Kiedy ponad dziesięć lat temu Michael Feodrowitz, młody niemiecki historyk, opublikował we "Wprost" cykl artykułów ujawniających skalę kolaboracji naszych rodaków z hitlerowskim okupantem, gigantyczną liczbę donosów słanych do gestapo, powszechność szmalcownictwa, do gardła rzuciła mu się grupa jego utytułowanych polskich kolegów po fachu. Że tendencyjny, że "zawyża statystyki wzięte najpewniej z kapelusza" (Feodrowitz miał dostęp do najbardziej wiarygodnych archiwów), że wreszcie wysługuje się "kręgom antypolskiej, żydowskiej finansjery" i "panom pokroju Hupki".
Kiedy w ostatnim świąteczno-noworocznym numerze "Wprost" ukazał się tekst "Nasze winy", konstatujący, iż "Chrystus narodów często występował w roli kata" - pacyfikując ukraińskie wsie, prowokując zajścia antyżydowskie i pogromy, upokarzając i represjonując Romów, tworząc już po wojnie tak zwane przejściowe obozy koncentracyjne, gdzie osadzeni marli z głodu - redakcję zalała fala krytycznych listów. Podkreślano przede wszystkim, że pisząc o "nielicznych stosunkowo przykładach okrucieństw i zbrodni", zapominamy o "ogromie szlachetności, jakiej przedstawiciele innych nacji doznali ze strony Polaków", o "rycerskości i bohaterstwie polskich żołnierzy", o "dziesiątkach tysięcy naszych rodaków, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów". Zarzucano nam, że "zafałszowując historię, szkodzimy interesom Rzeczypospolitej". Co znamienne, autorzy większości listów albo nie podawali nazwisk, albo też nie życzyli sobie, by ich personalia zostały ujawnione.
Po wspomnianych wyżej doświadczeniach śmiem przypuszczać, że pomieszczony w tym numerze obszerny, świetnie udokumentowany materiał "Upiory Jedwabnego" (wcześniej temat podejmowała "Rzeczpospolita") uruchomi lawinę korespondencji (z przewagą anonimów), która sięgnąć może 26. piętra warszawskiego Reform Plaza, gdzie znajduje się od niedawna siedziba "Wprost". Znów zapewne przeczytamy o "zakłamywaniu dziejów najnowszych", "niepotrzebnym rozdrapywaniu ran, które zdążyły się zabliźnić" itd., itp. "Zmierzenie się z brzemieniem jedwabieńskiego mordu jest znacznie ważniejsze z perspektywy polskiej niż żydowskiej, gdyż zbrodnia ta nie pasuje do autoportretu Polaków" - słusznie zauważa prof. Michał Głowiński. Bo to nie tylko "problem" współczesnych mieszkańców Jedwabnego, to problem naszej polskiej, zbiorowej odpowiedzialności. Mamy wiele pięknych kart w dziejach Rzeczypospolitej, przykładów bezgranicznej odwagi, poświęcenia, heroizmu. Ale dobro nie "kasuje" zła, historia to nie arytmetyka. Dla mnie w wydarzeniach sprzed 60 lat najstraszniejsze nie jest to, że pijany motłoch pod okiem hitlerowskich oprawców zadał najstraszliwszy rodzaj śmierci tysiącu kilkuset żydowskim sąsiadom. Bardziej przeraża fakt, że o ukrywaniu kilku Żydów jedna z mieszkanek Jedwabnego bała się przez lata powiedzieć swojemu mężowi, nie mówiąc o księdzu. To chyba najbardziej okrutna prawda o polskim antysemityzmie.
Syndromu Jedwabnego nie da się wymazać z pamięci. Wróci on już wkrótce w najbardziej koszmarnej postaci. W marcu w USA ukaże się książka Jana Grossa pod tytułem "Holocaust - brakujące ogniwo", która - o czym już dziś wiadomo - może liczyć na oszałamiającą promocję. Pierwsze najprostsze skojarzenie: Holocaust zgotowali milionom Niemcy i Polacy do spółki. I takie przesłanie pójdzie pewnie w świat. W dodatku obawiam się, że na powstrzymanie eskalacji antypolskich nastrojów - nie tylko w Ameryce - będzie już za późno.
Na szczęście nie jest za późno na naukę, na wyciąganie wniosków z historii, na rachunek sumienia, spowiedź i pokutę, prawdziwą, szczerą ekspiację. Isaac Bashevis Singer, posługujący się pseudonimem Warshofsky, napisał w jednym z felietonów: "Głęboka wzgarda i nienawiść do 'żydków' brała się często z głęboko skrywanego albo nawet nie uświadamianego kompleksu niższości. A któż komu zabraniał, aby skutecznie z nimi konkurować?". Może to jest właśnie to prawdziwe brakujące ogniwo - brakujące ogniwo w naszej narodowej świadomości, w naszym dawnym i obecnym stosunku do starszych braci w wierze?
Więcej możesz przeczytać w 4/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.