Od roku, po latach spadku, polski eksport szybko rośnie. Tylko raz pokrzyżowane zostały plany eksportowe firmy Alpex, sprzedającej usługi górnicze - gdy firma dopinała umowę z Serbami, NATO rozpoczęło bombardowanie Jugosławii. - Wierzę, że w tym roku odzyskamy kontrakt. Są rynki trudne, ale nie ma rynków nie do zdobycia - mówi Tadeusz Żółkiewski z Alpexu. Podobną zasadę zaczęło w 2000 r. wyznawać coraz więcej naszych przedsiębiorców. Choć ciągle daleko nam do wyników Czech, Węgier i Niemiec, to w 2000 r. polski eksport wzrósł aż o 15 proc.!
Stało się tak oczywiście między innymi z tego powodu, że pogorszyły się warunki handlowania na rynku wewnętrznym: wzrost stóp procentowych i wysokość zaciągniętych kredytów zmusiły nas do oszczędzania. W niektórych branżach sprzedaż spadła o 50 proc. Dla wielu firm eksport stał się warunkiem przetrwania. Twarda lekcja marketingu na nowych rynkach wyjdzie im na dobre: zyskawszy umiejętność poruszania się po nich, zdobytej pozycji z pewnością prędko nie oddadzą.
Towary wysyłaliśmy przede wszystkim do Włoch i Francji oraz Niemiec. Mimo utraty znacznej części wschodniego rynku wyniki były na tyle dobre, że ich ogłoszenie przyczyniło się do umocnienia złotego i jeszcze większego obniżenia popytu wewnętrznego. Do ekskluzywnego grona największych eksporterów - Fiata, Opla, Polpharmy, Polskiego Koksu - dołączają kolejne przedsiębiorstwa.
Małe jest piękne i ekspansywne
- Lokomotywą polskiego eksportu stają się przedsiębiorstwa niewielkie, ale za to elastyczne, szybko reagujące na wymagania zachodnich rynków - mówi Bogdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
- Kluczem do sukcesu jest dobry pomysł i znalezienie niszy rynkowej - uważa Bogdan Bułhak, prezes Frenoplastu. W 1985 r. założył wraz z Jerzym Cieślawskim firmę produkującą okładziny do układów hamulcowych stosowanych w kolejnictwie. Wobec małego zapotrzebowania PKP Frenoplast zaczął się rozglądać za kontraktami zagranicznymi. - Braliśmy udział w najważniejszych targach branżowych, poznawaliśmy nowe rynki, ludzi. Wreszcie w 1998 r. zaufały nam koleje włoskie, jedne z największych w Europie - wspomina Bułhak. Dzięki tym kontraktom firma aż piętnastokrotnie zwiększyła produkcję. Dziś udział eksportu w całości sprzedaży Frenoplastu wynosi 85 proc. Umowa z kolejami fińskimi otwiera mu dostęp do rynku skandynawskiego.
- Prowadzimy też rozmowy z Austriakami, Węgrami, metrem w Hongkongu i na Tajwanie - mówi prezes Bułhak.
Rynkową niszę znalazła także spółka Inter Groclin Auto, produkująca fotele samochodowe i inne akcesoria. W 2000 r. wartość jej eksportu sięgnęła 150 mln zł, a od 1997 r. sprzedaż za granicę wzrosła aż o 95 proc. - Doradzałbym cierpliwość, gdyż sukces eksportowy zależy od marki, a wypracowanie jej z kolei wymaga czasu - podkreśla Wojciech Witkowski, wiceprezes Inter Groclin Auto.
- Zyskaliśmy uznanie najpierw w Polsce i dzięki temu trafiliśmy do banków informacji o kooperantach prowadzonych przez koncerny samochodowe. Od tego czasu staliśmy się znani w branży. W 2000 r. podpisaliśmy kolejny, siedmioletni kontrakt z Volvo i w tym roku chcemy podwoić produkcję.
BISK SA z Piaseczna wytwarza akcesoria łazienkowe. Zatrudnia 160 osób, ma własne biuro wzornictwa. - Krajowy popyt na nasze produkty zaspokoiliśmy dość szybko, co skłoniło nas do poszukiwania zagranicznych rynków zbytu - wyjaśnia wiceprezes Mirosław Szymczak. Na początku BISK sprzedawał lustra, lampki, wieszaki, mydelniczki itd. głównie do krajów Europy Wschodniej i Środkowej: na Węgry, do Czech i Rosji. Z czasem spółka weszła na rynki zachodnie. Jej wyroby oferują (pod własną marką) sieci hipermarketów Tesco, Leroy Merlin, Obi, Baumax, Castorama, Carrefour, Stinnes we Francji, Niemczech, Włoszech. Eksport stanowi 25 proc. całej sprzedaży BISK i ciągle rośnie. - W tej chwili przynosi nam to około półtora miliona dolarów rocznie, co przy niskich cenach w branży oznacza, iż nasze produkty znalazły poza Polską miliony nabywców - dodaje Szymczak.
Okna na świat
Fakro to renomowany producent okien dachowych. Firma zajmuje trzecie miejsce w swej branży na świecie. Zaczynała w połowie lat 80. od "garażowego" wytwarzania ram okiennych. - Rocznie za granicę sprzedajemy towar o wartości 200 mln zł i co roku odnotowujemy kilkunastoprocentowy wzrost wartości eksportu. Polski rynek staje się za ciasny, bo nadgoniliśmy już zaniedbania. Nowoczesne okna wysyłamy tam, gdzie nie są jeszcze tak powszechne, na przykład na Ukrainę - mówi Ryszard Florek, prezes Fakro. Firma nawiązała kontakty handlowe nie tylko z Europejczykami i Amerykanami, ale także Australijczykami i mieszkańcami Afryki.
Specjalnością przedsiębiorstwa Budownictwo Górnicze Alpex z Bytomia stał się eksport usług. Firma przygotowuje pokłady kopalniane do wydobycia, remontuje chodniki, a także zajmuje się samym wydobyciem. Czyli w swojej ofercie ma wszystko, co wiąże się z górnictwem. W połowie lat 90. Alpex zdominował czeski rynek i do dziś utrzymuje na nim pozycję lidera.
Obok dobrego pomysłu ważna jest również wysoka jakość usług i towarów. Zwłaszcza że już 70,6 proc. polskiego eksportu trafia na wymagający rynek Unii Europejskiej.
- Z konkurentami walczy się nie tylko za pomocą cen, ale także jakości - podkreśla Wojciech Witkowski. - Ostatnio wygraliśmy ze znacznie tańszym producentem z Malezji. - Początkowo nie wierzono, że w Polsce, opierając się na rodzimej technologii, można wytwarzać produkt tak wysokiej jakości. Nasze okładziny hamulcowe nie są tańsze od na przykład niemieckich. Są po prostu lepsze - dodaje Bogdan Bułhak. Na wysokiej jakości wyrobów, potwierdzonej certyfikatami ISO, swoją politykę eksportową opiera także Warta Glass, skupiająca huty szkła Warta i Jedlice oraz litewską fabrykę AB Panevezio Stiklas. - Dodałbym do tego jeszcze 30 lat doświadczenia we współpracy z zachodnimi partnerami - podkreśla Wojciech Pawłowski, przewodniczący rady nadzorczej Warta Glass. Za granicę trafia ponad 30 proc. całej sprzedaży holdingu. Spółka eksportuje do krajów UE nowoczesne opakowania szklane, szyby samochodowe, szkło budowlane.
Powrót do Rosji
O szansach na odbicie rynków wschodnich są przekonani menedżerowie poznańskiej Centry SA, producenta akumulatorów. Rafał Prendke, kierownik działu eksportu spółki, twierdzi, że kiedy w 1998 r. zachodnie firmy przestały się interesować Rosją, Centra postanowiła to wykorzystać. Starała się konkurować z miejscowymi wytwórcami i ta polityka okazała się strzałem w dziesiątkę. Rocznie spółka sprzedaje za granicę ponad 1,4 mln akumulatorów (500 tys. na Wschód). Wartość eksportu w 1999 r. wyniosła 30 mln dolarów; co rok wynik ten poprawia się o 30 proc.
Nasza żywność ma na Zachodzie opinię zdrowej i ekologicznej, co w dobie protestów przeciw zmodyfikowanym genetycznie warzywom i pszenicy oraz obaw związanych z chorobą szalonych krów ma duże znaczenie. Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita z Wysokiego Mazowieckiego w grudniu 1998 r. pierwsza w Polsce uzyskała pozwolenie na eksport wyrobów do Unii Europejskiej.
- Do Francji, Niemiec, Holandii, Danii trafia mniej więcej jedna trzecia naszej produkcji. Ale sery, masło, mleko w proszku czy serwatka znajdują nabywców także poza unią - w USA, Meksyku, Japonii, Algierii i Wietnamie - wyjaśnia Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity. Choroba szalonych krów to szansa dla przedsiębiorstwa: jego hitem eksportowym jest od niedawna sproszkowana serwatka, która może zastąpić w paszach dla zwierząt mączkę kostną, wywołującą chorobę BSE. - Jedynym naszym problemem jest niski kurs dolara, co pomniejsza nasze zyski z eksportu. Innych kłopotów właściwie nie mamy - podsumowuje Sapiński.
Więcej możesz przeczytać w 5/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.