Politycy pochwalili decyzję prezydenta RP o anulowaniu podwyżki uposażeń poselskich i spotkała ich niespodzianka: 86 procent respondentów uznało ich za cynicznych graczy
Sojusz obłudników
Aż 35 proc. Polaków chciałoby, aby poseł lub minister zarabiał mniej niż właściciel zakładu szewskiego. 38 proc. akceptuje ich dochody na obecnym poziomie, a tylko 17 proc. sądzi, że deputowany czy minister ze względu na ponoszoną odpowiedzialność i reprezentowanie Rzeczypospolitej powinien zarabiać więcej niż właściciel dużej piekarni. Wielu polityków, zachowując się populistycznie, pochwaliło decyzję prezydenta o anulowaniu podwyżki uposażeń poselskich. I spotkała ich niespodzianka: 86 proc. respondentów uznało ich za cynicznych graczy, którym nie chodzi o szanowanie zasad tzw. sprawiedliwości społecznej, ale zmylenie wyborców. Politycy na całym świecie dbają o to, aby nie sprawiać wrażenia oderwanych od społeczeństwa nababów. Czynią to jednak zręczniej, a oszczędności szukają choćby w likwidacji biurokracji. Jeżeli posłowie nie chcieli zrażać obywateli rzekomo wysokimi dochodami, to mogli zablokować podwyżki, zanim powstała kwestia "brać czy nie brać". A wziąć powinni. Prawda jest taka, że nawet gdyby każdy poseł otrzymał służbowego mercedesa z kierowcą, to budżet obciążałoby to w takim stopniu jak kichnięcie ministra finansów. Za to ograniczyłoby skłonność do brania pieniędzy z innych kas. Lecz jedna trzecia Polaków oczekuje, że w Sejmie będą się toczyć takie na przykład dialogi: "O, pan przewodniczący Miller. Witam! Znowu sprawił pan sobie nowe gumofilce?". "A pan, panie pośle Krzaklewski, drugi rok w tej samej fufajce?" "Bo wy, lewica, jesteście bogatsi..."
Więcej możesz przeczytać w 6/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.