje jasno tezę: nie wszystko na tym świecie da się objąć rozumem. Mówi prawdę oczywistą, ale w jaki sposób! Baśniowa symbolika wyznacza kolejne etapy opowieści. A może rzeczywistość jedynie nam się śni? - zastanawia się Weir. Każda scena tego filmu doczekała się gruntownych analiz, ale żadnej nie da się jednoznacznie objaśnić. W ten sposób Weir odkrywa sekret wielowymiarowości świata, nie stroniąc od opisu stosunków społecznych i psychologicznych portretów. Bo prawdziwa tajemnica nie traci w zetknięciu z rzeczywistością. Przeciwnie, zostaje spotęgowana.
Wie o tym też twórca "Nieba nad Berlinem" Wim Wenders. Współczesna baśń poświęcona zagadce miłości stanowi liryczny dokument z życia podzielonego miasta. Bohaterowie - anioły zstępujące z nieba w sam środek miasta - podglądają berlińczyków. Jeden z aniołów, który zakochuje się w cyrkówce, wyrzeka się nieśmiertelności, by poczuć bliskość kobiety, doświadczyć smaku życia. Każdy szczegół tej historii tchnie tajemnicą.
Próżno dziś szukać metafizycznych ciągot w rodzimym kinie. Ostatnim, który je odczuwał, był Krzysztof Kieślowski. Z jego śmiercią skończyła się epoka wielkich pytań w naszym kinie. Mądrym i pięknym filmem "Weiser", opartym na motywach powieści Pawła Huellego, powrócił do niej Wojciech Marczewski.
Historia zniknięcia żydowskiego chłopca, którą po latach próbuje wyjaśnić dawny przyjaciel, była literackim objawieniem lat 80. Pierwsze skojarzenie z "Piknikiem..." Weira - motyw nie wyjaśnionego zaginięcia - prowokuje kolejne. Bohaterowie "Weisera" obracają się w rzeczywistości Polski lat 50., gdy powoływanie się na metafizykę trąciło szaleństwem. Dziewczęta Weira żyją na początku wieku XIX, kiedy kult wiedzy i rozumu osiągnął apogeum. W obu filmach reżyserzy opisują zdarzenia nierealne, które przez osadzenie w konkretnym miejscu i czasie nabierają wiarygodności.
Wydawać by się mogło, że "Weiser Dawidek" to książka nieprzekładalna na język obrazu. Przeniesienie na ekran powieści, której wyjątkowość tkwi już w języku, to stąpanie po kruchym lodzie. Marczewski nie utonął jednak podczas wyprawy. Stworzył świat wielkiej urody i magii. Umieścił akcję na Dolnym Śląsku (inaczej niż w książce, gdzie rzecz dzieje się w Gdańsku), pośród kolejowych wiaduktów, tuneli i ruin. Z pomocą Krzysztofa Ptaka, autora pięknych zdjęć, i Zbigniewa Preisnera, który napisał muzykę, stworzył krainę czarów. Młodzi bohaterowie, zanurzeni w świecie wyobraźni i pierwszych, najsilniejszych doznań, doświadczają przeżyć wręcz mistycznych. Obdarzony charyzmą wszystkowiedzący Dawidek (Adaś Banasiukiewicz) ma to "coś", w co Paweł Huelle wyposażył go na kartkach powieści. Marczewski żądał od młodych aktorów nie gry, lecz wyobraźni. Gdy Dawidek lewituje, wierzymy, że naprawdę unosi się w powietrzu.
Najważniejsza scena - wysadzenie tunelu - powraca aż trzykrotnie. Za każdym razem jest mniej wyrazista, na końcu sylwetki bohaterów ledwie majaczą w tle. Ta scena symbolizuje niepamięć. Porażające intensywnością zdarzenia zacierają się we wspomnieniach. Może były tylko złudzeniem? Dawidek znika na zawsze. Historia wymyka się zasadom logiki, nikt bowiem nie znajdzie ciała chłopca. Towarzyszka Dawidka, Elka, również znika z życia pozostałych dzieci. Spotykamy ją dopiero, gdy jest dorosła.
Skupiony na mistycznym świecie dzieciństwa reżyser wątek "dorosły" przedstawił mniej przekonująco. Nie wierzymy próbującemu rozwikłać tajemnicę sprzed lat Pawłowi. Razi nas nijakość bohaterów. Związek Pawła z piękną Niemką wydaje się niepotrzebny. Rozbudowanie części współczesnej nie posłużyło filmowi. Zbytnia dosłowność świata dorosłych aż prosi się o metafizyczny przerywnik. Gdyby ten wątek dorównywał obrazowi dzieciństwa, "Weiser" byłby filmem wybitnym.
Więcej możesz przeczytać w 3/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.