Czy mężczyźni postanowią wreszcie spojrzeć przychylniej na swoje koleżanki i wpuszczą je na zawodowe szczyty? Czy też to one same sobie wezmą to, co im się po prostu należy? Nic nie sprawia mi takiej przyjemności jak kolejne dowody na to, że media - zwłaszcza te zdominowane przez mężczyzn - od czasu do czasu dostrzegają istnienie kobiet. Nie chodzi tu o rozpowszechniony w męskiej wyobraźni wizerunek "króliczka z różowym pomponem", lecz o obraz kobiety jako partnera mężczyzny. Nie tylko przy kuchennym stole i w małżeńskim łożu, ale w miejscu pracy.
W jednym z ostatnich numerów magazynu "Newsweek" skrupulatnie zabrano się do rozpracowywania tematu, kim będą kobiety nowego wieku, w czasach globalizacji. We wstępie napisano, że dla Europejek proces ten - oprócz tego, że przyniesie spore zamieszanie - okaże się wielkim wyzwaniem. Zwłaszcza dla tych najbardziej dynamicznych. Rynek pracy zaoferuje im nie spotykaną dotychczas wolność w podejmowaniu decyzji. Według dziennikarzy "Newsweeka", akcja opanowywania świata biznesu przez kobiety klimatem bardziej będzie przypominała prozę Jane Austen niż przygody Jamesa Bonda. Wiadomo, kobiety.
Jakkolwiek by jednak było, globalizacja z pewnością stworzy im poważne szanse na pokonanie zawodowych, narodowościowych i technologicznych barier. Nie będzie ważne, skąd się przychodzi, ale z czym się przychodzi. Równocześnie dla wszystkich jest jasne, że im większe szanse na samorealizację będzie miała kobieta, tym więcej czeka ją stresu i nie przespanych nocy. Pojawi się (co do tego również nikt nie ma najmniejszych wątpliwości) ostra rywalizacja między samymi kobietami. Nie o mężczyznę, ale właśnie o pracę. Telefony komórkowe oraz Internet pozwolą im pracować i jednocześnie nie opuszczać domu. Czy nie tego chciały? Może i tego, chociaż... Czy w tego rodzaju zawodowych pieleszach nie czai się kolejna pułapka, tym razem zawodowego wyalienowania? Znowu będą same.
Kobieta globalna musi być mobilna. Nie powinna się przywiązywać do widoku zza biurka, nawet jeśli jest on najpiękniejszy. Jedna praca przez całe zawodowe życie to przeżytek. Tak w dużym skrócie brzmią przykazania dla kandydatki na spełnioną zawodowo, zglobalizowaną pracownicę. Pokonanie lęku przed nieznanym to wielka siła kobiety przyszłości. Dla tych spośród nich, które mają już za sobą pierwsze zawodowe osiągnięcia, to okazja nie do przecenienia. Spełnienie ambicji zawodowych, ale i marzeń, jeszcze do niedawna - wydawałoby się - niemożliwych do urzeczywistnienia. Kobiety chcące pracować nie muszą się już obawiać, że mężowie odmówią im tego prawa. Ich samoświadomość w ostatnich dziesięcioleciach uległa imponującej metamorfozie. Mają za sobą rozterki wyrodnej matki, która "kosztem" dobra dzieci decydowała się na robienie kariery. Wiara w to, że jakoś uda się połączyć jedno z drugim - bycie idealną mamusią i docenianym pracownikiem - też im minęła. Bezpowrotnie. Ciągle jednak narzekają, że w porównaniu z mężczyznami jest im zdecydowanie trudniej budować sieci zawodowych kontaktów. Nie mają czasu na lobbowanie i godziny spędzane wspólnie z kolegami w pubach. Co więc mają robić? Decydować się na to, na czym im najbardziej zależy.
Na razie z zachodniej Europy dochodzą raczej optymistyczne wieści: kobiety w ciągu ostatnich dwóch lat objęły 70 proc. z czterech milionów miejsc pracy stworzonych przez Unię Europejską. Oczywiście nie sposób pominąć przygnębiającego faktu, że równocześnie aż 80 proc. ubogich mieszkańców unii stanowią właśnie one i dzieci. Tak czy inaczej na naszych oczach kobiety stają się liderkami "niekonwencjonalnego" podejścia, jeśli chodzi o sposób wykonywania powierzonych im zadań. Stanowią 80 proc. pracujących w ten sposób ludzi w unii. Chociaż nie do końca jest to dobra wiadomość. Za swoją zawodową elastyczność i wykonanie tej samej pracy otrzymują o 40 proc. mniejsze wynagrodzenie niż mężczyźni zatrudnieni w pełnym wymiarze godzin. Nie mówiąc o tym, że to ciągle dla mężczyzn przeznaczone są zaszczyty i ordery, posady prezesów, ważnych dyrektorów i członków rad nadzorczych. "Newsweek" przytacza dane, z których wynika, że na dwadzieścia brytyjskich przedsiębiorstw tylko w jednym szefem jest kobieta. We Francji wśród 30 tys. dyrektorów zarządzających kobiety stanowią jedynie 7 proc. Prawie 90 proc. firm na Wall Street jest kierowanych przez mężczyzn. Walka o lepsze pozycje zawodowe nieźle wychodzi Niemkom. Co trzeci tzw. mały biznes prowadzony jest w Niemczech przez kobietę. Kto więc pierwszy zbije szklany sufit dzielący zdolnych mężczyzn od tak samo utalentowanych kobiet? Czy mężczyźni postanowią wreszcie spojrzeć przychylniej - chociaż z góry - na swoje koleżanki i wpuszczą je na zawodowe szczyty? Czy też to one, zniecierpliwione, same sobie wezmą to, co im się po prostu należy. Kathleen Gerson, autorka książki "Hard Choices: How Women Decide About Work, Career and Motherhood", pisze, że "kobiety nadal z uporem starają się znaleźć równowagę między życiem publicznym i prywatnym, między rodziną a pracą". Pewnie autorka ma na myśli te mniej przebojowe i nie do końca zglobalizowane. Jak je przekonać do tego, że to syzyfowa praca? Zbić sufit i dać im szansę.
Jakkolwiek by jednak było, globalizacja z pewnością stworzy im poważne szanse na pokonanie zawodowych, narodowościowych i technologicznych barier. Nie będzie ważne, skąd się przychodzi, ale z czym się przychodzi. Równocześnie dla wszystkich jest jasne, że im większe szanse na samorealizację będzie miała kobieta, tym więcej czeka ją stresu i nie przespanych nocy. Pojawi się (co do tego również nikt nie ma najmniejszych wątpliwości) ostra rywalizacja między samymi kobietami. Nie o mężczyznę, ale właśnie o pracę. Telefony komórkowe oraz Internet pozwolą im pracować i jednocześnie nie opuszczać domu. Czy nie tego chciały? Może i tego, chociaż... Czy w tego rodzaju zawodowych pieleszach nie czai się kolejna pułapka, tym razem zawodowego wyalienowania? Znowu będą same.
Kobieta globalna musi być mobilna. Nie powinna się przywiązywać do widoku zza biurka, nawet jeśli jest on najpiękniejszy. Jedna praca przez całe zawodowe życie to przeżytek. Tak w dużym skrócie brzmią przykazania dla kandydatki na spełnioną zawodowo, zglobalizowaną pracownicę. Pokonanie lęku przed nieznanym to wielka siła kobiety przyszłości. Dla tych spośród nich, które mają już za sobą pierwsze zawodowe osiągnięcia, to okazja nie do przecenienia. Spełnienie ambicji zawodowych, ale i marzeń, jeszcze do niedawna - wydawałoby się - niemożliwych do urzeczywistnienia. Kobiety chcące pracować nie muszą się już obawiać, że mężowie odmówią im tego prawa. Ich samoświadomość w ostatnich dziesięcioleciach uległa imponującej metamorfozie. Mają za sobą rozterki wyrodnej matki, która "kosztem" dobra dzieci decydowała się na robienie kariery. Wiara w to, że jakoś uda się połączyć jedno z drugim - bycie idealną mamusią i docenianym pracownikiem - też im minęła. Bezpowrotnie. Ciągle jednak narzekają, że w porównaniu z mężczyznami jest im zdecydowanie trudniej budować sieci zawodowych kontaktów. Nie mają czasu na lobbowanie i godziny spędzane wspólnie z kolegami w pubach. Co więc mają robić? Decydować się na to, na czym im najbardziej zależy.
Na razie z zachodniej Europy dochodzą raczej optymistyczne wieści: kobiety w ciągu ostatnich dwóch lat objęły 70 proc. z czterech milionów miejsc pracy stworzonych przez Unię Europejską. Oczywiście nie sposób pominąć przygnębiającego faktu, że równocześnie aż 80 proc. ubogich mieszkańców unii stanowią właśnie one i dzieci. Tak czy inaczej na naszych oczach kobiety stają się liderkami "niekonwencjonalnego" podejścia, jeśli chodzi o sposób wykonywania powierzonych im zadań. Stanowią 80 proc. pracujących w ten sposób ludzi w unii. Chociaż nie do końca jest to dobra wiadomość. Za swoją zawodową elastyczność i wykonanie tej samej pracy otrzymują o 40 proc. mniejsze wynagrodzenie niż mężczyźni zatrudnieni w pełnym wymiarze godzin. Nie mówiąc o tym, że to ciągle dla mężczyzn przeznaczone są zaszczyty i ordery, posady prezesów, ważnych dyrektorów i członków rad nadzorczych. "Newsweek" przytacza dane, z których wynika, że na dwadzieścia brytyjskich przedsiębiorstw tylko w jednym szefem jest kobieta. We Francji wśród 30 tys. dyrektorów zarządzających kobiety stanowią jedynie 7 proc. Prawie 90 proc. firm na Wall Street jest kierowanych przez mężczyzn. Walka o lepsze pozycje zawodowe nieźle wychodzi Niemkom. Co trzeci tzw. mały biznes prowadzony jest w Niemczech przez kobietę. Kto więc pierwszy zbije szklany sufit dzielący zdolnych mężczyzn od tak samo utalentowanych kobiet? Czy mężczyźni postanowią wreszcie spojrzeć przychylniej - chociaż z góry - na swoje koleżanki i wpuszczą je na zawodowe szczyty? Czy też to one, zniecierpliwione, same sobie wezmą to, co im się po prostu należy. Kathleen Gerson, autorka książki "Hard Choices: How Women Decide About Work, Career and Motherhood", pisze, że "kobiety nadal z uporem starają się znaleźć równowagę między życiem publicznym i prywatnym, między rodziną a pracą". Pewnie autorka ma na myśli te mniej przebojowe i nie do końca zglobalizowane. Jak je przekonać do tego, że to syzyfowa praca? Zbić sufit i dać im szansę.
Więcej możesz przeczytać w 5/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.